Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Nicole Pov's


-Nicole co się dzieje?-Spytał Nathan,a w jego głosie usłyszałam lekkie przerażenie.

Co mam mu powiedzieć? Że miłość mojego życia jeździła na prawie takim samym motorze? Że wszystko co ma związek z Jakiem od razu mi go przypomina? Że na samą myśl o nim mam łzy w oczach?

Weźmie mnie za wariatkę...

-No nic. Po prostu...-Chwilę się zastanowiłam.-Boję się jeździć na motocyklu.-Wybrnęłam.

Nathan patrzy na mnie podejrzliwie. Chyba mi nie uwierzył,ale odparł:

-Nicole,nic ci się ze mną nie stanie.

Tego jestem pewna,że tak jest. Gorzej ze mną... A co jeśli jak ruszymy zacznie mi się  kręcić w głowie od natłoku myśli?

Okej...zaryzykuje,żeby nie uznał mnie za dziwaka. Bo przecież do tego stopnia chyba nie można bać się motocykli.

-Niech będzie. Ale jedź ostrożnie.

Nathan się uśmiechnął,dał mi kask i wsiadł na motor odpalając go. Ruchem głowy dał mi znać,abym też wsiadła. Wzięłam głęboki oddech,założyłam kask i wsiadłam na maszynę.

Wspomnienia atakują,WSPOMNIENIA ATAKUJĄ!

-Wiesz...bezpieczniej będzie,jeśli się mnie złapiesz.-Nagle odezwał się Nathan.

Uśmiechnęłam się i niezręcznie owinęłam ręce wokół jego tułowia. Nawet przez jego koszulę mogę poczuć,że jest umięśniony. Całkiem jak Jake...

Ruszyliśmy a ja całą drogę przypominałam sobie nasze jeżdżenie z Jakiem,wyścigi i to jak mnie ochlapał kałużą-zanim się poznaliśmy.

Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu. Nathan zszedł jako pierwszy i pomógł mi,bo nadal do najwyższych nie należę i chyba tak zostanie.

-I co? Nie było aż tak źle?-Zapytał Nathan uśmiechając się.

-Nooo...nie było.-Przyznałam.

-Cieszę się.-Odparł i spojrzał na zegarek.-O cholera.

-Co się stało?-Spytałam.

-Chłopaki mnie zamordują.-Powiedział,wziął mnie za rękę i pociągnął do klubu.

Będąc już w środku,zauważyłam nie mały tłum pod pustą sceną.

I wszystko jasne...

Nathan spóźnił się na własny koncert. Czuję się winna,choć nie powinnam. To on przyjechał do mnie i zaciągnął do klubu.

Tym czasem ja bym dalej spokojnie jadła nutelle i skittlesy,oglądając filmy. Nadal nie rozumiem czemu tak mu zależy,abym była na ich koncercie.

Weszliśmy za scenę i podeszliśmy do reszty chłopaków z zespołu,gdzie między innymi znajdują się Kendall i Zack. Na mój widok wszyscy przybierają zdezorientowaną minę. Oprócz Kendall,która uśmiecha się cwaniacko.

-No! Nareszcie raczyłeś się pojawić!-Powiedział zdenerwowanym głosem jeden z członków zespołu.

-Chłopaki strasznie was przepraszam. Wypadło mi coś ważnego.-Odpowiedział Nathan dalej trzymając mnie za rękę.

Chwila... Nadal trzymamy się za ręce. Dopiero teraz to zauważyłam..

Delikatnie wysuwam dłoń spod jego ciepłej ręki. Od razu wkłada ją do kieszeni.

-Ach tak? Czyli Nicole była u ciebie w domu i musiałeś po nią jechać?-Spytała z uśmieszkiem Kendall.

Widać po Nathanie,że zrobił się zakłopotany. Choć nie wiem o co chodzi zaczynam mówić:

-Em...ja chodziłam sobie po okolicy i nagle wpadłam na Nathana. Zaproponował,że podwiezie mnie na wasz koncert.

-Przecież miałaś robić maraton filmowy.-Ciągnie Kendall.

-Przecież zawsze mogłam zmienić zdanie.-Odpowiedziałam ze zdenerwowaniem.

-Dobra,dobra. Niech wam będzie. Koniec przesłuchania. I tak jesteśmy już spóźnieni.-Powiedział-jak dobrze pamiętam-Jonathan.-Idziemy na scenę.

Miałam już wychodzić za Zackiem i Kendall,gdy jeszcze na chwilę zatrzymał mnie Nathan i szepnął do ucha:

-Dziękuję.

-Nie masz za co. Później mi wytłumaczysz.-Uśmiechnęłam się.

On odpowiedział mi tym samym i dopowiedział:

-Do zobaczenia.-Puścił mi oczko i wbiegł na scenę.

Po sekundzie słyszę krzyki i piski publiczności.

Jejku...jeśli tak dalej pójdzie,już niedługo będą sławnym rockowym zespołem.

Wyszłam w końcu zza sceny i znalazłam w tłumie Kendall. Ona od razu zaczęła zadawać pytania.

-Nicole...powiedz jak to naprawdę było.-Powiedziała z szerokim uśmiechem.

-Kendall...nie czas teraz na gadanie. Jesteśmy przecież na koncercie.-Zmieniłam temat.

Ona mruknęła tylko krótkie:

-Mhmmm.

I zaczęłyśmy słuchać chłopców. Wszyscy dobrze się bawią przy ich muzyce.

W jednej z piosenek,zgaduję że nosi tytuł "Louder than your love" Nathan na mnie spojrzał akurat w momencie,gdy śpiewał:

"Nie odejdę

Znajdę sposób

By puścić wszystkie te uczucia

Ocal mnie".


Może akurat spojrzał,ale wiecie że ja prawie wszystko traktuje jakby to był jakiś znak,lub za poważnie.

Chociaż mam wrażenie,że ciągle się na mnie patrzy,ale pewnie mi się wydaje.

Zagrali jeszcze z kilka piosenek,potem się pożegnali, podziękowali i zeszli ze sceny. Ja w tym czasie sprawdzam godzinę,która wskazuje północ. Szczerze nie chce mi się dalej tu siedzieć. Plus jest taki,że Zack i Kendall są dziś trzeźwi i nie powtórzy się sytuacja z poprzedniej nocy.

Tłum się rozszedł z pod sceny i wszyscy już zaczęli tańczyć do lecącej muzyki techno. My usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików.

-Chcecie po drinku?-Pyta po chwili Zack.

-Jasne.-Odparła Kendall,a potem zwróciła się do mnie.-Tylko jednego,obiecuję.

Ja na to się zaśmiałam i kiwnęłam głową.

Potem przysiedli się do nas chłopcy z zespołu-przebrani już w normalne ciuchy i zmyli ten straszny makijaż.

Wcześniej nie zauważyłam,ale Nathan ma bardzo ładne i widoczne kości policzkowe. Jest teraz ubrany w białą koszulę i spodnie na szelkach.

Wygląda przystojnie i seksownie.

Chwila...co ja wygaduję. Nawet nie zorientowałam się,że się w niego wgapiam. W końcu on też na mnie spojrzał i się uśmiechnął.

Uśmiech też ma ładny.... Dobra,ogarnij się!

W końcu odwróciłam od niego wzrok i zaczęłam słuchać ich rozmowy.

-Jak zwykle zagraliście fantastycznie!-Pisnęła Kendall.-Strasznie spodobała mi się ta piosenka "Louder than your love".

-A wiesz co jest najlepsze? Nathan napisał ją wczoraj w nocy. Od rana komponowaliśmy muzykę i chyba wyszła nie najgorzej. Tylko... ta jest inna. Bardziej spokojna no i o miłości i w ogóle.-Odparł jeden z zespołu.

Muszę w końcu zapamiętać ich imiona...

- Właśnie...co cię napadło,że w jedną noc napisałeś taki kawałek?-Zwrócił się do Nathana-Jonathan.

-Emm... ja ją tylko kończyłem. Kiedyś już miałem na nią pomysł i tak nagle przyszło.-Wzruszył ramionami.

-Stary,szacunek.-Odparł Jonathan a wszyscy zachichotaliśmy.

Po godzinie postanowiliśmy się wszyscy zbierać. Kierujemy się do wyjścia,gdy Nathan znów mnie dzisiaj zatrzymał.

-Chcesz,mogę cię odwieźć do akademika.

Uśmiechnęłam się.

-Dziękuje,ale...wiesz chyba wolę taksówką.-Nadal muszę udawać,że boję się jeździć motocyklem.

Bo przecież po jednym razie by się raczej od razu nie spodobało?

-Jesteś pewna? Myślałem,że miałem ci wytłumaczyć o co chodziło chłopakom przed występem...-Uśmiechnął się.

-Ugh...poczekaj powiem Kendall.-Odpowiadam i biegnę w stronę dziewczyny.

-To co,wsiadasz?-Pyta Kendall.

-Wiesz jest sprawa...

-Jedziesz z Nathanem.

-Tak...co skąd wiesz?

-Bo czeka na kogoś przy motorze? No chyba nie na Crisa.-Zachichotała.

Zapamiętać:Cris to jeden z zespołu.

- Poza tym widziałam jak rozmawiacie. Okej jedź. Tylko...potrzebujesz gumek?-Spytała najpoważniej jak umiała.

Zrobiłam się czerwona.

-O czym ty gadasz?!

-Tylko żartuje.-Podniosła ręce w geście obrony i zawołała do Nathana:

-Ma wrócić za godzinę!

Na co on się roześmiał i podniósł kciuk w górę. A ja właśnie palę się ze wstydu. Po chwili odjechała w taksówce machając mi przez szybę.

Westchnęłam i podeszłam do Nathana. Odpalił motor i po chwili ruszyliśmy w drogę. Tylko...w odwrotną niż do akademika.

No ładnie. Jeśli okaże się gwałcicielem a ja mu zaufałam,to jestem skończoną idiotką...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro