Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

- Uwielbiam cię, wiesz?- rzuciłam do chłopaka, idąc w stronę Labiryntu.

- Nadal nie wierzę, że Alby ci na to pozwolił... To jest ryzykowne- stwierdził brunet.

- Nie zgodził się- rzuciłam.

Chuck już chciał coś powiedzieć, ale sam do końca nie wiedział co.

- Spokojna twoja rozczochrana, mam pozwolenie dwóch Opiekunów- dodałam widząc jego minę.

Podeszliśmy do Muru i zrzuciłam z siebie plecak.

- Kogo?- spytał.

- Cóż... Ja jestem Opiekunem i sama sobie pozwoliłam i to już jeden głos- kucnęłam przy plecaku i wyciągnęłam z niego karabinki i linę.- Plus, gdy mówiłam o tym pomyśle Alby'emu to był przy tym Gally i powiedział "świetnie, proszę bardzo, spróbuj, spadnij i się zabij, o jeden problem mniej" więc w sumie to mi pozwolił.

- A ty wiesz, że to był sarkazm?

- Wiem, Chuck. Ale ten idiota nie wie, że wszystko co powie może być wykorzystane przeciwko niemu. A teraz nie gadaj, tylko pomóż mi zamocować płachtę na tych słupkach- rzuciłam w jego stronę belą materiału, która w locie się rozwinęła, i pokazałam ręką wbite wczoraj patyki.

- Skąd ty masz te wszystkie rzeczy? Karabinki, buty wspinaczkowe, płachta asekuracyjna, lina, pasek wspinaczkowy... tego chyba Stwórcy nie dają na start...

- Jeśli umiesz negocjować to dają. Wystarczy wszystko opisać i w dobrym momencie wrzucić do Pudła, kiedy Strażnik Teksasu nie patrzy. Zamocowałeś?

- Prawie.

Podniosłam wzrok znad płachty i na drugim jej końcu zobaczyłam Chuck'a zaplątanego w sznury. Zaśmiałam się pod nosem i pomogłam mu się uwolnić.

- Dzięki. A co jeśli ktoś się obudzi i nas zobaczy?

- Wszystko przemyślałam. Po pierwsze: jest czwarta nad ranem. Kto wstaje o czwartej nad ranem? Nikt. Po drugie: biegacze biegną dzisiaj dopiero po siódmej, bo Minho stwierdził, że Rada była za późno i księżniczka się nie wyśpi, więc mu się nie chce. Po trzecie: jesteśmy w zaciemnionym rogu i nie ma szans, że ktoś będący w Bazie nas zobaczy. Po czwarte: specjalnie zamówiłam białe rzeczy, by się zlewać z Murem. A po piąte: mam szczęście.

- Jesteś świrnięta, Maggie- zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

- Dopiero zauważyłeś?

Po upewnieniu się, że wszystko jest dobrze zamocowane, owinęłam sobie jeden z mocniejszych pasm bluszczu o rękę. Podciągnęłam się na nim, stopą szukając wnęki w ścianie. Potem powtarzałam czynność, by wspiąć się po Murze na samą górę

Plan był prosty: wejść po ścianach na samą górę, obejrzeć Labirynt, zobaczyć, co jest za nim, potem zejść na dół i przed siódmą wylądować z powrotem w łóżku, by nikt się nie domyślił. I może nie umrzeć, lub nie zostać zabitą przez Alby'ego.

W połowie drogi na górę zaczęło mi się kręcić w głowie. Zrobiłam chwilową przerwę, a gdy uczucie nie odeszło zjechałam powoli na dół. Wylądowałam miękko na płachcie asekuracyjnej, a potem sturlałam się z niej, zaliczając bliskie spotkanie z ziemią. Chuck od razu do mnie podbiegł.

- I jak? Czemu nie doszłaś do góry? Nie da się, prawda? Zostaniemy tu na zawsze?

- Nie, znajdziemy wyjście. Na pewno, Chuck- sapnęłam, gdy już pozbyłam się zawrotów głowy. Niedotlenienie. - Tak mniej więcej na osiemnastym metrze wymiana tlenu nie jest już taka dobra i się kręci w głowie. Pewnie wyżej byłoby już niedotlenienie, a potem śmierć. Trzeba szukać drogi na dole. Teraz trzeba to zgarnąć, nim ktoś nas nakryje- rzuciłam i wstałam z ziemi. Otrzepałam ubrania z ziemi i kurzu, po czym zaczęłam rozmontowywać całą konstrukcję.

Gdy już nie było śladu po naszym "wypadzie" spojrzałam na zegarek. Było po szóstej, więc wyjątkowo sprawnie. Wróciliśmy do Bazy i Chuck ruszył w stronę hamaków, a ja do swojego domku. Gdy weszłam do pomieszczenia rzuciłam plecak w kąt, a sama ruszyłam do szafy. Wyciągnęłam z niej świeże ciuchy, które położyłam na stojącym obok łóżku. Podniosłam plecak i schowałam go głęboko w szafie, by nikt go nie zauważył. Zgarnęłam ubrania i ruszyłam do małej łazienki przylegającej do pokoju, by wziąć szybki prysznic.

Gdy się odświeżyłam i rozczesałam włosy, było grubo po siódmej. Postanowiłam, że się zdrzemnę puki mam czas.

ıllıllı ıllıllı

Obudził mnie głośny ryk syren. Jak się okazało, moja "drzemka" trwała kilka godzin i właśnie wyjeżdżał Njubi. Narzuciłam na siebie ubranie dzienne oraz tenisówki i wybiegłam z domku w stronę Pudła. Gdy dotarłam na miejsce Budole już rozpakowywali nowe rzeczy. Podbiegłam do Newt'a.

- Siemka farmer, a gdzie nowy?- zapytałam blondyna.

- A ty co? Zawsze wstawałaś pierwsza i się ogarniałaś, a teraz nawet jednej skarpetki zapomniałaś? O której ty poszłaś spać?- zaśmiał się czochrając mi włosy.- O, a teraz masz jeszcze na głowie sianko. Kobieto, idź się ogarnij.

- Bardzo zabawne Newt. Trzeba było mnie obudzić- odparłam, wywracając oczami, co rozbawiło chłopaka. Dogryzaliśmy sobie dla zabawy bardzo często.- Gdzie nowy?

- Znasz żelazne zasady Nick'a. Kto się zbliży na 5 metrów do twojego domku to noc w Ciapie,a rano zrobi pierwszą w historii Strefy kastrację. Cóż, fuja nie ma już prawie miesiąc i dalej każdy się boi złamać zasadę, nawet Alby. Jakby mógł zmartwychwstać i go... A co do Świeżynki... Gdy ciebie nie było to Gally tradycyjnie bawił się w króla świata i stwierdził, że skoro Smrodas próbował uciekać, to poczeka sobie w Ciapie- rzucił Newt - więc najprawdopodobniej tam.

- Dobra, dzięki. Idę do niego- powiedziałam i ruszyłam w stronę Ciapy. Awanturnik? Ciekawie.

- Ogarnij sianko, bo się wystraszy!

- Bardzo śmieszne, farmer!

- I skarpetka!

Idiota. Wywróciłam oczami po raz kolejny, podczas tego dnia, a nie było nawet południa. Uwielbiam Sztamaka, ale działa mi na nerwy.

Weszłam do domku i szybko się uczesałam oraz nałożyłam nieszczęsną skarpetkę. Po drodze zgarnęłam ze stołówki dwa jabłka, bo ja przegapiłam śniadanie, a była spora szansa, że Njubi też jest głodny, i ruszyłam do Ciapy.

Ciapa to takie nasze małe więzienie. Budynek przypominał jaskinię z betonu z wielkimi, metalowymi drzwiami i oknem, w którym były kraty. Gdy kogoś dziabło, lub ktoś coś przeskrobał zawsze lądował tutaj.

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Oparłam się o framugę, lustrując wzrokiem pomieszczenie. Gdy nie zauważyłam nowego, zaczęłam mówić.

- Hejka. Przyszłam z tobą porozmawiać.

Cisza.

- Nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię. Rozumiem, możesz się dziwnie czuć nie wiedząc nic, ale pocieszę cię, każdy to miał, każdy przeżywał swój "pierwszy dzień". Zrobimy tak: odpowiem na wszystkie twoje pytania jeśli będę umiała, a ty po prostu na mnie spójrz i posłuchaj tego, co chcę ci powiedzieć.

Njubi odwrócił się, a mnie zamurowało.

- Thomas?

ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı

Dam dam dam! Plottwist już w pierwszej części, why not?

Mam nadzieję, że się wam spodobała część.

Czy moglibyście zrobić promo dla tej książki? Chciałabym zwiększyć zasięgi, bo z nimi słabo :/ odwdzięczam się tym samym + to bardziej motywuje do pisania kolejnych części. BĘDĘ WIELBIĆ

Podobało się? Zostaw gwiazdkę i komentarz, to bardzo motywuje ↓↓

To do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro