Ursa & Sabine [2]
Jeśli moglibyśmy się pożegnać, nie chciałabym krzyczeć.
Gdy wróciłaś do domu po pięciu latach potrafiłam jedynie krzyczeć. Nie mogłam uwierzyć w to, że odważyłaś się uciec z Akademii i narazić całą naszą rodzinę na niebezpieczeństwo (narazić moją reputację). Zachodziłam w głowę jak mogłaś być taka głupia, nierozsądna, samolubna... (gdy ja byłam nieskazitelnie idealna). Wszystko było kłamstwem i maską, ale dowiedziałam się o tym o wiele za późno.
***
– Matko błagam, chociaż mnie wysłuchaj! – krzyknęła Sabine, nie próbując walczyć ze szlochem i z płynącymi po policzkach łzach. Ursa nawet nie drgnęła. Patrzyła na córkę spod zmrużonych powiek, mocno zaciskając palce na oparciu jej tronu.
– Mamo – wtrącił się cicho Tristan, który stał tuż obok, wyprostowany jak struna, przerażony.
– Cisza! – warknęła Ursa, po czym wstała gwałtownie, po czym pokonała szybkim krokiem odległość, która dzieliła ją i Sabine. Chwyciła córkę mocno za ramię, sprawiając, że łzy popłynęły po raz kolejny.
– Wynoś się stąd – rozkazała.
– Matko, błagam. Ja ci wszystko wytłumaczę! Ja nie chciałam tego zrobić! Zmusili mnie do tego – zapłakała Sabine, patrząc błagalnie na kobietę. – Nie chciałam.
– Nikt cię do tego nie zmuszał, Sabine. Nikt nie kazał ci zbudować tego paskudztwa! To ty! Chciałaś się na nas odegrać, chciałaś pokazać jaka jesteś inteligentna i sprytna.
– Matko, ja-
– Przestań płakać, Sabine! Po prostu odejdź. Wynoś się z mojego domu – warknęła Ursa, puszczając ją wreszcie. Trzynastolatka przez chwilę po prostu stała w miejscu, z całych sił powstrzymując łzy.
***
Chciałam cię przytulić, Sabine. Zamknąć cię w ramionach i tulić dopóki nie wyschły, by ostatnie łzy na twoich policzkach. Potrzebowałam znów poczuć twoje ciepło, usłyszeć twój śmiech, skomentować dobór kolorów na twojej zbroi. Chciałam znów mieć córkę.
Nie mogłam cię przy sobie zostawić.
Nie mogłam cię narażać. Nawet jeśli myślałaś, że przechytrzyłaś Imperium, to oni przechytrzyli ciebie. Wiedzieli, gdzie będziesz. Wiedzieli, że znajdą cię na Krownest. Wiedzieli, że cię kochałam.
Dlatego krzyczałam.
Dlatego wyrzuciłam cię z domu.
Kochałam cię, Sabine. Nadal cię kocham i zawsze będę cię kochać.
Zawsze byłaś i zawsze będziesz moją córką.
Pamiętaj o tym.
***
Ursa opadła na łóżko, czując jak po plecach spływa jej lodowaty dreszcz, a wszystkie emocje, które do tej pory skrywała głęboko w sercu przejmują nad nią kontrolę. Ściągnęła drżącymi dłońmi hełm i położyła go na moment na kolanach, by spojrzeć w wizjer. Czarna, pusta przestrzeń... żadna głębia i żadna ucieczka, jak nieskończone cierpienie.
Krzyknęła głośno, po czym rzuciła hełmem o podłogę, sprawiając, że wizjer delikatnie pękł. Siła pojawiła się znikąd, zupełnie niespodziewanie, równie niespodziewanie zniknęła. Ursa poczuła jak nagle do oczu napływają jej łzy. Nie potrafiła dłużej ich powstrzymywać. Spłynęły gwałtownie po jej policzkach – łzy złości, bólu, strachu, straty, cierpienia, beznadziejności, niemocy...
– Przepraszam, że cię nie ocaliłam – wyszeptała, zaciskając mocno powieki.
Chciała odpłynąć do innego świata, pragnęła znaleźć się na idealnej planecie, na która po prostu mogliby żyć z dala od wojny, od podziałów, układów i rozejmów. Z dala od bałaganu, nad którym powoli przestawała panować.
– Przepraszam, ad'ika – dodała, krztusząc się szlochem.
Straciła córkę i męża.
Przylecieli po Alrich'a krótko po tym, jak Sabine uciekła z Akademii. Musieli mieć pewność, że klan Wren pozostanie wierny nowej władzy i był to prawdopodobnie jedyny sposób, by ich do tego zmusić.
Straciła nadzieję.
Rozplątała ciasno spięte włosy, pozwalając ciemnym kosmykom spłynąć na jej ramiona. Kolejny ciężar, który musiała nosić – choć o wiele przyjemniejszy, przywołujący wspomnienia. Wplątała we włosy palce, wyobrażając sobie, że dłoń należy do jej męża, a on znów próbuje uspokoić jej zszargane nerwy, po raz kolejny pomaga jej na chwilę zapomnieć.
Wstała wolno i podeszła do drzwi, prowadzących na balkon. Pozwoliła, by mroźne powietrze wysuszyło łzy na jej policzkach. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Gdy uniosła powieki spojrzała w niebo, jednak chmury zasłoniły gwiazdy.
Miała wrażenie jakby wszystko nagle zgasły. Nastał mrok.
***
Tęskniłam za tobą każdego dnia, maleństwo.
I to wciąż było zbyt mało.
***
– Czy Sabine zrobiła coś złego? – zapytał cichutku Tristan, gdy pewnego wieczoru po ucieczce jego siostry, Ursa weszła do jego pokoju. Chłopiec leżał już w łóżku, czytając jeszcze coś na datapadzie. Kobieta nie odpowiedziała od razu. Starała się zachować neutralny wyraz twarzy, nie zdradzać emocji, którymi była przesiąknięta.
Lata walki nauczyły ją dusić uczucia w sobie, uwalniać je jedynie w najskrytszych momentach i miejscach. Najwięcej jej miłości doświadczył Alrich, dzieci także, jednak starała się wychować ich na twardych wojowników, co sprawiało, że odkładała liczne pochwały na bok, nie stroniąc za to od krytycznych słów.
– To.. to trudne pytanie, Tristan – odpowiedziała, zgodnie z prawdą.
– A czy ona może wrócić do domu?
– Nie, Tristan.
– Czyli zrobiła coś złego. Ta broń, którą zbudowała. Imperium bardzo dużo o niej pisze. Nazwała ją „Księżna", jak księżna Satine Kryze – powiedział chłopiec, przekazując datapad matce, by ta mogła na własne oczy zobaczyć wszystko co udało mu się znaleźć. Ursa nie chciała jednak czytać. Wyłączyła szybko urządzenie, ale nie oddała go synowi.
– Nigdy więcej o tym nie mów.
– Ale-
– Nie rozmawiaj o tej broni.
– Ale ona ją zniszczyła, powiedziała mi, zanim odeszła. Mogłaś jej wysłuchać! – prawie krzyknął, siadając gwałtownie. Ursa znów przybrała kamienną twarz. – Sabine może wrócić do domu, mamo!
– Sabine odeszła. I nigdy więcej nie wróci do domu. Pogódź się z tym.
Ursa nie potrafiła się pogodzić, ale wydawanie rozkazów zawsze przychodziło jej z łatwością.
– Nie rozmawiaj o niej, Tristan. Nie wspominaj. Ona nie wróci.
Tristan skinął głową, a do oczu napłynęły mu łzy. Otarł je szybko, ukrywając słabość przed matką. Nie życzyła mu dobrej nocy, po prostu wyszła, a on znów położył głowę na poduszce. Zamknął oczy, ale nie potrafił wyrzucić z głowy obrazu własnej siostry.
Tak bardzo chciał, by wróciła. Gdyby tylko mógł ją zatrzymać...
*
– Przepraszam, cyare – szepnęła Ursa, zasypiając w pustym, zimnym łóżku. Jej dłoń automatycznie znalazła się na poduszce męża, przyciągnęła ją do siebie, próbując poczuć jego zapach. Zamknęła oczy, przywołując wspomnienia radosnych chwil. Zasnęła chwilę później, z uśmiechem na ustach.
Niedługo potem pojawiły się koszmary...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro