Rozdział 3
Thomas podniósł się do siadu, a potem wstał całkowicie. Gally odszedł, a za nim zwinęła się cała reszta zbiorowiska. Zostałam tylko ja, Chuck i Njubi. Staliśmy w krępującej ciszy. Żadne z nas nie wiedziało zbytnio co powiedzieć.
- A my tak będziemy stać jak idioci czy może pójdziemy na obiad?- zapytałam w końcu, ktoś musiał się pierwszy odezwać.- Nie wiem, jak wy, ale ja zgłodniałam.
Po kilku minutach byliśmy już w Stołówce. Chłopacy usiedli przy stoliku, a ja poszłam na Zaplecze.
- Hejka Siggy- rzuciłam w stronę chłopaka, który kończył gotować zupę.
- Wy już? Przecież jest dopiero 15- powiedział nawet na mnie nie spoglądając.
- Wiesz, że mam nieregularne pory jedzenia. Nie można cały dzień na jednym jabłku jechać- rzuciłam, zgarniając z szafki dwie porcje kurczaka z ziemniakami dla chłopaków.- Tu była moja sałatka. Czyżbyś zjadł moją sałatkę?
- Nie, przełożyłem, bo oczywiście położyłaś na środku blatu. Jest w lodówce.
Podeszłam do lodówki i zajrzałam do środka.
- Nie ma jej tu- stwierdziłam po chwili.
- Jest. Na pewno- odparł Patelniak przyprawiając zupę.
- Nie ma- szłam w zaparte dalej szukając. - Dobra, jest. Sorki. Ty wiesz, że ja ślepa jestem- zaśmiałam się.
Zgarnęłam wszystkie trzy porcje i wróciłam z powrotem do Stołówki. Dosiadłam się do chłopaków i podałam im kurczaki, a sama odpakowałam pudełko z sałatką.
- Mówiłaś, że Patelniak nikogo nie wpuszcza na Kuchnię- stwierdził Świeżuch.
- Ja jestem częściowo Kucharzem, poza tym Król czasem przymyka oko. Trzeba się umieć ustawić- rzuciłam.
- Czekaj. Jak to częściowo?
- Nie mam tu jakiejś konkretnej roli typu Budol czy Plaster, bo pasowałam do kilku kategorii. Jak to uznał Nick, jestem takim Dobrym Duszkiem, który jak coś trzeba to robi i tyle. Całymi dniami łażę po Strefie, czasem siedzę u Plastrów czy Patelniaka i czekam, aż coś ciekawego się wydarzy. A tu jest bardzo ciekawie. Gdy przyjeżdża Nowy to pomagam mu się zaklimatyzować i tym podobne...
- A tak naprawdę to chodzi i zatruwa ludziom dupy- odparł ktoś stojący za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Newt'a, który stał nade mną z swoją porcją jedzenia.- Mogę się dosiąść?
- Siadaj- uśmiechnął się Chuck i poklepał miejsce obok siebie.
Newt usiadł w wskazanym miejscu i położył przed sobą tacę z jedzeniem.
Podczas obiadu dużo rozmawialiśmy, a kilku Streferów co chwila spoglądała na nas ze zdziwieniem, najczęściej gdy prawie dusiłam się już ze śmiechu. W pewnym momencie dosiadł się jeszcze Minho, co skutkowało jeszcze większymi salwami śmiechu. Po posiłku rozeszliśmy się, bo Newt musiał coś załatwić, Minho nie skończył rysować map, a ja ruszyłam rozstawić ognisko, by potem nie musieć zszywać jakiegoś mądrego inaczej Budolca. Świeżynę zostawiłam Chuck'owi i w duchu modliłam się, by młody nie zagadał Nowego na śmierć.
ıllıllı ıllıllı
Ognisko trwało już od dobrej godziny. Był na nim każdy i każdy świetnie się bawił. To była prawdziwa mieszanka wybuchowa ludzi. Biegacze, Pasterze, Rolnicy, Budole, Plastry, Pomyje, Patelniak, Rzeźnicy, Opiekunowie i Rada. Wszystko wyglądało przepięknie, Bardziej uzdolnieni grali jakieś piosenki, reszta po prostu się bawiła.
Tymczasem ja, Newt i Świeżuch siedzieliśmy na uboczu i jedliśmy szaszłyki.
- Niezły pierwszy dzień, Świeżynko- ciągnął Newt, przeżuwając kawałek mięsa.- Ostatnio każdy reaguje inaczej, ty wybiegłeś z Pudła...
- Ja udawałam, że nie istnieję, a potem próbowałam zadźgać Farmera- przerwałam.
- A Chuck się posrał trzy razy w gacie, tak, wiem, opowiadał- zaśmiał się Njubi.- Ciekawie tu macie, widzę.
- I to bardzo. Chcecie coś do jedzenia, bo idę?- spytałam, podnosząc się. Ruszyłam powoli w stronę polany.
- Dwa szaszłyki, uwielbiam je!- krzyknął za mną Newt.
Będąc przy ognisku zgarnęłam szybko trzy szaszłyki. W międzyczasie dobiegł do moich uszu krzyk "Ja cię kocham!" kompletnie wyrwany z kontekstu. Postanowiłam, że potem dowiem się o co chodziło. Po dwóch minutach byłam już przy chłopakach. Thomas krzywił się niemiłosiernie, a Newt wyglądał, jakby miał wybuchnąć ze śmiechu. Wręczyła blondynowi jego szaszłyki, a sama zaczęłam jeść swojego.
- Trzasnął tak po męsku, purwa podwójną porcję chyba- powiedział między salami śmiechu Newt.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Maggie, przypominaj mi co jakiś czas, by nie brać od niego niczego- odparł Njubi kładąc wyjątkowo duży nacisk na ostatni wyraz. Widać jemu nie było do śmiechu.
- Spoko loco. A ty, Smrodasie- pokazałam ostentacyjnie ręką na Newt'a- albo jesz albo się śmiejesz, bo się zadławisz tym mięchem i będziesz leżał na Grzebarzysku jutro.
- Dobrze, mamo- blondyn dalej nie mógł powstrzymać śmiechu.
- No idiota. A tak poza tym, to wy wiecie o co chodzi z tym "Ja cię kocham!"?- spytałam, na co chłopacy prawie wybuchli ze śmiechu. Newt zgiął się w pół i próbował unormować oddech, a Thomas zakrył usta ręką.- Dobra, czyli to wasza sprawka. A szczegóły poznam?
Chwilę zajęło, aż Njubi się uspokoił na tyle, by w końcu coś powiedzieć.
- To było tak, że gdy ty poszłaś po jedzenie to akurat przechodził tędy Chuck. Newt zapytał go, czy posiedzi z nami tu, ale on stwierdził, że nie, bo idzie tam do swoich kumpli no i Newt powiedział ciupkę za głośno coś w stylu "No tak, nikt mnie tu nie kocha", a resztę już znasz- ciągnął Świeżuch, a mi też zbierało się na śmiech.
- Newt, czemu się nie chwaliłeś, że masz takie branie? Stworzyłabym ci fanclub! Mam nawet pomysł na logo! Ty w tym takim wianku ze stokrotek co ci zrobiłam ostatnio! Uroczo wyglądałeś, idealnie pasuje...- sama dałam porwać się tej fali głupawki.
- Nie wytrzymam z wami- stwierdził Newt gdy był już cały czerwony ze śmiechu. Wstał, otrzepał się z ziemi i odszedł w stronę ogniska.
Siedzieliśmy tak chwilę z Świeżuchem, puki nie przyszedł jeden ze Streferów, którego nawet nie mogłam określić w ciemności, i powiedział, że na Nowego czeka już tradycyjna niespodzianka. Poszliśmy w stronę ogniska. Streferzy ustawili się tradycyjnie w kółko, a niczego nie świadomy Nowy stanął akurat przede mną. W środku koła chodził już Gally, szukając wzrokiem chłopaka. Rzuciłam ciche "powodzenia" i wypchnęłam brunetka na środek.
Następne wydarzenia działy się wyjątkowo szybko. Gally objaśnił po krótce zasady, a potem wręcz rzucił się na Świętego. Oglądaliśmy, jak Nowy dostaje spore baty. Kiedy krzyknął coś niezrozumiałego, Opiekun Budoli się zatrzymał. Njubi wsparł się na łokciach, a potem wstał.
- Thomas!- krzyknął.- Mam na imię Thomas!
Brawo, Thomas.
ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı
Podobało się? Zostaw gwiazdkę i komentarz, to bardzo motywuje <3
Tak w ogóle to opowiadanie będzie przechodzić zmiany wizualne w tym tygodniu więc jeszcze może być zmieniane wieeele razy. Tak tylko mówię na przyszłość
15 gwiazdek łącznie pod całą książką i następny rozdział do środy? Co wy na to?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro