Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*29*

Daryl czatował przez całą noc. Robił to nawet gdy Amara proponowała mu by odpoczął, a ona zajmie jego miejsce. Ale on się nie zgodził, wiedział że ciemnowłosa potrzebuje teraz odpoczynku znacznie bardziej niż on. Oberwała w głowę przez wybuch i do tego Jessy ją pobiła. Wiec był uparty przy swoim. Całą noc Amara przespała w miarę spokojnie. Ale to nie było nic dziwnego, po tym wszystkim była zbyt wykończona fizycznie i psychicznie. Beth miała trudności z zaśnięciem, nie potrafiła zmrużyć oka. Kręciła się z boku na bok. Dopiero gdy Daryl nie mógł wytrzymać, że tak się wierci zaproponował że może położyć się obok Amary, która spała niczym martwa. Chwilami nawet trochę martwiło to kusznika wiec sprawdzał jej puls, ale na szczęście po prostu tak wyglądała, blada i z ranami. Gdy Beth leżała obok ciemnowłosej dopiero wtedy jakimś cudem udało się jej na trochę zasnąć. W czasie gdy obie spały brązowowłosy był czujny. Martwił się i to bardzo. Teraz nie wiedział co robić. Nie mógł mieć pewności że ktoś przeżył. Mogą poszukać ocalałych, ale co będzie dalej jeśli nikogo nie odnajdą? Co zrobią? Jak we trojkę mają przeżyć? Sam poradziłby sobie, z Amarą może też, ale z Beth będzie znacznie trudniej. W tej chwili to on był jedynym, który jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwo. Amara z czasem dojdzie do siebie, ale nie wiadomo jak poważny jest jej uraz głowy. Co jeśli ten uraz spowodował jakieś uszkodzenie mózgu? To ona była lekarzem, ona znała się na takich rzeczach. A sama przecież sobie nie pomoże jeśli z jakiegoś powodu straci przytomność i nie będzie można jej obudzić. Całą noc rozmyślał o tym co powinni teraz zrobić. I nadal nie miał za bardzo pojęcia. Liczył że Amara wyzdrowieje i jakoś sobie poradzą.

W końcu nadszedł ranek. Mężczyzna odczekał trochę zanim obudził Beth. Blondynka wstała ociężale czując lekki ból w plecach z powodu nie wygodnej pozycji, w której spała. Spanie na samej ziemi nie było zbyt przyjemne.

-Amara, obudź się.- Beth uklęknęła przy śpiącej wciąż kobiecie.- Musimy iść, wstań.- dziewczyna trąciła ciemnowłosą w ramie, ale ta nawet nie zareagowała. Blondynka zaczęła się denerwować bo to nie wróżyło niczego dobrego.- Daryl?! Ona się nie budzi.- zawołała mężczyznę, który chwile później już przy niej był.- Nie budzi się, myślisz że ona... - blondynka nie skończyła ponieważ znaczące spojrzenie kusznika dało jej jasno do zrozumienia że lepiej by nie kończyła zdania.

Brązowowłosy pochylił się nad ciemnowłosą i sprawdził czy oddycha. Westchnął z ulgą. Amara miała płytki oddech, ale wciąż żyła.

-Zostań tu z nią i próbuj ją obudzić.- mężczyzna wstał z klęczek i podnosząc swoją kusze z ziemi ruszył w tylko sobie znanym kierunku.

-Gdzie idziesz?- zapytała Beth na co brązowowłosy na moment się zatrzymał i zerknął na nią.

-Rozejrzę się po okolicy. Poczekaj tu. Za niedługo wrócę. 

Beth została tak jak kazał jej Daryl. Na początku łagodnie próbowała obudzić Amare, ale z jakiegoś powodu to wciąż nie dawało rezultatów. Zaczęła obawiać się najgorszego. Że uraz głowy był na tyle poważny, że kobieta mogła zapaść w jakąś śpiączkę czy coś w tym stylu. Nie znała się na takich rzeczach wiec mogła sunąć tylko domysły.

-Nie możesz umrzeć, rozumiesz?- blondynka siedziała tuż obok Amary wpatrując się w jej bladą twarz.- Nie po tym wszystkim. Nie po tym kim się dla mnie stałaś. Nie mogę cie stracić. Bo co jeśli tylko ty mi zostałaś?- dziewczyna zaczęła cicho szlochać, a rękawem bluzki wycierała łzy spływające jej po policzkach.- Jesteś moją rodziną. Nie możesz być martwa!- krzyknęła desperacko. Nie potrafiła znieść myśli, że straci kolejną bliską jej osobę.- Słyszysz! Musisz żyć. Ocknij się!- blondynka mocno szarpnęła Amare za ramie.- Obudź się! Nie zostawiaj nas!- jeszcze raz szarpnęła kobietę próbując ją obudzić, ale przestała gdy nic to nie dało.- Nie chce byś odeszła.- szepnęła zrozpaczona podciągając nogi pod podbródek i otoczyła je ramionami mocno przyciskając do klatki piersiowej.

-Nie odejdę.

Te dwa wypowiedziane słabym głosem słowa sprawiły, że blondynka natychmiast spojrzała na Amare, która miała już otwarte oczy i patrzyła na nią. Dziewczyna od razu poderwała się z miejsca i nie zważając na nic przytuliła się do ciemnowłosej.

-Bałam się że nie żyjesz.- powiedziała Beth gdy w końcu oderwała się od ciemnowłosej, która posłała jej słaby uśmiech.- Jak się czujesz?

-Bywało lepiej, ale też i gorzej. Nie martw się, dojdę do siebie. Gdzie Daryl?- zapytała ciemnowłosa gdy przy małej pomocy Beth wstała z ziemi i zauważyła że nigdzie w zasięgu jej wzroku nie ma brązowowłosego.

-Już jestem.- spomiędzy drzew wyszedł niespodziewanie kusznik. Mężczyzna zatrzymał się w miejscu gdy zauważył, że ciemnowłosa już się obudziła. Poruszył się w miejscu jakby się chwile wahał po czym podszedł do Amary i ją mocno przytulił. Kobieta odwzajemniła uścisk chłonąc przyjemne ciepło, które od niego bije, cieszyła się tą chwilą mimo że nie była specjalnie wyjątkowa.- Znalazłem ślady.- powiedział brązowowłosy gdy puścił Amare z swoich objęć.

-Czyje? To nasi?- zaczęła dopytywać podekscytowana Beth.

-Możliwe.

-Wiec to sprawdźmy.- stwierdziła Amara. Brązowowłosy spojrzał na nią z zmartwieniem.- Nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się delikatnie aby dać mu do zrozumienia, że nie musi się aż tak bardzo o nią martwić.

Daryl poprowadził je w miejsce gdzie udało mu się znaleźć ślady. Entuzjazm Beth był bardzo wyczuwalny, dziewczyna energicznym krokiem podążała za kusznikiem wierząc że odnajdą swoich ludzi, kogoś kto przeżył. Amara jedynie milczała przyglądając się blondynce. Podziwiała ją że mimo utraty ojca nadal ma nadzieje i wierzy, że jakoś to wszystko się ułoży. Przypomina jej anioła nieskażonego złem i cierpieniem, który wciąż wierzy w dobro, właściwie nawet jej wygląd pasuje, złociste blond włosy i jasna porcelanowa cera.

Dixon przykucnął nad śladami. Beth ustała tuż obok niego, jedynie Amara trzymała się bardziej z tyłu i rozglądała się uważnie.

-Mogą to być ślady Lucka lub Molly.- zasugerowała blondynka.- Czyli jednak ktoś żyje.- Na wypowiedzenie tych imion na głos Amara od razu spojrzała w kierunku dwójki jej towarzyszy. Znała te dzieciaki, właściwie jak każdego kto mieszkał w wiezieniu. Skrzywiła się gdy do jej myśli wtargnął obraz ich martwych ciał. Potrząsnęła głową aby odgonić niechciane myśli.

-Czyli żył jeszcze około czterech godzin temu.- stwierdził Daryl beznamiętnym głosem. Nie nastawał się na szanse odnalezienia kogoś, tak było łatwiej pogodzić się z ich losem.

-Żyją.- powiedziała stanowczo młoda Greene po czym ruszyła w stronę gdzie są kolejne ślady.

Daryl wstał z klęczek i chciał podążyć za Beth, ale powstrzymał się na moment i spojrzał na Amare, która rozglądała się za czymś po lesie.

-W porządku?- zapytał mężczyzna czym przykuł uwagę ciemnowłosej.

-Tak, chodźmy.

Kolejne ślady, które znaleźli sugerowały że ci którzy je zostawili zaczęli przed czymś uciekać.

-Zaczęli uciekać. Musiało się stać coś co ich przestraszyło.- powiedział kusznik przyglądając się zniekształceniom w ziemi.

-Odrobina wiary ci nie zaszkodzi.

-Póki co, wiara gówno nam pomogła. A na pewno nie twojemu ojcu.- brązowowłosy przeklnął się wewnętrznie za to co powiedział gdy zobaczył wyraz twarzy Beth. Nie chciał jej specjalnie urazić, ale ta cała sytuacja za bardzo zaczęła go frustrować. Jeszcze zaczął mieć wrażenie że Amarze coś zaczęło dolegać bo prawie w ogóle się nie odzywa i wydaje się ciągle zamyślona.

Beth zacisnęła usta w wąską linie próbując pokazać, że wcale jego słowa jej nie ruszyły. Dziewczyna odwróciła się i wtedy zauważyła jak Amara zrywa jakieś owoce i chce je zjeść.

-Mogą być trujące.

-I co z tego?- ciemnowłosa wzruszyła jedynie ramionami nie interesując się sugestią dziewczyny po czym wzięła do ust jeden owoc. Blondynka od razu znalazła się obok niej wyrywając wręcz siłą podejrzane owoce z jej reki.- Co do cholery?!- warknęła ciemnowłosa zdenerwowana zachowaniem blondynki.

-Odbiło ci?! Chcesz się otruć?- zapytała gniewnie Beth. Nie chciała nawet pomyśleć, że Amara mogłaby być aż tak lekko myślna. Ciemnowłosa westchnęła smętnie po czym spojrzała na dziewczynę.

-To tylko winogrona, wyglądają inaczej od normalnych bo te są dzikie. I wcale nie są trujące.

-Nie mogłaś od razu tego powiedzieć?- oburzyła się młoda Greene.- Obojgu wam zaczyna odbijać, czy co?

-Licz się ze słowami.- powiedział Daryl. 

-Bo co mi zrobisz?- zapytała lekceważąco dziewczyna.

-Przestańcie. Beth, pomóż mi zebrać trochę winogron. Jak ich znajdziemy mogą być głodni.- te słowa od razu przyciągnęły uwagę blondynki, która lekko się uśmiechnęła ciesząc się, że nie tylko ona ma nadzieje na odnalezienie innych. Gdy Beth skupiła się na zrywaniu ciemnowłosa wymieniła się spojrzeniem z Daryl'em. Oboje podejrzewali że ktokolwiek zostawił te ślady prawdopodobnie jest martwy.

Gdy zebrali wystarczającą ich zdaniem owoców ponownie ruszyli za śladami, które odnajdywał Daryl. W którymś momencie zauważyli krew na pojedynczych roślinach co nie wróżyło niczego dobrego. A następnie natknęli się na kilka ciał szwedaczy z roztrzaskanymi głowami, obrażenia sugerowały na młotek albo coś podobnego co dało Amarze do myślenia że może to Tyreese ich zabił. Ciemnoskóry mężczyzna zawsze miał przy sobie młotek i to przeważnie tym zabijał sztywnych. Jednak nie było pewności. Śladów było dużo, niektóre ewidentnie należały do szwedaczy i były utrudnieniem bo tuszowały ślady prawdopodobnie ich ludzi.

-Poradzili sobie z nimi.- powiedziała Beth sądząc, że udało im się uciec.

-Tego nie wiadomo. Pełno tu śladów szwedaczy.- Daryl rozglądał się uważnie aby nie przeoczyć żadnego śladu, który mógłby im pomóc. Wtedy gdy on był zajęty, a Beth oddaliła się trochę od niego zza krzaków wyłonił się sztywny. Trup rzucił się w kierunku, blondynki, która krzyknęła wystraszona. Zaalarmowany Daryl od razy chwycił za kusze i chciał zabić trupa, ale wtedy pół głowy sztywnego upadło na ziemie razem z jego cielskiem tuż pod nogi wystraszonej blondynki.

Dixon opuścił kusze gdy zobaczył, że Amara bez problemu poradziła sobie z zagrożeniem. Ciemnowłosa wytarła brudną maczetę w szmatkę po czym schowała ją do kabury.

-Jesteś cała?- blondynka jedynie kiwnęła twierdząco w odpowiedzi.- Trzymaj się blisko.- powiedziała po czym przeszła dalej i minęła Daryl'a, który się jej przyglądał.- Jak widzisz, nic mi nie dolega.

Ślady doprowadziły ich aż do torów kolejowych. Ale tam nic miłego ich nie zastało. Wręcz przeciwnie, widok był nieprzyjemny, a zwłaszcza dla Beth. Dwójka osób, które niegdyś były mieszkańcami wiezienia byli przemienieni w szwedaczy i klęczeli na ziemi żywiąc się ciałami ludzi, którzy również mieszkali w wiezieniu. Daryl zabił ich strzałami z kuszy po czym zbliżył się do trupów aby zabrać strzały. Beth zaczęła szlochać widząc co stało się z tymi ludźmi. Miała nadzieje, że kogoś odnajdą i odnaleźli, ale nie w takim stanie jak chciała.

Amara położyła dłoń na ramieniu Beth, która pod wpływem jej dotyku obróciła się i wtuliła się w nią wciąż roniąc słone łzy. Ciemnowłosa wymieniła się tylko znaczącymi spojrzeniami z kusznikiem. Im nie były potrzebne słowa aby się zrozumieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro