9. i CoUlD dO sOmEtHiNg
Yuuri zamarł. Bał się bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiedział się, że Tamaki jest nieobliczalny.. Chcąc stłumić jęk wgryzł się w jego dłoń, z której natychmiastowo zaczęła sączyć się krew. Blondyn syknął patrząc z furią w oczach na Yuuri'ego.
- Teraz pożałujesz lafiryndo! - warknął przewracając chłopaka na ziemię. Pociągnął go mocno za włosy do tyłu i ściągnął spodnie wraz z bokserkami.
- Puść go! - Katsuki usłyszał dobrze mu znany głos. Zawstydził się, że musiał go zobaczyć akurat w tak zawstydzającej sytuacji.
- A ty to kim niby jesteś by mi rozkazywać?
- Yurio nie patrz! Uciek... mnhmt! - ponownie na ustach Yuuri'ego zawitała zakrwawiona dłoń Tamaki'ego.
- On już tu biegnie. - powiedział Pilsetsky machając telefonem ze złowieszczym uśmiechem. - Lepiej oddaj mi mojego przyjaciela.
- Chciałbyś. - prychnął blondyn ponownie wsadzając rękę pod bokserki chłopaka. Yuuri zaczął płakać i jednocześnie kręcić na boki. Było to bardzo bolesne doświadczenie. Ciarki przeszywały całą jego skórę.
- Yuuri! - krzyknął Yurio chcąc do niego podbiec.
- A tylko podejdź bliżej. - warknął Tamaki. - To poczuje większy ból.
To powiedziawszy zaprezentował na Yuuri'm do czego jest zdolny. Biedny Katsuki zaczął niemiłosiernie płakać, a nawet dusić z powodu braku powietrza. Pilsetsky zamarł w miejscu. Nie chciał sprawiać mu jeszcze większego bólu. Modlił się w myślach, by Victor się pośpieszył.
- Jesteś potworem! - warknął Rosjanin zaciskając mocno szczękę.
- Ja dopiero zaczynam..
Victor skręcił zamaszyście w prawo niemal wywalając się na zakręcie. Mimo wszystko biegł dalej. Zdyszany i spocony. Przechodnie patrzyli na niego myśląc, że to bandyta, który ucieka przed policją. Nikiforov był już prawie na miejscu. Dziękował Bogu, że zobaczył go Yurio i poinformował o tym telefonicznie. Pilsetsky rzadko widywał "Yuurisia" samego. Zawsze był albo z Victor'em lub ewentualnie krążył niedaleko domu czy lodowiska. Widząc go w najdalszej części miasta był po prostu zaskoczony.
Słyszał krzyki Yuraśki. Rozszerzył oczy, a jego tętno podskoczyło jeszcze bardziej. Przyśpieszył jeszcze bardziej, co było wręcz niemożliwością. Z taką prędkością wygrałby każdy maraton.
- YUURI! CO SIĘ DZIE... - urwał kiedy zobaczył na stan czarnowłosego.
Katsuki ledwo oddychający wciąż zakneblowany dłonią straszliwie płakał i jęczał z bólu. Jego koszula była znacznie podwinięta, a na brzuchu był wyraźny ślad po ugryzieniu. Spodnie jak i bokserki chłopaka były opuszczone do kolan, a siedzący na udach Tamaki zabawiał się w najlepsze jego narządem płciowym. Yurio stał nieruchomo pod groźbami większego bólu dla Yuuri'ego, zaciskając mocno pięści.
- Victor? - zdziwił się Tamaki. Siwowłosy strasznie krzycząc rzucił się na blondyna i zaczął okładać go pięściami. W tym czasie Yurio podbiegł do przyjaciela z lodowiska łapiąc go za rękę.
- TY SUKINSYNU! - krzyczał w dalszym ciągu Victor. - SKRZYWDZIŁEŚ GO!
- A ty go niby nie krzywdziłeś? - spytał spokojnie blondyn. Jego policzek był siny, a z kącika ust leciała krew.
- Ja nie jestem Tobą!
- A kim jesteś? - spytał Tamaki łapiąc go za koszulkę. Siwowłosy odepchnął go na ścianę powodując, że mężczyzna zemdlał. Spojrzał na dwóch Yurich.
- Co z nim? - spytał, ale roztrzęsiony Pilsetsky pokiwał tylko głową na znak, że nie wie czy jest z nim dobrze, czy nie. - Yuuri! Spójrz na mnie!
Chwycił jego twarz w dłonie. Zapłakane oczy spojrzały na niego. Wyleciało z nich kilka łez, które niemal natychmiastowo zostały starte przez ciepłą dłoń Nikiforov'a. Yuuri korzystając z okazji delikatnie niemal niewyczuwalnie wtulił się z ciepłą dłoń, która jako jedyna wydawała mu się bezpieczna.
- Cholera.. - zaklął Yurio pokazując na krew wyciekającą z krocza chłopaka. Victor przytulił swój policzek do lodowatego polika łyżwiarza. - Nie mogłem.. Nic zrobić.. Przepraszam Victor..
- To nie Twoja wina.. tylko moja. - po policzku siwowłosego spłynęła łza. - Yuuri... Zabiorę Cię do domu, dobrze?
Milczał. Przez cały czas. Gdy go ubierali, brali na ręce czy pytali o coś. Był jak zaklęta skała. Jedynie płakał i wtulał się w klatkę piersiową Victor'a. Yurio szedł obok nich robiąc za ewentualną eskortę. Rozglądał się dookoła jednocześnie zadręczając się jednym zdaniem: Mogłem coś zrobić..
***
Hey!
Kolejny rozdział i to jeszcze przed północą. O yeah!
Jak się podoba deprecha Yuuriego? Buhahah xD
A TERAZ MĄDROŚĆ, KTÓRĄ POWIEDZIAŁAM W SQL:
FACECI SĄ JAK TAMPONY... JAK ZUŻYJESZ TO WYRZUCASZ ~SASHY DARKNEY 04.01.2017r.
Brawo ja!
Dobra to zostawiam Wam to wszystko.
Dziękuję i składamy się na okulary dla Yuurisia {*}
Trzymaj się ty erosie mój <3
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro