Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*28*

To co się właśnie działo przypominało prawdziwe piekło. Huki, sypiący się gruz, wystrzały z czołgu. Wszędzie latały pociski. Ludzie Gubernatora przebili się przez ogrodzenia i zbliżali do dziedzińca. Nie dało się ich powstrzymać. To był właśnie koniec wiezienia. Amunicja zaczęła się kończyć, a przeciwników nie malało. Wręcz przeciwnie było ich coraz więcej ponieważ przez zniszczone ogrodzenia zaczęli dostawać się sztywni, których zwabiły hałasy walki.

-Daryl! Skończyła mi się amunicja!- ciemnowłosa krzyknęła kucając za metalowym obudowaniem przy siatce i spojrzała w kierunku kusznika, który nadal strzelał. Nawet nie zauważyła kiedy reszta gdzieś zniknęła. Wszyscy się rozdzielili. Nawet ona była znacznie dalej od Daryl'a.

-Wycofaj się do tyłu! Uciekaj! Będę tuż za tobą!

Mężczyzna machnął do niej ręką po czym zaczął strzelać aby ściągnąć na siebie więcej uwagi by ona mogła uciec. Amara odrzuciła broń, która już była jej zbędna i jak najszybciej zaczęła biec w kierunku tylnych zabudowań aby wydostać się tyłem do lasu. Nagle niedaleko niej pocisk z czołgu trafił w budynek, którego cześć eksplodowała rozrzucając kawałki gruzu do okoła. Siła wybuchu odepchnęła ją przez co upadła tuż obok niskiego murku i uderzyła się w głowę.

Nieznośny szum dudnił w jej głowie gdy powoli podnosiła się z ziemi. Na czworaka zaczęła czołgać się przy okazji próbując unikać latających do okoła naboi. Poprawiła dłonią czapkę gdy udało jej się schować za róg i chciała przy pomocy ściany podnieść się, ale wtedy ktoś przed nią stanął. Podniosła głowę do góry i jedyne co zdążyła zobaczyć to jasne blond włosy po czym końcem karabinu została uderzona w twarz. Upadła do tyłu, a czapka z jej głowy upadła obok. Poczuła w ustach metaliczny posmak. Kolejny cios oberwała w brzuch. Jessy kopnęła ją kilka razy po czym stanęła nad nią i nogą pchnęła jej ramie by leżała na plecach i mogła spojrzeć jej w oczy gdy w końcu będzie mogła się zemścić.

-Było mnie zabić gdy miałaś okazje. Ale niestety nie dożyjesz następnej okazji.- Jessy wymierzyła do niej z karabinu i uśmiechnęła się triumfalnie gdy patrzyła na jej zakrwawioną twarz.

-Zdechniesz za to.- wychrypiała Amara spluwając krwią na ziemie.

-Nie wydaje mi się.

Huk z broni. Krew bryznęła, a bezwładne ciało Jessy z dziurą w głowie upadło tuż obok ciemnowłosej. Rogers spojrzała w bok. Blondynka leżała martwa wpatrując się w nią pustym spojrzeniem, a krew spływała jej po twarzy.

-Amara.- ciemnowłosa kobieta spojrzała na Beth, która odrzuciła swój karabin, który był już pusty po czym schyliła się. Złapała Amare i pomogła jej wstać.- Musimy uciekać.

-Powinnaś była być w autobusie.- powiedziała będąc zaskoczona. Myślała że dziewczyna jest już bezpieczna z innymi, którzy odjechali autobusem.

-Gdybym tam była teraz byłabyś martwa.- stwierdziła dziewczyna po czym schyliła się ponownie i podniosła z ziemi czapkę i podała ją ciemnowłosej.

-Dziękuję.- szepnęła.

Beth wzięła ciemnowłosą pod ramie i wzięła od niej łuk aby trochę odciążyć kobietę po czym szybkim krokiem udały się w kierunku wyjścia.

-Poczekaj, Daryl.- Amara gwałtownie się zatrzymała przy ścianie przez co blondynka prawie się potknęła.

-Co?- Beth zapytała ponieważ przez huki strzałów nie słyszała co Rogers powiedziała.- Musimy uciekać. Chodź.- dziewczyna zaczęła ciągnąć ją, ale ciemnowłosa stwarzała opór. Nie mogła go tak zostawić. Przecież miał być tuż za nią. Amara wpatrywała się w miejsce skąd sama jeszcze niedawno wybiegała gdzie została zaatakowana przez Jessy. Wtedy nagle zza rogu gdzie unosił się dym wybiegł Daryl z kuszą w reku. Ciemnowłosa na jego widok uśmiechnęła się. Już myślała że coś mu się stało, ale jednak przybył.

-Co wy tu robicie?!- krzyknął mężczyzna gdy biegł w ich kierunku.- Powinniście być już poza wiezieniem!- uniósł głos, ale nie dlatego że był faktycznie na nie zły, ale dlatego że się martwił. Chciał by były bezpieczne. Ale gdy przyjrzał się twarzy swojej ukochanej zamilkł i spojrzał na nią z troską.- Wynośmy się stąd.

Kusznik objął ciemnowłosą jednym ramieniem widząc, że jest obolała po czym ruszyli biegiem aby wydostać się z tego miejsca pogrążonego w chaosie.

Całe wiezienie zostało przejęte nie przez ludzi Gubernatora lecz przez sztywnych. To chodzące trupy przejęły to miejsce. Ogień palił się w zniszczonych częściach budynków, w których jeszcze tak nie dawno mieszkali. Stracili wszystko w tak bardzo krótkim czasie. Amara widziała jak autobus odjeżdżał. Miała nadzieje że jak najwięcej ich ludzi uciekło. Oprócz Daryl'a i Beth nie widziała nikogo innego. Był zbyt duży chaos. Nie wiedziała co stało się z Rick'em czy Michonne, którzy byli najbliżej Gubernatora. Nawet nie wiedziała co stało się z samym Gubernatorem, jego ludzi zginęło bardzo dużo, może wszyscy choć tego nie była pewno bo przecież ktoś mógł zdążyć uciec. Jednak z jednej śmierci cieszyła się najbardziej. Zaskoczona twarz Jessy utkwiła w umyśle Amary, te spojrzenie martwych oczu gdy skończyła z kulką w głowie. Beth uratowała jej życie. Gdyby nie ona zginęła by. Ale myśl o własnej śmierci nie była najgorsza, utrata jej najbliższych i ich domu była gorsza. Bo właśnie się tak stało. Była wdzięczna losowi że dzisiaj mogła z każdym choć trochę porozmawiać i nacieszyć się chwilami razem bo teraz już to nie wróci.

Nie wiedziała ile już biegną, minuty czy może godziny. Była zbyt zmęczona i ledwo łapała oddech. Daryl wciąż ją trzymał i przemieszczał się do przodu. Miała wrażenie że ją ciągnie a nie że razem z nim biegnie. Beth była tuż obok po drugiej jej stronie. Byli zdeterminowani i przedostawali się miedzy drzewami i zaroślami aby być jak najdalej od zniszczonego wiezienia.

Gdy w końcu przestali uciekać zaczęło się już ściemniać. Daryl pomógł Amarze usiąść obok obwalonego drzewa, a sam zajął się przygotowaniem i rozpaleniem ogniska. Zrobił to bardzo szybko dzięki czemu ogień oświetlił najbliższe zakamarki lasu i nie byli już zdani na bezgraniczną ciemność.

Beth usiadła po turecku na przeciw Daryl'a, który pozwolił by Amara położyła głowę na jego kolanach. Ciemnowłosa miała przymknięte oczy gdy leżała. Mężczyzna ostrożnie podsunął pod jej ramie jej plecak, który zdjęła aby wygodnie jej się leżało.

-Czy jest przytomna?- głos Beth był nie wyraźny i został trochę zagłuszony przez trzaskający ogień. Brązowowłosy na chwile zerknął na blondynkę, która z zmartwieniem przyglądała się Amarze.

-Nie, zasnęła.

-Aż dziwne że jest w stanie. Po tym co się stało... - dziewczyna zacięła się czując jak gula rośnie w jej gardle. Nie musiała kończyć, Daryl wiedział o co jej chodzi.

-Jessy ją tak urządziła?

-Nie wiem. Wcześniej słyszałam wybuch w okolicy miejsca gdzie ją znalazłam. Gdy ją zobaczyłam była już zakrwawiona, a Jessy nad nią stała. Zastrzeliłam ją.- wyznała Beth. To było dla niej obce, zabiła kogoś, ale nie czuła się z tym jakoś źle. Zrobiła to by uratować Amare.

Gdy kusznik to usłyszał szybko zerknął na dziewczynę, która wpatrywała się tępo w palący się ogień. Jej twarz niczego nie wyrażała wiec nie mógł nawet domyślić się o czym myśli.

-Powinieneś ją opatrzyć. W jej plecaku na pewno coś znajdziesz.- powiedziała nadal wpatrując się w ognisko.

Mężczyzna westchnął po czym posłuchał rady blondynki. Ostrożnie otworzył plecak aby nie zbudzić ciemnowłosej choć gdyby faktycznie miała się obudzić to zrobiła by to przez ich krótką rozmowę. Beth miała racje. W plecaku było trochę opatrunków, lekarstw, jedzenia, a nawet latarka. Najwyraźniej Amara wolała być przygotowana na ewentualną ucieczkę z wiezienia, stwierdził kusznik.

Daryl namoczył wacik wodą utlenioną i zaczął obmywać rany na twarzy ciemnowłosej. Gdy to robił twarz kobiety wykrzywiła się w grymasie.

-To boli.- szepnęła słabo ciemnowłosa.

-Wiem, ale muszę oczyścić ranę. Spróbuj skupić się na czymś innym.

-Nie chodzi mi o moje rany.- Amara otworzyła oczy i spojrzała na brązowowłosego pochylonego nad nią, który zmarszczył brwi.- Świadomość tego że właśnie straciliśmy wszystko... ludzi, nasz dom.- przymknęła powieki gdy poczuła jak łzy zbierają się w jej oczach.- Gdybym nie darowała Jessy życia, nie powiedziała by niczego Gubernatorowi. Czuje się jakby to była moja wina.

-To nie prawda. Chciałaś dobrze.

-I co z tego wyszło? Po co być dobrym skoro nie możesz w ten sposób przeżyć.

-Nie jesteś winna tego co się stało. Gubernator i tak by przybył nawet jeśli Jessy nic by mu nie powiedziała. Jeśli mamy wskazać winnego, to jestem nim ja. Gdybym nie przestał szukać Gubernatora, wtedy byśmy go dorwali i nic by się nie wydarzyło. Może i zgubiliśmy wtedy jego ślad, ale nie powinniśmy byli przestawać szukać.

Daryl odłożył zakrwawiony wacik gdy skończył czyścić twarz ciemnowłosej. Amara spojrzała na niego, był przybity i ewidentnie czuł się winny. Kobieta uniosła dłoń i pogładziła go po policzku.

-Zrobiłeś wszystko co byłeś wstanie.

-Mogłem zrobić więcej.- wziął jej dłoń w swoją i zabrał z jego twarzy. Kobieta skrzywiła się myśląc że znowu ją odpycha, ale on po prostu złączył ich dłonie razem by było jej wygodniej trzymać swoją dłoń.

-Nie powinniście się obwiniać.- odezwała się Beth.- Kto mógłby przewidzieć że tak się stanie? Czasu nie cofniemy. I wcale wszystkiego nie straciliśmy. Cześć naszych uciekła autobusem, innym na pewno udało się wydostać. Musimy ich tylko odszukać. Może są gdzieś niedaleko, może też myślą że wszystko stracili. Ale tak nie jest, mamy siebie, a to przecież coś znaczy. Nie jesteśmy sami. Przetrwamy, tak jak zawsze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro