Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To nie przypadek... (3.1 maraton)

-Dobra, mam dość- warknął Ink, a raczej EndTale Chara. Raspberry, lub Lily podeszła do niej i powiedziała jej coś cicho.

-Jesteś tego pewna...? Nawet jak na ciebie, to ciut niebezpieczne. Poza tym, nie jesteś w swoim ciele...

-Dam radę. W tym czasie opanuj chaos tutaj i wróćcie do naszego multiuniversum- przerwała jej druga opiekunka.

Chara pokiwała ze zrezygnowaniem głową.

-Outertale, uważaj na moje ciało, co? Jeszcze będzie mi potrzebne- powiedziała Lily, po czym odwróciła się od zebranych.

Jej cała sylwetka zabłysnęła wielokolorowym światłem i z pleców Swapfell Sansa wyrosły trzy pary czarnych, pierzastych skrzydeł.

Zaś przed nią otworzył się dziwny portal.

-To życzcie mi powodzenia- powiedziała, po czym rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze.

Wzięła rozpęd i wpadła w portal, który zamknął się zaraz za nią.

----------------------

-Wszyscy są?- spytała EndTale Chara, sprawdzając listę obecności.

-Tak- odpowiedziała jej Crystal, która jako jedna z nielicznych nie zamieniła się z nikim ciałem.

Chara pokiwała głową i przejrzała papiery, które Lily zostawiła.

-A gdzie poszła Lily?- zapytał Blueberry w ciele Zwyczajnej.

Opiekunka westchnęła i zachowała milczenie, ignorując go.

Szkielet, lub raczej człowiek na tę chwilę, tym usilniej próbował wydobyć z niej jakieś informacje.

Z tego powodu Chara, jak to na Charę przystało, próbowała zrobić swoją straszną twarz.

I efekt przeszedł jej najśmielsze oczekiwania.

Mianowicie z pustych oczodołów Inka wyciekła czarna substancja podobna do krwi, a jedo zęby przypominały szpilki.

Blueberry pisnął i schował się za najbliżej stojącą osobę, czyli Hanako.

Chwilę potem przyleciał też Swap Papyrus w ciele Core Frisk.

-Ej ludzie, uspokujcie się- powiedziała opanowanym głosem Hanako.

-To weź ode mnie tą małą amebę, bo jeśli dalej będzie taki ciekawski, to pożałuje- warknęła Chara i jak gdyby nigdy nic, wróciła do przeglądania stron.

-----------------------

Kornat rekrutował kilka osób, w celu wykonania pewnego niecnego planu.

W tym niecnym celu sprzymierzył się z Hirae w ciele Fell Sansa i Kirshe, która zostawiła CROSSpaia w rękach EndTale Chary.

W ten sposób miała pewność, że nikt go jej nie ukradnie, w szczególności, że Chara była bardzo zdenerwowana.

A zła Chara równa się Chara, która nikogo do siebie nie dopuści.

-To jaki jest plan?- zapytała Hirae.

-Jeszcze nie wiem, ale skończy się on wiecznym spokojem- odpowiedział Kornat, zacierając ręce.

----------------------

Demi cieszyła się.

Jako jedna z nielicznych, wciąż miała swoje ciało.

I Kirshe nic jej nie zrobiła, bo przez tą aferę z zamianą ciał powstał taki szum, że najwyraźniej o niej zapomniała.

Lub po prostu odłożyła tą sprawę na później.

Lecz teraz nie miała szans na przeszkadzanie Kirshe w zdobyciu senpaia, bo Cross stał koło wkurzonej EndTale Chary, więc nie było mowy o ryzykowaniu życiem i zdrowiem, przynajmniej póki co.

Bo na razie nie chciała skończyć jako worek treningowy dla oszalałej z wściekłości Chary, nie, za to zdecydowanie podziękuje.

Lepsze jest już podpieranie ściany wraz z Freshem.

-A ty co, znowu ratujesz ścianę?- powiedział Lavender Sans, podchodząc do niej.

-Heh...nie. Tym razem przeprowadzam niezwykle trudny proces, często nieosiągalny dla wielu istot, zwany myśleniem, a co?

-A nic. Słuchaj, bo... mam sprawę do ciebie...

Demi popatrzyła na niego i pokazała ręką, żeby kontynuował.

-B-b-o.... j-ja... znaczy... wiem, że to niezbyt odpowiednia chwila i tak dalej, ale... pójdziesz ze mną na randkę?









Wiem, że krótkie.

Powiem wam tyle, że dzisiaj tak źle mi się pisało, przez co rozdział jest według mnie do bani.

Bayo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro