Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

W zimny deszczowy wieczór na cmentarzu zebrała się grupa osób. Wszyscy ubrani byli na czarno, niosąc parasole w ciemnych kolorach. Samochód wiozący trumnę przyjechał i rozpoczęto ceremonię pochówku. Po jej zakończeniu dało się słyszeć szepty ludzi.

- Ah, szkoda to naprawdę okropne, był jeszcze taki młody! Miał dopiero 19 lat, prawda?

- Tak, tak! Jak to się mogło stać?

- Nie słyszałeś? Podobno szedł gdzieś, ale przechodząc koło mostu zobaczył skaczącego do wody samobójcę. Chciał go uratować, więc skoczył za nim, ale skończyło się w ten sposób...

- Zawsze był takim dobrym człowiekiem...

- Ale miał okropnego pecha, czyż nie?

- Oj tak... Ciekawe jak on to znosi...

- W końcu był jego partnerem życiowym...

- Życie jest takie niesprawiedliwe...

Powoli szepty cichły, a ludzie rozchodzili się, każdy w swoją stronę. Aż w końcu przy nowo powstałym grobie został tylko jeden mężczyzna. Jego głowa była opuszczona, włosy opadały na twarz zasłaniając ją. Trzymał w dłoni czerwony parasol, z którego lekko skapywały krople deszczu. Powoli zbliżył się do ustrojonej wieloma kwiatami i zniczami mogiły. Upadł przed nią na kolana, nie zważając na zalegające wszędzie błoto. Drżącymi rękoma wyciągnął mały biały kwiat na którym osiadły drobne kropelki deszczu. Ułożył go delikatnie między stroikami. Kiedy patrzył na ten kwiat serce zabiło mu mocniej, a wspomnienia zalały umysł.

Jego uśmiech.

Jego błyszczące oczy kiedy wolał "San Lang!"

Jego ciepłe dłonie trzymające go gdy siedzieli obok siebie.

On siedzący na jego kolanach i wtulający się w niego.

On jedzący ciepłą białą bułeczkę przed wyjściem z domu.

Jego usta składające pocałunki na policzkach San Lang'a.

Jego miękkie włosy których dotyk był tak drogi Hua Chengowi.

On pomagający każdej starszej pani, każdemu bezdomnemu, każdemu porzuconemu dziecku, każdemu zwierzęciu które spotykał na ulicy.

Jego ostatnie słowa wypowiedziane w stronę San Lang'a przed wyjściem do sklepu. "Zaraz wrócę, poczekaj na mnie chwilkę, dobrze? Kocham Cię!"

Łzy zaczęły spływać po bladych policzkach mężczyzny. Parasol wyślizgnął się z jego dłoni upadając na brudną ziemię.

- Gege... - Wyszeptał pochylając się nad grobem. - Zawsze... Zawsze Cię kochałem... Tak bardzo... tak bardzo za tobą tęsknię... Na pewno chciałbyś, abym zapomniał o tobie i starał się dalej żyć, jakby nic się nie wydarzyło, prawda...? Ale wiesz, że to niemożliwe... Nie mogę żyć bez ciebie... Skoro odszedłeś, dla mnie to koniec. Chcę być z tobą... Już na zawsze. Zawsze będziemy razem...

To mówiąc wyciągnął z kieszeni nóż. Był to E- Ming, Xie Lian tak go nazwał. Hua Cheng nigdy nie rozumiał dlaczego jego ukochany tak bardzo lubił ten nóż. Jednak teraz posłuży on do pozbawienia życia swojego właściciela. Chociaż nie. To życie zostało mu odebrane w chwili śmierci Xie Liana. Teraz tylko musi wszystko zakończyć.

Podwinął rękawy czarnego garnituru i uniósł trzymane w dłoni narzędzie. Powoli zaczął rozcinać żyły na całej długości przedramienia. Szkarłatna ciecz wydostawała się na zewnątrz, spływając coraz większymi strumieniami po jego rękach, skapując na ziemię przy grobie, aby wymieszać się z deszczem i wsiąknąć w glebę. Mężczyzna w ten sam sposób rozciął żyły na drugiej ręce i teraz klęczał patrząc jak słone łzy mieszają się z krwią i deszczem. Jednak nie czuł bólu. Żaden ból fizyczny nie był większy od tego który czuł odkąd dowiedział się o śmierci jego miłości. To było tak jakby cały świat przestał istnieć. Gdy ostatni raz widział jego ciało ubrane w białą szatę pogrzebową, serce łamało mi się na miliony kawałków. Teraz wydawało mu się, że już w ogóle nie posiada serca. Tak jakby w tamtej chwili zostało zabrane do grobu razem z trumną. Uśmiechnął się smutno.

- Idę do ciebie Gege. Już niedługo się spotkamy...

Wypowiedziawszy te słowa skonał, osuwając się na ziemię, jednak na bladych ustach nadal gościł uśmiech. Jakby wierzył, że po śmierci znowu spotka swojego ukochanego. Martwe ciało leżało otoczone kwiatami, zniczami i stroikami zostawionymi przez nieznanych mu ludzi którzy byli na pogrzebie.

Spośród nich wyróżniał się biały kwiatek na którym osiadły zmieszane ze sobą łzy, kropelki krwi i deszczu.

~~~~~~koniec~~~~~~~

Oto dziwny wytwór mojej chorej wyobraźni ಥ‿ಥ

~wesoly_kamyczek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro