*46*
Szła za nim tak aby on nie zauważył, że go śledzi. Szybko zauważyła, że on wcale nie wyszedł na spacer czy załatwienie potrzebo bo szedł dość szybko jakby śpieszył się za czymś. Przystanęła na moment chowając się za drzewo gdy Daryl wyszedł na drogę gdzie przy samochodzie zastał Carol. Rozmawiali o czymś, niestety nie słyszała o czym. To było podejrzane i zmartwiło ją to dlatego postanowiła wyjść i im się pokazać.
Daryl wymierzył kuszą gdy usłyszał szelest. Ale gdy zdał sobie sprawę, że to tylko Amara opuścił szybko broń.
-Co tu robisz?
-Równie dobrze mogę zapytać was o to samo. Planujecie razem ucieczkę czy co?- skrzyżowała ramiona na piersi marszcząc brwi. Nie była zachwycona widokiem ich tu i do tego samych przy czekającym samochodem. Wyglądało to jakby chcieli razem uciec.
-Nie.- odpowiedział Daryl.
-Serio?- zakpiła ciemnowłosa.- Jak dla mnie wygląda to inaczej. Dwoje wymykacie się z kościoła, spotykacie przy samochodzie na drodze. Założę się, że jest gotowy do jazdy.- wskazała palcem samochód po czym zbliżyła się trochę do Daryl'a. Z jakiegoś powodu poczuła się zazdrosna. Ufała mu, ale to co widziała sugerowało coś więcej niż zwykle spotkanie się na drodze pośrodku lasów.
-To nie tak jak myślisz.- odezwała się Carol wyczuwając jak atmosfera robi się napięta.
-A skąd wiesz co myślę?
-Wypiłaś chyba za dużo bo mówisz bzdury.- brązowowłosy zbliżył się i położył rękę na jej ramieniu by ją uspokoić, ale ciemnowłosa zrzuciła ją odsuwając się o krok.
-Nie jestem pijana. Pewnie przesadzam bo wiem, że się przyjaźnicie. Ale każdy gdyby zobaczył taką sytuacje jako pierwsze pomyślałby to samo co ja.
-A o czym pomyślałaś?- zapytał ją brązowowłosy. Amara rozchyliła wargi jakby chciała coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Przecież to absurd aby posądzać ich, że chcieli ich opuścić i że Daryl wybrałby Carol. Przecież szarowłosa sama nie raz przekonywała ją aby w końcu przyznała się do uczuć zanim jeszcze zostali z Daryl'em parą, nawet pomogła jej przyrządzić jedzenia na ich "randkę". Wiec czemu miałaby teraz niszczyć ich relacje? To było niedorzeczne. Poczuła się przez to źle, jak mogła w ogóle o tym pomyśleć?
-Nie ważne. To nie ma już znaczenia.
Daryl chciał ją dopytać, ale wtedy usłyszeli przejeżdżający przez skrzyżowanie samochód. Spojrzeli tam i zobaczyli czarny samochód z białym krzyżem na tylnej szybkie. Daryl zerwał się z swojego miejsca, szybko zbił światła w samochodzie aby nie świeciły po czym kazał Amarze i Carol wsiadać. Posłuchały go od razu po czym brązowowłosy odpalił pojazd i ruszyli za tamtym samochodem. Powiedział, że ci ludzie porwali Beth.
-Rick będzie się zastanawiał co się z nami stało.- powiedziała Amara i pochyliła się trochę do przodu wychylając lekko głowę miedzy przednimi siedzeniami. Już od kilku minut jadą w bezpiecznej odległości za samochodem z krzyżem.
-Kończy się benzyna.- stwierdził Daryl zerkając na licznik, który znacznie spadł.
-Możemy to szybko zakończyć. Zepchnij go z drogi.- zaproponowała Carol.
-Nie, wystarczy na jeszcze trochę.
-Jeśli gdzieś ją przetrzymują, to możemy wyciągnąć to od kierowcy.
-No, ale jeśli nie będzie gadał, wrócimy do punktu wyjścia. Póki co mamy przewagę. Zobaczymy kim oni są, czy jest ich cała grupa i do czego są zdolni. A po potem zrobimy co trzeba by ją uwolnić.- postanowił Daryl. Obie zgodziły się na to.
Dalsza droga minęła im w ciszy. Podążyli za samochodem aż do miasta, Atlanty. W pewnym momencie zatrzymał się, oni również w odległości kilku metrów starając się nie rzucić w oczy. Samochód stoi przez chwilę nieruchomo, po czym ktoś ubrany w policyjny mundur wysiada z niego po stronie pasażera. Zauważyli, że w samochodzie są dwie osoby. Siedzieli w milczeniu przyglądając się tamtym. Niespodziewanie piechur uderzył w szybę po stronie Carol, kobieta wzdrygnęła się. Policjant zaczął chwytać rowery i układać je w stos, jakby chciał zrobić przejazd. Potem wydawało się, że ciągnie coś, co przypomina ciało. Gdy skończył i zbliżył się do swojego pojazdu spojrzał jakby w ich kierunku, wydawało się że patrzy na nich, ale po chwili wsiadł do swojego samochodu, a następnie odjechali. Daryl spróbował uruchomić silnik, aby mogli podążać za nimi. Jednak zbiornik paliwa okazał się być pusty i pojazd nie chce się uruchomić.
-Cholera. Bak jest pusty.- burknął niezadowolony brązowowłosy.
-Nie pojechali obwodnicą. Muszą mieć bazę w mieście.- stwierdziła Amara.
-Powinniśmy gdzieś przenocować. Znam jedno miejsce parę przecznic stąd.- zaproponowała Carol.- Damy rade.
Szarowłosa poprowadziła ich do budynku biurowego. Gdy dostali się do środka ostrożnie rozejrzeli się po wnętrzu. Carol szła pierwsza, wyglądało to jakby znała to miejsce i wiedziała gdzie iść. Kobieta zaprowadziła ich do mniejszego pomieszczenia, a następnie szli przez jakieś korytarze.
-Pracowałaś tu czy coś w tym stylu?- zapytała ciemnowłosa, była ciekawa skąd ona zna to miejsce.
-Coś w tym stylu.- odpowiedziała niezbyt chętnie Carol. Amara więcej nie pytała.
Znaleźli dwuczęściowy pokój, z małym salonikiem oraz pokoikiem z piętrowymi łóżkami.
-Co tu się mieściło?
-Schronisko dla bezdomnych.- wyjaśniła szarowłosa.
Amara zauważyła na stoliku przy łóżku leżącą książkę o tytule "Terapia dla molestowanych w dzieciństwie". Skrzywiła się i przekręciła książkę na drugą stronę aby nie widzieć tytułu. Takie rzeczy były dla niej okropne. A sądząc po czym jak Carol zna to miejsce prawdopodobnie tu była, pewnie z Sophie. Przecież jej mąż znęcał się nad nią. Wtedy w obozie nad wąwozem widziała jak się zachowuje w stosunku do niej. Gdy się obróciła zauważyła, że Carol zerknęła też na książkę a potem spojrzała na nią, jednak szybko odwróciła wzrok i podeszła do piętrowego łóżka. Jej spojrzenie mówiło wiele, przeżyła bardzo ciężkie chwile w życiu.
-Byłaś tutaj?- zapytał Daryl.
-Nie zostaliśmy tu na długo. Prześpijcie się. Wezmę pierwszą warte.- zmieniła szybko temat.
-Miejsce jest dość bezpieczne. Wiec nie ma powodów do obaw.- powiedziała Amara.
-I tak wole trzymać warte.- szarowłosa przeszła do drugiego pokoju. Daryl odłożył kusze na komodę po czym usiadł na dolnym łóżku. Amara odpięła pasek do którego przyczepiona jest kabura z pistoletem i maczeta po czym także odłożyła to na komodę. Usiadła obok kusznika. Siedzieli parę chwil w ciszy.
-Możemy ją odzyskać.
-Tak.
-Jeśli jeszcze żyje.
Daryl zerknął na nią. Ciemnowłosa weszła na łóżko i położyła się na stronie przy ścianie. Kobieta wpatrywała się w łóżko nad nią. Mężczyzna postanowił położyć się obok niej. Stykali się ramionami bo niestety nie mieli zbyt dużo miejsca.
-Gdy poszliśmy po wodę, Carol znalazła ten samochód. Powiedziała żeby go zostawić tam w razie gdybyśmy musieli uciekać z kościoła. Wieczorem zauważyłem, że się wymknęła. Poszedłem za nią.
-Nie musisz się tłumaczyć.- wtrąciła ciemnowłosa spoglądając na niego, on również przeniósł swój wzrok na nią.
-Ale chce. Chciała odjechać bo nie czuła się jakby była nadal częścią naszej grupy. Myślała że po tym co zrobiła nie powinna zostawać z nami. Wahała się. Wtedy zjawiłaś się ty. Rozumiem że mogło to wyglądać podejrzanie. Nie zdziwiłbym się gdybyś zrobiła awanturę czy coś takiego.
-Przez krótki moment myślałam, że chcecie we dwoje odejść. Poczułam się wtedy jak w więźniu, kiedy odszedłeś z Merle.
-Ale wróciłem.
-Wiem. Wciąż mam pamiątkę po tamtym dniu.
Daryl zmarszczył brwi nie wiedząc co dokładnie ma na myśli.
-Ślad po postrzeleniu został. Gdy dotykam blizny czuje różnice, nie jest tak gładka jak reszta skóry.
-Mogę sprawdzić.
-Okay.
Amara podciągnęła trochę bluzkę aby odsłonić brzuch. Daryl położył swoją dłoń na jej brzuchu. Ciemnowłosa westchnęła gdy zaczął gładzić jej skórę. Delikatnie musnął palcami jej bliznę przez co przeszedł ją dreszcz. Brązowowłosy oparł się na jednym łokciu i pochylił nad nią. Ich twarze dzieliły zaledwie parę centymetrów. Po chwili gdy wpatrywali się w siebie złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku.
-Zawsze znajdziecie czas na próbę podtrzymania gatunku ludzkiego.
Ich chwile czułości przerwała Carol, która pojawiła się w pokoju. Amara szybko poprawiła bluzkę.
-Nie przeszkadzajcie sobie.- szarowłosa posłała w ich kierunku znaczący uśmieszek i zbliżyła się do łóżka po czym wspięła się na górne i położyła na nim.- Dobranoc.
-Dobranoc.- odpowiedzieli jej jednocześnie.
~~~~~~~~
Ciemnowłosa gwałtownie podniosła się do siadu. Oddychała niespokojnie. Miała kolejny koszmar. Zrobiła kilka głębszych wdechów by się uspokoić. Spojrzała w bok i zauważyła, że nie ma Daryl'a. Był już dzień. Wstała z łóżka, zerknęła na górę, ale Carol również nie było. Na komodzie pozostała tylko jej broń. Gdy przypinała pasek usłyszała z drugiego pokoju coś. Weszła tam. Daryl i Carol stali przy oknie i o czymś rozmawiali. Gdy brązowowłosy usłyszał jak wchodzi spojrzał na nią.
-Już wstałaś?
-Tak.
-Wiec możemy iść.- stwierdziła Carol.
Wyszli z budynku. Muszą wejść do jakiegoś w wysokiego budynku, aby rozejrzeć się po okolicy za kimkolwiek kto może mieć Beth. Gdy wyszli trzymali się blisko ścian budynku aby chodzący po ulicach sztywni nie zauważyli ich. Daryl wyjrzał za róg i zauważył idź skrzyżowanie mostu łączące dwa budynki, to miejsce nadałoby się jako punkt obserwacyjny. Daryl wyciągnął notatnik z plecaka i zapalił go. Wyrzuca go daleko w przeciwną stronę niż gdzie muszą iść, aby odwrócić uwagę spacerowiczów. Trupy zainteresowane zaczęły podchodzić do palących się papierów, dzięki temu mieli czystą drogę do budynku. Szybko pobiegli tam. Przeszli przez zadaszony parking po czym weszli do środka budynku. Gdy chcieli przejść przez łącze miedzy budynkami natknęli się na małą przeszkodę. Były tam rozstawione namioty, sztywni leżeli na ziemi uwiezieni w śpiworach. Charczeli i wili się gdy ich zobaczyli, ale nie mogli ich dorwać. Szybko udało im się pozbyć ich. Przeszli miedzy namiotami i podeszli do drzwi, które były zakute łańcuchem. Ale dało się je trochę otworzyć aby dało się przecisnąć przez otwór. Nie było to zbyt łatwe, szczególnie dla Daryl'a, który był jednak większy niż Amara czy Carol. Weszli na wyższe piętro do jednego z pomieszczeń, które przypominało biuro jakiegoś bogatego człowieka. Przez duże okno mogli zobaczyć okolice. Wiele budynków było zniszczonych, wszędzie łazili sztywni, miasto wyglądało beznadziejnie.
-Coś widzę.- odezwał się Daryl.- Podaj karabin.- szarowłosa dała mu swoją broń. Kusznik spojrzał przez lunetę. Okazało się że na moście stoi taki sam samochód z krzyżem, którym jechali porywacze Beth. Jednak ten ewidentnie stał tam już dłuższy czas. Ale to była jakaś poszlaka. Może znajdą coś tam co im pomoże ją znaleźć.
-Mamy jakiś trop.- stwierdziła Amara.
-Tak. Powinniśmy nabrać wody.- powiedziała Carol po czym zbliżyła się do dozownika z butlą w połowie pełną wodą, która stoi pod ścianą. Szarowłosa zaczęła napełniać pojemnik by mieli co pić.
Gdy Carol skończyła wyszli z biura i udali się do łącza miedzy budynkami. Szarowłosa jako pierwsza przeszła przez otwór miedzy zakutymi drzwiami, a gdy Daryl przechodził jako drugi kobieta powiedziała aby nie wychodził, ale niestety było już za późno. Amara usłyszała głos młodego chłopaka, który każe brązowowłosemu wstać i podnieść ręce do góry. Później powiedział że i ona ma wyjść. Ustali przy drzwiach. Ciemnoskóry chłopak, na oko miał osiemnaście lat mierzył do nich karabinem Carol.
-Odłóż kusze.
-Ale z ciebie kozak.- powiedział Daryl.
-Nikt nie musi ucierpieć. Potrzebuje tylko waszej broni. Proszę, odłóż kusze.- poprosił chłopak. Daryl niechętnie zrobił to po czym czarnoskóry wziął ją.- Przepraszam. Wyglądacie na twardych. Poradzicie sobie.
Chłopak wycofał się po czym przedziurawił namioty, w których były sztywni. Uciekł, a szwedacze rzuciły się na nich. Jednak szybko ich zabili i pobiegli za chłopakiem. Niestety zablokował od zewnątrz drzwi, którymi się tu dostali. Musieli znaleźć inne wyjście. Ale zanim je znaleźli i do tego musieli zniszczyć zamek aby wyjść minęło wystarczająco dużo czasu aby chłopak zdążył uciec. Nie dogonili go, zniknął gdzieś z ich bronią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro