Rozdział 9
Weszliśmy do Bazy i pierwsze co usłyszałam to krzyki. Ale nie jakieś konkretne zdanie, ale jeden wieki sklejony z wielu innych. Chyba przyszliśmy w momencie, gdy każdy obrażał każdego, co czasem się zdarzało przy grubszych sprawach. Panowała tu kompletna anarchia. A kto rządzi podczas anarchii? Ten, kto głośniej krzyknie.
Weszłam na krzesło i wyjęłam z kieszeni dwa noże. Potarłam ostrzami o siebie powodując ogłuszający pisk. Streferzy od razu pozakrywali uszy i ucichli.
- Przepraszam, purwa, ale powie mi ktoś, czy ja jestem na Zgromadzeniu Rady czy w jakimś pikolonym zoo?!- krzyknęłam, by zwrócić na siebie uwagę.- Aktualnie wydaje mi się, że raczej to drugie. Więc może usiądźmy jak cywilizowani ludzie, porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie i dojdźmy do czegoś wspólnie jak cywilizowani ludzie, a nie małpy. Co wy na to?- urwałam, czekając na odpowiedź, która nie nadeszła.- Uznam to za "tak". Więc teraz wszyscy siadają na swoje krzesełka, biorą głęboki oddech lub dwa i słuchają, kto co ma do powiedzenia. Dziękuję, kontynuujmy.
Zeszłam z krzesła po czym na nim usiadłam. Ku mojemu zdumieniu pozostała trzynastka Streferów zrobiła to samo. O, czyli wystarczy po prostu krzyknąć i da się zapanować nad tymi idiotami. Dobrze wiedzieć.
Po odbębnieniu standardowej formułki zaczynającej się na "Otwieram któreśtam Zgromadzenie Rady Strefy i inne pitu pitu" doszło do omawiania sprawy z Alby'm. Zgodnie uznaliśmy, że musimy poczekać, aż się wybudzi, a na razie jego obowiązki powinien przejąć Newt. Potem przeszło do Thomasa. I tu był problem.
- Coś się zmienia. Nie zaprzeczycie. Najpierw dziabnęło Ben'a w dzień, potem Alby'ego,- zaczął Gally monolog, którego chyba nikt nie potrzebował, ale po wcześniejszym pierdolniku nikt też mu nie chciał przerywać- a Świeży wbiegł do Labiryntu.
- Uratował Alby'ego i Minho, przypomnę- wtrąciłam się.
- Oh, czyżby? Od trzech lat żyjemy z tymi stworami, a teraz on- Gally pokazał na Thomas'a- zabił jednego. Co teraz będzie?
- Co proponujesz?- spytał Newt.
- Ukarzmy go. Złamał zasady- rzucił Gally.
Kilku osobom się to nie spodobało, a we mnie aż wrzało. Za co go karać? Za to, że purwa uratował dwie osoby?
- Thomas uratował Minho i Alby'ego, a ty chcesz go karać?! Na głowę padłeś?- rzuciłam gniewnie.
- Pytałem cię o zdanie? Nie. Więc jeśli łaska to siedź cicho gdy dorośli rozmawiają- parsknął, a mnie zamurowało. Wiedziałam, że ma do mnie jakąś otwartą niechęć od początku, ale nie spodziewałam się, że posunie się aż tak daleko.
- Oj nie, nie, teraz to ty mnie posłuchaj idioto- powiedziałam wstając z krzesła. Stanęłam centralnie przed nim.- Jestem w Zgromadzeniu kilka miesięcy i mam takie same prawo do wypowiedzi jak każdy. A jak coś się nie podoba, to idź do Nick'a. Jest w lesie. Dziesięć metrów na wschód, dwa pod ziemię. Jak będzie miał dobry humor to cię wysłucha, choć na to bym nie liczyła.
- Ej ej, stop, już stop. Zaraz mi się tu, do cholery, pozabijacie - powiedział Newt stając między nami i wyciągając ręce przed siebie, by nas rozdzielić. To było dobre posunięcie, bo jeszcze trochę i zdzieliłabym Gally'ego po twarzy. - Wylaksujcie. A jak ktoś potrzebuje się przewietrzyć to proszę, drzwi otwarte.
Jakby na potwierdzenie jego słów drzwi łomotnęły i pojawił się w nich Clint. Wszystkie oczy skierowały się na niego.
- Nie chcę przeszkadzać, czy coś, ale dziewczyna się obudziła- odparł Plaster.- Maggie, ogarniesz?
- Jasne, daj mi chwilę- rzuciłam, po czym Clint wyszedł, a ja odwróciłam się do Zgromadzenie.- Wracając do tematu. Moja opinia: trzeba wykorzystać to, że Thomas ma jakiś dryg do czynów samobójczych. Chce biegać to niech biega. Widać, że jest w tym dobry, a nam przecież brakuje Biegaczy. Teraz panowie wybaczą, ale obowiązki wzywają- odwróciłam się na pięcie i nie czekając na odpowiedź wyszłam.
Zobaczyłam mały tłum zebrany pod Wieżą, więc tam się skierowałam.
- Widziałeś może tą Nową albo wiesz gdzie jest, Chuck?- spytałam.
- O tam- odparł brunet i pokazał palcem na szczyt Wieży. - Ciekawe skąd ma tyle kamieni.
Gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że każdy ochraniał twarz.
- Wynocha!- dobiegło z góry.
- Zajmijcie ją czymś albo kontynuujcie to co robicie teraz, a ja się cichcem wdrapię na górę- rzuciłam do najbliższego Strefera, po czym weszłam na Wieżę.
Minęłam dwa piętra i już miałam podnosić klapę, by wejść na ostatnie, ale drabina zaskrzypiała. Cholera. I tyle było z wchodzenia po cichu. Pomimo, że dziewczyna już prawdopodobnie wiedziała, że do niej idę, podniosłam klapę i wdrapałam się na górę. Kilka centymetrów od mojej twarzy był wycelowany we mnie nóż, który trzymała szatynka. Odsunęłam go powoli i usiadłam na podłodze około dwa metry od dziewczyny.
- Hej, jestem Maggie. Przyszłam... pogadać- powiedziałam spokojnie, wciąż bacznie obserwując dziewczynę.
- Gdzie jest Thomas?- spytała bezpardonowo. A co on ma do tego?
- Nieważne. Pamiętasz coś? Cokolwiek? Imię?
- Chcę rozmawiać z Thomas'em- nie odpuszczała, ale i ja nie zamierzałam.
- Potem do niego pójdziesz. Skąd go znasz? Co jeszcze wiesz?
- Teresa. Mam na imię Teresa. A teraz chcę rozmawiać z Thomas'em- powiedziała twardo.
Zaczynała działać mi już powoli na nerwy. Czemu nie może normalnie pogadać, tylko cały czas "chcę rozmawiać z Thomas'em". Była bardziej uparta niż zakładałam. Postanowiłam odpuścić, bo dalsza dyskusja nie miała sensu.
- Spoko. Zrobimy po twojemu- rzuciłam, wyrzucając ręce w powietrze w geście kapitulacji.- Zaprowadzę cię do niego, ale zejdź na dół. Zgoda?
- Nie, chcę rozmawiać z nim tutaj.
Dobra laska, działasz mi naprawdę na nerwy. Księżniczka się znalazła. Postanowiłam jednak przemilczeć. Wzięłam dwa głębokie wdechy.
- Jasne. Chcesz to sobie nawet tu zamieszkaj, tyle że jedzenie i łóżka są na dole, a w nocy często pada. Jak chcesz- rzuciłam, po czym szybko zabrałam jej nóż.- A to zabiorę, tak dla bezpieczeństwa- odparłam i zeszłam po drabinie na dół.
Zaszłam do Bazy, w której zebranie się już skończyło i zgarnęłam Thomas'a. Nakreśliłam mu sytuację i ruszyliśmy razem na górę. Jak się okazało, Teresa liczyła na rozmowę SAM NA SAM z Thomas'em, więc zostałam odprawiona z kwitkiem na dół.
- I jak?- spytał Minho, gdy postawiłam stopy na ziemi.
- Dupa. Czekamy, aż zejdzie po dobroci- odparłam.
- Chce to niech tam siedzi. Zmarznie, zmoknie i zgłodnieje to przyjdzie tu i przeprosi za ten cały cyrk- odparł Gally i został zgromiony wzrokiem przez chyba każdego z obecnych.
- A co z Thomas'em?- zapytałam.
- Noc w Ciapie, bez jedzenia i wody, a od jutra będzie Biegaczem. Uznaliśmy, że to chyba najsprawiedliwsze co może być- rzucił Newt.
- Bosko- parsknęłam sarkastycznie.- Czyli spędzę noc z dziewczyną, która odzywa się tylko do jednej osoby plus nie wiadomo skąd wytrzasnęła sobie nóż i może mieć ich więcej, a Thomas będzie całą noc srał po gaciach zamiast mi pomagać ogarniać tę świruskę. Co może pójść nie tak?
ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı
Jeśli się podobało zostawiajcie gwiazdki i komentarze, bo to bardzo motywuje do pisania dalej! <3
A i króciutkie info, mianowicie w następnym tygodniu są szanse tak z 40% że pojawi się nowa część, bo chyba wyjeżdżam, aczkolwiek postaram się cośtam napisać.
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro