Rozdział 2
- Thomas?
MUSIAŁAM go znać. Po prostu wiedziałam, że to on. Możliwe, że to była przelotna znajomość albo głęboka przyjaźń. Ale przecież przyjaciół się nie zapomina?
- Słucham?- zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia. Głos też brzmiał znajomo. I wtedy mnie olśniło. Był tym chłopakiem z jednego ze wspomnień, tych pierwszych. To on mnie powitał u Stwórców, to on był moim pierwszym kolegą, to z nim rozmawiałam najczęściej. To był TEN Thomas.
- Nic, nieważne już. Trzymaj, przyniosłam ci coś, bo może jesteś głodny- powiedziałam, rzucając w bruneta jabłkiem.- Słuchaj, przejdziemy się teraz, porozmawiamy, tylko mi nie nawiej jak wcześniej, ogay?- spytałam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie przerywane dźwiękiem żucia i przełykania. Podniosłam się z podłogi.- Tak w ogóle, jestem Maggie. Imię sobie przypomnisz za jakiś czas, a na razie będę się zwracać do ciebie per Świeżynka, tak jak wszyscy tutaj- zaśmiałam się, a chłopak chyba mi zawtórował.
- Czemu akurat Świeżynka?- zapytał, też wstając.
Wyszliśmy przed Ciapę.
- Bo jesteś z nas najświeższy, Świeżyno. Chyba, że wolisz Smrodaska. A teraz zaczynamy wycieczkę- powiedziałam i ruszyłam przed siebie.
Oprowadziłam domniemanego Thomas'a po całej Strefie i akurat mieliśmy wchodzić na Wierzę, lecz uprzedził nas Newt.
- Siemanko Maggie, nasz nowy Njubi?- spytał.
- Tak. Panie nowy, to jest Newt, nasz naczelny farmer. Nie, przepraszam, były farmer, teraz pan zastępca szefuńcia i farmer- zaśmiałam się.- Co tam, farmer?
- Przyszedłem do Świeżego. Pognałeś jak złoto, myślałem, że będzie z ciebie Biegacz... ale wtedy się wyryłeś i wszystko szlag trafił- odparł Newt, sam ledwo powstrzymując śmiech oraz wyciągając w stronę Njubi'ego rękę, którą ten uścisnął.
- Jaki Biegacz?- zapytał brunet, lekko zdezorientowany.
- Ja lecę, Alby prosił, by znaleźć Chuck'a, ty mu tam wytłumacz co i jak- powiedział Newt, ignorując pytania Świeżucha, i poszedł w swoją stronę.
- Ta jest, panie rolnik!- krzyknęłam za nim.
- Jeszcze raz powiesz do mnie "panie rolnik" albo "panie farmer" a cię wsadzę do Ciapy na miesiąc!- odkrzyknął mój przyjaciel, nawet się nie odwracając.
- Dobrze, panie rolnik! A co do twojego pytania- zwróciłam się do Nowego- odpowiem na nie na koniec.
Weszliśmy na Wieżę. Lubiłam tu przychodzić. Rozciągał się stąd piękny widok na całą Strefę. Było tu też cicho.
- Teraz kilka żelaznych zasad wujka Alby'ego. Numer jeden: szanuj to miejsce, nie niszcz, rób co do ciebie należy i tym podobne. Dużo się napracowaliśmy, by to tak wyglądało. Numer dwa: nie krzywdź innych, mamy się wspierać. De facto można powiedzieć, że jesteśmy rodziną, pieprzniętą, ale rodziną. Numer trzy: tam- wskazałam ręką na Wschodnie Wrota, które stały otworem- pod żadnym pozorem nie idziesz.
- Co tam jest?- spytał brunet wyraźnie zbijając mnie z tropu. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy.
- O to musisz zapytać Alby'ego. A wracając do twojego pytania, o co chodzi z Biegaczami, tego też się dowiesz od niego. Coś innego cię nurtuje, nie wiem, chcesz coś wiedzieć? Możesz mi zadać pytanie teraz lub potem, przez miesiąc mam cię pilnować, więc jakoś łatwo się mnie nie pozbędziesz- zaśmiałam się.
- Co my tu robimy? Czemu akurat my?
- Nie wiem, Świeżuchu, tego nie wie nikt. A przynajmniej nikt stąd. A może jakieś takieś mniej filozoficzne pytania?
- Jedno. Ten z dziwnymi brwiami, on ma chyba do mnie jakiś problem. Wiesz czemu?
- Aaaa, Gally. On ma do każdego problem- odparłam, powstrzymując śmiech. - Taki po prostu jest i musisz to zaakceptować. Każdy jest dziwny na swój sposób. A teraz chodź, musisz rozwiesić sobie hamak, chyba, że chcesz dziś spać na ziemi.
- No jakoś mi się to nie marzy- zaśmiał się, a ja zauważyłam, że coraz bardziej się przekonuje.
ıllıllı ıllıllı
- Każdy tak miał. Budzimy się w Pudle, ktoś nas wprowadza i już. Nie wiesz kiedy i stajesz się częścią tego wszystkiego- ciągnął Chucky, żywo gestykulując.- I tak jesteś lepszy niż ja, ja się zesrałem w gacie... trzy razy.
- Chuck, ty wulgarne dziecko, mówi się postawiłem klumpa w gatki- poprawiłam go, udając powagę, a wewnętrznie dusząc się ze śmiechu.
Spojrzałam na Njubi'ego, a przynajmniej tam, gdzie wcześniej stał, ponieważ już go nie było. Już chciałam krzyknąć za nim "Thomas!", ale się opamiętałam. Bez słowa podbiegłam do niego, chyba nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Ej, ej, ej, a ty się gdzie wybierasz?- spytałam i dopiero wtedy Świeżuch zauważył moją obecność. Zastąpiłam mu drogę, lecz sprawnie mnie wyminął.
- Tylko zobaczę- odparł.
- Nie idziesz- powiedziałam stanowczo, zakładając ręce na piersiach.- Nie wejdziesz tam. Oglądaj co chcesz, ale nie to.
- Ale...- zaczął brunet.
- Żadnych "ale" Smrodasie, nie wchodzisz i temat zamknięty- powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Z nią nie wygrasz, nawet nie próbuj- rzucił Chuck, stając obok mnie.
Razem tworzyliśmy mały murek, który uniemożliwił Njubi'emu dalszą drogę. Świeżuch ostatecznie zrezygnował z pomysłu dalszej wędrówki i po prostu stał czekając na coś. Odwróciłam się, bo usłyszałam kroki. Okazało się, że to tylko Minho i Ben wracają z Labiryntu. Na szczęście się wyrobili.
- Hej Maggie, Chucky, jak tam?- zapytał Azjata, gdy przebiegał obok nas.
- Cześć Minho!- krzyknął entuzjastycznie Chuck.
- Czemu oni mogą tam wchodzić, a ja nie? Przecież nie wolno- zapytał wprost Njubi.
- My nie możemy, oni to co innego. Oni są biegaczami, znają Labirynt bardzo dobrze...- wypalił 12-latek.
- Chuck!- przerwałam mu. Tak to się kończy jak mówisz takim jak on o wszystkim.
- Przepraszam- powiedział ze skruchą Chuck.
Njubi bez zastanowienia zaczął biec w stronę wrót.
-Cholero, wracaj tu!
Chciałam go zatrzymać, jednak Gally był szybszy. Jednym ruchem powalił bruneta na ziemię. Gdy tam dobiegłam, utworzyło się już małe zbiorowisko.
- Czemu nie mogę tam wejść?! Co jest z wami nie tak?! CO TAM JEST?!- krzyczał Świeżuch.
Każdy z nas bał się mu odpowiedzieć. Thomas w tym momencie był jak tykająca bomba. Czułam, że to ja mam się odezwać, ale za Chiny nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście nikt nie musiał się odzywać, bo Wrota zaczęły się zamykać. To wystarczyło, by ostudzić zapał Nowego.
- Następnym razem cię puszczę- powiedział Gally i odszedł.
ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı
Wow, prawie 1000 słów wyszło o.o
Mam nadzieję, że się podobało, jeśli tak to zostawiajcie gwiazdki i komentarze, jak już mówiłam, to bardzo motywuje
Ja spadam pisać 3 część albo znowu zmieniać okładkę 🤔... Zdecyduję po drodze
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro