Ahsoka & Plo Koon
To był ułamek sekundy, lekkie załamanie, nagły smutek i chłód. Śmierć.
Poczuła ukłucie w sercu, tak, jakby właśnie straciła jego cząstkę. Zewsząd nadszedł strach i tęsknota, wróciły wspomnienia, które na moment zawładnęły jej myślami.
Zacisnęła mocno powieki i krzyknęła, walcząc z ciemnością, smutkiem, chłodem, ze Śmiercią, nad którą nie mogła zapanować. Nie była gotowa na tę walkę, jednak nie mogła dać się pokonać, nie teraz, nie, gdy nie miała wpływu na to, co się działo...
– Ahsoka! – krzyknął Rex, nie przestając strzelać. Otworzyła oczy i zapaliła swoje miecze.
Anakin.
Gdzie teraz był Anakin?
Czuła się samotna w Mocy.
Nie mogła się teraz rozpraszać. Nie w trakcie ucieczki. Nie, gdy walczyli o przetrwanie przy niemal zerowych szansach na powodzenie.
Serce drżało, krew gotowała się w żyłach, nienawiść i strach próbowały przejąć nad nią kontrolę. Odcięła się od myśli i od uczuć. Skupiła na zadaniu. Ahsoka Tano skupiła się na życiu w tej chwili, nie za moment, teraz.
*
– Ahsoka?
Szept Rex'a jest prawie niesłyszalny. Ahsoka słyszy, lecz nie odpowiada. Przez moment po prostu wpatruje się w płonące wciąż zgliszcza. Część Wielkiej Armii Republiki rozsypuje się w popiół na jej oczach. Kończy się pewien czas...
– Mistrz Plo – wyszeptała Ahsoka do siebie, jakby wypowiedzenie tych dwóch słów urzeczywistniło tragedię, która się wydarzyła. To nie był sen.
Mistrz Plo Koon zginął.
A ona nie zdążyła się z nim pożegnać, ani mu podziękować.
Dał jej coś więcej niż szansę zostania Jedi, podarował jej dom.
***
– Cześć, jestem Erilia – powiedziała dziewczynka z uśmiechem, wyciągając dłoń w stronę Ahsoki, która schowała się za długim płaszczem mistrza Plo. Zacisnęła palce na materiale, nie chcąc odsunąć się nawet na krok. On był miły i już taki znajomy. Nie chciała go zostawiać, by poznać jakąś dziewczynkę, nawet jeśli biło od niej przyjemne ciepło, które kojarzyła z przyjaznymi istotami.
– Powinnaś się przedstawić, maleńka – zachęcił ją spokojnie, z łagodnością w głosie, Plo Koon.
– Ah-Ahsoka – powiedziała cichutko.
– Miło mi cię poznać. Chodź, pokażę ci nasz pokój – odpowiedziała nowo poznana dziewczynka. Ahsoka popatrzyła niepewnie na Erillię, a następnie na mistrza Jedi. Ten skinął głową. Gdyby miał taką możliwość, prawdopodobnie uśmiechnąłby się zachęcająco. Mała Togrutanka zastanawiała się przez moment jak mógłby wyglądać ten uśmiech.
– Tutaj jesteś bezpieczna, mała Ahsoko – powiedział i uklęknął na jedno kolano, by zniżyć się do jej poziomu. – Nie musisz się bać. Jesteś bezpieczna.
Erilia była miła i bardzo przyjazna. Ahsoka polubiła ją, jednak zastanawiała się, czy podążanie za dziewczynką na zawsze nie odłączy ją od towarzystwa tego Jedi. Nie chciała, by ją opuścił.
Nie chciała zostać sama.
***
Ahsoka poczuła znany już sobie chłód. Jej ciało zadrżało.
Chciała z nim porozmawiać, poprosić o radę, o wsparcie, o... przytulenie. Potrzebowała go i jego dobrego serca w czasach tak przerażających.
Stał po jej stronie. Czuła jednak jak odchodzi, a ich więź zanika... dopóki nie wygaśnie. Na zawsze.
***
– Ahsoka – powiedział spokojnie Plo Koon, pojawiając się niespodziewanie na jednym z jej pierwszych szkoleń. Siedziała z dala od grupy dzieciaków, gdzie zawędrowała, podążając za kolorowym motylem. Ze swojego miejsca obserwowała wszystko, co działo się wokół, jednak bardziej skupiona była na wojownikach Jedi, którzy ćwiczyli wraz ze swoimi mieczami świetlnymi. Zajęcia dla dzieci były nudne i potwornie męczące umysł. Wciąż myślała, że jednocześnie jest za młoda, by się uczyć i wystarczająco duża, by posiadać już swój miecz świetlny.
– Mistrzu Plo! – krzyknęła, po czym zerwała się na nogi i podbiegła do niego. Jej małe ramionka objęły jego nogi, sprawiając, że zachichotał. – Czy przyszedłeś mi powiedzieć, że będziesz mnie szkolić?
– Nie, maleńka. Chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział, po czym odszedł z nią.
Usiadła obok niego na murku, patrząc z góry na trenujących młodych Jedi. Była nimi zafascynowana, a tę satysfakcję łatwo było wyczuć.
– Chciałabyś zostać Jedi, prawda? – zapytał cicho mistrz.
– Oczywiście. Dlatego zabrałeś mnie z mojej wioski, od mojej rodziny. Żebym została Jedi – powiedziała radośnie.
– Droga Jedi jest bardzo ciężka, pełna wyrzeczeń, przede wszystkim pełna dyscypliny. Jestem tutaj, ponieważ zostałem wezwany. Radzisz sobie dobrze, ale zbyt często rozpraszają cię najdrobniejsze dźwięki, szczegóły, które innym umykają. Musisz nauczyć się życia w harmonii, ciszy i spokoju, a pewnego dnia będziesz potężną Jedi – wyjaśnił spokojnie.
– Staram się, naprawdę. Nie chcę cię zawieść – powiedziała szybko Ahsoka.
– Jesteś dzieckiem, Ahsoko. I rozumiem to, jaka jesteś. Obiecałem twojej rodzinie, że się tobą zajmę. Jeśli chcesz potrenować, potrenujemy.
– Nauczysz mnie równowagi?
– Zamknij oczy – poprosił, co natychmiast zrobiła. Odetchnęła głęboko, czując jego obecność. Jasne światełko w galaktyce, ciepłe, rodzinne światełko. – Oddychaj spokojnie. Poczuj jak świat wiruje wokół ciebie, wycisz umysł.
Ahsoka miała nadzieję, że nauczy się tego natychmiast. Jednak było tak wiele rzeczy, które ją rozpraszało. I te uderzenia mieczami, tak przyjemne dla jej uszu.
– To takie trudne – mruknęła, unosząc powieki.
– Minie trochę czasu, ale nauczysz się. A ja będę obok, by ci pomóc – powiedział.
Zawsze będę blisko, połączony niewidzialną nicią.
***
Odeszła bez pożegnania.
Przez moment patrzyła na mnie, jednak nie było w tym spojrzeniu rozczarowania, wyłącznie smutek. Szukała wsparcia, a my tak łatwo ją odepchnęliśmy. Przez lata walczyła u naszego boku, szkoliła się pod naszym czujnym spojrzeniem, a my... nie byliśmy przy niej, gdy naprawdę nas potrzebowała.
Czułem się tak, jakbym ją zawiódł.
Odeszła.
I już nigdy więcej jej nie spotkałem.
Mojej małej Ahsoki.
***
Cisza.
Przygniatająca.
Rozrywająca.
Ciężka.
Cisza.
Ahsoka patrzyła na cmentarzysko ciał. Hełmy jej braci, z głuchym dźwiękiem obijające się o kołki wbite w ziemię... i ten pył unoszący się nad powierzchnią... i wiatr, który rozwiewał jej długi płaszcz.
Tęsknota za domem.
Tęsknota za tym, co znajome.
Ahsoka Tano straciła łączność z Jedi, którzy przeżyli. Ktoś przeżył, prawda?
Chciała w to wierzyć.
Potrzebowała nadziei.
Zamknęła oczy, czując znajomy dotyk dłoni na ramieniu. Po policzku spłynęła jej samotna łza.
Uśmiechnęła się delikatnie, ocierając ją drżącymi palcami.
Zawsze będę przy tobie, mała Ahsoko
Wiatr jakby wyszeptał znajome słowa...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro