Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzynaście


Dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy ze mną zostali i właśnie to czytają. Kocham Was.


-Katniss, proszę odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Dobrze?- znów kiwam głową.- Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?

Może będę tego żałować.

-Prawda.


Nie spodziewałam się po nim tego pytania. Skoro i tak nic dla niego nie znaczę to do czego jest mu to potrzebne? Może jednak coś do mnie czuje, może nie jestem mu tak obojętna? Muszę trzymać się tej myśli. Nie mogę widzieć wszystkiego w ciemnych barwach. Z tą myślą zbliżam się do Peety. On najpierw nie wie o co chodzi, ale gdy orientuje się co chcę zrobić- odpycha mnie. Chciałam go pocałować, a on mnie odepchnął... To pokruszyło moje serce na tysiące kawałków. On mnie nie chce. Nie chce.

Peeta widząc smutek w moich oczach zaczyna się tłumaczyć:

-Katniss, w innych okolicznościach pragnąłbym tego samego co ty. Ale ty się nie tak dawno całowałaś z Gale'm. Zastanów się czego ty chcesz. Nie możesz mnie tak ciągle ranić...

-Rozumiem...- skłamałam. Tak naprawdę tego nie chcę. Lecz nie mogę już zatrzymać łez płynących po moim policzku.

Chłopiec z chlebem przyciąga mnie do uścisku. Tak bardzo marzyłam o jego ciepłych ramionach, o jego dotyku, o zapachu cynamonu i chleba. Po prostu o nim. To wszystko właśnie mam przy sobie. I w tej chwili zapominam o tych przykrych rzeczach. O tym, że nie jesteśmy razem. Bo on tego nie chce. Ale przez ten moment czuję się dobrze i nie chcę o tym myśleć.

***

Siedzę przed kominkiem z kubkiem gorącej herbaty. Peeta mnie tu przyprowadził około godziny temu. Powiedział, że mam sobie wszystko przemyśleć, a on do mnie później wpadnie. ''Mam sobie wszystko przemyśleć'', jak ja nic innego od dłuższego czasu nie robię!

Ale jestem w pewien sposób szczęśliwa. W końcu wiem, że jeszcze coś znaczę dla Peety. Kiedy sobie to wszystko tak doszczętnie przemyślałam, to postąpiłabym tak samo na jego miejscu. Całowanie się z Gale'm było nie fair w stosunku do blondyna. Bo choć nie jesteśmy razem to go w pewien sposób zdradziłam.

Ale cały czas trapi mnie ta nieszczęsna próba samobójcza Peety. Dlaczego to zrobił? Co chciał w ten sposób osiągnąć?

Chyba już niedługo poznam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania, ponieważ słyszę dzwonek do drzwi. Niechętnie wstaję z ugrzanego już miejsca i idę otworzyć. Przed drzwiami zastaję Peetę. Przebrał się i teraz ma na sobie niebieską koszulę, która idealnie pasuje do jego oczu, i jasne spodnie. Jego blond włosy swobodnie spadają mu na czoło. Wygląda zniewalająco. Z resztą jak zawsze. Patrzę się na niego dłuższą chwilę i dopiero po chwili wpuszczam go do środka i prowadzę do salonu.

Siadamy na kanapach naprzeciwko siebie. Panuje napięta atmosfera. Boję się zacząć temat, więc pytam czy się czegoś napije. Idę do kuchni przygotować herbatę. Katniss uspokój się! Wdech, wydech. Wdech, wydech.

Wracam do salonu z gorącymi napojami. Boję się, cholera boję się.

-Peeta j-ja chciałam z to-tobą porozmawiać- przerywam tę nieszczęsną ciszę co moment się jąkając.

-Katniss, wiem i tylko dlatego tu przyszedłem- mówi to głosem wypranym z wszelkich emocji. Ten chłód... jest okropny. Ale nie mogę się zniechęcać. Muszę zebrać się w sobie i wszystko mu wyjaśnić.

-Przepraszam Cię. Nie powinieneś TEGO oglądać, to w ogóle nie powinno się wydarzyć. Ja i Gale... my naprawdę nie jesteśmy razem. Wiem, że już Ci to mówiłam, ale to chyba do Ciebie nie dociera. Musisz mi zaufać- mówię coraz szybciej tak, jakby to była moja ostatnia szansa. A może jest?- Nie musisz mi powiedzieć wszystkiego teraz, ale zastanów się nad moimi słowami. Kiedy myślałam, że... że nie żyjesz mój świat się załamał. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zrobiło mi się wtedy ciemno przed oczami i nic do mnie nie docierało. Wtedy chciałam umrzeć, żeby być z tobą. Ale gdy Haymitch powiedział, że źle to wszystko zrozumiałam od razu poleciałam do szpitala- łzy lecą po moich policzkach.- Chciałam być z tobą przez cały czas i już nigdy Cię nie opuszczać. Wiem, że to jest delikatne pytanie, ale nurtuje mnie ono przez ten cały czas odkąd byłam w szpitalu. Dlaczego to zrobiłeś. Dlaczego chciałeś popełnić samobójstwo? Dlaczego chciałeś się zabić?

Nie mogę wyczytać niczego z twarzy Peety. Nawet oczy pozostają bez wyrazu i nie wyrażają żadnych emocji. To wszystko jest takie trudne. Z każdą sekundą, która mija coraz bardziej boję się odpowiedzi blondyna. Mogę spodziewać się wszystkiego.

-Katniss, bardzo trudno jest mi o tym mówić. Ale muszę to zrobić. Powinnaś wiedzieć. Próbowałem się zabić z twojego powodu- co??? On sobie teraz żartuje?

-Co ja zrobiłam? Nie byłam i nie jestem idealna, ale to nie jest powód...- nie dane jest mi dokończyć, ponieważ Peeta mi przerywa.

-To nie o to chodzi. Proszę daj mi dokończyć- kiwam głową i czekam na dalszy ciąg jego wypowiedzi.- Więc... zrobiłem to bo nie mogłem już dłużej bez Ciebie wytrzymać. Kiedy nie mam Cię przy mnie zaczynam wariować. Moje życie bez Ciebie nie ma sensu. Ale nie mogłem też przy tobie zostać. Moje ''błyszczące wspomnienia'' nie były silne. Ale co jeśli to by się spełniło? Co jeśli nie mógłbym nad sobą zapanować? Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś Ci się stało- już chciałam mu przerwać i powiedzieć, że on nie jest w stanie mnie skrzywdzić, ale ucisza mnie ruchem ręki.- Więc, aby temu zapobiec wyjechałem do Kapitolu aby się leczyć. To była trudna decyzja, ale zrobiłem to dla twojego dobra. Na początku nie było tak źle, ale później nie dawałem sobie rady. Bez twojego dotyku, uśmiechu, bez całej ciebie... Teraz już wiem dlaczego to zrobiłem.

Cały czas płaczę. Po tym co usłyszałam rzucam się na Peetę i mocno go przytulam. Dopiero po chwili odwzajemnia uścisk. Teraz czuję się bezpiecznie. Nie trwamy tak długo, ponieważ przeszkadzam nam dzwonek do drzwi. Niechętnie idę otworzyć.

Przed drzwiami stoi Gale. W salonie Peeta, tutaj Gale... Nie będzie dobrze. Lecz zaprzaszam go do środka, no bo co innego ma zrobić?

Gdy zobaczyli się nawzajem ich uśmiechy natychmiast znikły.

-To ja już lepiej pójdę...- odezwał się Peeta.

-Zostań. Proszę.

Niechętnie kiwa głową. Dobra, co ja mam teraz z nimi obydwoma zrobić? Gale przyszedł bo przecież po tym naszym pocałunku powiedziałam, że porozmawiamy później.

Przecież oni się za chwilę pozabijają. Właśnie toczą walkę na spojrzenia.

Znowu dzwonek do drzwi. Kogo tym razem niesie? Po raz kolejny idę do holu i otwieram drzwi. Nie wierzę własnym oczom.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro