Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 8, 08.09 Wtorek cz.3

Podniosłem ręce w geście obronnym i rozejrzałem się po ogródku. Zawsze lubiłem tu siedzieć, zwłaszcza wieczorami, niby nie należał do największych, ale miał swój urok. Po prawej stronie od wejścia przy całej długości płotu rosły najróżniejsze kwiaty, po lewej stronie stał garaż z moim motorem i samochodem. Którymi i tak nie mogę jeździć, bo rodzice mi zabronili, ale co tam, grunt, że je mam, co nie? Przy samym wejściu był taras na którym stał stół i krzesła ogrodowe oraz bujana ławka, wszystko wyglądało na zwykły ogródek, gdzie przesiadywała szczęśliwa rodzina. Szkoda, że tak w rzeczywistości nie było...

- Kyunnie, masz dwadzieścia minut albo jutro zniszczę ci... Tak, właśnie to i wiesz, że się odważę. - Hyun zaśmiał się jak psychopata, po czym oddał mi telefon.

Spojrzałem na niego z obawą, że coś zrobi mojej sówce. Czekaj mojej sówce? Co ja pierdole... Spojrzałem na telefon, by sprawdzić czy połączenie nadal jest na linii i przyłożyłem sobie go do ucha.

- To co Kyunnie, przyjdziesz?

- Nie nazywaj mnie tak, już mam dosyć, że oni dają mi dziwne zdrobnienia. - mruknął. - Wychodzę, mamo! Nie wiem, kiedy, ale na noc na pewno! Pa!

- Uważaj jak będziesz szedł, ok? A adres ci prześlę sms.

- Jasne, od kiedy ty się tak przejmujesz? I to mną, huh?

- A co nie dobrze ci z tym uczuciem, że się tobą przejmuję? - spytałem się, wstając i podchodząc do basenu, by wejść do niego i zacząć "kopać" wodę, chlapiąc dookoła.

- Dziwnie mi z tym uczuciem?

- To się przyzwyczajaj. - uśmiechnąłem się.

- O matko, masz zamiar mnie teraz prześladować?

- Od kiedy martwienie się o kogoś to prześladowanie?

- Ja nie wiem, ale od jednego do drugiego droga niedaleka. - zaśmiał się dźwięcznie i mogę się założyć, że poprawił okulary. Kurwa jaki on ma śliczny śmiech, mógłbym go słuchać cały czas...

- Kyunnie mam pytanko, jak ty idziesz w moim kierunku, skoro nie znasz mojego adresu? - kopnąłem za mocno wodę i przypadkowo ochlapałem Sehuna. - Sorry Hunnie.

- Kto powiedział, że nie wiem gdzie mieszkasz?

- I kto kogo prześladuje, co?

- To nie ja do ciebie wydzwaniam Jonginnie. - znów się zaśmiał.

- Jonginnie? - zaśmiałem się cicho, przeczesując niesforne włosy ręką.

- Wymsknęło mi się.

- Słodko.

- Nie przyzwyczajaj się, za często nie będziesz tego słyszał. - prychnął, a ja usłyszałem dzwonek do drzwi.

- Szkoda. - ruszyłem w ich kierunku.

- Możesz ruszyć ten swój seksowny tyłek i otworzyć mi drzwi? - mruknął zniecierpliwiony, znów naciskając dzwonek. - Znaczy się, ugh! Cokolwiek.

Zaśmiałem się głośno i otworzyłem mu drzwi, jednocześnie się rozłączając. Zlustrowałem stojącego przede mną chłopaka i oblizałem niekontrolowanie wargi.

- Nie patrz się tak na mnie. Mogę wejść, czy przyszedłem po to, aby stać w drzwiach?

- Proszę. - otworzyłem szerzej drzwi i zamknąłem je za nim.

Chwyciłem go za rękę i poprowadziłem do ogrodu. Pierwszym jego odruchem było zabranie ręki, kiedy tylko przekroczyliśmy drzwi na taras, ścisnąłem ją mocniej by mi się nie wyrwał i poprowadziłem go do leżaków.

- Czy ja o czymś nie wiem? - Baek uniósł jedną brew, a Soo zrobił się czerwony na twarzy.

- Z tego co wiem to wiesz wszystko. - wzruszyłem ramionami i usiadłem na leżaku, spychając z drugiego Oha by było miejsce dla nowego gościa.

- Czy możesz mnie z łaski swojej puścić? - zapytał, siadając obok mnie na siedzeniu.

Mruknąłem coś pod nosem i puściłem jego rękę.

- Dziękuję. - uśmiechnął się, zabierając butelkę, stojącą obok mojego miejsca.

- Pijesz? - spojrzałem na niego zaskoczony, nie sądziłem, że on pije, a tu takie zaskoczenie.

- Czasem z Baekiem. - zaśmiał się, biorąc łyk alkoholu. - Proszę cię, chyba nie myślałeś, że jestem taki grzeczniutki?

- Aż taki grzeczniutki, to może nie, ale pozytywnie mnie zaskoczyłeś. - zaśmiałem się upijając do końca moją butelkę. - Idę po następnie, ktoś chętny do pomocy? - spojrzałem się po moim towarzystwie z nadzieją, że ktoś mi pomoże przytaszczyć piwo dla pięciu osób.

- Ja mogę. - Sehun wstał i ruszył w odpowiednim kierunku.

- Na ciebie zawsze można liczyć. - zaśmiałem się i wskoczyłem mu na plecy. - Do kuchni rumaku!

Chłopak zaczął biec do kuchni, przez którą wcześniej przechodziłem z Kyungsoo. Będąc w pomieszczeniu, słyszałem jak ktoś, a dokładnie moja sówka i chłopak Chanyeola, o coś się kłócą.

- Ciekawe o co poszło. - spojrzałem w kierunku tarasu, otwierając specjalną lodówkę do zmrożenia alkoholu.

- Pewnie o ciebie. Jak poszedłeś otworzyć drzwi, ten mały zaczął grozić Chanowi, że też będzie miał przesrane jak Kyung będzie przez ciebie chociażby smutny.

- Ten dzieciak zaczyna mnie wkurwiać... - mruknąłem, zacząłem wyciągać butelki i podawać chłopakowi.

- Czemu? Bo martwi się o tego kujonka?

- Bo nam grozi... A nam się nie grozi. - zamknąłem lodówkę i zabrałem od niego kilka piw by ich nie pozbijał.

- Jest denerwujący, ale to chłopak Chana, nic z tym nie zrobimy, musimy nauczyć się to tolerować. - westchnął, idąc za mną na podwórze.

- Wiem, dlatego mu jeszcze nie przywaliłem. - westchnąłem bardziej do siebie i ruszyłem za nim.

- Lepiej zajmij się podrywaniem tego swojego rudego. - zaśmiał się głupio i zajął miejsce na moim leżaku.

- Mój leżak chuju. - krzyknąłem i rzuciłem się na niego.

- Jakież wyszukane słownictwo, przyjacielu. - Do wywrócił oczami.

Usiadłem na blondynie i próbowałem go zrzucić na ziemie, a uwagę młodszego olałem.

- Idioto, po prostu idź usiądź z rudym. - szepnął do mnie Hun, spychając z siebie.

- Miałem się do ciebie kleić, co nie? - szepnąłem gdy się podniosłem i puściłem do niego oko.

Usiadłem obok sówki i zabrałem nową butelkę.

- O co się kłóciliście z Chanem? - spojrzałem na niego.

- E? O nic. - pokręcił głową, a jego brew podniosła się do góry i opadła.

- Mhm... - spojrzałem na Parka.

- Był problem o to, że weszliście za rękę. - zaśmiał się, podrzucając Baeka na swoich kolanach.

- Nie rób tak. - burknął, przytulając się do swojego chłopaka.

- Tylko o to? - spojrzałem zdziwiony na czerwonowłosego.

- Tak. - wzruszył ramionami i dokończył alkohol z butelki.

- E tam, myślałem, że będzie większa drama. - westchnąłem, upijając łyk piwa, po drodze uśmiechając się do butelki.

- Po co mnie tutaj ściągaliście? - chłopak zmarszczył brwi, odkładając puste naczynie. - Jakoś nie chciałem patrzeć jak Kai klei się do Huna, a ty siedzisz z Chanyeolem.

- Czemu nie chciałeś na to patrzeć? Przecież mnie nie lubisz. - spojrzałem na niego, a na mój ryj wpełznął wyszczerz.

- Sehuna też nie lubię, a widok waszej dwójki przyklejonej do siebie, nadal nie należy do tych, które chciałbym widzieć.

- Zabolało. - mruknąłem, upijając alkohol.

- Miało. - zaśmiał się i przybił piątkę ze swoim przyjacielem.

- Powiedział, ten co ostatnio odurzył się moim zapachem... - powiedziałem do siebie. - Głodny jestem... - westchnąłem już głośniej, by wszyscy mnie usłyszeli.

- Nie moja wina, że połączenie truskawek i fajek z czymś nie zidentyfikowanym, jest tak przyciągające, okay? - fuknął.

- Jak kto woli słodziaku. - mrugnąłem do niego i wyciągnąłem telefon.

- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał. - pisnął i zdzielił mnie w tył głowy ręką, ale nie było to zbyt mocne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro