Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Weszliśmy do Bazy i pierwsze co usłyszałam to krzyki. Ale nie jakieś konkretne zdanie, ale jeden wieki sklejony z wielu innych. Chyba przyszliśmy w momencie, gdy każdy obrażał każdego, co czasem się zdarzało przy grubszych sprawach. Panowała tu kompletna anarchia. A kto rządzi podczas anarchii? Ten, kto głośniej krzyknie.

Weszłam na krzesło i wyjęłam z kieszeni dwa noże. Potarłam ostrzami o siebie powodując ogłuszający pisk. Streferzy od razu pozakrywali uszy i ucichli.

- Przepraszam, purwa, ale powie mi ktoś, czy ja jestem na Zgromadzeniu Rady czy w jakimś pikolonym zoo?!- krzyknęłam, by zwrócić na siebie uwagę.-  Aktualnie wydaje mi się, że raczej to drugie. Więc może usiądźmy jak cywilizowani ludzie, porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie i dojdźmy do czegoś wspólnie jak cywilizowani ludzie, a nie małpy. Co wy na to?- urwałam, czekając na odpowiedź, która nie nadeszła.- Uznam to za "tak". Więc teraz wszyscy siadają na swoje krzesełka, biorą głęboki oddech lub dwa i słuchają, kto co ma do powiedzenia. Dziękuję, kontynuujmy.

Zeszłam z krzesła po czym na nim usiadłam. Ku mojemu zdumieniu pozostała trzynastka Streferów zrobiła to samo. O, czyli wystarczy po prostu krzyknąć i da się zapanować nad tymi idiotami. Dobrze wiedzieć.

Po odbębnieniu standardowej formułki zaczynającej się na "Otwieram któreśtam Zgromadzenie Rady Strefy i inne pitu pitu" doszło do omawiania sprawy z Alby'm. Zgodnie uznaliśmy, że musimy poczekać, aż się wybudzi, a na razie jego obowiązki powinien przejąć Newt. Potem przeszło do Thomasa. I tu był problem.

- Coś się zmienia. Nie zaprzeczycie. Najpierw dziabnęło Ben'a w dzień, potem Alby'ego,- zaczął Gally monolog, którego chyba nikt nie potrzebował, ale po wcześniejszym pierdolniku nikt też mu nie chciał przerywać- a Świeży wbiegł do Labiryntu.

- Uratował Alby'ego i Minho, przypomnę- wtrąciłam się.

- Oh, czyżby? Od trzech lat żyjemy z tymi stworami, a teraz on- Gally pokazał na Thomas'a- zabił jednego. Co teraz będzie?

- Co proponujesz?- spytał Newt.

- Ukarzmy go. Złamał zasady- rzucił Gally.

Kilku osobom się to nie spodobało, a we mnie aż wrzało. Za co go karać? Za to, że purwa uratował dwie osoby?

- Thomas uratował Minho i Alby'ego, a ty chcesz go karać?! Na głowę padłeś?- rzuciłam gniewnie.

- Pytałem cię o zdanie? Nie. Więc jeśli łaska to siedź cicho gdy dorośli rozmawiają- parsknął, a mnie zamurowało. Wiedziałam, że ma do mnie jakąś otwartą niechęć od początku, ale nie spodziewałam się, że posunie się aż tak daleko.

- Oj nie, nie, teraz to ty mnie posłuchaj idioto- powiedziałam wstając z krzesła. Stanęłam centralnie przed nim.- Jestem w Zgromadzeniu kilka miesięcy i mam takie same prawo do wypowiedzi jak każdy.  A jak coś się nie podoba, to idź do Nick'a. Jest w lesie. Dziesięć metrów na wschód, dwa pod ziemię. Jak będzie miał dobry humor to cię wysłucha, choć na to bym nie liczyła.

- Ej ej, stop, już stop. Zaraz mi się tu, do cholery, pozabijacie - powiedział Newt stając między nami i wyciągając ręce przed siebie, by nas rozdzielić. To było dobre posunięcie, bo jeszcze trochę i zdzieliłabym Gally'ego po twarzy. - Wylaksujcie. A jak ktoś potrzebuje się przewietrzyć to proszę, drzwi otwarte.

Jakby na potwierdzenie jego słów drzwi łomotnęły i pojawił się w nich Clint. Wszystkie oczy skierowały się na niego.

- Nie chcę przeszkadzać, czy coś, ale dziewczyna się obudziła- odparł Plaster.- Maggie, ogarniesz?

- Jasne, daj mi chwilę- rzuciłam, po czym Clint wyszedł, a ja odwróciłam się do Zgromadzenie.- Wracając do tematu. Moja opinia: trzeba wykorzystać to, że Thomas ma jakiś dryg do czynów samobójczych. Chce biegać to niech biega. Widać, że jest w tym dobry, a nam przecież brakuje Biegaczy. Teraz panowie wybaczą, ale obowiązki wzywają- odwróciłam się na pięcie i nie czekając na odpowiedź wyszłam.

Zobaczyłam mały tłum zebrany pod Wieżą, więc tam się skierowałam.

- Widziałeś może tą Nową albo wiesz gdzie jest, Chuck?- spytałam.

- O tam- odparł brunet i pokazał palcem na szczyt Wieży. - Ciekawe skąd ma tyle kamieni.

Gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że każdy ochraniał twarz.

- Wynocha!- dobiegło z góry.

- Zajmijcie ją czymś albo kontynuujcie to co robicie teraz, a ja się cichcem wdrapię na górę- rzuciłam do najbliższego Strefera, po czym weszłam na Wieżę.

Minęłam dwa piętra i już miałam podnosić klapę, by wejść na ostatnie, ale drabina zaskrzypiała. Cholera. I tyle było z wchodzenia po cichu. Pomimo, że dziewczyna już prawdopodobnie wiedziała, że do niej idę, podniosłam klapę i wdrapałam się na górę. Kilka centymetrów od mojej twarzy był wycelowany we mnie nóż, który trzymała szatynka. Odsunęłam go powoli i usiadłam na podłodze około dwa metry od dziewczyny.

- Hej, jestem Maggie. Przyszłam... pogadać- powiedziałam spokojnie, wciąż bacznie obserwując dziewczynę.

- Gdzie jest Thomas?- spytała bezpardonowo. A co on ma do tego?

- Nieważne. Pamiętasz coś? Cokolwiek? Imię?

- Chcę rozmawiać z Thomas'em- nie odpuszczała, ale i ja nie zamierzałam.

- Potem do niego pójdziesz. Skąd go znasz? Co jeszcze wiesz?

- Teresa. Mam na imię Teresa. A teraz chcę rozmawiać z Thomas'em- powiedziała twardo.

Zaczynała działać mi już powoli na nerwy. Czemu nie może normalnie pogadać, tylko cały czas "chcę rozmawiać z Thomas'em". Była bardziej uparta niż zakładałam. Postanowiłam odpuścić, bo dalsza dyskusja nie miała sensu.

- Spoko. Zrobimy po twojemu- rzuciłam, wyrzucając ręce w powietrze w geście kapitulacji.- Zaprowadzę cię do niego, ale zejdź na dół. Zgoda?

- Nie, chcę rozmawiać z nim tutaj.

Dobra laska, działasz mi naprawdę na nerwy. Księżniczka się znalazła. Postanowiłam jednak przemilczeć. Wzięłam dwa głębokie wdechy.

- Jasne. Chcesz to sobie nawet tu zamieszkaj, tyle że jedzenie i łóżka są na dole, a w nocy często pada. Jak chcesz- rzuciłam, po czym szybko zabrałam jej nóż.- A to zabiorę, tak dla bezpieczeństwa- odparłam i zeszłam po drabinie na dół.

Zaszłam do Bazy, w której zebranie się już skończyło i zgarnęłam Thomas'a. Nakreśliłam mu sytuację i ruszyliśmy razem na górę. Jak się okazało, Teresa liczyła na rozmowę SAM NA SAM z Thomas'em, więc zostałam odprawiona z kwitkiem na dół.

- I jak?- spytał Minho, gdy postawiłam stopy na ziemi.

- Dupa. Czekamy, aż zejdzie po dobroci- odparłam.

- Chce to niech tam siedzi. Zmarznie, zmoknie i zgłodnieje to przyjdzie tu i przeprosi za ten cały cyrk- odparł Gally i został zgromiony wzrokiem przez chyba każdego z obecnych.

- A co z Thomas'em?- zapytałam.

- Noc w Ciapie, bez jedzenia i wody, a od jutra będzie Biegaczem. Uznaliśmy, że to chyba najsprawiedliwsze co może być- rzucił Newt.

- Bosko- parsknęłam sarkastycznie.- Czyli spędzę noc z dziewczyną, która odzywa się tylko do jednej osoby plus nie wiadomo skąd wytrzasnęła sobie nóż i może mieć ich więcej, a Thomas będzie całą noc srał po gaciach zamiast mi pomagać ogarniać tę świruskę. Co może pójść nie tak?

ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı

Jeśli się podobało zostawiajcie gwiazdki i komentarze, bo to bardzo motywuje do pisania dalej! <3

A i króciutkie info, mianowicie w następnym tygodniu są szanse tak z 40% że pojawi się nowa część, bo chyba wyjeżdżam, aczkolwiek postaram się cośtam napisać.

Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro