Rozdział 1
- Uwielbiam cię, wiesz?- rzuciłam do chłopaka, idąc w stronę Labiryntu.
- Nadal nie wierzę, że Alby ci na to pozwolił... To jest ryzykowne- stwierdził brunet.
- Nie zgodził się- rzuciłam.
Chuck już chciał coś powiedzieć, ale sam do końca nie wiedział co.
- Spokojna twoja rozczochrana, mam pozwolenie dwóch Opiekunów- dodałam widząc jego minę.
Podeszliśmy do Muru i zrzuciłam z siebie plecak.
- Kogo?- spytał.
- Cóż... Ja jestem Opiekunem i sama sobie pozwoliłam i to już jeden głos- kucnęłam przy plecaku i wyciągnęłam z niego karabinki i linę.- Plus, gdy mówiłam o tym pomyśle Alby'emu to był przy tym Gally i powiedział "świetnie, proszę bardzo, spróbuj, spadnij i się zabij, o jeden problem mniej" więc w sumie to mi pozwolił.
- A ty wiesz, że to był sarkazm?
- Wiem, Chuck. Ale ten idiota nie wie, że wszystko co powie może być wykorzystane przeciwko niemu. A teraz nie gadaj, tylko pomóż mi zamocować płachtę na tych słupkach- rzuciłam w jego stronę belą materiału, która w locie się rozwinęła, i pokazałam ręką wbite wczoraj patyki.
- Skąd ty masz te wszystkie rzeczy? Karabinki, buty wspinaczkowe, płachta asekuracyjna, lina, pasek wspinaczkowy... tego chyba Stwórcy nie dają na start...
- Jeśli umiesz negocjować to dają. Wystarczy wszystko opisać i w dobrym momencie wrzucić do Pudła, kiedy Strażnik Teksasu nie patrzy. Zamocowałeś?
- Prawie.
Podniosłam wzrok znad płachty i na drugim jej końcu zobaczyłam Chuck'a zaplątanego w sznury. Zaśmiałam się pod nosem i pomogłam mu się uwolnić.
- Dzięki. A co jeśli ktoś się obudzi i nas zobaczy?
- Wszystko przemyślałam. Po pierwsze: jest czwarta nad ranem. Kto wstaje o czwartej nad ranem? Nikt. Po drugie: biegacze biegną dzisiaj dopiero po siódmej, bo Minho stwierdził, że Rada była za późno i księżniczka się nie wyśpi, więc mu się nie chce. Po trzecie: jesteśmy w zaciemnionym rogu i nie ma szans, że ktoś będący w Bazie nas zobaczy. Po czwarte: specjalnie zamówiłam białe rzeczy, by się zlewać z Murem. A po piąte: mam szczęście.
- Jesteś świrnięta, Maggie- zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Dopiero zauważyłeś?
Po upewnieniu się, że wszystko jest dobrze zamocowane, owinęłam sobie jeden z mocniejszych pasm bluszczu o rękę. Podciągnęłam się na nim, stopą szukając wnęki w ścianie. Potem powtarzałam czynność, by wspiąć się po Murze na samą górę
Plan był prosty: wejść po ścianach na samą górę, obejrzeć Labirynt, zobaczyć, co jest za nim, potem zejść na dół i przed siódmą wylądować z powrotem w łóżku, by nikt się nie domyślił. I może nie umrzeć, lub nie zostać zabitą przez Alby'ego.
W połowie drogi na górę zaczęło mi się kręcić w głowie. Zrobiłam chwilową przerwę, a gdy uczucie nie odeszło zjechałam powoli na dół. Wylądowałam miękko na płachcie asekuracyjnej, a potem sturlałam się z niej, zaliczając bliskie spotkanie z ziemią. Chuck od razu do mnie podbiegł.
- I jak? Czemu nie doszłaś do góry? Nie da się, prawda? Zostaniemy tu na zawsze?
- Nie, znajdziemy wyjście. Na pewno, Chuck- sapnęłam, gdy już pozbyłam się zawrotów głowy. Niedotlenienie. - Tak mniej więcej na osiemnastym metrze wymiana tlenu nie jest już taka dobra i się kręci w głowie. Pewnie wyżej byłoby już niedotlenienie, a potem śmierć. Trzeba szukać drogi na dole. Teraz trzeba to zgarnąć, nim ktoś nas nakryje- rzuciłam i wstałam z ziemi. Otrzepałam ubrania z ziemi i kurzu, po czym zaczęłam rozmontowywać całą konstrukcję.
Gdy już nie było śladu po naszym "wypadzie" spojrzałam na zegarek. Było po szóstej, więc wyjątkowo sprawnie. Wróciliśmy do Bazy i Chuck ruszył w stronę hamaków, a ja do swojego domku. Gdy weszłam do pomieszczenia rzuciłam plecak w kąt, a sama ruszyłam do szafy. Wyciągnęłam z niej świeże ciuchy, które położyłam na stojącym obok łóżku. Podniosłam plecak i schowałam go głęboko w szafie, by nikt go nie zauważył. Zgarnęłam ubrania i ruszyłam do małej łazienki przylegającej do pokoju, by wziąć szybki prysznic.
Gdy się odświeżyłam i rozczesałam włosy, było grubo po siódmej. Postanowiłam, że się zdrzemnę puki mam czas.
ıllıllı ıllıllı
Obudził mnie głośny ryk syren. Jak się okazało, moja "drzemka" trwała kilka godzin i właśnie wyjeżdżał Njubi. Narzuciłam na siebie ubranie dzienne oraz tenisówki i wybiegłam z domku w stronę Pudła. Gdy dotarłam na miejsce Budole już rozpakowywali nowe rzeczy. Podbiegłam do Newt'a.
- Siemka farmer, a gdzie nowy?- zapytałam blondyna.
- A ty co? Zawsze wstawałaś pierwsza i się ogarniałaś, a teraz nawet jednej skarpetki zapomniałaś? O której ty poszłaś spać?- zaśmiał się czochrając mi włosy.- O, a teraz masz jeszcze na głowie sianko. Kobieto, idź się ogarnij.
- Bardzo zabawne Newt. Trzeba było mnie obudzić- odparłam, wywracając oczami, co rozbawiło chłopaka. Dogryzaliśmy sobie dla zabawy bardzo często.- Gdzie nowy?
- Znasz żelazne zasady Nick'a. Kto się zbliży na 5 metrów do twojego domku to noc w Ciapie,a rano zrobi pierwszą w historii Strefy kastrację. Cóż, fuja nie ma już prawie miesiąc i dalej każdy się boi złamać zasadę, nawet Alby. Jakby mógł zmartwychwstać i go... A co do Świeżynki... Gdy ciebie nie było to Gally tradycyjnie bawił się w króla świata i stwierdził, że skoro Smrodas próbował uciekać, to poczeka sobie w Ciapie- rzucił Newt - więc najprawdopodobniej tam.
- Dobra, dzięki. Idę do niego- powiedziałam i ruszyłam w stronę Ciapy. Awanturnik? Ciekawie.
- Ogarnij sianko, bo się wystraszy!
- Bardzo śmieszne, farmer!
- I skarpetka!
Idiota. Wywróciłam oczami po raz kolejny, podczas tego dnia, a nie było nawet południa. Uwielbiam Sztamaka, ale działa mi na nerwy.
Weszłam do domku i szybko się uczesałam oraz nałożyłam nieszczęsną skarpetkę. Po drodze zgarnęłam ze stołówki dwa jabłka, bo ja przegapiłam śniadanie, a była spora szansa, że Njubi też jest głodny, i ruszyłam do Ciapy.
Ciapa to takie nasze małe więzienie. Budynek przypominał jaskinię z betonu z wielkimi, metalowymi drzwiami i oknem, w którym były kraty. Gdy kogoś dziabło, lub ktoś coś przeskrobał zawsze lądował tutaj.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Oparłam się o framugę, lustrując wzrokiem pomieszczenie. Gdy nie zauważyłam nowego, zaczęłam mówić.
- Hejka. Przyszłam z tobą porozmawiać.
Cisza.
- Nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię. Rozumiem, możesz się dziwnie czuć nie wiedząc nic, ale pocieszę cię, każdy to miał, każdy przeżywał swój "pierwszy dzień". Zrobimy tak: odpowiem na wszystkie twoje pytania jeśli będę umiała, a ty po prostu na mnie spójrz i posłuchaj tego, co chcę ci powiedzieć.
Njubi odwrócił się, a mnie zamurowało.
- Thomas?
ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı
Dam dam dam! Plottwist już w pierwszej części, why not?
Mam nadzieję, że się wam spodobała część.
Czy moglibyście zrobić promo dla tej książki? Chciałabym zwiększyć zasięgi, bo z nimi słabo :/ odwdzięczam się tym samym + to bardziej motywuje do pisania kolejnych części. BĘDĘ WIELBIĆ
Podobało się? Zostaw gwiazdkę i komentarz, to bardzo motywuje ↓↓
To do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro