*84*
Amara pociągnęła za spust, ale ku jej zaskoczeniu jak i zaskoczeniu Negana magazynek okazał się być pusty. Spanikowana pociągnęła kolejny raz, ale spotkała się z takim samym rezultatem co chwilę wcześniej. Pomieszczenie wypełnił szyderczy śmiech czarnowłosego.
-Cholera, co za ironia losu. Było sprawdzić magazynek. I co teraz zrobisz? Chcesz powalczyć na noże?- kpił sobie z niej.
No właśnie co teraz ma zrobić? Jak mogła nie sprawdzić ile ma naboi w magazynku, czemu nie wzięła dodatkowego. Jedyne co ma przy sobie oprócz zbędnego pistoletu to nóż. Na prawdę nie wiedziała co w tej chwili powinna zrobić. Odrzuciła broń i po prostu się poddała. Oparła się plecami o ścianę i zjechała w dół siadając na podłodze. Nagle cała chęć zabicia go i jej pewność siebie zniknęła gdzieś. Była tak pewna że wygra, ale los zakpił sobie z niej, upokorzył ją, ośmieszył. Czemu wszystko zawsze musi się komplikować. Nigdy nic nie idzie tak jak powinno. Cały czas pojawiają się jakieś przeszkody.
- Chyba się teraz nie poryczysz? No weź, jeszcze chwilę temu z zimną krwią chciałaś mnie zastrzelić.
-Przestań. Mam ciebie dość!- wykrzyknęła z frustracji i objęła rękoma kolana przyciągając je do klatki piersiowej. Musiała się zebrać w garść. Czemu była tak lekkomyślna? Mogła posłuchać się Daryl'a, ale zemsta ją oślepiła. Zabicie Negana nie zwróciło by życia Ivy, w niczym by jej nie pomogło, nie naprawiło by bólu wyrządzonego po jej stracie. A teraz przez swoją głupotę utknęła tu z nim pośród stada sztywnych.
Negan stał przyglądając się jej skulonej postaci. Zdziwiła go ta jej nagła rezygnacja z pozbawienia go życia. Zaryzykowała aby się tu dostać by go dopaść, a teraz się poddała. Westchnął po czym usiadł na przeciw niej opierając się plecami o ścianę.
Siedzieli w ciszy, a jedynymi dźwiękami było charczenie i uderzanie sztywnych o budynek.
Amara przetarła dłoń gdy kropelki potu słynęły jej po czole. W środku było dość gorąco, a smród rozkładających się ciał w niczym nie pomagał. Zaczęła czuć się jakoś dziwnie osłabiona, możliwe że to przez emocje i tą fatalną sytuację, w której się znalazła. Musiała wykombinować jak wydostać się z tego bagna i ujść z życiem.
-Nie widziałem tego wcześniej u ciebie, a mam dobrą pamięć.- odezwał się Negan zwracając uwagę na jej pierścionek.- No proszę, stałaś się szczęśliwą mężatką.- zaśmiał się i odchylił głowę do tyłu opierając o ścianę. Ponownie zapanowała cisza między nimi, ale trwała krótko bo czarnowłosy znowu się odezwał.- Twój kumpel Rick to straszny dupek.
-Sam jesteś dupkiem.- mruknęła.
-To prawda.- ucichł na moment i spojrzał na nią. Zauważył że stała się jakaś bladsza, dostrzegł to mimo pół mroku, który tu panuje.- Nie wyglądasz najlepiej. W porządku?- zapytał, ale ciemnowłosa nic nie powiedziała, nawet na niego nie patrzyła.- Nie odpowiesz? To nie ładnie, ale jak wolisz. Kim była dla ciebie Ivy?- To pytanie sprawiło że w końcu spojrzała na niego. Zdziwiła się że w ogóle zapamiętał imię rudowłosej.- Była twoją siostrą? Kuzynką? Przyjaciółką?- wymieniał licząc że w końcu coś powie.
-Wszystkim co powiedziałeś, była moją rodziną.- jej głos brzmiał dość słabo, chwilę patrzyła na niego po czym spojrzała w bok.
-Kiepsko że wypadło na nią. Ale ktoś zginąć musiał, taki właśnie jest teraz świat. I pewnie nie tylko ją straciłaś, hm? Na pewno był ktoś jeszcze. Poczekajmy trochę, może moi ludzie coś wymyślą. Jednego jestem pewien, jeśli moi ludzie myślą że nie żyję, będzie masa ofiar.
-Dlaczego?
-Bo nie ma mnie tam aby temu zapobiec. Wiesz, przedtem pomagałem słabym, konkretnie dzieciakom. Jeśli nie wskażesz im drogi skończą na dnie. Z małych dupków wyrastają wielcy więc musisz pokazać im jak postępować. Dorośli też tego potrzebują. Ludzie są słabi, co do jednego. Twoje dzieciaki są zadziorne, szczególnie Dean, lubię go. Pilnuj by nie wyrośl na dupka.- lekko uśmiechnął się do niej, ale ona nie odwzajemniła gestu.
-Nie jestem ich prawdziwą matką. Przygarnęłam ich gdy stracili rodziców.- wyznała po krótkiej chwili ciszy. Może nie był on najlepszą osobą do rozmowy, ale z jakiegoś powodu poczuła że przydałoby się jej porozmawiać z kimś, szczególnie że mogą tu umrzeć i innej okazji nie będzie.- Zawsze kogoś przygarniam, przedtem i teraz. Może dlatego że chcę im pomóc, a może dlatego że nie chcę zostać sama. Wiem jak to jest nie mieć wsparcia, liczyć tylko na siebie, kiedy nikt ci nie pomaga. Sama zapracowałam na to co mam.
-Chyba jednak łączy nas znacznie więcej niż mogłoby się wydawać.
-Mówiłeś że wszyscy są słabi, ty też jesteś. Zabijasz niewinnych.
-Niby tak, ale grubo się mylisz. Jestem słaby, ale czy zabijam niewinnych? To nie dlatego. Słabość może dodać ci sił. Sęk w tym, że jestem też silny. Wszystko jest mieszanką. Ale jasne jest to że jestem silny jak chuj. Przejąłem to miejsce. Zjednoczyłem wszystkich. Ich poprzedni przywódca gówno znał się na rządzeniu. Pozwalał na słabość, ja tego nie robię. Daję im siłę. Jeszcze zobaczysz.- podniósł się z podłogi i wyjrzał przez szparę w zabitych deskami oknie.
Ciemnowłosa spojrzała na niego. Był od niej znacznie wyższy i silniejszy fizycznie więc walka w ręcz była wykluczona. Ale może gdyby podeszła go jakoś i dźgnęła nożem. Może przynajmniej spróbować. Odwróci jego uwagę zwykłą rozmową i wtedy spróbuje zaatakować. Tak czy siak może tu zginąć więc nie ma wiele do stracenia by nie spróbować go zabić. Przecież po to tu właśnie jest. Podniosła się opierając się ręką o ścianę.
-W jaki sposób jesteś słaby? Jestem ciekawa. Wkrótce możemy tu zginąć. Tak jak wielu ludzi którym odebrałeś życie. Robotników traktujesz jak niewolników. Carl mówił o twoich żonach, wymusiłeś na nich ślub. A co z twoją pierwszą? Której obiecałeś dozgonną wierność? Tą którą okłamałeś?- pytała dalej powoli podchodząc do niego gdy odwrócił się do niej plecami jakby nie chciał już z nią rozmawiać, te pytania musiały go denerwować. Niepostrzeżenie wyjęła ostrze zza paska, chciała wykorzystać jego niespokojny stan. Gdy była już wystarczająco blisko zamachnęła się, ale wtedy Negan odwrócił się i w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek i wykręcił jej dłoń przez co puściła ostrze, które upadło na ziemię. Popchnął ją do tyłu i przycisnął oba jej nadgarstki do ściany nad jej głową.
-Chyba nie sądziłaś że jestem aż tak głupi.- uśmiechnął się zuchwale i przysunął swoją twarz do jej tak blisko, że dzieliło ich zaledwie parę centymetrów przez co czuła jego ciepły oddech na skórze. Próbowała wyszarpać swoje nadgarstki, ale jego uścisk był zbyt silny.- I co mi możesz zrobić skarbie?
Zmarszczyła brwi gniewnie, obrzydzało ją to jak zwracał się do niej tymi słodkimi pseudonimami, prawdopodobnie mówił tak do większości kobiet. Ręce niestety miała zablokowane, ale nie nogi. Jak najmocniej wbiła kolano w jego kroczę. Skrzywił się z bólu i puścił ją. Odepchnęła go a następnie wbiegła do drugiego małego pomieszczenia i zamknęła szybko drzwi.
-Ty wredna, mała... - warknął pod nosem zginając się z bólu. Nagle jeden z sztywnych przebił się przez deski i zaczął wczołgiwać się do środka. Negan podszedł do niego i z wściekłością roztrzaskał mu głowę kijem. Ciało trupa blokowało dziurę więc pozostali sztywni nie mogli się przedrzeć. Przeczesał dłonią włosy poprawiając je gdy przy uderzeniu trochę się rozczochrały po czym obrócił się i spojrzał na drzwi, za którymi ukryła się ciemnowłosa.- Wiecznie tam siedzieć nie będziesz. Nie masz już czym się bronić.- podszedł do ostrza leżącego na ziemi i podniósł je po czym schował za pasek spodni.- Próbowałaś, nie udało się. Czas się stąd zbierać. Wybaczę ci tą podwójną próbę zabicia mnie. Wyłaź.- podszedł do drzwi i ustał przed nimi.- Nie zmuszaj mnie abym zdmuchnął twoją chatkę.- powiedział z ostrzeżeniem w głosie.
-Odwal się.
-Wystarczy tej walki. Moi ludzie nie przyjdą, a trupy lada moment mogą się tu dostać. Lucille pomoże dostać się nam do Sanktuarium. Mamy jeszcze nóż, przyda się. A co najważniejsze mamy siebie. Ludzie stanowią zasoby. Możemy zaryzykować i udawać trupy żeby przejść przez dziedziniec. Albo mogę cię po prostu zabić, ale nie tego chcę. Wolę żebyś zemną współpracowała. Zawsze tego chciałem. Razem jesteśmy silniejsi, racja?- zapytał, ale odpowiedz nie nadeszła.- Cholera.- mruknął pod nosem i oparł się plecami o ścianę obok wejścia. Dawał jej szansę na dogadanie się. Ludzie są mu potrzebni do przetrwania. Zabijał tylko gdy sytuacja tego wymagała. Ale najwyraźniej trafił na upartą osobę.- Może nie podobać ci się sposób w jaki rządzę. Ale dzięki mnie wiele ludzi żyje, ma miejsce do spania i nie głoduje. Przyznaję że nie jestem święty, ale na tym świecie nie ma już dobrych. Aby przetrwać trzeba robić to co trzeba. Wiesz to. Więc otwórz te cholerne drzwi i wydostańmy się z tej zatęchłej dziury, a obiecam ci że cię nie zabiję.- po drugiej stronie nadal była cisza. A gdy myślał że nie udało już mu się jej przekonać ku jego zadowoleniu Amara powoli otworzyła drzwi. Uśmiechnął się zadowolony i wyjął nóż.- Ale bez wybryków.- ciemnowłosa wzięła od niego ostrze.- Czas stać się trupem.
Czarnowłosy podszedł do ciała. Amara zauważyła jakiś stary materiał leżący w kącie więc wzięła go po czym dołączyła do mężczyzny. Uklęknęli przy trupie po czym ostrzem rozcięli go. Ciemnowłosa nie chciała ryzykować zarażeniem się przez wnętrzności umarlaka więc wykorzystała materiał okrywając się nim i na niego nakładała flaki. Gdy skończyli podeszli do drzwi. Narobili trochę hałasu aby bardziej zwrócić uwagę sztywnych po czym otworzyli drzwi. Trupy zaczęły wchodzić do środka, ale nie zwracały na nich uwagi. Wyszli na dzieciniec, który był przepełniony chodzącymi trupami. Było ich tak wielu że ciężko było między nimi się poruszać. Negan szedł w kierunku wejścia do Sanktuarium, ale Amara miała inny plan. Nie miała zamiaru iść za nim bo to skończyło by się jej niewolą albo śmiercią mimo tego że Negan zapewniał ją że jej nie zabije. Nie ufała mu więc nie chciała ryzykować, nie chciała wpaść w łapska Zbawców. Ale niestety los ponownie nie był po jej stronie. Potknęła się o pełzającego po ziemi trupa. Szybko podniosła się, ale to przykuło uwagę innego umarlaka. Rzucił się na nią, ale zabiła go nożem. Kolejne truposze zauważyły ją. Było ich zbyt wielu, a ona miała tylko nóż. Jednak na pomoc przybył jej Negan choć wcześniej zgubiła go z pola widzenia, sądziła że dostał się do środka. Ale najwyraźniej cofnął się po nią gdy zauważył że nie podąża za nim. Machał kijem odpychając sztywnych. Jeden zaszedł go od tyłu, ale ciemnowłosa przebił jego czaszkę ostrzem. Skinął w jej kierunku głową po czym złapał ją za ramię i pociągnął w kierunku fabryki. Jakoś samowolnie to zrobiła, może był to rewanż za uratowanie jej. Nie musiał po nią wracać, ale zaryzykował. Po tym co zrobił dziwiła się, że jest zdolny do pomagania komuś.
Czarnowłosy tarasował im obojgu drogę, a ona zabezpieczała tył. W końcu dostali się do wejścia. Otworzyli drzwi wręcz wbiegając do środka po czym szybko je zamknęli i dodatkowo zablokowali leżącą pod ścianą rurą.
-Dlaczego mi pomogłeś?- zapytała dysząc gdy opierała się ramieniem o ścianę. Czarnowłosy zaśmiał się krótko.
-Może to przez twój urok osobisty.- uśmiechnął się gdy łapał oddech. To był emocjonujący wyczyn. Udało im się wydostać.
Amara skrzywiła się gdy zdała sobie sprawę, że identyczne słowa usłyszała kawał czasu temu od Merle. Tamta sytuacja była podobna do tej bo Merle również ją wtedy uratował, a gdy zapytała czemu powiedział to samo co Negan. Oboje nie byli dobrymi ludźmi, ale z jakiegoś powodu pomogli jej.
-Uśmiechnij się, żyjemy.- powiedział czarnowłosy po czym ruszył korytarzem. Machnął dłonią by podążyła za nim. Niechętnie zrobiła to po drodze zrzucając materiał pokryty wnętrznościami trupa.
Idąc korytarzem usłyszeli strzał. Negan zaczął gwizdać gdy zaczęli zbliżać się do grupy ludzi stojącej na korytarzu. Gdy go usłyszeli odwrócili się i na jego widok zaczęli przed nim klękać, wszyscy bez wyjątku. Wśród tłumu Amara zauważyła Eugene oraz Gadriela i Dwighta. Byli zdziwieniu jej widokiem u boku Negana.
-Pewnie wielu z was myślało, że nie żyję, że coś mnie pożarło i wyciągnąłem kopyta. Nic bardziej mylnego. Umrę dopiero gdy będę na to gotowy. A teraz wybaczcie muszę coś przegryźć i wykąpać się. Za to potem czekają nas poważne sprawy. Musimy dowiedzieć się jak doszło do tego całego bajzlu. A wtedy wrócimy do korzeni i zrobimy, to co zawsze robiliśmy. Uratujemy i zbawimy ludzi.- przemówił do zgromadzonych.
-Dziękujemy Bogu za ciebie, Neganie!- wykrzyknął ktoś z tłumu. A ciemnowłosa pomyślała jakim cudem Ci ludzie mogą mu być wdzięczni. Może nie był aż tak zły?
-I właśnie dlatego tu jestem.- powiedział do ciemnowłosej, która spojrzała się na niego.- Panowie zaprowadźcie ją do dwójki. Tylko bądźcie delikatni.- powiedział do dwóch swoich sługusów po czym odwrócił się i gwiżdżąc zaczął się oddalać.
Dwóch mężczyzn zaprowadziło Amare do małego i ciemnego pomieszczenia, które było spowite w pół mroku. Zamknęli ją tam zostawiając ją kompletnie samą. Usiadła na ziemi opierając plecy o ścianę.
-W co ja się wpakowałam?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro