Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 10, 10.09 Czwartek cz.1

Rano, zamiast budzika obudził mnie Jeongmin, wskakując na moje łóżko i szturchając mnie w ramię.

- Hyung! Hyung! Obudź się! 

- Co się stało? - podparłem się na łokciach i zaspany na niego spojrzałem.

- Mama kazała cię zawołać na śniadanie. - uśmiechnął się uroczo, pokazując rządek białych ząbków, bez dwójki, która wypadła kilka dni temu.

- Dzięki maluchu. - poczochrałem go po głowie. - Dzisiaj moja kolej, żeby cię do szkoły odprowadzić, co nie?

- Tak! - krzyknął uradowany i przytulił się do mnie.

- Wskakuj na barana. - zaśmiałem się, ustawiając odpowiednio.

Uradowany wskoczył mi na barana i to tak dosłownie. Zaśmiałem się i poprosiłem, aby trochę uważał, po czym ruszyłem do kuchni, kręcąc po drodze kilka kółek, a młodszy śmiał się głośno przy tym.

- Dzień dobry. - jak zawsze cmoknąłem mamę w policzek i obróciłem się, aby Jeongmin zrobił to samo.

- Dzień dobry, kochanie. - zaśmiała się i położyła na stole dwie porcje kanapek i herbaty. - Smacznego. 

- Dziękujemy. - posadziłem brata na krześle, a sam usiadłem obok i oboje zaczęliśmy zajadać się śniadaniem.

Po skończonym śniadaniu Jeongmin pobiegł się ubrać. Podziękowałem mamie za posiłek i też poszedłem się ubrać. Wyciągnąłem z szafy jasne, dżinsowe rurki, białą koszulkę i czerwoną koszulę, podobną do tych, które noszą gracze baseball'a w trakcie meczu.

- Jeongmin, gotowy?! - krzyknąłem z pokoju, kiedy się ubrałem i spakowałem wszystkie książki.

- Tak! - odkrzyknął, najprawdopodobniej z salonu.

Zszedłem na dół, ubrałem buty i poczekałam na ośmiolatka.

- Pa mamo, miłego dnia w pracy. - powiedzieliśmy razem, ten brzdąc nieźle to wyćwiczył.

Kiedy mama nam odpowiedziała, wyszliśmy, wcześniej zakładając bluzy i ruszyliśmy w kierunku szkoły chłopczyka. Gdy byliśmy w połowie drogie, obok nas przejechało szybko białe auto, które po chwili zahamowało z piskiem opon i zaczęło się cofać. Skądś to auto kojarzę, tylko skąd?

- Lepiej chodź. - złapałem Mina za rękę i pociągnąłem delikatnie, aby troszkę przyspieszył.

Pojazd zatrzymał się, a szyba od strony pasażera opadła.

- Podwieźć może? - usłyszałem znany mi głos.

- Wystraszyłeś mnie, głupku. - spojrzałem na niego i otworzyłem tylne drzwi auta. - Wsiadaj Jeong, to mój kolega, Jongin.

Chłopiec wsiadł, a ja pomogłem mu zapiąć pasy, po czym zająłem miejsce obok Kaia.

- Cześć Kyunnie. - uśmiechnął się do mnie.

- Prosiłem, abyś tak nie mówił. Kai to mój brat Jeongmin.

- Cześć młody. - uśmiechnął się i ruszył z miejsca. - Mam rozumieć, że do podstawówki was zawieść?

- Tak. - pokiwałem głową. - Minnie, nie przywitasz się?

- Dzień Dobry. - powiedział niepewnie.

- Widzisz, boi się ciebie, co zrobiłeś? - spojrzałem na starszego z wyrzutem.

- Pierwszy raz dzieciaka na oczy widzę, a ty cały czas tu siedzisz... Powinieneś znać odpowiedź panie Do. - westchnął, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

- Jeongmin, proszę cię, nie bądź nigdy jak on. - spojrzałem na brata, a potem na Jongina. - I nie musisz się go bać, jakby ci coś zrobił, to pozbył by się pewnej części ciała, która chyba jest dla niego cenna.

- Hyung, a czemu on ma takie coś podobnego, co ty masz na szyi? - chłopak pokazał na moją malinkę i spojrzał się na Kaia, który wybuchł śmiechem.

- E... Kai, pomożesz jakoś?

- Bo to jest znak. - wytłumaczył, spoglądając na niego. 

- Jaki znak? - chłopiec zapytał zaciekawiony, patrząc na Jongina.

- Znak... Kyungsoo?

- To jest taki znak... Jak ktoś bardzo się lubi, to się mu robi taki znak, żeby o tym wiedział. - próbowałem jakoś to wytłumacz, sam nie ogarniając co ja mówię.

- A kto ci zrobił ten znak, hyung? 

- Mi Kai, go zrobił, dlatego jest w kształcie litery "k".

- Potwierdzam. - zachichotał i zaparkował najbliżej wejścia jak tylko się dało.

Wysiadłem z auta i pomogłem młodszemu zrobić to samo. Przed wejście jeszcze ukucnąłem przed nim, poprawiając mu bluzę.

- Tylko, proszę cię, nie rób nikomu takich znaków, mimo że nawet nie wiesz, jak to nie próbuj, dobrze?

- Ale czemu hyung? Jeśli kogoś lubię tak bardzo jak ty Kaia hyunga?

- Bo widzisz, to jest tak, że takie znaczki mogą robić starsi. Jeśli ty byś zrobił komuś tak u siebie w szkole, to mama mogłaby mieć problemy, a potem ja. Dlatego proszę, żebyś nawet nie próbował, okke?

- Rozumiem. - pokiwał głową. - Mogę już iść?

- Jeszcze piątka, jak zawsze. - wystawiłem do niego rękę, a on radośnie przyłożył swoją i pobiegł do kolegów.

Zaśmiałem się i wróciłem do samochodu.

- Ale żeś wymyślił z tym znakiem. - mruknąłem, pocierając twarz. - W domu powiem mu o co z tym chodzi.

- Jak chcesz. - zaśmiał się. - Nie podrzucę cię prosto do szkoły bo muszę jeszcze wstąpić do domu się przebrać, chyba że pojedziesz ze mną.

- Mogę jechać z tobą, obojętne mi to. Musiałem go prosić, aby nie robił taki znaczków kolegom z klasy.

- No to kierunek mój dom. - ruszył z miejsca i ruszył w odpowiednim kierunku.

Spojrzałem na starszego, aby dokładnie się mu przyjrzeć. Nawet nie zauważyłem, że patrzyłem tak od dobrych pięciu minut.

- Podoba ci się co widzisz? - zaśmiał się donośnie.

- A żebyś wiedział, że tak. - mruknąłem, nie odwracając wzroku.

- To dobrze.  - zaparkował w garażu. - Chodź. - otworzył mi drzwi i wyciągnął w moim kierunku rękę.

- Taki gentleman? - zaśmiałem się, łapiąc jego dłoń i wysiadłem.

- A jak. - uśmiechnął się i splótł nasze palce. - Jechałeś kiedyś motorem? - pociągnął mnie do wyjścia jakiś drzwi.

- Nie, ale chyba nie zamierzasz... No nie mów. - jęknąłem, kiedy otworzył drzwi.

- Dawno na nim nie jechałem. - wzruszył ramionami i poprowadził mnie do salonu, a następnie schodami do góry.

- Jak mnie zabijesz, to będę cię dręczyć jako duch.

- Nie zabiję cię. - westchnął i mnie puścił by po chwili zniknąć w garderobie.

- Ja mam nadzieję. - mruknąłem i podszedłem do jego biurka. - Grasz na czymś?

- Na gitarze i trochę na pianinie, a co?

- A nic. - zacząłem nucić melodię z nut, które były na biurku i stukać palcami w blat biurka.

- A ty? - usłyszałem za sobą.

- Nie, ale umiem czytać nuty.

- Chcesz posłuchać tego utworu? - zapytał stając za mną.

Pokiwałem głową na tak, wydaje mi się, że znam tą piosenkę.

- To chodź. - znów mnie chwycił za rękę i pociągnął w stronę drzwi.

Był już przebrany, miał na sobie biało-czarne spodnie w kratkę, czarny t-shirt i tą samą skórzaną kurtę co wczoraj.

Ruszyłem za nim, oglądając jego mieszkanie.Teraz dopiero poczułem, jakie jego dłonie są miękkie i przyjemne w dotyku. Weszliśmy do pokoju na końcu korytarzu, zapalił światło, a moim oczom pokazał się istny pokój muzyczny. Pianino, kilka gitar, basów i mikrofonów.

- Wow. - szczęka mi opadła, patrzyłem na to wszystko jak ciele w malowane wrota.

Kai wyciągnął mi kartkę z nutami z ręki i usiadł za instrumentem. Nadal stałem w drzwiach jak debil i patrzyłem na niego. Chłopak rozciągnął sobie palce i zaczął delikatnie grać. Zamknąłem oczy, już wiem co to. To ta sama piosenka, którą mu wcześniej śpiewałem. Uśmiechnąłem się delikatnie, usiadłem obok niego na stołku i zacząłem cicho śpiewać.

- Masz śliczny głos. - uśmiechnął się, gdy skończył grać.

- Dziękuję, ćwiczę go od kiedy byłem w trzeciej klasie podstawówki. - odwzajemniłem uśmiech i poczułem delikatnie pieczenie na policzkach.

Sięgnął po telefon, który wcześniej odłożył na instrument. 

- Powinniśmy się zbierać, za 15 minut jest dzwonek. - westchnął jakby smutny.

- Co to jest za zdjęcie?! - wstałem, widząc zdjęcie ustawione na blokadzie.

- Nasze wspólne? - podrapał się po karku.

- Jeśli je gdziekolwiek udostępnisz, to nie ręczę za siebie. A teraz chodź, nie chce się spóźnić.

- Jakbym chciałbym je udostępnić, to zrobiłbym to już wczoraj, albo przedwczoraj. - mruknął zamakając pianino i wstając.

- Jeśli ktoś jeszcze ma to zdjęcie to go uprzedź o moich zamiarach. - zaśmiałem się.

- Sehun też już by dawno to udostępnił... 

- Cokolwiek. Chodź. - złapałem go za nadgarstek i zacząłem ciągnąć do wyjścia z domu.

- Idę, idę. - w połowie drogi chłopak skręcił do innego pomieszczenia.

- Kai! - przeciągnąłem jego imię niemal błagalnie.

- Kluczyki muszę wziąć... - mruknął i po chwili wyszedł z inną parą kluczyków.

- Nie możemy jechać autem?

- No, ale motor... - westchnął zrezygnowany. - Czemu nie chcesz jechać motorem?

- Bo się boję, dobra? - spojrzałem na niego kątem oka.

- Przecież to ja będę prowadzić, a mam doświadczenie i nikogo nie zabiłem.

- To nie znaczy, że nie mam się czego bać. - mruknąłem, patrząc w ziemię.

- Dobra, pojedziemy autem. - wyrzucił ręce w akcie frustracji i wrócił do pomieszczenia.

- Przepraszam, Jongin. - spojrzałem na niego przepraszająco, kiedy wrócił.

- Jest ok. - mruknął i ruszył w stronę garażu.

Westchnąłem i ruszyłem za nim. Tego chłopaka łatwiej wyprowadzić z dobrego humoru niż kobietę w ciąży. Wszedł do samochodu, uruchomił silnik i otworzył bramę. Zająłem miejsce pasażera i całą drogę siedziałem cicho. Zaparkował przed szkołą, wyjął kluczyki ze stacyjki, jednak nie ruszył się z miejsca.

- Kai, jesteś na mnie zły?

- Nie jestem, ale serio miałem ochotę się przejechać motorem. - zaśmiał się cicho.

- Przepraszam. - pochyliłem się w jego stronę, aby cmoknąć go w policzek.

- Przejadę się później. - obrócił się w moją stronę.

Nie zdążyłem się zatrzymać przez co nasze wargi się zetknęły. Chwycił mój policzek i uśmiechnął się delikatnie w moje usta. Odsunąłem się szybko, robiąc się cały czerwony.

- Co ja ci mówiłem wczoraj?! 

- To ty mnie pocałowałeś. - cmoknął mnie szybko w usta i wyszedł z samochodu.

- Ja wcale nie... To był przypadek! - wysiadłem i pokazałem na niego palcem oburzony.

- Nie przesadzaj, to tylko jeden pocałunek więcej, który mi dałeś. - wzruszył ramionami i ruszył do szkoły.

- Cokolwiek. - mruknąłem, a jakaś dziewczyna do mnie pomachała.

Zdziwiony podszedłem do niej, aby dowiedzieć się o co chodzi.

- Cześć oppa. - przytuliła się do mnie.

- Hej. - uśmiechnąłem się, obejmując ją ramieniem. - Co jest?

- Dziewczyny mi opowiedziały mi o tym, co chcesz zrobić z panem perfekcyjnym. - zachichotała.

- Pomożesz mi? - zaśmiałem się. - Jesteś super wiesz?

- Oczywiście, że ci pomogę i przyćmię blask Kima.

- Czyli nie tylko mi działa na nerwy? Cieszę się bardzo, koleżanko.

- Nie to, że działa mi na nerwy, ale większość lasek na niego leci i to jest denerwujące. - odkleiła się ode mnie i podała mi karteczkę.

- Teraz wszystkie te laski mnie nienawidzą. - mruknąłem biorąc kawałek papieru od niej.

- Nie, tylko niektóre fiksują. - uśmiechnęła się.

- Dobra, bo się spóźnimy na lekcje. Ja uciekam bo mam w 313. Pa - pomachałem jej i ruszyłem do wejścia do szkoły.

Jak tylko przekroczyłem próg budynku, jakieś ramiona opląty się wokół mojego pasa i pociągnęły w bok. Pisnąłem nie wiedząc co się dzieje i próbowałem się uwolnić.

- Czego się wyrywasz? - usłyszałem głos Kaia niedaleko mojego ucha.

- Wystraszyłeś mnie, znowu. - mruknąłem, uspokajając się.

- Więc powinieś się już przyzwyczaić. - poczułem jego oddech na mojej szyi. - Co to za zdradzanie mnie, Kyunnie?

- Przecież nie jesteśmy razem, więc cię nie zdradzam.

- Wiem, że nie jesteśmy, ale czuję się zdradzony. W końcu jestem twój, co nie?

- Ty jesteś mój, w takim układnie to ty możesz mnie zdradzić. - zaśmiałem się.

- A ja jestem pod twoim urokiem, więc nie mogę cię zdradzić.

- No właśnie, to układ idealny, Jonginnie. - położyłem swoje dłonie na jego rękach.

- To czemu mnie zdradzasz, jeśli mamy układ idealny Kyunnie?

- Bo nazywasz mnie jak Baekhyun, wiesz? - zachichotałem, odwracając głowę, delikatnie w jego stronę.

- O nie. - zaśmiał się cicho. - Od teraz jesteś moim słodziakiem.

- Teraz jak Luhan. Bądź oryginalny.

Poczułem jego wargi na mojej szyi jak składają na niej mokry pocałunek.

- Nie zapędzasz się odrobinę? Pamiętaj o swoich wiernych fankach, one mnie zabiją.

- Niech tylko spróbują. - znów mnie pocałował. 

- Kai, przestań. - mruknąłem, wzdrygając się, to jest zbyt przyjemne.

- Miałem być oryginalny. - zachichotał i obrócił mnie przodem do siebie.

- Chodziło mi o to jak mnie nazywasz, głupku. - dźgnąłem go palcem w bok.

- O tym już nie powiedziałeś.

- Myślałem, że to oczywiste, skoro o tym mówiliśmy. - zaśmiałem się cicho. - Możemy iść na lekcje?

- Nie za bardzo mi się chce. - westchnął.

- Bądź grzeczny i idź na lekcje, to może coś dostaniesz.

- Czemu ci tak zależy, co? - przekręcił głowę na bok.

- Bo nauczono mnie, że nauka jest ważna.

- Czemu zależy ci na tym bym poszedł na lekcję?

- Powiedziałem ci już. - spojrzałem na niego jakby był głupi. - Ładnie cię proszę idź na lekcje.

- Niech będzie... - westchnął i mnie puścił.

- Jak wytrzymasz wszystkie lekcje, to może coś dostaniesz, dobra?

- Mały szantażysta... - mruknął i ruszył w stronę schodów. - Idziesz?

- Jasne. Ale dzięki takim drobnym szantażom dostaję co chcę. - wzruszyłem ramionami, idąc za nim. - Co byś chciał dostać, jeśli pojawisz się na wszystkich lekcjach?

- Wymyśl coś. - mrugnął do mnie i zniknął na drugim piętrze.

Westchnąłem i wszedłem na ostatnie piętro naszej szkoły i  poszedłem pod moją salę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro