Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

        Na statku wrzało. Yunho szczęśliwy, liczył ile zdołał uzbierać naszyjników z pereł i pierścieni ze złota z wielkimi drogocennymi kamieniami. Hongjoong natomiast wycierał się ręcznikiem, próbując choć trochę się wysuszyć. Kąpiel w morzu nie była w planach. Pozbył się koszulki, odsłaniając swoje tatuaże w całości. Na obu ramionach czaszki poprzeplatane z winoroślą pięły się od przegubów, aż po barki i zahaczały o łopatki. Natomiast na klatce piersiowej widniały trzy sentencje, jakimi kierował się mężczyzna. "La vita è breve, ma può anche essere bella."* "Gli amici sono un tesoro."** "L'amore è sacro."*** San siedział po lewej stronie kapitana i narzekał, jakiego mieli pecha. Jongho wraz z Mingim wnosili pod pokład beczki z jedzeniem, które ledwo zdążyli wnieść w tym pośpiechu, by opuścić port. Statek ze strażą królewską zgubili godzinę temu, mimo to nadal wszyscy byli w gotowości. Yeosang pilnował steru i jednocześnie wypatrywał zagrożenia.

-Słuchajcie pech pechem, ale zwrócił ktoś uwagę, jak bardzo ten książę był uroczy?

Wszyscy znieruchomieli i spojrzeli się na kapitana. Każdy podejrzliwie przyglądał się uśmiechniętej twarzy mężczyzny. Pomimo spływającej wszędzie wody i przylegających nieprzyjemnie spodniach, blondyna otaczała aura zadowolenia. Nikt nie spodziewał się takiego pytania. Niejednokrotnie cumowali w portach z tawernami pełnymi kobiet ze snów każdego mężczyzny i jeszcze ani razu Hongjoong nie zachwycał się czyjąś urodą tak jak teraz.

-Kapitanie wszystko w porządku?

San dotknął ramienia blondyna, chcąc się przekonać czy ten zwariował, czy może się gdzieś uderzył. Kim strząsnął rękę różowowłosego i spojrzał na niego spod byka.

-Oczywiście, że jest wszystko w porządku. Jednak nie zmienia to faktu, że książę jest uroczy.

Joong poszerzył uśmiech. Załoga westchnęła i wiedziała już, co ich czeka. Musieli zawrócić. Yeosang wykonał odpowiedni manewr. Blondyn spojrzał na Kanga z niezrozumieniem w oczach. Ten natomiast podniósł jedynie kąciki ust delikatnie w górę.

-Płyniemy po księcia, trzeba go zabrać z nami. Plus i tak musimy wrócić. Chłopcy nie załadowali wody pitnej, a następny przystanek będzie za dwa tygodnie u wybrzeża Asri.

Kim westchnął i opuścił ramiona w dół. Zastanawiał się jakim cudem los pokarał go tak dowcipnymi kompanami. Pomimo tego w myślach już wyobrażał sobie wszystkie rzeczy, jakie można było zrobić z księciem. Sam nie wiedział, dlaczego tak na niego zareagował. Do tej pory nie miał aż takich potrzeb. Jednak uczucie to, które towarzyszyło mu od pierwszego spojrzenia w oczy bruneta, nie słabło. Nawet wręcz przeciwnie, z minuty na minutę czuł się coraz bardziej przywiązany.

-W sumie ten przyjaciel księcia też jest niczego sobie.

Tym razem cała załoga spojrzała na Sana. Mężczyzna posłał im uśmiech i wzruszył ramionami. Oparł się burtę i spojrzał w dal.

-Nie możemy przybić do portu. Trzeba znaleźć inne miejsce, inaczej nas złapią.

Kapitan spojrzał na Choi z aprobatą. Mógł przeboleć ich dziwne poczucie humoru, widząc, jak bardzo utalentowani są. Yeosang był niczym chodzący kompas i mapa świata w jednym. Niezastąpiony nawigator, którego cenił ponad życie. Wielokrotnie ratował im skórę. San miał umiejętność szybkiego wyłapywania problemów, które trzeba było zniwelować, aby ujść z życiem. Wydawał się może dzieckiem, jednak jego osobowość skrywała cząstkę demona. Yunho zręczny złodziej nie raz swoją zwinnością mógł zapewnić im pieniądze na jedzenie. Dodatkowo był obyty w różnych językach świata, co przydawało się przy cumowaniu na odległych wyspach i innych kontynentach. Jongho imponował całej załodze swoim kunsztem walki mieczem i siłą. Nikt nie był w stanie go pokonać. Jego zimna krew podczas walk niejednokrotnie ratowała życia pozostałym. Mingi, pokładowy kucharz czynił cuda z niczego. Dzięki niemu przetrwali niejeden kryzys w postaci braku jedzenia. Każdy miał swoje miejsce i czuł się na nim dobrze. Byli jak dobrze naoliwiona maszyna.

-W takim razie, co proponujesz San?

Mężczyzna zamyślił się przez chwilę, po czym klasnął w dłonie. Spojrzał się na Yeosanga i puścił mu oczko.

-Czy nasza mapa świata, orientuje się w innych zatokach niedaleko miasta, gdzie moglibyśmy poczekać do nocy?

Kang zgromił wzrokiem przyjaciela. Nie lubił kiedy ktoś nie wierzył w jego umiejętności lub kpił z nich.

-Są trzy takie zatoczki. Wybiorę tą najdalszą, aby przypadkiem nas nie złapano wcześniej.

***

        W komnacie księcia Wooyoung chodził w kółko, doprowadzając tym samym bruneta do szału. Wyglądał niczym lew zamknięty w klatce. Aura mężczyzny przerażała Seonghwe. Blondyn nie mógł przeboleć faktu, że piraci uciekli mu sprzed nosa. Dodatkowo irytował go fakt użycia księcia jako zakładnika. Przecież był obok do cholery! Zdenerwowany co chwila poprawiał swoje opadające kosmyki włosów. Od dwudziestu minut książę chciał powiedzieć coś, co pozwoli rozładować atmosferę, jednak nie potrafił dobrać odpowiednich słów. W końcu wziął głęboki wdech i wybrał najmniej wredną opcję.

-Woo, przecież nic mi się nie stało. Uspokój się.

Brunet skulił się bardziej pod pościelą widząc przeszywający wzrok przyjaciela. Mógł się nie odzywać albo wybrać coś innego. Mężczyzna wiercił się na swoim miejscu pod oceniającym wzorkiem blondyna. Jednocześnie nie chciał pokazać, że jedna sytuacja może sprawić mu problemy i nie potrafi sobie z nią poradzić.

-Nic się nie stało?! Płakałeś Hwa do cholery!

Jung rozzłoszczony opadł na krzesło. Przeczesał swoje włosy po raz ostatni i zatrzymał rękę na głowie. Westchnął i zmęczony całym dniem spojrzał na przyjaciela. Zauważył, że oczy Seonghwy zalśniły. Twarz Woo złagodniała. Wstał i podszedł do mężczyzny, który nadal w szatach z uroczystości siedział na swoim łóżku zakopany w pościeli. Objął go ramieniem, po czym uspokajająco zaczął głaskać go po plecach.

-Wybacz wasza wysokość. Nie powinienem krzyczeć. Martwiłem się. Jesteś moim jedynym przyjacielem, a nawet rodziną.

Książę wtulił się w blondyna. Już zdążył mu wybaczyć, dlatego nie widział potrzeby dalszej kłótni. Z drugiej strony po głowie czarnowłosemu chodził obraz pirata. Jego dotyk, szept oraz uśmiech skutecznie zajmowały większość myśli Hwy. Nie mógł wyprzeć ze świadomości tego jak intensywnie pachniał. Nie wiedział, co to było, ale podobał mu się ten zapach. Obstawiał, że mogła to być morska bryza pomieszana z cytrusami i czymś, co dla mężczyzny pachniało słodka, ale zarazem świeżo. Nadal czuł dłoń niższego na swoim biodrze. Na policzkach z kolei wciąż czuł kciuk ocierający jego łzy. Brunet westchnął zrezygnowany. Zastanawiał się ile potrzeba czasu, by się uzależnić od drugiej osoby. Bo według niego jedno spojrzenie w bystre ciemne oczy, na lekki uśmiech i na umięśnione przedramiona wystarczyły.

-Wybacz Woo, ale chciałbym już się przebrać i namalować coś w spokoju. Mógłbyś przynieść mi farby z pracowni?

Jung wstał, skłonił się i ruszył po potrzebne rzeczy. Natomiast książę wygrzebał się ze swojego kokonu, jakim się okrył, po czym podszedł do szafy. Otworzył ją i omiótł wszystko wzrokiem. Szukał ciemnych satynowych spodni oraz swojej ukochanej kremowej koszuli. Zdecydowanie wolał ten zestaw niż odświętne, opinające jego każdy centymetr ciała szaty. Ułożył na krześle ubrania na przebranie, po czym zaczął odpinać guziki góry. Za oknem rozciągał się mrok, przez co książę się wzdrygnął. Odruchowo spojrzał na księżyc i mimowolnie uspokoił się. Była pełnia, ulubiona faza księżyca mężczyzny. Odpiętą lekko przyciasną koszulę zrzucił na podłogę i sięgnął po bawełniany materiał leżący na krześle. Jednak zamarł, słysząc głos. Ten głos, niedający mu spokoju od zdarzenia w porcie.

-Nie ładnie tak rzucać ubrań byle gdzie.

Seonghwa odwrócił się w kierunku balkonu i zamarł. Mężczyzna z portu stał oparty o futrynę balkonowego okna z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Teraz był ubrany w zwiewną bordową koszulę, Dobrze dopasowane brązowe spodnie opinały mięśnie ud mężczyzny. Buty sięgały niemal kolan. Przy pasie przypięta została szabla. Spojrzenie blondyna sunęło po nagiej klatce piersiowej księcia i zsuwało się coraz niżej. Było ono też niesamowicie intensywne, do tego stopnia, że po skórze bruneta przebiegł dreszcz. Książę poczuł się skrępowany, szybko chwycił za swoją koszulę i błyskawicznie ją założył. Nie miał odwagi zmienić spodni.

-Co...co ty tu robisz? To zamek królewski,,, strzeżony zamek królewski.

Seonghwa usłyszał śmiech blondyna. Mógł przysiąść, że niczego piękniejszego nie słyszał w swoim całym życiu. Po ciele bruneta ponownie przeszły ciarki. Odruchowo cofnął się kiedy pirat zrobił w jego stronę kilka kroków. Plecy księcia napotkały przeszkodę w postaci ściany. Mężczyzna spanikowany zaczął sunąć wzrokiem wszędzie, byleby nie zatrzymać go na dłużej na blondynie. Dopiero w momencie kiedy lewa dłoń niższego znalazła się na jego biodrze, a prawa opierała się tuż obok jego głowy, zdał sobie sprawę, jak blisko się znajdowali. Hwa mógł wyczuć zapach mężczyzny. Ten zapach, który uzależnił go za pierwszym razem, teraz był silniej wyczuwalny. Z każdą sekundą utwierdzał się w przekonaniu, że idealnie odgadł zapach pirata. W pierwszym momencie nie zdając sobie z tego sprawy położył obie dłonie na klatce piersiowej Hongjoonga.

-Widzę, że moja obecność księciu w ogóle nie przeszkadza.

Blondyn mrugnął w stronę następcy tronu. Następnie prawą ręką pogłaskał policzek bruneta. Nie chciał robić niczego innego, by nie przestraszyć go. Hwa w przypływie odwagi dotknął dłoni pirata, która znajdowała się obecnie na jego policzku. Zaciekawiony badał jej strukturę opuszkami palców. Nie wiedział dlaczego, ale przerażenie zniknęło, a zamiast tego pojawiła się ciekawość. Co zdziwiło księcia najbardziej to poczucie bezpieczeństwa. Jakby ramiona pirata były wszystkim, czego kiedykolwiek potrzebował. Co wprowadzało go w jeszcze większą konsternację, biorąc pod uwagę niezliczoną ilość aranżowanych małżeństw.

Kim uśmiechając się niczym dziecko, pozwalał na każdy najmniejszy dotyk zainicjowany przez wyższego. Z nieskrywaną radością patrzył się na księcia kiedy ten sunął palcami po grzbiecie jego dłoni. Mimowolnie rozchylił wargi i westchnął. Wzrok Honga całkowicie złagodniał. Nie mógł oderwać oczu od ciemnej oprawy oczu bruneta, od jego lśniących tęczówek, słodko zarysowanego nosa i od pełnych ust. Napięcie między nimi gęstniało z sekundy na sekundę. Głowa Seonghwy przechyliła się bliżej pirata, przez co ich usta były milimetry od siebie.

Nagle oboje podskoczyli przestraszeni na dźwięk mocno uderzających drzwi o ścianę. Blondyn spojrzał się w stronę hałasu, chcąc zabić tego, kto im przerwał. Widząc mężczyznę z portu, tego samego, który niewiele myśląc, próbował wpakować go do lochu, zamarł. Westchnął przeciągle i przeczesał swoją lewą ręką włosy. Po czym stanął tak, aby zasłonić bruneta swoim ciałem.

-Nie nauczono cię pukać, zanim wejdziesz? Czy książę nie ma już żadnej prywatności?

Wooyoung widząc scenę przed nim, rzucił farbę na podłogę. Ta rozlała się, tworząc jedną wielką plamę na podłodze. Kiedy Jung miał zamiar ruszać w stronę intruza, ktoś skoczył mu na plecy. Zaskoczony, zamiast próbować zrzucić tę osobę, instynktowne złapał ją pod udami, by przypadkiem nie spadła.

-O matko nie za szybko jak na pierwsze spotkanie?

San uśmiechnął się chytrze, po czym zaczął dusić mężczyznę. Obezwładnianie ludzi traktował jak hobby, więc nic dziwnego, że dosłownie kilka sekund później Woo zemdlał z braku dopływu tlenu.

-San debilu, mam nadzieję, że go nie zabiłeś. Jeśli tak to cię powieszę na maszcie.

Różowowłosy zaśmiał się, po czym dźwignął do góry ciało Junga. Przerzucił go sobie przez ramię i cały w skowronkach wyszedł z komnaty. Seonghwa złapał za skrawek koszuli Honga i ścisnął ją mocno. Blondyn odwrócił głowę, aby następnie uspokoić księcia.

-Spokojnie kwiatuszku, nic mu nie jest. - pirat splótł palce z tymi bruneta. Następnie przybliżył się tak bardzo, że jedynie milimetry dzieliły ich usta- Chciałbyś przeżyć przygodę życia?



***

*"La vita è breve, ma può anche essere bella"- Życie jest krótkie, ale może być też piękne

**"Gli amici sono un tesoro"- Przyjaciele to skarb

***"L'amore è sacro"- Miłość to świętość 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro