Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 37, 16.10 Sobota cz.1

*Jongin pov*

Szedłem jedną z pobocznych ulic Seulu, było już ciemno. Szedłem przed siebie, aż nagle poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu.

- Wykorzystasz go? - odezwał się za mną ktoś z niskim głosem.

- Co? Kim jesteś? O co ci chodzi? - spojrzałem na niego zdziwiony i zrzuciłem jego dłoń z siebie.

- Nie ważne kim jestem. Wszyscy mówią, że go wykorzystasz.

- Kim jesteś do cholery? Kogo wykorzystam? Kyungsoo?

- Tak, jego. - skinął głową.

- Nie, nie wykorzystam. Kocham go. A dowiem się kim jesteś? - założyłem ręce na piersi i spróbowałem dojrzeć jego twarz spod kaptura.

Był ubrany cały na czarno, spodnie, kaptur i czapka zsunięta na połowę twarzy. Usłyszałem jakiś hałas, więc spojrzałem w tamtą stronę, a kiedy znów odwróciłem się w stronę mężczyzny, jego już nie było. Rozejrzałem się do dokoła, ale nie było go nigdzie. Nagle poczułem mocny ból głowy, przez co krzyknąłem głośno i upadłem na ziemię. Bolało tak jak by ktoś przywalił mi z kija.

- Kai? Jongin, co się stało? - usłyszałem głos Kyunniego, gdzieś koło ucha.

Jęknąłem przeciągle, zamknąłem oczy, bo rozbłysło jasne światło.

- Kochanie... - ktoś potrząsnął mnie za ramię.

Znów je otworzyłem, znajdowałem się w pokoju młodszego, a nie na ulicy. 

- Kai hyung, co się stało? - zapytał Jeongmin, pochylając się nade mną.

- Głowa... Boli. - jęknąłem zabijając się w kulkę.

- Minnie, przynieś tabletki przeciwbólowe. - Soo pokazał młodszemu drzwi, a sam zbliżył się do mnie i zaczął mnie po niej głaskać.

- Kyunnie, wiesz, że ja nie chcę cię wykorzystywać, prawda?- spojrzałem na niego smutnym i przepełnionym bólem wzrokiem.

- Tak, mówiłem ci już, że ci wierzę. - przytulił mnie do siebie, a do pokoju wbiegł Minnie podając mi tabletki.

- To dobrze. - połknąłem przeciwbólówkę i przytuliłem się do niego jeszcze mocniej.

- Już dobrze. - chłopak cmoknął mnie w czoło i zaczął głaskać po plecach.

- Kai hyung, chcesz misia? Mogę ci oddać mojego, on odgania wszystko co złe.

- Możesz mi dać maluchu... - uśmiechnąłem się do niego.

- Nawet mi nie wolno brać tego pluszaka, mały naprawdę cię polubił. - Kyungsoo się zaśmiał cicho, kiedy chłopiec wybiegł z pokoju.

- Widzisz? Jestem lepszy od ciebie. - zachichotałem.

- Humor ci wraca? Chyba się obrażę, wiesz?

- Nie obrażaj się kotek. - podniosłem się trochę i cmoknąłem jego żuchwę.

- Czyli teraz ja będę ten męski w naszym związku? - zaśmiał się, bawiąc moimi włosami.

- Czasami trzeba zmienić rolę. - tym razem zostawiłem mokry ślad na brodzie.

- Zobaczymy jak długo wytrzymasz. - złapał mnie za brodę i pociągnął do góry, po czym złączył nasze usta.

Oddałem pocałunek, cicho mrucząc z przyjemności. Kurde czy on musi tak dobrze całować? Wolną rękę pogłaskałem jego policzek i zostawiłem tam ją. Przerwaliśmy gdy do pokoju wszedł zadowolony Jeongmin ze swoim misiem w ręce.

- To Jingo, zawsze odstrasza złe potwory. - podał mi zabawkę i wdrapał się na łóżko obok Kyungsoo.

- Jaki milutki. - uśmiechnąłem się, przytulając do misia.

- Mogę spać z wami? - chłopiec zrobił "maślane oczka" do swojego brata, na co ten pokiwał twierdząco głową.

- Uroczo wyglądasz z tym pluszakiem. Nie wie czy cię puszczę na te wyścigi. - mruknął do mnie cicho Soo, przytulając Mina do siebie.

- Czemu? - spojrzałem się na niego smutny.

- Uroczy Kai do tego nie pasuje. 

- Ale ja chcę...

- Ups? - zachichotał, czochrając mnie po głowie. - Może jak mnie przekonasz, ale teraz spać.

- No Kyunnie... - jęknąłem przeciągle.

- Kai, idziemy spać, bo jest trzecia.

- Dobranoc. - wtuliłem się w jego szyję i ponownie poszedłem spać.

***

*Kyungsoo Pov's* 

Stałem z Chanyeolem i Sehunem, czekając aż Kai dojedzie na metę. Ponoć jestem tu ostatni raz, bo powiedział, że mnie więcej tu nie przywiezie, ponieważ to "nie twój świat" dokładnie cytując. Kłóciliśmy się o to przez dobre pół godziny. Rozglądałem się do dokoła, chcąc się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć. Było już dosyć późno i ciemno, przez co to wszystko nabierało klimatu jak z filmów wyścigowych. W sumie to nawet mi się tutaj podoba. Nagle wszyscy do dokoła zaczeli krzyczeć, klaskać i przeklinać.

- Co jest?

- Kai wygrał z 5 sekundową przewagą. - wyszczerzył się Sehun, spoglądając na mnie.

Uśmiechnąłem się do siebie. Niby nie chciałem, aby tu jechał, ale cieszy mnie fakt, że wygrał. Poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w ramię.

- Część, Kai. - zaśmiałem się, odwracając.

- Skąd wiedziałeś? - zaśmiał się.

- Tylko ty pachniesz truskawkami, papierosami i wiatrem.

- No chyba, że tak...

- Możesz mnie częściej tu zabierać. - skrzyżowałem ręce na jego karku.

- Raczej nie. - mruknął, odchylając się do tyłu.

- Ale mi się tu podoba.

- To nich przestanie ci się tu podobać.

- Ale czemu tak bardzo ci zależy, abym tu nie przyjeżdżał? - zrobiłem smutną minę, patrząc mu w oczy.

- Mówiłem ci to już, a po za tym Baekhyun też tu nie przychodzi...

- Baek nie wie o większości rzeczy, które robi Chanyeol. - mruknąłem i chciałem jeszcze coś burknąć o tym, że to nie fair, ale ktoś mi przerwał.

- Kai, śmieciu! Stawka była niska, nie mogłeś dać nam forów, tylko jechać jak zawsze?

- Trzeba było się postarać i wygrać, a po za tym wiesz, że nie ścigam się dla pieniędzy. - zaśmiał się dźwięcznie, przesuwając się do mnie.

- Teraz to się przysuwasz, tak? - prychnąłem i się odsunąłem.

- A mi zależało na tej kasie. - zajęczał chłopak. - Jeden raz mogłeś dać mi wygrać.

- Następnym razem dam ci fory i wystartuje później. - uśmiechnął się, kompletnie ignorując to co powiedziałem.

Wyplątałem się z jego objęć i odsunąłem się jeszcze trochę, nie chcąc mu przeszkadzać w rozmowie. Gadali jeszcze chwilę, po czym tamten koleś sobie odszedł, a Jongin obrócił się w moją stronę. Przekrzywiłem delikatnie głowę, patrząc na niego. Staliśmy tak przez kilka minut. W końcu wyciągnąłem rękę w jego kierunku, patrząc zaciekawiony czy ją chwyci. Chwycił ją, splątując nasze palce i przyciągając do siebie przez co nasze usta się złączyły. Uśmiechnąłem się delikatnie i po chwili ugryzłem go w dolną wargę, delikatnie za nią ciągnąc. Usłyszałem ciche mruknięcie, a ręce starszego mocniej ścisnęły się na moim ciele. Odsunąłem się, bo zabrakło mi powietrza i spojrzałem w jego oczy.

- To co teraz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro