Dzień 1, 01.08 - Wtorek cz.2
*Kyungsoo Pov's*
- Czy cię kompletnie popierdoliło?! - krzyknąłem na przyjaciela, kiedy oddaliliśmy się od tamtej grupki.
- Ale o co ci chodzi?
- Jakbyś mógł to byś mu pozwolił się przelecieć tam na miejscu. - fuknąłem, uderzając go w tył głowy.
- Ał! Nie bij mnie! Kaia zostawię tobie... Wolę Sehuna... - zachichotał.
-Aha? I co z tego? Ja niby i ten debil? - prychnąłem, przecież to idiota z nim się nie da żyć, tak przynajmniej słyszałem i sprawdzać nie zamierzam.
- A znasz go chociaż, żeby oceniać? Bo mi się wydaje, że nie... - prychnął.
- A ty chcesz się pchać do łóżka Huna, mimo że wiesz jaki jest? To jest kompletny idiotyzm!
- Bo to największy seksiak w szkole! A po za tym w ciąże z nim nie zajdę, więc nie widzę problemu...
- Jesteś idiotą! Ale Jongina nie przebijesz. - mruknąłem i westchnąłem zrezygnowany, kręcąc przy tym głową.
- Zachowujesz się tak, jakbym musiał trzymać się ze swoim dziewictwem do ślubu...
- Ty czasem już dziewictwa nie straciłeś? - uniosłem brew i wszedłem do kawiarenki, będącej niedaleko naszej szkoły.
Zawsze przychodziliśmy tu jakichś uroczystościach szkolnych albo skróconych zajęciach. Weszliśmy do środka, a naszym oczom ukazał się jak zawsze nienaganny stan pomieszczenia. Naprzeciw wejścia umiejscowili sporej wielkości ladę, gdzie składa się wszystkie zamówienia. Ściana za nią była cała w brązowej cegle z kremowymi fugami. Jedna ze ścian została pomalowana na ten sam kolor co fugi, pozostałe dwie zostały wykonane ze szkła, aby do środka wpadało więcej światła. W rogu obok lady stały kręcone, czarne schody donikąd. Zostały tam ustawione do ozdoby, aby były na nich doniczki z kwiatami, co dodawało uroku pomieszczeniu, tak samo jak inne rośliny rozstawione przy szybach. W kawiarni ustawiono sześć ciemno brązowych stolików z kremowymi obrusami, a do każdego z niech dostawiono pasujące krzesła. Przez nią pod rozstawionymi parasolami stały z cztery kolejne zestawy do siedzenia.
- Straciłem dziewictwo jeszcze w gimnazjum... - mruknął, gdy usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików na zewnątrz, po złożeniu naszego zamówienia. - Ale zawsze gdy się na kogoś napalam strzelasz tekstami, jakbym był jakąś pierdoloną zakonnicą...
- Nie zakonnicą, ale szanuj się choć trochę, co? - mruknąłem zjeżdżając odrobinę na krześle.
- To, że mnie przeleciało więcej osób niż przeciętnego geja nie znaczy, że się nie szanuję... - wydął policzki.
- Witamy w klubie nie przeciętnych gejów. - zaśmiałem się cicho, zakrywając twarz dłońmi.
- Nadmiernie ruchany gej i niewyruchany gej. - zachichotał.
- No zobacz jak się dobraliśmy, przyjacielu. - zaśmiałem się, a jeden z kelnerów przyniósł nasze lody i postawił je na stole.
- Cześć Xiu. - pomachał mu chińczyk. - Jak tam w życiu?
- A nieźle, a jak w twoim? Jakieś nowe przeżycia? - zaśmiał się pyzaty chłopak o rudych włosach, który przyniósł nasze zamówienie.
- Dowiedziałem się, że najlepsza dupa w szkole chce mnie w swoim łóżku. - zapiszczał, podskakując na krześle.
- Czyżby niejaki Sehun? Dobrze pamiętam?
- Tak! Oh jebany bóg seksu Sehuj.
- Dla mnie to tam najlepszą nie jest. - mruknąłem, a Xiumin się zaśmiał z mojego stwierdzenia.
- Bo twoją dupą jest Kai, co wszyscy wiedzą... - zachichotał jelonek, uśmiechając się jak głupi i machając rękoma na wszystkie strony.
- Ciekawe, że wiedzą wszyscy poza mną. - fuknąłem, łapiąc za jego ręce, aby się trochę uspokoił, bo zaraz kelner straci zęby.
- Xiumin, a wiesz, że nasz Kyungiś jest gejem?! A cały apel na niego się gapił Kai, a on na niego!
- Ja się na niego nie gapiłem! On wlepiał swoje gały we mnie! Ja tylko na chwilę się na niego spojrzałem, bo czułem się nieswojo. - prawie się zapowietrzyłem, a moje oczy zrobiły się jeszcze większe i niemal wstałem, chcąc znów uderzyć Lu w głowę, za takie podkoloryzowanie całej tej sytuacji.
- Czułeś się nieswojo, bo Jongin ci się podoba, matole... - mruknął i zaczął konsumować swoje lody truskawoko-bananowo-czekoladowe.
- On mi się nie podoba! I ja wcale nie powiedziałem, że jestem gejem, to ty to wymyśliłeś! - nawet nie zauważyłem, że w czasie naszej wymiany zdań, Xiu się ulotnił i już nie ma go obok nas.
- Mój gejradar tak powiedział... - prychnął. - A on zawsze ma rację.
- Ciężka ta rozmowa, ale na pewno nie podoba mi się Kai, ok? - westchnąłem, nie chcąc się już kłócić z przyjacielem i zacząłem jeść moje lody waniliowe.
- Jeszcze będziesz pod nim jęczeć, kolego. - zaśmiał się, pokazując na mnie swoją łyżeczką.
- Że słucham?! Kto powiedział, że ja na dole będę?
- Czyli jednak z nim będziesz?- wyszczerzył się jeszcze bardziej, niż przed chwilą.
- Nie! - podniosłem ręce do góry w geście, że chyba coś jest z nim nie tak. - Ja z nim nawet nie zamierzam nigdy rozmawiać.
- Na pewno? - usłyszałem za sobą roześmiany głos.
- Tak! - krzyknąłem, zirytowany tym, że wszyscy powątpiewają w moje postanowienia.
- Patrz, twoje nigdy właśnie nastąpiło. - zaśmiał się ten sam głos, wprost do mojego ucha.
Wystraszony machnąłem ręką do tyłu i uderzyłem właściciela owego głosu w twarz, odwracając się do niego. Widząc Jongina, cały zrobiłem się czerwony i jeszcze bardziej zsunąłem się po krześle.
- Ał... Nie musiałeś od razu bić. Mogłeś kazać się odsunąć... - mruknął siadając na krześle po mojej prawej. - Nie obrazicie się jak dosiądziemy się?
- Nie ma tyle krzeseł. - burknąłem, patrząc na chłopaka.
Po chwili miejsce koło Lu zajął Sehun, a obok niego dostawił sobie krzesło Chanyeol. Za jakie grzechy ja się pytam. Co ja takiego złego zrobiłem?
- Słyszeliśmy waszą rozmowę i była dość... Interesująca. - zaśmiał się Oh i mrugnął do chińczyka.
- Super, coś jeszcze? - uniosłem jedną brew, przełykając ostatnią łyżeczkę lodów.
- Ubrudziłeś się lodami. - westchnął brunet siedział po mojej prawej stronie, przybliżył się i starł kciukiem maź z kącika moich ust.
Kiedy widziałem jego zbliżającą się dłoń, wytrzeszczyłem oczy, zdezorientowany, a kiedy wytarł lody z mojej twarzy złapałem go za nadgarstek i odepchnąłem jego rękę.
- Tak, bo lepiej, żebyś chodził po mieście z substancją wyglądającą jak sperma przy ustach. - prychnął i wstał z miejsca. - Ktoś chętny na kolejkę czegoś mocniejszego w przytulnym barze? - zapytał szczerząc się.
- Dzięki. - mruknąłem wycierając usta jeszcze raz, tym razem swoją dłonią.
Jego kciuk zostawił na moich ustach dziwny słodki posmak, ja chyba nie chcę wiedzieć co on z nim wcześniej robił.
- Ja jestem chętny! - zapiszczał zadowolony Lu.
- Chodź wielkoludzie idziemy się nachlać! - zarechotał Hun i wstał ciągnąc za sobą Lulu.
- Han ja cię ciągać do domu nie będę. - mruknąłem i wstałem z zamiarem pójścia do domu, nie mam zamiaru z nimi pić.
- Nie martw się, kochanie Oh się nim wystarczająco dobrze zajmie. - podszedł do mnie ciemnoskóry. - Nie idziesz z nami?
- Nie mam zamiaru pić, a przynajmniej nie z wami. I mój plan znów legł w gruzach, znów się do ciebie odezwałem. - uderzyłem się ręką w czoło, nie wierząc, że tak łatwo wszystko sobie psuję.
- Szkoda. Widzimy się jutro w szkole. - puścił mi oczko i podszedł do reszty.
- Sehun, tylko żeby Han był jutro do użytku, dobra?! - krzyknąłem za nimi, martwiąc się trochę o przyjaciela.
- Niczego nie obiecuję! - krzyknął i zarzucił młodszemu rękę na ramiona.
Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i ruszyłem w samotną drogę do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro