Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. i CoUlD dO sOmEtHiNg

Yuuri zamarł. Bał się bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiedział się, że Tamaki jest nieobliczalny.. Chcąc stłumić jęk wgryzł się w jego dłoń, z której natychmiastowo zaczęła sączyć się krew. Blondyn syknął patrząc z furią w oczach na Yuuri'ego.

- Teraz pożałujesz lafiryndo! - warknął przewracając chłopaka na ziemię. Pociągnął go mocno za włosy do tyłu i ściągnął spodnie wraz z bokserkami.

- Puść go! - Katsuki usłyszał dobrze mu znany głos. Zawstydził się, że musiał go zobaczyć akurat w tak zawstydzającej sytuacji.

- A ty to kim niby jesteś by mi rozkazywać?

- Yurio nie patrz! Uciek... mnhmt! - ponownie na ustach Yuuri'ego zawitała zakrwawiona dłoń Tamaki'ego.

- On już tu biegnie. - powiedział Pilsetsky machając telefonem ze złowieszczym uśmiechem. - Lepiej oddaj mi mojego przyjaciela.

- Chciałbyś. - prychnął blondyn ponownie wsadzając rękę pod bokserki chłopaka. Yuuri zaczął płakać i jednocześnie kręcić na boki. Było to bardzo bolesne doświadczenie. Ciarki przeszywały całą jego skórę.

- Yuuri! - krzyknął Yurio chcąc do niego podbiec.

- A tylko podejdź bliżej. - warknął Tamaki. - To poczuje większy ból.

To powiedziawszy zaprezentował na Yuuri'm do czego jest zdolny. Biedny Katsuki zaczął niemiłosiernie płakać, a nawet dusić z powodu braku powietrza. Pilsetsky zamarł w miejscu. Nie chciał sprawiać mu jeszcze większego bólu. Modlił się w myślach, by Victor się pośpieszył.

- Jesteś potworem! - warknął Rosjanin zaciskając mocno szczękę. 

- Ja dopiero zaczynam..



Victor skręcił zamaszyście w prawo niemal wywalając się na zakręcie. Mimo wszystko biegł dalej. Zdyszany i spocony. Przechodnie patrzyli na niego myśląc, że to bandyta, który ucieka przed policją. Nikiforov był już prawie na miejscu. Dziękował Bogu, że zobaczył go Yurio i poinformował o tym telefonicznie. Pilsetsky rzadko widywał "Yuurisia" samego. Zawsze był albo z Victor'em lub ewentualnie krążył niedaleko domu czy lodowiska. Widząc go w najdalszej części miasta był po prostu zaskoczony.
Słyszał krzyki Yuraśki. Rozszerzył oczy, a jego tętno podskoczyło jeszcze bardziej. Przyśpieszył jeszcze bardziej, co było wręcz niemożliwością. Z taką prędkością wygrałby każdy maraton.

- YUURI! CO SIĘ DZIE... - urwał kiedy zobaczył na stan czarnowłosego.

Katsuki ledwo oddychający wciąż zakneblowany dłonią straszliwie płakał i jęczał z bólu. Jego koszula była znacznie podwinięta, a na brzuchu był wyraźny ślad po ugryzieniu. Spodnie jak i bokserki chłopaka były opuszczone do kolan, a siedzący na udach Tamaki zabawiał się w najlepsze jego narządem płciowym. Yurio stał nieruchomo pod groźbami większego bólu dla Yuuri'ego, zaciskając mocno pięści.

- Victor? - zdziwił się Tamaki. Siwowłosy strasznie krzycząc rzucił się na blondyna i zaczął okładać go pięściami. W tym czasie Yurio podbiegł do przyjaciela z lodowiska łapiąc go za rękę.

- TY SUKINSYNU! - krzyczał w dalszym ciągu Victor. - SKRZYWDZIŁEŚ GO!

- A ty go niby nie krzywdziłeś? - spytał spokojnie blondyn. Jego policzek był siny, a z kącika ust leciała krew.

- Ja nie jestem Tobą!

- A kim jesteś? - spytał Tamaki łapiąc go za koszulkę. Siwowłosy odepchnął go na ścianę powodując, że mężczyzna zemdlał. Spojrzał na dwóch Yurich.

- Co z nim? - spytał, ale roztrzęsiony Pilsetsky pokiwał tylko głową na znak, że nie wie czy jest z nim dobrze, czy nie. - Yuuri! Spójrz na mnie!

Chwycił jego twarz w dłonie. Zapłakane oczy spojrzały na niego. Wyleciało z nich kilka łez, które niemal natychmiastowo zostały starte przez ciepłą dłoń Nikiforov'a. Yuuri korzystając z okazji delikatnie niemal niewyczuwalnie wtulił się z ciepłą dłoń, która jako jedyna wydawała mu się bezpieczna.

- Cholera.. - zaklął Yurio pokazując na krew wyciekającą z krocza chłopaka. Victor przytulił swój policzek do lodowatego polika łyżwiarza. - Nie mogłem.. Nic zrobić.. Przepraszam Victor..

- To nie Twoja wina.. tylko moja. - po policzku siwowłosego spłynęła łza. - Yuuri... Zabiorę Cię do domu, dobrze?

Milczał. Przez cały czas. Gdy go ubierali, brali na ręce czy pytali o coś. Był jak zaklęta skała. Jedynie płakał i wtulał się w klatkę piersiową Victor'a. Yurio szedł obok nich robiąc za ewentualną eskortę. Rozglądał się dookoła jednocześnie zadręczając się jednym zdaniem: Mogłem coś zrobić..

***

Hey!

Kolejny rozdział i to jeszcze przed północą.  O yeah!

Jak się podoba deprecha Yuuriego? Buhahah xD

A TERAZ MĄDROŚĆ, KTÓRĄ POWIEDZIAŁAM W SQL:

FACECI SĄ JAK TAMPONY... JAK ZUŻYJESZ TO WYRZUCASZ ~SASHY DARKNEY 04.01.2017r.

Brawo ja!

Dobra to zostawiam Wam to wszystko.

Dziękuję i składamy się na okulary dla Yuurisia {*}

Trzymaj się ty erosie mój <3

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro