Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*39*

Gdy Amara patrzyła przed siebie nie mogła uwierzyć kogo widzi. Minęło trochę czasu, właściwie parę długich lat, ale wciąż bez problemu ich poznała, choć są znacznie starsi niż gdy ich ostatni raz widziała.

-Chodź tu.- jej wujek Bobby Barnes wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą od razu wzięła. Starszy mężczyzna już po pięćdziesiątce pomógł jej wstać po czym mocno ją przytulił.- Dobrze widzieć cie żywą.

-Was też.- wzruszyła się ciemnowłosa wtulając się w ramiona swojego ukochanego wujka. Miała ponownie ochotę płakać, ale tym razem z radości.

-Wygląda na to, że znaleźliśmy cie w samą porę.- odsunęli się od siebie.

-Wyglądasz okropnie.- stwierdziła jej starsza cioteczna siostra Ivy, która po chwili uśmiechając się przytuliła ją mocno do siebie.

Następnie przytuliła ją Ellen, która na jej widok popłakała się. Starsza kobieta kochała ją jak własne dziecko. Kolejny był młodszy cioteczny brat, Tomy, chłopak uśmiechał się od ucha do ucha widząc ją. Później nadeszła kolej na najstarszego z rodzeństwa, Eda. Ale Amara zauważyła kogoś jeszcze, kobietę z dzieckiem.

-Oh, no tak.- zaczął mówić czarnowłosy.- To moja żona Sara i syn Roy.- Ed przedstawił blond włosą kobietę i ośmioletniego chłopca o czarnych włosach jak jego tata.

-Miło mi was poznać.- powiedziała Amara i uścisnęła dłoń Sary oraz przywitała się z swoim bratankiem.

~~~~~~~~

Rozpalili ognisko i zabezpieczyli okolice. Właściwie to Amara tylko siedziała razem z Sarą i Roy'em, a reszta zrobiła ich prowizoryczny obóz. W tym czasie ciemnowłosa miała chwile na rozmowę z jasnowłosą. Od razu ją polubiła. Była bardzo sympatyczna i okazało się, że była pielęgniarką. Pozwoliła aby sprawdziła jej kostkę choć przecież jest lekarzem i zna się na tym lepiej, ale chciała usłyszeć też diagnozę kogoś innego. No i nie mogła odmówić gdy Sara tak bardzo upierała się, że chce pomóc. Jasnowłosa podała jej też leki przeciw bólowe. Amara nie chciała ich przyjąć twierdząc, że tylko zmarnuje ich zapasy, ale i tym razem nie wygrała, grzecznie musiała je przyjąć. Ciemnowłosa miała też chwile na rozmowę poznawczą z Roy'em. Chłopiec na początku był bardzo nieśmiały, ale później zaczął stopniowo otwierać się i był bardziej weselszy. Sara wyjaśniła że ich wesele było bardzo małe i skromne bo nie chcieli robić zbyt hucznego. Wyglądała jakby miała wyrzuty sumienia że jej nie zaprosili, ale Amara nie miała pretensji. Rozumiała, przecież to ona przestała się z nimi kontaktować. Może i powodem byli jej rodzice, ale to nie oznaczało że powinna była całkowicie urwać z nimi kontakt. Do dziś ma przez to wyrzuty. 

W końcu obóz był zabezpieczony i wszyscy usiedli wokół palącego się ogniska. Ellen przyrządziła króliki, które wcześniej upolowali zanim znaleźli Amare. Oczywiście ciemnowłosa również dostała porcje mięsa, nawet nie mogła odmówić przyjęcia tego jedzenia.

-Wiec jesteś sama, czy z kimś?- zapytał przerywając cisze Tomy. Chłopak patrzył na nią zaciekawionym spojrzeniem.

-Nie bądź taki wścibski. Spójrz na nią, ledwo się trzyma. Jest blada, biedactwo. Niech odpocznie, jeszcze zdążysz ją wypytać.- powiedziała Ellen martwiąc się o swoją siostrzenice.

-Jest w porządku ciociu. Byłam z przyjaciółmi, ale się rozdzieliliśmy, niestety.- ciemnowłosa posmutniała, co oczywiście nie uszło uwadze jej krewnych.

-Nie martw się, znajdziesz ich. Pomożemy ci w tym, prawda?- powiedziała Ivy po czym rozejrzała się po swojej rodzinie aby potwierdzili jej słowa.

-Oczywiście że tak.- Bobby powiedział z stanowczością, reszta chętnie przytaknęła. 

-Dziękuję.- ciemnowłosa znowu się wzruszyła. Ivy położyła jej rękę na ramieniu.

-Nie rozklejaj się tu.- zażartowała rudowłosa przez co Amara zaśmiała się.

Jeszcze trochę posiedzieli przy ognisku po czym nadszedł czas na sen. Ed jako pierwszy stanął na warcie, później zastąpi go Bobby, a kolejny był Tomy. Amara nawet nie pytała czy też może trochę posiedzieć na warcie, było oczywiste że się nie zgodzą. Mieli pytania, tak samo jak i Amara, ale stwierdzili że jutro będą rozmawiać, a teraz muszą się porządnie wyspać.

Rogers wpatrywała się w gwiazdy. Leżała i próbowała zasnąć, ale jak na złość nie wychodziło jej to. Obok niej leżała Ivy.

-Śpisz?- rudowłosa zapytała szeptem przerywając cisze.

-Nie.- odpowiedziała jej również szeptem ciemnowłosa.

-A powinnaś.

-Ty też.

-Chcesz pogadać?

-Już gadamy.

-Racja.- zaśmiała się Barnes.- Ile to już minęło co? Osiem, dziewięć lat?

-Dziesięć.- poprawiła ją Amara.

-Ta, cholernie dużo czasu. Brakowało mi cie, wiesz?- rudowłosa spojrzała w bok na Amare, która również na nią spojrzała.

-Mi ciebie też.- przyznała szczerze ciemnowłosa.

-Szkoda, że tak wyszło.- Ivy ponownie zaczęła wpatrywać się przed siebie w niebo.- Nie sądziłam że twoi rodzice tak bardzo będą chcieli cie od nas odciąć. Nawet śmierć dziadka nie zmieniła ich myślenia. Żyją jeszcze?

-Nie.

-Przynajmniej już nie będą truć ci życia.

-Przepraszam. 

-Nie przepraszaj. Byłaś tylko dzieckiem. 

-Wiem, ale mogłam coś zrobić. Mogłam się im sprzeciwić.

-Byłaś zbyt dobra, wykorzystali to. Zawsze byłaś dobra, ludzie to wyczuwali. Ale spójrz na siebie teraz, zmieniłaś się, wyprowadziłaś się od nich, miałaś świetną karierę. Z pewnością ci którzy ci kiedyś dokuczali zazdrościli ci sukcesów.

-Skąd o tym wiesz?- ciemnowłosa spojrzała na swoją kuzynkę, która uśmiechnęła się do niej.

-Widziałam cie w telewizji. To była chyba jakaś gala czy coś takiego, nagradzali wybitnych lekarzy za ich osiągnięcia. Wszyscy oglądaliśmy, to było super. Wyglądałaś zjawiskowo w świetle reflektorów, jak gwiazda. Sprawdziłam o tobie trochę informacji w sieci, byłam ciekawa co tam u ciebie. Wiele dobrego zrobiłaś dla ludzi.

-Wiec choć trochę wiedziałaś co się u mnie działo. A co z tobą?

-Ze mną?- rudowłosa zaśmiała się.- Jestem po rozwodzie, nie skończyłam żadnej wyższej szkoły. Miałam wiele różnych dorywczych prac, głównie zajmowałam się kłusownictwem. Szare i nudne życie, nic nadzwyczajnego. 

-Po rozwodzie?- dopytała Amara marszcząc brwi.- Nigdy nie sądziłam że będziesz kiedykolwiek się z kimś wiązać i to na poważnie. Zawsze skakałaś z kwiatka na kwiatek, nie potrafiłaś się zdecydować.

-Chciałam spróbować. Ale się nie udało. Szmata po trzech lat małżeństwa zdradziła mnie z swoim byłym. Okazało się że ich romans trwał prawie rok.

-Przykro mi.

-A mi nie. Przynajmniej nie zmarnowałam kolejnych lat z nią będąc nieświadoma z jaką parszywą osobą się związałam. Teraz znowu jestem silną i niezależną singelką. A ty, na necie nic nie pisało czy byłaś zamężna?

-Bo nigdy nie byłam. Nie było wtedy nikogo kto by się nadał.

-Wtedy? Czyli teraz ktoś jest?- Ivy spojrzała na nią zaciekawiona.- Mów, kim jest ten facet. No powiedz.- kobieta zaczęła się ekscytować.- To brunet? Jest wysoki? Ma duże bicepsy?

-Przestań.- ciemnowłosa jęknęła zawstydzona.- Nazywa się Daryl Dixon.

-Uuu, mamy już imię. Brzmi całkiem dobrze.- pisnęła ruda.- Dawaj dalej.

-Zachowujesz się jak napalona nastolatka... Jest starszy ode mnie o parę lat. Ma przydługie brązowe włosy, niebieskie oczy, jest wysoki ale nie aż tak bardzo. A reszty się dowiesz jak go znajdziemy.

-Oh. Czyli nie zdradzisz co kryje się pod ubraniem?

-Uh, przestań.

-A kochacie się?

-Tak.- odpowiedziała od razu bez nawet odrobiny zawahania.

-Brzmi jak coś bardzo poważnego.

-Bo jest, a przynajmniej dla mnie. Uratował mnie wiele razy. Przy nim świat jest znacznie lepszy. Nie sądziłam że kiedykolwiek będę aż tak poważnie zakochana. Nie potrafiłabym bez niego żyć. Straciłam zbyt wiele aby stracić i jego.- uśmiech pojawił się na jej twarzy gdy zaczęła wspominać chwile spędzone z nim.- Czy brzmi to niedorzecznie?

-Nie. To piękne. I już nie mogę doczekać się aż go poznam. Musi być na prawdę świetnym facetem. Ale od razu mówię, jeśli cie zrani to go zabije. I wcale nie żartuje, jestem poważna.

-Wierze ci, w końcu znam cie nie od dziś. Zawsze dotrzymujesz słowa.

-Dobra, trochę pogadałyśmy. Czas już spać, dokończymy jutro. Dobranoc.- czerwonowłosa ułożyła się na boku po czym zamknęła oczy.

-Dobranoc rudzielcu.

Amara jeszcze chwile wpatrywała się w gwiaździste niebo. Obyśmy się ponownie znaleźli, pomyślała po czym poszła w końcu spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro