Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*86*


-Stój! Nie możesz jej zabić.- odezwał się Eugene w dosłownie ostatniej chwili gdy miał już paść strzał. Negan spojrzał na niego, ale wciąż trzymał ją na celowniku.

-Nie przerywaj mi. Nie obchodzą mnie twoje rozterki.- czarnowłosy warknął lekko zirytowany.- Sama zadecyduje o swoim losie.

-A jeśli powiem ci coś co za chwile wszystko zmieni?- zapytał Eugene. Przywódca Zbawców ponownie spojrzał na niego, ale tym razem bardziej zainteresowany.

-Czemu jej życie ma być tak ważne?

Amara już domyśliła się co Eugene chce powiedzieć. Miał zamiar powiedzieć im o lekarstwie.

-Nie, nie możesz.- ciemnowłosa zwróciła się do Eugene lekko szarpiąc się z mężczyznami, którzy ją trzymali. Nie mogła pozwolić aby się o tym dowiedzieli. Przez jej nagłą reakcje Negan opuścił broń i był teraz jeszcze bardziej zaciekawiony dlaczego ona tak bardzo nie chciała by mu to coś powiedział.

-Kontynuuj. Czemu to co chcesz powiedzieć ma uratować ją przed śmiercią?

-Amara nie jest zwykłym lekarzem. Gdy świat opanowała zaraza, razem z naukowcami pracowała nad szczepionką. I to się udało. Mniej więcej dwa tygodnie temu lek zaczął istnieć. Amara przeprowadziła badania, wszystkie były pozytywne. Szczepionka działa tak jak powinna.

-On kłamie. Próbuje was oszukać. Nie stworzyłam tego.- powiedziała zdenerwowana Amara. Teraz gdy uznają że Eugene mówi prawdę na pewno nie uda jej się uciec z tego miejsca. Negan będzie trzymał ją przy życiu tak długo jak będzie potrzebna i z pewnością to nie będzie dla niej przyjemne. Była roztrzęsiona. Nagle zrobiło jej się gorąco. 

-Gdyby kłamał nie zareagowałabyś tak.- stwierdził Negan.

-Skąd pewność że to prawda?- zapytał Simon, prawa ręka przywódcy Zbawców.

-To wiele by wyjaśniało. Kurwa. Teraz wiem dlaczego Rick i reszta tak dziwnie reagowali przy naszym pierwszym spotkaniu gdy przystawiłem ci Lucille do głowy. Bali się że stracą osobę, która może ocalić świat. Ja pierdole!- wykrzyknął śmiejąc się krótko.- Znowu mnie zadziwiasz. Ale ta informacja z pewnością właśnie uratowała ci skórę. Nie mogę uwierzyć że jeszcze chwile temu mogłem zabić kobietę, która nas wybawi. Jakie to powalone. Oczywiście jeżeli to kłamstwo, zginiecie oboje oraz ktoś jeszcze z Alexandrii. Mówię to żebyście byli świadomi.- oznajmił Negan.

Eugene skinął głową, nie martwił się tym bo wiedział że to co powiedział było całkowitą prawdą. Jednak Amara nie była zachwycona. Zaczęła lekko drżeć i zrobiło jej się niedobrze. Nagle świat zaczął wirować jej przed oczami, a chwile później zemdlała. I gdyby nie mężczyźni którzy ją trzymali boleśnie upadła by na ziemie.

-Serio?- zaśmiał się czarnowłosy rozbawiony jej nagłym omdleniem.- Pani doktor właśnie nam sama wykitowała.- zażartował.- Zabierzcie ją do środka. Przed nami emocjonująca przyszłość. Sztywni przestaną być zagrożeniem.

~~~~~~~

Gdy Amara ocknęła się pierwsze co zobaczyła to biały sufit. Później usłyszała rozmowę dwóch osób, mężczyzny i kobiety. Zerknęła w bok i zobaczyła stojącą niedaleko brunetkę i doktora Carsona, który był lekarzem na Wzgórzu, ale Zbawcy go stamtąd zabrali. Po chwili ta dwójka zdała sobie sprawę że się obudziła. Carson powiedział coś do kobiety po czym ta wyszła z pomieszczenia. Znajdowała się w miejscu, które musiało być punktem medycznym i leżała na łóżku w czystych ubraniach.

-Anne cię oczyściła i przebrała.- powiedział ale ona zmarszczyła brwi nie wiedząc o kim mówi.- To ta kobieta co przed chwilą wyszła.- wyjaśnił podchodząc do jej łóżka.- Jak się czujesz?

-Skołowana i trochę słabo.- mruknęła podciągając się aby usiąść wygodnie na łóżku.

-To zrozumiałe. Zemdlałaś, a później przynieśli cię tu. Zbadałem cię.

-Niepotrzebnie, to było z emocji.

-Raczej nie to było główną przyczyną. Nie wiem czy to co powiem cię uszczęśliwi szczególnie w takiej sytuacji, ale...

-Nie jestem pewna czy chcę usłyszeć to.- przerwała mu. Obawiała się że to o czym właśnie pomyślała jest rzeczywistością.

-Upewniłem się więc mam całkowitą pewność. Jesteś w ciąży, to już czwarty tydzień. Gratuluje choć nie wiem czy to dobry moment na to.- uśmiechnął się smutno rozumiejąc jak ta informacja może być dla niej druzgocąca.

-O Boże...- zająkała się nie potrafiąc nic więcej powiedzieć. Ta informacja była jak wiadro zimniej wody. 

Właśnie dowiedziała się że jest w ciąży z Daryl'em. To zmieniło właśnie wiele rzeczy. Przede wszystkim od teraz podejmowane przez nią decyzje będą decydować o życiu nie tylko jej, ale i niewinnej istoty którą nosi w sobie. Nie wiedziała czy chce jej się śmiać czy płakać. Oczywiście tak bardzo chciała mieć dziecko. Ale ten moment był najgorszy z możliwych. Jeszcze niedawno zaryzykowała własne życie nie będąc świadoma że nie tylko ona by zginęła, ale również dziecko. Zaczęła cicho szlochać z tych wszystkich emocji i tego co działo się w ostatnim czasie. Czuła się jak w labiryncie bez wyjścia. Ale mimo tego że była przestraszona wiedziała że musi zrobić to co konieczne aby jej dziecko mogło przeżyć. Nawet jeśli będzie musiała współpracować z Zbawcami. Zrobi to dla dziecka. Teraz ta niewinna istota jest najważniejsza. 

Tak bardzo chciała być w tej chwili z Daryl'em. Żeby był obok niej i ją po prostu przytulił. W jego ramionach zawsze czuła się bezpiecznie. A tu była taka samotna. Nie wiedziała jak on zareaguje na wieść o tym że jest w ciąży. Czy będzie szczęśliwy? A może nie będzie gotowy na dziecko? Mimo obaw coś jej mówiło że Daryl zaakceptowałby to. Może byłby na początku w szoku. Ale była pewna że byłby świetnym ojcem. 

~~~~~~~

Amara siedziała na łóżku zagubiona w myślach. Dostała pokój z łazienką, a nawet małą kuchnią. Przyniesione też zostały tu potrzebne rzeczy do odtworzenia leku, które Negan kazał jej zrobić. Właściwie to już skończyła i teraz po prostu siedziała bezradnie na łóżku. Nie mogła stąd wyjść. Pomieszczenie było zamknięte na klucz i zawsze ktoś czatował przed drzwiami pokoju więc nie było mowy o uciecze. I właściwie nawet przestała o tym myśleć. To było zbyt ryzykowne. Skoro za pierwszym razem się nie udało, to za drugim tym bardziej nie, szczególnie że jest teraz w takim stanie. Nie może narażać dziecka.

Jej myśli przerwała krótka rozmowa za drzwiami. Drgnęła w miejscu gdy pomyślała że to Negan, ale gdy drzwi się otworzyły do środka wszedł Gadriel. Trochę rozluźniła się na jego widok.

-Mam nadzieje, że ci nie przeszkadzam.- mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i podszedł do krzesełka które stało niedaleko łóżka i usiadł na nim.- Słyszałem o ciąży. Gratuluje.

-Nawet nie wiem czy uda mi się przejść przez całą ciąże, nie mówiąc już o urodzeniu. W każdej chwili od tego co wokół się dzieje mogę poronić. To wszystko jest zbyt stresujące.- westchnęła rozżalona. Martwiła się że może poronić. Istniało ryzyko, że może się to stać. Próbowała jakoś się uspokoić i zapanować nad nerwami, ale to było trudne. Była w rozsypce. Wiedziała że musi pogodzić się, że tu jest i iść na ugodę z Negan'em, nawet jeśli to będzie złe. Dla dziecka była gotowa zrobić wszystko.

- Będę ci pomagał. Obiecuje.- oświadczył szarooki. Spojrzała na niego zaskoczona. Prześledziła jego twarz sprawdzając czy kłamie, ale wydawało się że mówił szczerze.

-Dlaczego to robisz? Ryzykujesz własnym życiem. Niczego nie jesteś mi winny.

-Wiem. Ale od naszego ostatniego spotkania na farmie wiele się zmieniło. Nie było dnia w którym choć przez chwilę o tobie nie pomyślałem. Miałem nadzieje że żyjesz, cały czas trzymałem się tej myśli. A później ponownie cię spotkałem. To nie ważne że nie kochasz mnie i że masz dziecko z kimś innym. W końcu miłość jest bezgraniczna, racja? Nawet jeśli niezostanie odwzajemniona. Niczego od ciebie nie oczekuje, ale mogę ci przysiąść że jestem gotowy oddać swoje życie dla ciebie. Sam twój widok sprawia że czuje się lepiej, że moje życie znowu ma jakiś sens. Marzyłem by cię znowu zobaczyć, spełniło się to. Więcej nie potrzebuje. Chciałem abyś to wiedziała. Ty jesteś powodem dlaczego postanowiłem się zmienić.

-Ja... nie wiem co powiedzieć.- mruknęła czując się zakłopotana. Właśnie wyznał jej miłość. Zrobiło jej się go żal, ale nic nie mogła poradzić na to że go nie kocha.

-Nie musisz nic mówić. Zrobię wszystko aby zapewnić bezpieczeństwo tobie i dziecku.- uśmiechnął się delikatnie, ciemnowłosa odwzajemniła gest. Była mu wdzięczna. Kiedyś myślała że jest okropnym i pustym człowiekiem. Teraz pokazał że może być kimś lepszym.

Gadriel został na jeszcze trochę. Rozmawiali na znacznie przyjemniejsze tematy, które odwracały uwagę od okrutnej rzeczywistości i dawały chwilę zatracenia w wspomnieniach. Zapomniała już jak dobrze kiedyś się jej z nim rozmawiało zanim okazał się być dupkiem. Ale znowu to wróciło i miała nadzieje że nie stanie się to samo co za pierwszym razem.

~~~~~~

Dwóch mężczyzn trzymało żywego trupa, który miał ucięte ramiona. Sztywny próbował się wyrwać, ale mocno go trzymali. 

-Na co czekasz? Udowodnij że jesteś zbawicielką tej zatęchłej planety.- powiedział Negan ponaglając ją do ruchu.

Amara powoli podeszła do przetrzymywanego trupa trzymając w dłoni strzykawkę z lekarstwem. Wbiła igłę w kark trupa i wpuściła całą zawartość po czym odsunęła się.

-Czemu to nie działa?

-To rozkładające się zwłoki. Potrzeba chwili aby lek podziałał.- powiedziała podirytowana jego niecierpliwością.  

Odczekali parę chwil a wtedy sztywny jakby opadł z sił i upadł na ziemie nie ruszając się. Jeden z Zbawców trącił go nawet nogą, ale trup już się nie ruszał.

-Skąd pewność że nie użyła jakiegoś środka nasennego?- zapytał jakiś mężczyzna. Amara prychnęła pod nosem, ten człowiek najwyraźniej był idiotą.

-To jest jeszcze bardziej niemożliwe niż lekarstwo.- odezwała się jakaś kobieta.

-Dostaliśmy prawdziwy dowód. Szczepionka na te parszywe gówno istnieje.- oświadczył Negan.- Dobra robota.- podszedł do ciemnowłosej i położył rękę na jej ramieniu delikatnie ściskając.- Właśnie zagwarantowałaś sobie dobre życie. Nie musisz się martwić ciążą. Nie zraniłbym kobiety w ciąży, nie jestem aż tak okrutnym skurwielem. Ale lepiej nie sprawiaj już więcej kłopotów.- szepnął jej tuż przy uchu przez co przeszły ją nieprzyjemne ciarki.- Bo ojciec tego dzidziulka może nie mieć okazji zobaczyć swojego przyszłego szkraba. Mam nadzieje że rozumiesz mnie.- odsunął się o krok zabierając dłoń.

-Rozumiem.- mruknęła dość słabym głosem, ale był wystarczająco blisko aby ją usłyszeć.

-I ta odpowiedz mnie bardzo zadowala. Przed tobą dużo pracy. Potrzebuje więcej tych szczepionek. Eugene ci w tym pomoże.- wskazał mózgowca który podszedł do nich gdy przywołał go dłonią.- Życzę owocnej pracy.- odszedł od nich z kilkoma osobami. Ale paru ludzi zostało uważnie ich obserwując.

Eugene zaprowadził ją do pomieszczenia, które ma im służyć do produkcji szczepionek. Ciemnowłosa nie odzywała się do niego. Chyba że tyczyło się to tylko tematu leku. Odpowiadała mu krótkimi zdaniami albo przytakiwaniem.

-Powiedziałem im o leku bo chcieli cię zabić.- odezwał się Eugene przerywając ciszę. Ciemnowłosa nawet na niego nie spojrzała kontynuowała czynność, którą wykonywała.- Czy to była zła decyzja według ciebie? Zginęłabyś razem z dzieckiem. Nie rozumiem dlaczego się złościsz. 

-Nie złoszczę się na ciebie. Właściwie to uratowałeś mi życie, powinnam ci podziękować. Ale teraz jestem skazana na to miejsce. Nie chciałam tu być, nie chciałam się do nich przyłączyć. Po prostu... to jest frustrujące. Czuje się bezsilna. Nie mogę nic zrobić bo to może narazić życie dziecka.- z smutkiem spojrzała na mężczyznę przerywając to co robiła.- Jestem raczej zła na siebie. Gdybym tak bardzo nie pragnęła śmierci Negana, to nie byłoby mnie tu.

-To jestem wstanie zrozumieć. Oboje jesteśmy tu bo ktoś za bardzo chciał jego śmierci. Ciesze się że nie masz do mnie urazy. Szczerze to doceniam.

-Lepiej wróćmy do pracy. Negan w każdej chwili może tu przyjść i narzekać że się leniwymi.

-Zgadzam się.

Ciemnowłosa wróciła do pracy. Zastanawiała się co dzieje się z jej najbliższymi i jak idzie im plan w pokonaniu Zbawców. Miała nadzieje że uda im się wygrać, a wtedy będzie mogła uwolnić się stąd i wrócić do domu, do swoich przyjaciół i rodziny, a przede wszystkim do Daryl'a. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro