Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23

Minimalistyczna wersja imprezy niespodzianki byłaby pewnie czymś, z czego Elliott normalnie by się ucieszył. Jednak jak miał chociażby uśmiechnąć się z napisu gratulującego mu udany debiut, skoro przez ten debiut stracił życiową szansę na granie na Broadwayu?

— Skąd ta żałoba? — zapytała Dorothy, widząc posępne miny całej trójki.

— Zwolnili mnie — wyjaśnił Elliott nie chcąc, aby James lub Andrew go wyręczali. — Może to i dobrze — westchnął zrezygnowany.

— Jak to cię zwolnili?! — spytał Robert. 

Mieli razem z Dorothy i dziećmi iść na występ, ale on nie mógł zwolnić się wcześniej z pracy, a dzieci trzeba by było zwolnić wcześniej ze szkoły, więc ostatecznie zrezygnowali z tego pomysłu, nawet jeśli Henry i Brian nie byli z tego powodu zachwyceni.

— Nie drąż tematu — poprosił i ruszył do sypialni. James ruszył w ślad za nim.

Robert postanowił błyskawicznie wykorzystać to, że Andrew wciąż tu był i wypytać go o to, co wydarzyło się tego popołudnia na Broadwayu. 

— Co tam się stało?

Andrew westchnął. Nie tylko Elliott to przeżywał – on też. Czuł, że to w jakimś stopniu jego wina. Może pośpieszył się z tym Broadwayem? Z drugiej strony teraz nie miałby szans na wkręcenie tam Elliotta przy pomocy cioci. Ale może lepiej byłoby tego w ogóle nie robić, albo liczyć na inną szansę w przyszłości niż to, co ostatecznie miało miejsce? Gdyby wiedział jak to się potoczy, nie przedstawiłby Elliotta swojej cioci.

— Świetnie zaczął, ale potem coś się popsuło. Dopiero pod koniec znowu się zebrał.

— Zestresował się?

— Twierdzi, że to przez reakcje Jamesa. Siedział cały występ jak na stypie, uciekał wzrokiem...

Takie zachowanie Jamesa nie dziwiło Roberta.

— Mówił, że nie podoba mu się, gdy Elliott występuje w ten sposób.

— I właśnie dlatego mógł nie przychodzić, zamiast specjalnie zwolnić się z pracy i zachowywać się w ten sposób. 

— Poszedł tam dla niego.

— I wszystko zniszczył. Nie wywalczę Elliottowi drugiej szansy.

— Czekaj. To ty mu to załatwiłeś? — zapytał zdezorientowany Robert, bo ta informacja do tej pory jakoś mu uciekła.

— Tak. Teraz żałuję. Nigdy nie chciałem widzieć go w takim stanie.

To co miało miejsce szczególnie w garderobie, złamało Andrew serce. Elliott nie puszczał go przez pół godziny. Andrew wiedział to dokładnie, bo co jakiś czas zerkał na zegarek. Po kilku minutach Elliott się poddał z udawaniem twardego i zaczął płakać w jego ramię. Andrew próbował go pocieszać, uspokajać... tyle, że żadne słowa nie wydawały się być właściwie. Po chwili więc obaj milczeli. Wtuleni w siebie przez długie minuty. To było najdziwniejsze, czego Andrew w ich relacji doświadczył. Nie potrafił nawet opisać tego, co wtedy czuł. Jedyne, co potrafił opisać to panika, gdy odruchowo delikatnie pocałował Elliotta w szyję. Bał się, że Elliott zacznie na niego krzyczeć, ale zamiast tego wydawał się być wyjątkowo rozluźniony. Andrew jednak więcej tego gestu nie powtórzył. Wiedział, że to byłoby przekroczenie granicy, którą i tak nie do końca świadomie przed chwilą przekroczył. Nie mógł ryzykować, że jeszcze pogorszy sprawę.

— Myślisz, że mu przejdzie? — zapytała Dorothy.

— Może za jakiś czas, a może nigdy. Nie wiem.

Robert zaczynał żałować tego, że za kilka dni się przeprowadzają, bo ten cały Andrew sprawiał wrażenie kogoś wartego poznania. Podobało mu się to z jakim przejęciem mówił o niepowodzeniu Elliotta – jakby faktycznie mu zależało. Dawno temu widział u Jamesa coś zbliżonego, ale nie aż tak silnego. Chyba dlatego w ostatnim czasie zaczął się tak bardzo mieszać w ich związek – nie widział u Jamesa zaangażowania, a jedynie próbę kontrolowania Elliotta, a z kolei Elliott nie wykazywał chęci zakończenia tej relacji mimo wszelkich jej wad. Doszło do tego, że Robert miał wrażenie, że Elliott o wiele mniej męczyłby się z żoną, której by nie kochał niż z Jamesem. Z tym całym Andrew mogłoby być inaczej. Być może nawet faktycznie zaakceptowałby ten związek. Tyle, że Elliott widocznie nie zamierzał związać się z Andrew. Dobrze dla Jamesa, niedobrze dla wszystkich innych.

Podczas gdy Andrew rozmawiał z Robertem i Dorothy, Elliott leżał załamany na łóżku, ledwie kontaktując, że James leży tuż obok.

— Miałeś rację, że byłem naiwny — zaczął wreszcie. — Ale fajnie było poczuć to uczucie, że marzenia mogą się spełniać. Nawet jeśli trwało to tylko chwilę.

— Elliott, naprawdę mi przykro.

— Akurat. Pewnie wewnętrznie świętujesz, że to koniec.

— Oszalałeś? Wyglądam jakbym się cieszył?

Elliott przyjrzał mu się uważnie, po czym westchnął. James faktycznie wyglądał tak, jakby smucił się razem z nim.

— Nie — przyznał.

W tym momencie James wyczuł moment i splótł swoją dłoń z tą Elliotta.

— Przykro mi, że tak się stało.

To nie było prawdą dopóki nie zobaczył zaczerwienionych od płaczu oczu Elliotta – dopiero wtedy dotarło do niego, jak bardzo chłopak to przeżywał. Dlatego teraz mówił szczerze. Aktualny stan Elliotta łamał mu serce.

— Dziękuję, że tam byłeś.

Mógł zaatakować go za to jak się zachowywał podczas występu. Mógł zarzucić mu, że to wszystko jego wina. Tyle, że Elliott w międzyczasie dojrzał do stwierdzenia, że jeśli teraz nie wyszło przez Jamesa to innym razem nie wyszłoby przez kogoś innego, a mogłoby to się wydarzyć przy ważniejszym występie i skończyć jeszcze gorzej. Nie był gotów do występów na scenie większej niż ta kameralna u Evana. Teraz to wiedział. Mimo wszystko fajnie było chociaż przez moment czuć to, co czuł gdy dzisiaj wychodził na tę scenę. Zawsze będzie wdzięczny Andrew za to, co dla niego zrobił.

— Zawsze będę przy tobie w ważnych momentach — zadeklarował, — A jeśli zdarzyłoby się cokolwiek, przez co nie mógłbym być tam fizycznie, będzie tam mój duch.

Elliott zdobył się na minimalny uśmiech.

— Za rzadko jesteś tym Jimmym co teraz.

— Postaram się być nim częściej.

Kolejny minimalny uśmiech sprawił, że i James wreszcie się uśmiechnął. Dotarło do niego, że przez ostatnie miesiące uśmiech Elliotta był czymś, co widział zdecydowanie zbyt rzadko. Chciał to zmienić. Musiał to zmienić. 

— Byłbym zachwycony.

James nie odpowiedział – zamiast tego przysunął się bliżej Elliotta i go pocałował. 

Nie był zachwycony z tego, do czego musiało dojść, aby naprawdę się ogarnął i zrozumiał jak dużo błędów popełniał w ostatnim czasie, ale z drugiej strony cieszył się, że do tego doszło, bo dzięki temu wciąż mieli z Elliottem szansę na to, aby stworzyć szczęśliwy związek, a nie męczyć się ze sobą nawzajem, jak to ostatnio obaj odczuwali. A ta cała sytuacja z Andrew? Wyglądało na to, że paradoksalnie im to pomogło. Jeśli to się utrzyma, James postanowił, że mu za to podziękuje. 

A/N

Pisałam to wczoraj na tablicy po publikacji rozdziału 22, bo czułam, że tak będzie, ale piszę jeszcze raz, bo widzę po statystykach, że jednak mimo to, doszło do tego problemu. Wczoraj dodałam, w bliskim okresie czasu, dwa rozdziały – 21 i 22, w związku z czym część z Was rozdział 21 prawdopodobnie pominęła. Nie jest on przełomowy fabularnie, ale i tak do niego odsyłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro