Dzień 2, 02.09 Środa cz. 2
*Kai Pov's*
Po ostatniej lekcji, zgarnąłem Sehuna i poszliśmy do domu Chanyeola. Po drodze rozmawialiśmy o naszych nowych znajomych z drugiego roku. Po niecałej godzinie staliśmy pod jego domem. Dwu piętrowy dom rodzinny z nie dużym ogródkiem i podjazdem. Weszliśmy do środka bez pukania i poszliśmy do salonu, gdzie siedział olbrzym oglądając film. Rzuciłem się na kanapę, mrucząc ciche "cześć".
- Wy to już jak do siebie, co nie? - zaśmiał się właściciel mieszkania.
- A co mamy wyjść i zapukać? - dźgnąłem go palcem w żebra. - Masz coś do picia?
- Coś powinno być w lodówce, wczoraj kupowałem. - zaśmiał się, pchając mnie w stronę kuchni.
- Sehunnie... - zamruczałem i zrobiłem słodkie oczka. - Przynieś nam picie.
- Czemu zawsze ja? Idź ty. - mruknął, opadając na kanapę i ułożył się na niej wygodnie.
- Bo jesteś młodszy ode mnie.
- A gdzieś to mam, to ty dzisiaj byłeś przegrywem. - zaśmiał się wrednie, trącając mnie stopą.
- Idź po to piwo, a potem mi opowiesz co zrobił. - mruknął Chan, opadając na moje kolana.
- Ey wielkoludzie nie zapędziłeś się? - zachichotałem i próbowałem zrzucić go, ale najmłodszy z nas uczepił się mojego pasa.
- Zostajecie bez piwa, albo sami po nie idziecie. - zaśmiał się blondyn. - A może dzisiaj nie pijemy?
- Dajcie mi cokolwiek, bo za chwilę uschnę z pragnienia. - mruknąłem, wtapiając się w miękkie poduchy skórzanej sofy.
Sehun w końcu zwlekł się z siedzenia i poszedł do kuchni po jakieś napoje. Wrócił po niecałych trzech minutach i zajął swoje wcześniejsze miejsce.
- Chan, ten tutaj. - wskazał na mnie swoją butelką. - Jest dzisiaj większym przegrywem ode mnie.
- Rozwiń temat. - obrócił się w jego kierunku i upił kilka łyków napoju.
- Pamiętasz tego chłopaka w czerwonych włosach, Kyungsoo mu było. Kai miał go dzisiaj na swoich kolanach i przesadził go na ławkę obok, mimo że ten nawet tego nie zasugerował.
- Serio? - długo nogi wybuchnął śmiechem i patrząc to na mnie, to na Huna. - Dlaczego?
- No bo miałem dzisiaj chcice i nie chciałem, żeby poczuł... - wymamrotałem, zagłębiając w kanapę jak tylko się dało.
- Ja to wiem i on też to wie. Z tego co słyszałem, to widział cię z jakąś dziewczyną z pierwszej klasy, słabe posunięcie Jongin, oj słabe. - Hun pokręcił głową, jakby z dezaprobatą i pociągnął spory łyk alkoholu z butelki.
- Miałem zamiar wyrwać kogoś z naszego rocznika, ale ona już była w kiblu i praktycznie rzuciła się na mnie to korzystałem...
- Powiedziałem mu, że jak usłyszy jęki, to ma sobie wyobrazić, że to on tak jęczy. - blondyn zachichotał, a Chanyoel razem z nim, niemal nie wylewając swojego piwa na stolik.
- Muszę mu się spytać, czy mu się to wyobrażenie spodobało. - zaśmiałem się i wypiłem połowę zawartości swojej butelki. - Bo na pewno słyszał.
- Zapewne. - zaśmiał się Yeol, odkładając pustą butelkę na stolik kawowy. - O jak ja bym chciał, żeby Baekkie już wrócił.
- W sumie on jest z naszej szkoły co nie? Z której klasy? - spojrzałem się na niego, tykając w policzek. - Nic o nim nie mówisz... Wiemy tylko, że poznałeś go na SweetBambus'ie i że jest z naszego liceum.
- Jest w drugiej klasie, tej samej do Luhan i Kyungsoo. - zaśmiał się chłopak. - I wraca ósmego, dopiero.
-Czekaj, czekaj... Oni mają przyjaciela o tym samym imieniu. Nie mów, że to ten sam. - mruknąłem, bijąc go w ramie.
- Tak, to on, ale nie bij mnie. - złapał moje nadgarstki i je przytrzymał. - Co z tego?
- Nic z tego, czuję się zdradzony, bo mi nie powiedziałeś kim on jest... - wyrwałem się i jeszcze raz go uderzyłem.
To, że chłopak Chana przyjaźni się z D.O i Lu to bardzo przydatna informacja. Dzięki niemu będę mógł spędzać więcej czasu z tym słodziakiem...
-No dobra, dobra sory, ale i tak wraca dopiero ósmego... A spróbujcie mu powiedzieć o tym, że piję albo palę, to umrzecie śmiercią nienaturalną, jasne?
- A co kujonek nie wie? - zaśmiałem się. - Będziesz musiał się wysilić, bo Luhan może mu o tym powiedzieć.
- Byun nie jest kujonkiem, Lu w sumie też nie z tego co wiem, tylko Do tak kuje. - wzruszył ramionami. - I nie, nie wie. Jestem super przykładnym chłopakiem, którego można przedstawić matce i ojcowi, przynajmniej dla niego.
- Wiesz, że kiedyś to wyjdzie, co nie? - westchnąłem i zatopiłem rękę w jego włosach, by później pociągnąć za końcówki.
- Wiem, powiem mu, ale potem. - mruknął, odchylając głowę tak jak mu "kazałem".
- To lepiej się pospiesz, bo może sam odkryć i twój "idealny" związek może się szybko skończyć. - cały czas bawiłem się jego włosami, nie wiem czemu, ale lubię to robić, to mnie odstresowuje i pozwala nie myśleć.
- Jasne, powiem mu niedługo. - mruknął, kładąc się wygodnie na moich kolanach, przyzwyczajony do tego, że ciągam go za kłaki. - Czym się stresujesz?
- Niczym. - mruknąłem, zakręcając sobie jego włosy na palec.
- To czemu tak robisz? Zawsze robisz coś z moimi włosami, gdy się martwisz lub stresujesz.
- Nie chcę myśleć, a tylko to i ogień umożliwiają mi to. - westchnąłem zabierając rękę.
- Nie chcesz myśleć o kimś, kto przypomina sowę? - zachichotał Hun, kładąc się na Chanie.
- Zamknij się, Sehuju. - warknąłem i wróciłem do włosów Parka, bo myśli o kujonie znów nawiedziły mój mózg.
-Nie wyzywaj mnie!
- Będę. - prychnąłem i przypadkowo pociągnąłem za mocno włosy. - Sory. - mruknąłem i wstałem, by udać się do łazienki.
- Czuję się tutaj dorosły, bo mam chłopaka, a wy tylko ruchacie i zostawiacie. - zaśmiał się Yeol, sięgając po butelkę Huna, bo ten zostawił tam jeszcze trochę alkoholu.
Wszedłem do jasnej łazienki i załatwiłem się, później umyłem kulturalnie ręce i poszedłem po jakieś jedzenie. Kuchnia była nowoczesna, a jednocześnie przestronna i urocza. Podszedłem do jednej z szafek i wyciągnąłem z niej paczkę chipsów. Następnie przesypałem je do miski i wróciłem do salonu. Na kanapie zastałem moich przyjaciół, którzy standardowo po piciu procentów, zaczęli się całować.
- Ej chłopaku idealny, możesz nie lizać się z Sehujem? - westchnąłem i podszedłem do nich.
- Ale on jest w tym dobry. - mruknął, patrząc na mnie z dołu.
- Ale ty masz Baeka, pamiętasz?
- Ale on wraca za jakiś tydzień, to tak długo. - zajęczał, robiąc smutną minkę.
- To cię nie upoważnia do zdrady. - westchnąłem i chwyciłem go za ramię. - No choć olbrzymku, odsuwamy się od Huna.
Chłopak odsunął się od blondyna, mrucząc ciche "Przepraszam i dziękuję". Pomogłem mu przesiąść się na fotel i upewniłem się, że Ohowi nie wpadnie do głowy podejście do Chana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro