Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 2, 02.09 Środa cz. 2

*Kai Pov's*

Po ostatniej lekcji, zgarnąłem Sehuna i poszliśmy do domu Chanyeola. Po drodze rozmawialiśmy o naszych nowych znajomych z drugiego roku. Po niecałej godzinie staliśmy pod jego domem. Dwu piętrowy dom rodzinny z nie dużym ogródkiem i podjazdem. Weszliśmy do środka bez pukania i poszliśmy do salonu, gdzie siedział olbrzym oglądając film. Rzuciłem się na kanapę, mrucząc ciche "cześć".

- Wy to już jak do siebie, co nie? - zaśmiał się właściciel mieszkania.

- A co mamy wyjść i zapukać? - dźgnąłem go palcem w żebra. - Masz coś do picia?

- Coś powinno być w lodówce, wczoraj kupowałem. - zaśmiał się, pchając mnie w stronę kuchni.

- Sehunnie... - zamruczałem i zrobiłem słodkie oczka. - Przynieś nam picie.

- Czemu zawsze ja? Idź ty. - mruknął, opadając na kanapę i ułożył się na niej wygodnie.

- Bo jesteś młodszy ode mnie.

- A gdzieś to mam, to ty dzisiaj byłeś przegrywem. - zaśmiał się wrednie, trącając mnie stopą.

- Idź po to piwo, a potem mi opowiesz co zrobił. - mruknął Chan, opadając na moje kolana.

- Ey wielkoludzie nie zapędziłeś się? - zachichotałem i próbowałem zrzucić go, ale najmłodszy z nas uczepił się mojego pasa.

- Zostajecie bez piwa, albo sami po nie idziecie. - zaśmiał się blondyn. - A może dzisiaj nie pijemy?

- Dajcie mi cokolwiek, bo za chwilę uschnę z pragnienia. - mruknąłem, wtapiając się w miękkie poduchy skórzanej sofy.

Sehun w końcu zwlekł się z siedzenia i poszedł do kuchni po jakieś napoje. Wrócił po niecałych trzech minutach i zajął swoje wcześniejsze miejsce.

- Chan, ten tutaj. - wskazał na mnie swoją butelką. - Jest dzisiaj większym przegrywem ode mnie.

- Rozwiń temat. - obrócił się w jego kierunku i upił kilka łyków napoju.

- Pamiętasz tego chłopaka w czerwonych włosach, Kyungsoo mu było. Kai miał go dzisiaj na swoich kolanach i przesadził go na ławkę obok, mimo że ten nawet tego nie zasugerował.

- Serio? - długo nogi wybuchnął śmiechem i patrząc to na mnie, to na Huna. - Dlaczego?

- No bo miałem dzisiaj chcice i nie chciałem, żeby poczuł... - wymamrotałem, zagłębiając w kanapę jak tylko się dało.

- Ja to wiem i on też to wie. Z tego co słyszałem, to widział cię z jakąś dziewczyną z pierwszej klasy, słabe posunięcie Jongin, oj słabe. - Hun pokręcił głową, jakby z dezaprobatą i pociągnął spory łyk alkoholu z butelki.

- Miałem zamiar wyrwać kogoś z naszego rocznika, ale ona już była w kiblu i praktycznie rzuciła się na mnie to korzystałem...

- Powiedziałem mu, że jak usłyszy jęki, to ma sobie wyobrazić, że to on tak jęczy. - blondyn zachichotał, a Chanyoel razem z nim, niemal nie wylewając swojego piwa na stolik.

- Muszę mu się spytać, czy mu się to wyobrażenie spodobało. - zaśmiałem się i wypiłem połowę zawartości swojej butelki. - Bo na pewno słyszał.

- Zapewne. - zaśmiał się Yeol, odkładając pustą butelkę na stolik kawowy. - O jak ja bym chciał, żeby Baekkie już wrócił.

- W sumie on jest z naszej szkoły co nie? Z której klasy? - spojrzałem się na niego, tykając w policzek. - Nic o nim nie mówisz... Wiemy tylko, że poznałeś go na SweetBambus'ie i że jest z naszego liceum.

- Jest w drugiej klasie, tej samej do Luhan i Kyungsoo. - zaśmiał się chłopak. - I wraca ósmego, dopiero.

-Czekaj, czekaj... Oni mają przyjaciela o tym samym imieniu. Nie mów, że to ten sam. - mruknąłem, bijąc go w ramie.

- Tak, to on, ale nie bij mnie. - złapał moje nadgarstki i je przytrzymał. - Co z tego?

- Nic z tego, czuję się zdradzony, bo mi nie powiedziałeś kim on jest... - wyrwałem się i jeszcze raz go uderzyłem.

To, że chłopak Chana przyjaźni się z D.O i Lu to bardzo przydatna informacja. Dzięki niemu będę mógł spędzać więcej czasu z tym słodziakiem...

-No dobra, dobra sory, ale i tak wraca dopiero ósmego... A spróbujcie mu powiedzieć o tym, że piję albo palę, to umrzecie śmiercią nienaturalną, jasne?

- A co kujonek nie wie? - zaśmiałem się. - Będziesz musiał się wysilić, bo Luhan może mu o tym powiedzieć.

- Byun nie jest kujonkiem, Lu w sumie też nie z tego co wiem, tylko Do tak kuje. - wzruszył ramionami. - I nie, nie wie. Jestem super przykładnym chłopakiem, którego można przedstawić matce i ojcowi, przynajmniej dla niego.

- Wiesz, że kiedyś to wyjdzie, co nie? - westchnąłem i zatopiłem rękę w jego włosach, by później pociągnąć za końcówki.

- Wiem, powiem mu, ale potem. - mruknął, odchylając głowę tak jak mu "kazałem".

- To lepiej się pospiesz, bo może sam odkryć i twój "idealny" związek może się szybko skończyć. - cały czas bawiłem się jego włosami, nie wiem czemu, ale lubię to robić, to mnie odstresowuje i pozwala nie myśleć.

- Jasne, powiem mu niedługo. - mruknął, kładąc się wygodnie na moich kolanach, przyzwyczajony do tego, że ciągam go za kłaki. - Czym się stresujesz?

- Niczym. - mruknąłem, zakręcając sobie jego włosy na palec.

- To czemu tak robisz? Zawsze robisz coś z moimi włosami, gdy się martwisz lub stresujesz.

- Nie chcę myśleć, a tylko to i ogień umożliwiają mi to. - westchnąłem zabierając rękę.

- Nie chcesz myśleć o kimś, kto przypomina sowę? - zachichotał Hun, kładąc się na Chanie.

- Zamknij się, Sehuju. - warknąłem i wróciłem do włosów Parka, bo myśli o kujonie znów nawiedziły mój mózg.

-Nie wyzywaj mnie!

- Będę. - prychnąłem i przypadkowo pociągnąłem za mocno włosy. - Sory. - mruknąłem i wstałem, by udać się do łazienki.

- Czuję się tutaj dorosły, bo mam chłopaka, a wy tylko ruchacie i zostawiacie. - zaśmiał się Yeol, sięgając po butelkę Huna, bo ten zostawił tam jeszcze trochę alkoholu.

Wszedłem do jasnej łazienki i załatwiłem się, później umyłem kulturalnie ręce i poszedłem po jakieś jedzenie. Kuchnia była nowoczesna, a jednocześnie przestronna i urocza. Podszedłem do jednej z szafek i wyciągnąłem z niej paczkę chipsów. Następnie przesypałem je do miski i wróciłem do salonu. Na kanapie zastałem moich przyjaciół, którzy standardowo po piciu procentów, zaczęli się całować.

- Ej chłopaku idealny, możesz nie lizać się z Sehujem? - westchnąłem i podszedłem do nich.

- Ale on jest w tym dobry. - mruknął, patrząc na mnie z dołu.

- Ale ty masz Baeka, pamiętasz?

- Ale on wraca za jakiś tydzień, to tak długo. - zajęczał, robiąc smutną minkę.

- To cię nie upoważnia do zdrady. - westchnąłem i chwyciłem go za ramię. - No choć olbrzymku, odsuwamy się od Huna.

Chłopak odsunął się od blondyna, mrucząc ciche "Przepraszam i dziękuję". Pomogłem mu przesiąść się na fotel i upewniłem się, że Ohowi nie wpadnie do głowy podejście do Chana. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro