Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 36, 15.10 Piątek cz.2

Uwaga, długie - 5229 słów
Po lekcjach czekałem przed szkołą na Do, aż wywlecze się z zajęć. Młodszy wyszedł ze szkoły razem z Luhanem, a gdy mnie zobaczył, od razu ruszył w moim kierunku. Gdy był już przy mnie, przyciągnąłem go i pocałowałem.

- Cześć. - uśmiechnął się szeroko, przytulając do mnie.

- Hej. - odwzajemniłem uśmiech.

- Co to ma być?! - zapiszczał chińczyk, machając rękoma na wszystkie strony.

- Co? - Kyungsoo udał, że nie wie o czym mówi jego przyjaciel.

- Czemu...? Ty...? Jego...? A ty czemu nic? - patrzył to na mnie, to na niego.

- Wiesz, myślę, że byłoby dziwnie, gdybym nie pozwalał się całować własnemu chłopakowi. - Soo zachichotał.

- Co?! - wykrzyczał pliskliwym tonem. - Od kiedy?

- Dzisiaj, przed zajęciami. - mój chłopak wzruszył ramionami.

- Przez cały dzień o tym mi nic nie powiedziałeś?! - zapiszczał, na co się zaśmiałem.

- Myślałem, że wiesz. Większość osób już wie. - mruknął, średnio zadowolony z tego faktu. - Jonginnie, a jesteś może samochodem?

- Myślisz, że gdybym wiedział to byłbym taki spokojny? 

- Motorem. - mruknąłem, kładąc swoją brodę na głowie młodszego. 

- Teraz już wiem, że nie wiedziałeś. Po Jeongmina mam być za dziesięć szesnasta, więc w domu będziemy około szesnastej dziesięć.

- To jedziemy do mnie, ja się przebieram z mundurka i po auto.

- A nie możemy zrobić tak, że ja pójdę po młodego, a ty nas odbierzesz ze szkoły?

- Nie opłaca się to. - westchnąłem i zacząłem ciągnąć go w stronę pojazdu. - Pa Luhan. - pomachałem mu.

-Papatki. - krzyknął za nami.

- Niezbyt podoba mi się wizja jazdy motorem, Kai. - westchnął, ale szedł za mną.

- Ufasz mi? - zatrzymałem się i obróciłem przodem do niego.

- No tak. - pokiwał głową, patrząc mi w oczy.

- To pojedz ze mną. - cały czas patrzyłem w jego oczka.

- Eh, no dobra, a masz dwa kaski?

- Eee... Tak. -odpowiedziałem, gdy przypomniałem sobie, że mam zapasowy w schowku.

- Okay, powiedzmy, że mnie przekonałeś.

- Cieszę się. -uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę motoru.

Chłopak szedł za mną, a gdy podałem mu kask założył go. Wsiadłem na pojazd i poczekałem, aż nie wsiądzie na niego. Kiedy to zrobił, objął mnie w pasie i przyczepił się do moich pleców.

- Gotowy? - zaśmiałem się cicho i nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem z miejsca postojowego. 

Jechałem z ograniczoną prędkością, by Kyungsoo się nie wystraszył. Młodszy zacisnął mocniej ręce i pozluzował uścisk dopiero, kiedy się zatrzymałem, po czym szybko zasiadł. Również zszedłem i stanąłem przed nim odbierając od niego kask i kładąc go na odpowiedniej półce, gdzie leżało kilka innych.

- Nie było tak źle, ale wolę jeździć autem.

- Jeszcze cie do tego przekonam. - zaśmiałem się i poszedłem do domu.

- Możesz próbować. - zachichotał idąc za mną.

- Wiesz co gdzie jest, za chwilę wrócę. - pobiegłem szybko do pokoju.

Przebrałem się w czarne rurki i zwykłą koszulkę. Kiedy wróciłem zastałem Do wpatrzonego w dno kubka, znów. Tak jak poprzednim razem, podszedłem do niego i oparłem brodę o jego ramię i objąłem go dodatkowo w pasie.

- Co widzisz?

- W kubku? Pustkę. I Polskę o tutaj. - pokazałem kształt z osadu po herbacie.

- Polskę? - zaśmiał się cicho. - Ja widzę coś co jest nieokreślone ale piękne.

- No, Polskę. - przytaknąłem i delikatnie go ucałowałem w ramie.

- Jedziemy? Mamy pięć minut, kotek.

- Pan przodem. - ukłoniłem się, pokazując ręką drzwi.

Chłopak wstał, zostawiając kubek w zlewie i ruszył do drzwi. Poszedłem za nim, zamykając po drodze dom. Gdy obydwoje siedzieliśmy już w aucie, odpaliłem go i dołączyłem do ruchu drogowego.

- Kai, ale wiesz, że przy Jeongiminie raczej nie możesz mnie tak przytulać i całować?

- Wiem, dlatego będę to robić kiedy go nie będzie. - zaśmiałem się cicho.

- Mały cię uwielbia. Wątpię, aby nas opuszczał.

- Coś się wymyśli. - zaparkowałem przed szkołą brata Kyungsoo.

Chłopak wysiadł i ruszył do drzwi, zniknął w budynku, a po chwili już szedł z bratem w stornę mojego samochodu. Przywitałem się z nim i ruszyłem do ich domu.

- Minnie, co dzisiaj robimy na obiad?

- Spaghetti! - krzyknął uradowany, podskakując w miejscu.

- Kai, pomożesz mi? - spojrzał na mnie, delikatnie się uśmiechając.

- Czemu nie. - uśmiechnąłem się i położyłem dłoń na jego udzie, tak by mały tego nie zauważył.

- Dziękuję. - uśmiechnął się, lekko rumieniąc.

Do końca drogi moje ręką leżała na nim, delikatnie go głaszcząc. Soo  wysiadł z auta z lekkim ociąganiem, chyba podobało mu się takie głaskanie. Pomógł Jeongowi odpiąć pasy, ja w tym czasie wysiadłem i ruszyliśmy do domu. W środku rosiadliśmy się z dziewięciolatkiem przed telewizorem i zaczęliśmy komentować bajki.

- Ja tam wolę Sandy. - wtrąciłem się do dyskusji na temat "Kto jest lepszy? Patryk czy Spongebob".

- Dlaczego? - zapytałem zaciekawiony.

- Bo ma swoje laboratorium i robi w nim roboty, a do tego jest wiewiórką.

Zaśmiałem się cicho, wstałem i poszedłem do kuchni nalać sobie wody.

- Minnie, chyba czas na obiad, co? Jest prawie siedemnasta. Pobawisz się sam u siebie?

- Pewnie hyung. - wstał i pobiegł do swojego pokoju.

Po chwili w kuchni pojawił się starszy z brani Do, pytając czy mu pomogę w gotowaniu, czy tylko będę stał i ładnie wyglądał.

- Mogę ładnie wyglądać i ci pomóc. - oparłem się o kuchenkę.

- Z takiego pakietu bardzo chętnie skorzystam. - uśmiechnął się szeroko i zaczął wyjmować wszystko co potrzebne. - Wiesz jak się robi spaghetti?

- Oczywiście, że tak... Za kogo ty mnie masz? - oburzyłem się. To tak jakby się spytał czy umiem tabliczkę mnożenia...

- Nie którzy nie umieją, więc pytam. To zacznij robić mięso, okke?

- Jasne, Kyunnie. - zrobiłem o co prosił i po chwili mięso już skwierczało na patelni.

- I wanna be a blionere, so fucking bad... - Niższy zaczął śpiewać pod nosem, czekając aż woda w garnku zacznie się gotować.

Podszedłem do niego od tyłu i się przytuliłem go jego pleców, opierając głowę o jego ramię.

- Oh every time I close my eyes, I see my name in shining lights... - nie przestawał podśpiewywać i bujając się delikatnie na boki.

Wsłuchałem się w jego głos, mieszając od czasu xdo czasu mięso.

- Kai... - odezwał się niezbyt pewnie w moim kierunku.

- Tak? - odwróciłem wzrok w jego kierunku.

- Chcę buziaka, stań jakoś tak, żebym mógł go sobie zabrać.

Zaśmiałem się cicho i obróciłem go przodem do siebie, chłopak uniósł swoją głowę i cmoknął mnie w usta, po czym wrócił do tego co robił. Pokręciłem głową z rozbawieniem i zalałem sos wywarem z pomidorów. Odpowiednio go przyprawiłem i nabrałem na łyżeczkę, by spróbować czy jest dobry. Kyunnie odlał makaron, zalał go zimną wodą, kiedy ją wylał, dodał do niego oliwy i zaczął mieszać, aby nitki ciasta się nie posklejały. Nabrałem kolejną porcję na łyżeczkę i przybliżyłem ją do buzi chłopaka.

- Kyunnie, am. - uśmiechnąłem się.

Chłopak otworzył usta, zjadł to co było na sztućcu i pokiwał głową na znak, że mu smakuje. Mój uśmiech poszerzył się znacznie i cmoknąłem go w policzek. Kyungsoo się zaśmiał i odwrócił przodem do mnie, wyłączając gaz, po czym się do mnie przytulił. Obiąłem go w pasie o przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie.

- Coś mi mówi, że źle robię dając nam szansę.

- Czemu? - odsunąłem go od siebie i spojrzałem głęboko w te jego patrzały.

- Tego mi nie mówi. - wzruszył ramionami, robiąc z ust dziubek.

- A to skubany. - zaśmiałem się cicho.

- No. - przytaknął, kiwając głową i znów przysunął się bliżej mnie.

Staliśmy tak wtuleni w siebie przez bite 5 minut i pewnie stalibyśmy dłużej gdybym nie usłyszał tupotu małych stupek i nie odkleił się od niego. Młodszy zrobił niezadowoloną minę, ale zaczął nakładać jedzenie na talerze.

- Kai, tyle? - spojrzał na mnie, kiedy Jeongmin odebrał swój talerzyk i poszedł do salonu jeść.

- Mhm, wystarczy. - pokiwałem głową i poszedłem ze swoją porcja do salonu.

Po chwili, połączył do nas i mój chłopak i w trójkę zajadaliśmy obiad.

- Jak ci smakuje Minnie? Jongin robił sos.

- Pyszne! - wykrzyczał z pełną buzią, przez co się zaśmiałem. - Kai hyung będziesz częściej robić sos?

- Jak twój brat mi pozwoli sobie pomagać. - spojrzałem na Kyungiego.

- Myślę, że mogę przystać na taką propozycję i to z chęcią.

- Widzisz hyung? Będziesz mógł nam częściej gotować! - spojrzał się na mnie i uśmiechnął szeroko.

Poczochrałem go po włosach i uśmiechnąłem się delikatnie. Wziąłem nasze puste talerze i odniosłem do kuchni, chowając je od razu do zlewu i szybko umyłem.

- Nie musiałeś tego sprzątać, głupku. - poczułem jak ręce starszego z braci oplatają mój pas.

- Wiem. - wzruszyłem ramionami, wycierając mokre dłonie.

- Zrobił bym to, później. Kiedy byś poszedł.

- Ale zrobiłem to teraz i nie ma problemu.

- Dziękuję. - cmoknął mnie w kark, czuję, że się uśmiecha.

Ten gest był miły, przez co na moją twarz wpełznął niekontrolowany uśmiech. Chwyciłem jego dłonie i zakryłem swoimi, lekko je pocierając. Chwilę tak staliśmy, aż do kuchni wbiegł Jeongmin. Szybko zdjęłem z siebie jego ręcie i podeszłem do młodszego. Ukląkłem przed nim i uśmiechnąłem.

- Idziemy się w coś pobawić młody?

- Co robiliście z hyungiem? - przechylił lekko głowę w bok.

- Nic nie robiliśmy. - mój ton był przekonywający, więc miałem nadzieje, że to kupi.

- Przytuliłem Jongina, bo puścił za ciepłą wodę i się poparzył.

- Mhm, a ja mam nadal pięć lat. - chłopiec pokiwał głową i spojrzał na nas w stylu "Mówcie prawdę".

- W takim razie masz te pięć lat, bo powiedzieliśmy prawdę... - prychnąłem i podniosłem się. 

- Kai, uspokój się. Chodź muszę ci coś wytłumaczyć Minnie. - Soo wyciągnął rękę do swojego brata i poszedł z nim do salonu.

Stanąłem wejściu do salonu, opierając się o futrynę, z założonymi rękoma na piersi. Ciekawy jestem czy powie mu prawdę, czy tylko jakieś kłamstwo...

- Wiesz, jest tak, że ludzie się lubią. Czasem lubią się bardziej, jak mama i tata na przykład, a czasem jak ty z twoimi kolegami, tak?

- Kyungsoo nie musisz mu teraz o tym mówić... - wtrąciłem się, jak najmłodszy pokiwał twierdząco głową.

- I tak musiał by się w końcu dowiedzieć, a tak będzie prościej. Jeongmin jest mądrym chłopcem i nie będzie miał z tym problemu. - popatrzył na mnie, wzruszając ramionami. - Ale mógłbyś mi pomóc.

- Najlepiej powiedz mu to prosto z mostu. - westchnąłem zrezygnowany.

- Chyba lepiej, żeby zrozumiał... No to wracając, ja lubię Kaia, a Kai mnie, ale tak jak mama tatę.

- Hyung, a tak właściwie to gdzie jest tata? - spojrzał się na niego, kompletnie olewając to, co właśnie powiedział o nas.

- Kai, możesz wyjść, proszę?

- Em... Jasne... - wyszedłem z pomieszczenia, ale ustawiłem się w takiej odległości bym mógł wszystko słyszeć.

- Widzisz, Minnie, to może być trochę trudne, ale wierzę, że zrozumiesz. Tata zrobił coś bardzo złego pewnej pani, to było osiem lat temu. Zrobił krzywdę jej i jej rodzinie. - na chwilę przerwał, biorąc głębszy dech, jakby chciał się uspokoić. - Mm... Tatę złapali i go ukarali, niestety on nigdy do nas nie wróci, maluchu. Ale poradzimy sobie bez niego, prawda?

- Poradzę sobie hyung, bo mam ciebie. - usłyszałem szuranie krzesła.

- No pewnie, że masz mnie i teraz myślę, że Jongin też by ci pomógł chociaż troszkę, jeśli byś go ładnie poprosił. I mamy jeszcze mamę, nie zapomnijmy o niej.

- Pamiętam o mamie. - uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem do kuchni, by już więcej nie podsłuchiwać.

- Kai, już możesz wrócić!

- Herbatę robię, chcecie też? - odkrzyknąłem włączając czajnik.

- To jeszcze dwie zrób!

- Się robi. 

Po chwili siedziałem obok Do przy stole popijając gorący napój. Położyłem dłoń na jego udzie pod stołem i tak jak w aucie delikatnie głaskałem opuszkami palców.

- Podsłuchiwałeś, co? - spojrzał na mnie w pewnym momencie.

- Nie. - pokręciłem przecząco głową, choć wiedziałem, że i tak zna prawdę.

- Jonginnie, widziałem cię głupolu. - zaśmiał się i cmoknął w policzek.

- Przepraszam. - westchnąłem, ściskając jego udo.

- Nic się nie stało, ale wolałbym, abyś tego nie słyszał. Dodatkowo musimy cię oduczyć takiego podsłuchiwania.

- Wiem, dlatego miałeś się o tym nie dowiedzieć. - mruknąłem.

- Nauczysz się, a ja razie... Nie licz na buziaki.

- No, ale Kyunnie... - jęknąłem, ściskając wewnętrzną część jego nogi, niedaleko krocza.

- Kara musi być skarbie.

- Jak chcesz, ale i tak pierwszy przyjdziesz. - wzruszyłem ramionami. 

Nie za bardzo mi ta kara pasowała, ale co mogę zrobić?

- Wytrzymałem prawie osiemnaście lat bez całowania, ty nie, serio chcesz się licytować kto przyjdzie pierwszy? - zaśmiał się, patrząc na mnie.

- Owoc zakazany najlepiej smakuje, kochanie. - uśmiechnąłem się, zaciskając rękę na jego kroczu, przez co ten jęknął.

- Kai, zabierz rękę. - złapał mnie za nadgarstek.

- Przecież ci się podoba...

- Ja mówię poważnie, zabieraj rękę i to teraz. Nie chcesz, żebym się wkurzył. - zacisnął mocniej rękę na mojej.

- Zero z tobą zabawy... - prychnąłem i poszedłem na górę do pokoju, gdzie siedział już młodszy brat Do.

- Kai! - usłyszałem za sobą krzyk, zdenerwowanego chłopaka.

- Co? - zatrzymałem się u szczycie schodów i obróciłem w jego stronę.

- Zginiesz, wiesz o tym? - zachichotał Jeongmin, który wyszedł na korytarz, słysząc krzyk brata.

- Idź do pokoju, lepiej żebyś nie widział jak będę próbować się ratować. - westchnąłem, siadając na stopniu.

- Jasne. Hyung tylko nie uszkodź go za bardzo. - uśmiechnął się uroczo i zniknął w swoim pokoju, a do mnie podszedł Kyungsoo. 

- Coś ode mnie chciałeś? - podniosłem brew, spoglądając na niego z dołu.

- Czy ty jesteś kurwa głupi?!

- Nie. - wzruszyłem ramionami.

- Chyba jednak tak! - wydarł się i rzucił na mnie, jakby chciał wydrapać moje oczy.

Chwyciłem go w biodrach i odsunąłem od siebie by nic mi nie zrobił. Machał rękoma jak jakiś opętany, aż w końcu zmęczony usiadł na niższym stopniu.

- Uspokoiłeś się? - zapytałem już zmęczony jego zachowaniem.

- Tak. - mruknął, opierając głowę na moich kolanach.

- To powiedz mi o co ci chodziło? - zacząłem się bawić jego mięciutkimi włosami.

- Nie podobało mi się to co zrobiłeś, po prostu.

- Czemu?

- No bo nie. - buknął i objął moje nogi swoimi rękami.

- A może nie podobało ci się, jak zareagowałeś? - zaproponowałem.

- Możliwe.

- Podobało ci się to Kyunnie... - uśmiechnąłem się sam do siebie, zadowolony jak działa mój dotyk na niego.

- Ale nie rób tak w salonie... Tam zawsze ktoś może wejść. - mruknął, unosząc głowę tak, aby na mnie patrzeć.

- Byliśmy sami, bo młody był u siebie. Wiem co robię, kiedy i w jakim miejscu, słońce...

- No dobra, ale i tak, wolę, abyś tego tam nie robił.

- Już nie będę. - cmoknąłem go w nosek.

Młodszy się uśmiechnął i wstał, wyciągając rękę w moim kierunku.

- Idziemy do pokoju?

- Proponujesz coś? - zaśmiałem się perliście i chwyciłem jego dłoń.

- Nie? Jestem zmęczony i chcę się położyć, a nie oddam cię bratu, kiedy już jesteś mój. - pociągnął mnie do swojego pokoju.

Kiedy otworzył drzwi zobaczyłem białe biurko, kilka półek i krzesło. Obok stała szafa na ubrania, a wzdłuż ściany, na której są osadzone drzwi, stoi rozłożone łóżko na dwie osoby. Ściany są w kolorze błękitu, wiszą na nich zdjęcia, rysunki i plakaty, a na białej komodzie, która stała pod kątem prostym do łóżka, przy ścianie, stały zdjęcia w ramkach. Podszedłem do nich i wziąłem pierwszą fotografię do ręki. Były na niej Soo z Lu i Baekiem, za czasów bodajże gimnazjum.

- Wtedy Baek był jeszcze normalny. - zaśmiał się chłopak, patrząc na zdjęcie przez ramie. - Chyba lubisz oglądać zdjęcia, co?

- Zdjęcia dużo mówią o ludziach, zwłaszcza normalne, a nie selfi. - uśmiechąłem się, obracając do niego, kiedy odstawiłem przedmiot.

- I co moje zdjęcia mówią o mnie?

- Mówią, że naprawdę ich lubisz i nie chcesz stracić przyjaciół. Dlatego jest ci smutno, że Baek się tak zachowuje, niszcząc nie tylko waszą przyjaźń, ale też moją i Huna z Chanem...

- Wow.- uśmiechnął się delikatnie. - Dokładnie, hyung.

- To nic takiego. - wzruszyłem ramionami i przybliżyłem swoje usta do tych jego, ale ich jeszcze nie złączyłem.

- Nie pocałuję cie, nie licz na to.

- Na nic nie liczę. - mruknąłem, oblizując usta.

- Chcesz, żeby mój kolejny plan legł w gruzach?

- Nie wiem o czym ty mówisz... - mruknąłem, przez co chuchnąłem mu na usta.

- Ugh, kusisz. - odsunął się i zaśmiał, rzucając na łóżko. - Ale ze mną nie wygrasz.

- Zobaczymy... - położyłem się obok niego.

- No zobaczymy. - przytulił się do mnie, kładąc swoją nogę między moimi.

- Kusisz Kyunnie... - wymruczałem mu do ucha, kiedy jego noga, przypadkowo przejechała po moim kroczu.

- Wiem. - zachichotał. - Kai, możesz tylko nie poruszać tematu ojca? Tak na przyszłość proszę.

- Nie miałem zamiaru słońce, pamiętaj, że oficjalnie o tym nie wiem, a jak będziesz chciał mi coś więcej powiedzieć, to to zrobisz.

- Na razie nie chcę o tym rozmawiać. - mruknął i zamknął oczy.

- Nie musisz teraz, znamy się tylko od 36 dni. - uśmiechnąłem się, kładąc wygodniej.

- Liczysz? - zachichotał. - Zdecydowanie za szybko cię polubiłem.

- Trochę dziwne, zawłaszcz po tych wszystkich plotkach.

- Których? - otworzył oczy i popatrzył na mnie zaciekawiony.

- Że jeśli z kimś jestem to tylko dla ruchania, że nie mam uczuć. Że wszystkich traktuje jak dziwki, bo z nikim się nie całuje tylko pieprze...

- Mnie całowałeś i to dużo za wcześnie.

- Z całej naszej szkoły lizałem się tylko z tobą, Hunem i Chanem.

- To ma mnie pocieszyć czy co? - uniósł jedną brew, podnosząc głowę.

- Jak wolisz. - wzruszyłem ramionami.

- Eh, czasem mam wrażenie, że jednak naprawdę tych uczuć nie masz.

- Dzięki, słońce doceniam. - Zaśmiałem się.

- I tak cię lubię. - cmoknął mnie w policzek. - Zmęczony jestem, wiesz?

- To połóż się. - zaproponowałem.

- Leżę przecież. - zaśmiał się. - A ty razem ze mną. Miałem dzisiaj wf i umieram.

- To idź spać,  a ja po pilnuje twojego brata.

Młodszy pokiwał głową i zamknął oczy, po chwili mrucząc niewyraźnie pod nosem, że jeśli chcę, to mogę u nich zostać do jutra. Odpowiedziałem mu, że pogadamy jutro i poczekałem aż zaśnie, by pójść do pokoju najmłodszego z rodzeństwa Do i się z nim pobawić. Nie musiałem długo czekać, aż chłopak zaśnie, bo spał już po kilku minutach. Delikatnie wstałem by go nie obudzić i przykryłem go kocem. Wyszedłem po cichu z pokoju i wszedłem do tego Jeongmina.

- Kai hyung!

- Nie krzyczy, bo Kyungsoo obudzisz. - usiadłem przed nim. - Chcesz się w coś pobawić?

- Poukładasz ze mną puzzle? - pokazał mi pudełko z układanką, gdzie widniał Michael Jackson.

- Lubisz Jacksona? - zacząłem układać pierwsze elementy kartoników.

- Tak, jest super. Hyung mi go kiedyś śpiewał i wtedy go polubiłem. - pokiwał głową, dokładając pasujące elementy. - Kai hyung, naprawdę lubisz mojego brata?

- Tak, to źle?

- Nie, tylko troszkę nie rozumiem. Zawsze mi mówiono, że chłopcy lubią dziewczynki i na odwrót.

- Bo tak jest. Chłopcy lubią dziewczynki, a z tego powstają dzieci... - zrobiłem przerwę. - Ale są też ludzie tacy jak ja i twój brat którzy lubią chłopców, to samo może się zdarzyć u dziewczynek.

- I wtedy dziewczyny lubią dziewczyny? - spojrzał na mnie znad puzzli. - To dziwne. Tak jak ci panowie, co się rodzą paniami albo na odwrót.

- To jest dość dziwne, ale trzeba to uszanować i tolerować.

- Kyungsoo mi mówił, że takie osoby są normalne, a społeczeństwo się ich boi, więc uważa to za nienormalne. - wrócił do układanki. - Hyung mi dużo tłumaczy, żebym rozumiał wszystko co się dzieje dookoła mnie.

- Soo jest mądry, powinieneś go się słuchać. - pokiwałem głową, kończąc ciało gwiazdora.

- Słucham go. Wiem, że jest mądry i kocham go za to jak umie mi wszystko wytłumaczyć, kiedy mama nie potrafi.

- To doborze. - spojrzałem na niego i się uśmiechnąłem.

- Ale na pewno kocham go bardziej od ciebie. - zachichotał.

- Na pewno. - prychnąłem, po czym się zaśmiałem.

- Nie wierzysz mi? - podniósł się i spojrzał na mnie lekko zdziwiony.

- Wierze, wierze. 

- To dobrze. Nikt nie kocha mojego hyunga bardziej ode mnie. - wyszczerzył się, zbierając puzzle do pudełka.

- Ma szczęście, że ma takiego brata jak ty. - zaśmiałem się, wstając.

- A ja mam szczęście, że mam takiego brata jak on.

- To co teraz robimy?

- Możemy upiec ciastka? Mam ochotę na ciastko. - schwał pudełko pod swoje łóżko i odwrócił się do mnie.

- Chodź sprawdzony czy mamy wszystkie składniki. - wyszczerzyłem się. - Ej a umiesz robić ciastka?

- Poszukamy przepisów. Jak nam się uda to hyung będzie dumny.

- Damy radę.

Poszuałem łatwego przepisu w internecie i sprawdziłem czy mamy wszystko. Okazało się, że jest i od razu zabraliśmy się do pracy. Bawiliśmy się w najlepsze wyrabiahąc ciasto i rzucając się mąką.

*Kyungsoo pov's*

Obudził mnie przyjemny zapach. Otworzyłem oczy, przetarłem je i wstałem, powoli kierując się do źródła zapachu. Wszedłem do kuchni, nadal zaspany i jeszcze raz przetarłem oczy.

- Ciastka? A mamy mleko? - zapytałem, troszkę nie rozumiejąc co właściwie robię, bo nadal mentalnie spałem.

- Obudziliśmy cię? - usłyszałem głos po mojej prawej.

- A ja... Nie? - odwróciłem głowę w stronę, z której dochodził głos i przecierając oczy pięściami. - Kim jesteś?

- Jeszcze śpisz. - chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w jakimś kierunku.

- Gdzie idziemy? - pociągnąłem go za rękę. - Chodźmy zjeść ciastko.

- Skarbie, ciastka są nie gotowe, jak będą to cię zawołam, dobrze?

- Skarbie? Kai? Tuli. - wyciągnąłem ręce do niego.

- A kto inny? - zaśmiał się i przytulił do siebie.

- Nie wiem, ale nikogo innego nie chcę. - podniosłem głowę, aby na niego spojrzeć i trochę się rozbudziłem.

- Słodko. - uśmiechnął się i rozejrzał po pokoju, by następnie złożyć na moich ustach wolny pocałunek.

Przymknąłem oczy i odwzajemniłem pocałunek, automatycznie zarzucając ręce na jego kark i delikatnie się uśmiechając. Poczułem jego język na moich wargach, a dłonie na pośladkach. Rozchyliłem delikatnie usta, pozwalając mu na dostęp do wnętrza moich ust. Zaczął zaczepiać mój język, lekko zaciskając dłonie. Westchnąłem cicho w jego wargi, a palce jednej ręki wplątałem we włosy wyższego. Przyciągnął mnie bliżej siebie, dociskając do swojego ciała.

- Hyung, ciasta są dobre! - do pomieszczenia wbiegł Jeongmin i zaczął ciągnąć Kaia za koszulkę..

- Młody, zajęty jestem... - jęknął, ale ostatecznie poszedł za dzieckiem.

Zaśmiałem się cicho i poszedłem za nimi, po czym usiadłem przy stole. Uśmiechałem się, patrząc jak chłopcy wyciągają blachę z piekarnika. Dobrze, że się dogadali.

- Idź się umyć z tej mąki, bo one i tak muszą się ostudzić. - polecił starszy, czochrając go po włosach.

- Jasne! - najmłodszy pobiegł do łazienki, aby wziąć prysznic.

- To na czym skończyliśmy? - podszedł do mnie z uśmiechem na pół twarzy.

Zaśmiałem się, wstając i wpiłem się w jego usta, początkowo stając na palcach. 

- Podskocz. - polecił, między pocałunkami, chwytając mnie za tyłek.

Zrobiłem co mi kazał, obejmując go przy tym nogami w pasie. Oderwał się ode mnie, przenosząc z ustami na szyje. Zaczął ją lekko całować i lizać, przez co mruknąłem cicho, opierając głowę na jego ramieniu.  Usiadł na krześle i wsunął recę pod moją bluzkę. Dreszcze przeszły mi po plecach i mruknąłem cicho. Oderwał się ode mnie, całując moje ramię. Cały zarumieniony, nie podniosłem głowy i tylko mruknąłem, że na za dużo chyba mu pozwalam.

- Powiedz nie, a przestanę. - uśmiechnąłem się, całując jego skórę na szyi.

- Wyjmij tylko ręce i będzie dobrze. -uśmiechnąłem się delikatnie.

- Dobra. - mruknął niezbyt zadowolony, ale zrobił to.

- Dziękuję. - cmoknąłem jego szyję i przyssałem do niej na kilkadziesiąt sekund.

Usłyszałem jego cichy chichot. Odczepiłem się od chłopaka i krótko złączyłem nasze usta. Po oddaleniu się, chłopak spojrzał wprost w moje oczy i oblizał dolną wargę.

- Co ty ze mną zrobiłeś? Coś niedobrego się ze mną dzieje, wiesz?

- Ja nic takiego nie widzę... - uśmiechnął się.

- Ale ja widzę, skarbie.

- Demoralizuje ciebie? - uniosł brew.

- Może troszeczkę. - zaśmiałem się.

- To źle czy dobrze? 

- Demoralizujesz mnie w dobry sposób, jeśli takowy istnieje. - pokiwałem głową, uśmiechając się. - Co z tymi ciastkami? Tak ładnie pachnie, że ciężko mi się na tobie skupiać.

- Młody przyjdzie to będziesz mógł zjeść. - zaśmiał się i odsunął się ode mnie. Podszedł do lodówki i wyciągnął mleko.

- Czyli mamy mleko. - zaśmiałem się i jeszcze raz przetarłem twarz, czując jak pieką mnie policzki.

- A no macie. - potwierdził i rozlał na trzy szklanki.

- Wygodnie jest na twoich kolanach, wiesz?

- Ponoć. - wzruszył ramionami, przekładając ciastka na talerz.

- Kai... Naprawdę mnie lubisz?

- Tak. - odpowiedział swobodnie, patrząc się na mnie.

Spojrzałem na niego nie do końca pewny jego słów.

- Słońce... - westchnął. - Naprawdę cię lubię i to bardzo. - cmoknął mnie w czubek głowy.

- Przepraszam Jongin. Ale chyba rozumiesz moje obawy, prawda? I jak się obudziłem to miałem wiadomość na telefonie, że wcale mnie nie lubisz, tylko to jakiś głupi zakład.

- Kto ci to napisał? - zdenerwował się.

- Numer zastrzeżony. 

- Krystal... - niemalże warknął.

- Hej, nie denerwuj się, ale osoba, która to pisała widziała nas. W sensie co robiliśmy zanim poszedłem spać... - wyciągnąłem z kieszeni telefon, który zabrzęczał, oznajmiając nową wiadomość, którą po przeczytaniu pokazałem starszemu. - Teraz też nas widział.

Starszy szybko wyszedł z mieszkania i zaczął się rozglądać po okolicy szukając czegoś podejrzanego. Wyszedłem za nim i złapałem za rękę, po czym spróbowałem pociągnąć w stronę domu.

- Chodź, wierzę tobie. Jeśli mówisz, że mnie lubisz to ci wierzę.

- Wierzysz mi? - spojrzał się na mnie oczami zabitego psa.

- Tak. Dałem nam szanse, tak? A w związku zaufanie jest ważne, więc ci wierzę.

Przybliżył się do mnie i czule pocałował, chwytając mój policzek w dłoń. Uśmiechnąłem się delikatnie w jego usta, po chwili się odsuwając z wypiekami na policzkach. Co my robimy? Jesteśmy na ulicy, a jak ktoś nas zobaczy?

- Chodź na te ciastka. - zaśmiał się i pociągnął mnie do środka.

- Dobry pomysł. - pokiwałem głową, idąc za nim.

Po chwili siedzieliśmy w trójkę w salonie zakładając się przysmakami i śmiejąc się ze wszystkiego.

- Hyung, a wiesz, że Kai hyung powiedział, że kocham cię bardziej od niego? - młodszy brat wlazł na moje kolana i przytulił się do mnie.

- Naprawę? I co ja mam z tym zrobić?

- Siebie spytaj. - starszy objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie.

- Jak to ma być, że mój chłopak kocha mnie mniej od mojego brata, co? - zaśmiałem się, spoglądając na chłopaka.

- Proste. Z dzieckiem nigdy nie wygrasz, a swoje uczucia znasz i nikt ich nie podważy. - wzruszył ramionami, cmokając moje ramię.

- Jaki mądrala się zrobiłeś. - poczochrałem Jongina po głowie.

- Cały czas jestem mądry, tylko czasami tego nie pokazuje.

- Przez większość czasu nie widać skarbie. - zachichotałem, głaszcząc Jeonga po plecach.

- Doceniam szczerość... - mruknął kładąc się na sofie, tak, że siedziałem pomiędzy jego nogami.

- Ale i tak cię lubię. - uśmiechnąłem się, widząc, że Min zasnął, więc wstałem , trzymając go na rękach i ruszyłem do jego pokoju.

- Pomóc ci? - usłyszałem za sobą.

- Nie trzeba, radzę sobie, taki słaby nie jestem. - zaśmiałem się cicho i po chwili chłopiec leżał w swoim łóżku.

Gdy wróciłem do salony Jongin leżał rozwalony ma kanapie z zasłoniętymi ręką oczami. Podszedłem do niego i usiadłem na nim, pytając czy coś się stało. Mruknął przecząco, nie ruszając się. Hm... Ciekawe czy ma łaskotki... Zacząłem go łaskotać po brzuchu i jego bokach, chcąc to sprawdzić. Chłopak zaczął się chichrać by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem.

- Zostajesz u nas? - zapytałem, przestając by nie obudził młodego.

- Mogę.- uśmiechnął się, nadal ciężko dusząc.

- Watro było tak mruczeć pod nosem? - położyłem się na nim, chichocząc.

- Nie, chyba nie. - spojrzał się na mnie, a w jego oczach mogłem zauważyć rozbawione iskierki.

- Kai... Powiedziałeś mojemu bratu, że mnie kochasz?

- Tak. - pokiwał twierdząco głową. - Kocham cię, Kyunnie.

- Przepraszam, Jongin. - pogłaskałem go po policzku, patrząc na niego smutnym wzrokiem.

- Nie musisz mnie przepraszać, słońce. - uśmiechnął się delikatnie.

- Ja nie wiem czy cię kocham. Wiem tylko, że czuję coś więcej niż przyjaźń. Znasz ten stan, prawda? To więcej niż przyjaźń, ale jeszcze nie kochanie.

- Znam, dlatego cię rozumiem.

- Kiedyś chyba Luhan mi powiedział, że ten stan to zakochiwanie. - uśmiechnąłem się lekko, przytulając do niego.

- Jestem. - usłyszałem głos mamy, podniosłem tylko na moment głowę, mówiąc jej "Cześć".

- Dzień dobry. - odwrócił wzrok w tamtym kierunku, by po chwili znów spojrzeć na mnie.

- Dobry wieczór, Kai. Ty znów u nas? - zaśmiał się kobieta, zmierzając do kuchni, aby coś zjeść.

- A tak się jakoś złożyło.

- Jeongmin strasznie go polubił i rano poprosił, aby Jongin przyszedł do nas. - zaśmiałem się, przeczesując włosy starszego ręką. - Upiekli ciastka.

- Zostawiliśmy kilka dla pani. - uśmiechnął się na mój gest.

- Dziękuję bardzo. - weszła do salonu z talerzem spaghetti w ręce i usiadła w fotelu, widząc, że kanapa jest zajęta. - Macie mi coś do powiedzenia, chłopcy?

- Eeeee... - mój chłopak zaciął się i popatrzył się na mnie, jakby chciał zobaczyć czy on ma to powiedzieć.

- Myślę, że już wiesz. - zaśmiałem się cicho.

- Wiem. - zaśmiała się.

- To po co pytasz? Ale tak, Kai to mój chłopak.

- Potwierdzam. - zaśmiał się, cmokając mnie w policzek.

- Przeczuwałam to jak tylko wszedłeś do naszego domu.

- To dobrze czy źle?

- Nie wiem, jeszcze wywiadu nie przeprowadziłam. Jeongmin cię lubi, a to już plus. Za poprzednimi nie przepadał. - wzruszyła ramionami, przełykając obiad i celując widelcem w Jongina.

- Poprzednimi? - wytrzeszczył oczy, lekko się podnosząc.

- No tak. - mama zaśmiała się dźwięcznie, spoglądając na mnie.

- Fajnie wiedzieć... - mruknął, opadając z powrotem na poduchy.

- Chyba nie masz z tym problemu, co? - spojrzałem na niego i cmoknąłem go w nos.

- Nie, ale wolałbym się dowiedzieć od ciebie.

- Nie pytałeś się nigdy o to, kotek. - potarłem swoim nosem o ten jego, po czym usłyszałem chichot mojej rodzicielki. - A ty się mamo nie śmiej.

- Ok. - mruknął, siadając.

- Luhana i Baekhyuna, też nie lubi, czuj się wyjątkowy.

- Baek mnie nie lubi. - zaśmiał się.

Zaśmiałem się i wtuliłem w chłopaka, mrucząc, że naprawdę bardzo go lubię i cieszę się, że Minnie też go lubi. Cmoknął mnie w czubek głowy, wtulając mnie w swoje ciało jeszcze bardziej. Poczułem wibracje telefonu, kolejna wiadomość. Wyciągnąłem urządzenie i przeczytałem sms.

- Kai... - mruknąłem, podając mu komórkę.

Chłopak spojrzał na ekran i natychmiast się spiął, zaciskając ręce w pięści.

- Jongin spokojnie. To pewnie jakieś głupie żarty. - pogłaskałem go i zostawiłem dłoń na jego policzku. - Mamo, Kai może zostać do jutra, prawda?

- Nie ma problemu. - pokiwała twierdząco głową, wstając i odnosząc talerz do kuchni.

Wstałem i łapiąc starszego a rękę, zacząłem go ciągnąć do mojego pokoju. Posłusznie poszedł za mną. Posadziłem go na łóżku, a sam zająłem miejsce przy biurku, ciągle na niego patrząc. Wstał, podszedł do mnie i oparł się rękoma o podłokietniki, zawisając nade mną. 

- Zabiorę cię na randkę. Za godzinę bądź gotowy. - pocałował mnie i wyszedł z pokoju.

Pokręciłem rozbawiony głową i wstałem z miejsca, kierując się do szafy. Wyciągnąłem z niej skórzane spodnie, czarną koszulkę i kurtkę dżinsową ze skórzanymi rękawami. Z wybranymi ubraniami poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem prysznic. Włosy wysuszyłem i na nowo postawiłem do góry, po czym ubrałem się i zszedłem na dół do mamy.

- Wyjdę jeszcze z gdzieś z Jonginem, okke? Ma być po mnie za jakieś dwadzieścia minut.

- Tylko nie wróćcie za późno.

- Jasne, a jak wyglądam? - zapytałam, obracając się w okół własnej osi.

- Będąc na miejscu Kaia przeleciałam bym cię na miejscu.

- Mamo! - zaśmiałem się, zakrywając policzki dłońmi.

- No co? Chciałeś szczerą opinię. - zachichotała.

- Ale nie sądziłem, że usłyszę coś takiego. Liczyłem na coś w stylu "Wyglądasz dobrze".

- To się przeliczyłeś. - zaśmiała się dźwięcznie.

Usiadłem na kanapie obok niej i przytuliłem się do kobiety. W naszej rodzinie zawsze, kiedy tylko chcemy to się przytulamy. Lubię przytulać się do mamy, aby czuła we mnie wsparcie. Kobieta głaskała mnie po głowię do momentu, gdy usłyszałem klakson samochodu. Pożegnałem się z mamą, jednocześnie obiecując, że nie wrócimy zbyt późno i wyszedłem z domu, kierując się do auta. Jongin był ubrany w za dużą, granatową koszulkę na na ramkach i dżinsową kurtkę.

- Cześć, kotek. - uśmiechnąłem się, wsiadając i zapinając pasy.

- Cześć. - cmokną mnie w policzek i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.

- Gdzie jedziemy?

- Do parku.

- Jaki romantyk. - zaśmiałem się, rozsiadając wygodniej w fotelu. - A do jedzenia co zrobiłeś?

- Piknik. - poruszył brwiami, uśmiechając się szeroko.

- Wow. Mam fajnego chłopaka, wiesz? Mam tylko nadzieję, że już nie jest mu przykro.

- Nie jest. - zaparkował przy pobliskim parku i wysiadł, zabierając koszyk z jedzeniem.

Zrobiłem to samo co on i podszedłem do niego, od razu splatając ze sobą nasze palce i pozwalając mu się prowadzić. Szliśmy tak około 30 minut, rozmawiając na luźnie tematy, co chwile się śmiejąc. Wspięliśmy się na dość wysoką górkę, na której stała ławka i latarnia, która nie dawała za dużo światła. 

 - Ta dam. - uśmiechnął się, wyjmując z koszyka koc i rozkładając go na ziemi.

- Jak tu ładnie. - rozejrzałem się dookoła, po czym usiadłem z chłopakiem na kocu. - Aż ciężko mi uwierzyć, że ty to zorganizowałeś.

- Dzięki. - zaśmiał się i usiadł mi na kolanach, od razu wpijając się w moje usta.

Mruknąłem obejmując go w pasie i przyciągnąłem bliżej siebie, odwzajemniając pocałunek i wkładając w to uczucie jakie czuję do tego idioty. 

- Wyglądasz niesamowicie ślicznie. - wyszeptał w moje usta, gdy oderwaliśmy się od siebie, by złapać trochę powietrza. - I seksownie.

- Ty też. - wymruczałem, spoglądając mu w oczy i delikatnie się uśmiechnąłem.

 Przytulił się do mnie, wtulając głowę w moją szyję. Zacząłem głaskać go po plecach, delikatnie się uśmiechając i mrucząc pod nosem, że cieszę się, że jest ze mną.

-  Nie wiem jak to możliwe w tak krótkim czasie, ale naprawdę cię kocham, Kyunnie. - cmoknął skórę mojej szyi.

- Ja też nie wiem jak, hyung. Ja myślę, że się dopiero zakochuję.

- To dobrze, że się zakochujesz. - uśmiechnął się i cmoknął w usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro