Rozdział 25
Zack Pov's
Bardzo się cieszę,że Nathan w końcu się pokazał. Może na to nie wyglądało,ale strasznie się o niego martwiłem. Może i jestem facetem,ale faceci też mają uczucia.
Jest moim przyjacielem w sumie od dzieciństwa. Zawsze się dogadywaliśmy i mogliśmy na sobie polegać. Mogę go nawet uznać za brata. Ufamy sobie bezgranicznie.
Podobnie jak dziewczyny,ale u nas to inaczej wygląda,jeśli wiecie o co mi chodzi.
Tak jak wspominałem wcześniej,znamy się bardzo długo. I od tych kilku dni,od czasu jego pojawienia się muszę stwierdzić,że zachowuje się inaczej.
Rozumiem,że sytuacja u niego w domu jest teraz beznadziejna. Podobno jego ojciec o wszystkim się dowiedział. I nie,nie od Nathana tylko od pani Kidman. Sama się przyznała,bo stwierdziła że nie ma sensu tego dalej ciągnąć,skoro pan Kidman zauważył,że jego syn inaczej odnosi się do matki.
Planują rozwód,ale czy do niego dojdzie?
Nie wiadomo.
Nathan z tego powodu jest jeszcze bardziej załamany.
Jego rodzice byli przykładnym małżeństwem. Wychowywali Nathana na dobrego człowieka i takim jest. Szanowali jego decyzje,nawet to że zdecydował się ta tyle tatuaży.
Jak widać,życie lubi płatać nam figle.
Nie tylko ja zauważyłem jego zmiany w zachowaniu.
Kendall i Nicole również.
Nicole nawet stwierdziła,że Nathan nie wiedzieć czemu odsuwa się od niej.
Ostatni raz,kiedy tak szczerze rozmawiali,było wtedy gdy wrócił. A teraz...prawie w ogóle się do niej nie odzywa. Odrzuca ją od siebie, ona już nie wie co robić.
Kendall powiedziała mi o czym rozmawiała z Nicole. Podobno tamtej nocy,gdy Nathan wrócił,powiedział Nicole że miłość nie istnieje. I nagadał jej o tym Jake'u,czy jak mu tam było.
Trochę się zdziwiłem,bo Nathan szaleje za Niki od momentu,kiedy ją zobaczył. Kiedy się poznali te dwa lata temu,już widziałem po nim,że wpadła mu w oko i szybko nie odpuści jej sobie. I w końcu została jego dziewczyną. Pamiętam jego błysk w oczach kiedy opowiadał,jak się zgodziła.
Dlatego nie rozumiem dlaczego ją od siebie odpycha. Przez to,ona również zaczęła podchodzić do niego z dystansem. Nawet nie wita się z nim buziakiem jak kiedyś,tylko krótkim "cześć". To nawet nie przypomina związku,a jemu jak widać to nie przeszkadza.
Nikogo nie faworyzuje,ale Nathan przesadza. Jak będzie mi się wyżalał,że ona go tak traktuje ja mu powiem,że to tylko i wyłącznie jego wina. Ona bardzo się starała przywrócić starego,kochającego Nathana. Jak widać popierdoliło mu się we łbie,przez tą zdradę pani Kidman.
Nagadam mu do słuchu. To dziewczyny uczą się psychologi i jestem pewien,że Nicole już próbowała,ale znam go najdłużej. Wiem co na niego zadziała.
Czekam właśnie na tego idiotę,aż łaskawie pojawi się na zajęciach. Siedzę w ławce i gadam sobie z innymi,czekając aż tu wejdzie,a ja będę mógł zacząć mój bardzo inteligentny monolog o życiu i o tym,jakim z dnia na dzień stał się nie do poznania. Na końcu dodam,że stał się jeszcze większym debilem,niż był.
Tak,to bardzo dobry pomysł.
Chwilę potem,do sali wszedł wykładowca,a za nim Nathan.
Jak zwykle...prawie się spóźnił.
Od tych dwóch dni spóźnia się na zajęcia,albo w ogóle na nie nie chodzi. Nie wiem,co jest zgrane. Przecież jego rodzice nadal go kochają,a on zachowuje się tak,jakby musiał na wszystko zapracować bo się nim nie interesują.
A jest to gówno prawda,bo jak zniknął,pani Kidman do każdego z nas wydzwaniała.
Usiadł koło mnie i mruknął ciche "cześć stary",po czym jakby nigdy nic,zaczął przygotowywać się do zajęć.
-No dobrze...w takim razie na dobry początek,napiszecie mi kartkóweczkę z ostatniej lekcji. Kto uważał,powinien ją napisać dobrze.-Głos wykładowcy rozniósł się echem razem z naszymi jękami.
Położyłem głowę na ławce i zacząłem o nią walić,aż nagle słyszę głos mojego przyjaciela,który powiedział głośno:
-Tak się kurwa bawić nie będziemy.-Rzucił długopisem i wyszedł z sali.
Wyszedł z sali.
Tak normalnie sobie wyszedł.
Wszyscy patrzą się na zamknięte już za nim drzwi z szokiem.
Jest z nim gorzej niż myślałem.
Odwróciłem się z powrotem do tablicy a pan Smith do mnie podszedł i powiedział:
-Cóż...jeśli pański przyjaciel się nie uspokoi,będę go musiał wydalić z zajęć. Takie zachowanie jest niedopuszczalne. Proszę go o tym powiadomić.-Po czym dał mi kartkę i poszedł dalej.
Następne minuty ciągnęły mi się w nieskończoność...
Nicole Pov's
Myślałam,że pomogę mu dojść do siebie. Jest strasznie wrażliwym człowiekiem,a przez takie coś mógł sobie powymyślać nie wiadomo co. W końcu uczę się psychologi od dwóch lat i wiem coś już na ten temat.
Mogło mu się straszliwe poprzestawiać w psychice. Ktoś kto miał normalną rodzinę i dzieciństwo i to ma się nagle skończyć. Nawet dla mnie jest to niewyobrażalne.
Może się całkowicie zmienić. Niestety na gorsze. Może już przestać wierzyć we wszystko,co dobre.
Już i tak przestał wierzyć w miłość.
Całkowicie mnie od siebie odpycha. Rozumiem,dlatego zaczęłam podchodzić do niego z dystansem. Strasznie mnie to boli. Znowu nie mogę go dotknąć,pocałować,normalnie porozmawiać....
To tak,jakbyśmy zerwali.
-Hej,a może dzisiaj pójdziemy do kina co?-Zapytała mnie Kendall,gdy siedzimy właśnie na stołówce.
-No,w sumie możemy.-Odpowiedziałam,lekko się uśmiechając.
-Niki,ja wiem,że teraz jest ci ciężko. Jeśli ten idiota nie poprawi swojego zachowania,zajmę się nim osobiście.-Powiedziała to z taką miną,jakby miała kogoś zabić.
-Metody psychologiczne nie pomogą. Próbowałam,ale mnie totalnie zlewał. Próbowałam z nim porozmawiać jakby wiesz...był moim klientem. Ale jakimś cudem załapał o co mi chodzi i co robię,więc po prostu wychodził. A teraz nawet ze mną nie rozmawia.-Odpowiedziałam.
-Co za człowiek.-Pokręciła głową z dezaprobatą.-Chcemy mu pomóc,chcemy żeby wiedział,że może na nas liczyć. A on to odrzuca. Nie wiem co jeszcze możemy zrobić.-Westchnęła.
Nagle koło nas usiadł Zack,zdyszany jakby właśnie ukończył maraton.
-Jezus co ci się stało?-Zapytała chłopaka Kendall.
-Muszę wam coś powiedzieć. Właśnie wracam z zajęć.-Odpowiedział,już trochę się uspokajając.
-Był Nathan?-Spytałam,bo ostatnio albo się spóźnia,albo w ogóle go nie ma.
-Właśnie do tego zmierzam... Była kartkówka i nie uwierzycie co zrobił...
Zmarszczyłam czoło.
-Co takiego?-Ponagliła go Kendall.
-Powiedział,uwaga cytuję tak się kurwa bawić nie będziemy,rzucił długopisem i wyszedł jak gdyby nigdy nic. Jeszcze u niego takiego zachowania nie widziałem. Ja jestem w szoku,że ta sprawa mogła go tak zmienić. To nie jest ten Nathan,którego znam.
Zamarłam.
Człowiek tak kochany,spokojny i sprawiedliwy....może zamienić się w jakiegoś dupka.
Ja w to nie wierzę.
Nie potrafię sobie go wyobrazić jako kogoś,kto na przykład zachowuje się jak taki typowy idiota.
On taki nie jest.
-Muszę z nim porozmawiać.-Powiedziałam nagle.-Tak nie może być. On totalnie nie jest sobą.
-Ale jak go zmusisz,skoro od dwóch dni nie gadacie. Zachowujecie się jakbyście w ogóle nie byli parą.-Odparł Zack,a Kendall go klepnęła w ramię.
-Zack!-Skarciła go.
-Nie,on ma rację. Jeśli tak to ma wyglądać,to nie ma sensu. Nie chce ze mną rozmawiać,spotykać się. To nie jest związek. Ta rozmowa będzie moją ostatnią próbą. Jeśli nadal nie będzie wykazywał jakichkolwiek chęci,to będzie koniec. Może w ten sposób chce mi pokazać,że po tych dwóch latach ma mnie dość?
-Nie Niki. To nie tak. To przez zdradę. Gdybyś ty wiedziała ile my nocy o tobie przegadaliśmy. Poprzewracało mu się po prostu w głowie. Jest zagubiony,ale wierzę,że teraz mu nagadasz do słuchu.-Odpowiedział Zack,puszczając do mnie oczko.
Odpowiedziałam mu uśmiechem.
-Jak ja mam to zrobić?-Spytałam po chwili.
-Pójdziesz do niego do domu i mu nagadasz. Możesz wrzeszczeć,bo nikogo nie ma w domu....no wiesz jak jest.-Odparła Kendall.
-Zgadzam się z moją przedmówczynią.-Dopowiedział Zack.
Moja pierwsza rozmowa z nim od dwóch dni.
Czy to normalne,że stresuję się rozmową z własnym chłopakiem?
Ale moje życie nie jest normalne...
***
-Nicole,wszystko będzie dobrze. Nie wiem czym ty się tak stresujesz.-Pocieszała mnie Kendall,gdy byłyśmy w drodze do domu Nathana.
-Sama nie wiem. A jeśli się wścieknie i...
-Aż tak to się chyba nie zmienił. Bardzo cię kocha Niki.
-Wątpię.-Odpowiedziałam.
-Jestem pewna,że jak teraz porozmawiacie,wszystko wróci do normy.
Ja miałam taką nadzieję po ostatniej naszej rozmowie.
I ją straciłam.
-Okej.-Odetchnęłam bo już byłyśmy przed jego domem.
-Wszystko będzie dobrze.-Powiedziała z uśmiechem,który miał mi dodać otuchy.
Niestety,nie dodał.
-Okej.-Powtórzyłam i ruszyłam pod drzwi.
Gdy już byłam pod nimi odwróciłam się jeszcze raz do przyjaciółki,która pokazała mi kciuki do góry.
-Będę tutaj na ciebie czekać i potem idziemy do kina.-Powiedziała,a ja pokiwałam głową.
Jeszcze jeden wdech i wydech.
Zapukałam do drzwi.
Wstrzymałam oddech,a chwilę później drzwi się otworzyły a w nich stanął Nathan.
Wygląda na trochę zdezorientowanego.
Też bym była.
-Niki?-Powiedział w końcu.
-Wpuścisz mnie czy będziemy tak stać?-Odpowiedziałam już zmęczona tą sytuacją.
Zdziwiony moją odpowiedzią,odsunął się i wpuścił do środka.
Dobra,jedziemy...
Przeszliśmy do salonu. On sobie usiadł wygodnie na kanapie,a ja stałam na przeciwko niego ze skrzyżowanymi rękami pod piersią.
-Słucham.-Odezwał się jako pierwszy.
Proszę,jaki się z niego cwaniaczek zrobił.
-To ja słucham.-Odpowiedziałam.
Westchnął.
-O co ci chodzi skarbie?
Ja mu zaraz dam skarbie.
-O co mi chodzi? To ty się nie odzywasz do mnie od dwóch dni. Ignorujesz i nie chcesz ze mną spędzać czasu. Ja rozumiem,że teraz masz ciężką sytuację ale...
-Nie,nie wiesz. Nie wiesz jak to jest,gdy rodzice kłócą się całą noc i rzucają czym popadnie. A ty się budzisz rano i żadnego z nich nie ma. Nie wiesz jak to jest,gdy twoja idealna rodzina w której żyjesz,właśnie się kończy. Nie wiesz jak to jest tracić rodziców. Nie wiesz jak to jest Niki.
Jego odpowiedź lekko mnie zszokowała.
Wiedziałam,że nie jest najlepiej,ale żeby aż tak?
Wzięłam więcej powietrza do płuc i odparłam:
-Posłuchaj...nie musisz przez to przechodzić sam. Masz przyjaciół,którzy się o ciebie martwią. Możesz zawsze w każdej sprawie do nas przyjść. Nie jest ci łatwo,wszystko tak nagle przestało być normalne,ale...-Znów nie dał mi dokończyć.
-Nicole,te gówniane teksty psychologiczne zostaw dla kogoś innego okej? Nie mam zamiaru cię słuchać w tej chwili.
Ja go nie poznaję.
Nie wytrzymałam.
-Ja ci tutaj próbuję pokazać,że nie jesteś sam,że masz przyjaciół. Próbuję ci pokazać,wytłumaczyć że martwimy się o ciebie jak cholera! Że jestem jeszcze twoją dziewczyną,która cię kocha i która odchodzi od zmysłów bo jej chłopak zachowuje się nie jak on przez problemy w rodzinie! Próbuję ci pokazać że masz ludzi,którzy cię kochają! A ty się zachowujesz jak jebany idiota!-Wrzeszczałam wymachując rękami we wszystkie strony.
On zrobił się tak poważny,że aż zaczynałam się go bać. Wstał powoli z kanapy i podszedł do mnie. Nim się obejrzałam,jego ręka wylądowała na moim policzku. Pod jego siłą uderzania,upadałam na podłogę trzymając się za czerwony policzek. Łzy zaczęły mi lecieć strumieniami. To nie jest ten Nathan.
-Nie mogę uwierzyć,że to zrobiłeś.-Powiedziałam patrząc na niego przez łzy.
On się uśmiechnął kpiąco i kucnął przy mnie,a ja od razu się od niego odsunęłam i odwróciłam wzrok. Nie mogę na niego patrzeć. Nie mogę uwierzyć,że taki człowiek może się tak zmienić.
-Skarbie...dowiedziałem się jednej bardzo ważnej rzeczy przez to wszystko. Miłość nie istnieje. Ty tak samo mnie nie kochasz. Kłamiesz,kłamałaś na każdym kroku. Miłość to tylko cholerna abstrakcja.
-Co się z tobą stało.-Szepnęłam,ale on to usłyszał.
-Nic. Przejrzałem na oczy,za co bardzo dziękuję moim rodzicom.-Zaśmiał się gorzko.-Ale nie martw się,nadal będziemy razem.
-Co ty pieprzysz?
-Jeśli spróbujesz ze mną zerwać,nie skończy się to dla ciebie dobrze. To.-Pokazał na mój policzek,za który się nadal trzymam.-To tylko początek,kochanie.
Pokręciłam głową,nie wierząc w to co widzę i słyszę.
-Skoro mnie nie kochasz,to czemu chcesz...
-Nie,właśnie że ja cię bardzo kocham. Przez to chcę ci pokazać,że nie możesz mnie okłamywać. Chcę ci pokazać jaka miłość jest zakłamana.
I z tymi słowami wstał i wyszedł z domu,zostawiając mnie zapłakaną i zszokowaną tym wszystkim. Nie mogę w to uwierzyć. To nie jest mój Nathan. Zamienił się w potwora.
Wstałam po kilku minutach i wytarłam szybko swoje łzy. W tym samym czasie do domu weszła Kendall.
-Sądząc po tym,że wyszedł z domu rozmowa nie przebiegła dobrze nie?-Spytała.
I co ja mam jej powiedzieć? Że jest totalnym chujem?
A co jeśli opowiem o wszystkim Kendall,on mnie znowu uderzy?
To już było bolesne,a do czego się może jeszcze posunąć?
-Tak,masz rację. Nie chciał mnie w ogóle słuchać i po prostu wyszedł. Nie wiem co możemy zrobić.-Odpowiedziałam próbując brzmiąc normalnie.
Podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-Wiesz co? Może odpuścimy sobie dzisiaj to kino? Już mi się nawet odechciało.
Pokiwałam tylko głową,bo znowu zaczęłam płakać.
Ja go tak kochałam. Tak kochałam. Zmienił się...nawet nie wiem jak to nazwać. To jest nie do wyobrażenia. Kompletnie się tego nie spodziewałam,że rozwód rodziców może tak na niego wpłynąć.
***
Leżę na swoim łóżku w akademiku zakopana pod stertą poduszek. Kendall wyszła gdzieś z Zackiem. Na szczęście nic nie podejrzewała,że stało się coś więcej. Wytłumaczyłam jej,że jestem już bezsilna co do Nathana i nie wiem co robić. Zaczęła mnie pocieszać,a gdy się uspokoiłam,zawiadomiła że wychodzi i raczej wróci późno.
Od razu po jej wyjściu zaczęłam płakać.
Nie wiem co mam robić. Nathan mnie uderzył.
Uderzył.
I nawet nie okazał,że tego żałuje. Zrozumiałabym,jeśli by to było pod wpływem impulsu lub tego,że powiedziałam o jedno słowo za dużo. Ale on po prostu czerpał z tego przyjemność. Nie wierzę po prostu,że posunął się do takiego czegoś. Diametralnie się zmienił. Kompletnie go nie poznaję i nigdy bym się nie spodziewała,że jest zdolny do pobicia.
Boję się go...
A jak powiedział,że to tylko początek,po moim ciele przeszły dreszcze.
Do czego on się może jeszcze posunąć?
Z moich przemyśleń,wyrwał mnie dźwięk nadchodzącego połączenia.
Jeśli to on,na pewno nie odbiorę.
Ale jeśli tu przyjdzie i znów uderzy?
Podniosłam się i wzięłam w dłoń mój telefon.
Na wyświetlaczu widniał numer Sel.
Może ona mi pomoże? Przecież Nathan się nie dowie,że powiedziałam wszystko Sel.
Nie czekając dłużej odebrałam połączenie. Już miałam zacząć mówić,gdy w słuchawce odezwał się zapłakany głos mojej przyjaciółki.
-Nicole?-Powiedziała płaczliwym głosem.
Zdezorientowana odpowiedziałam:
-Co się stało Sel?
-J...ja chyba jestem w ciąży.-Odparła a ja wytrzeszczyłam oczy i moje problemy od razu poszły na drugi plan.
----------------------
No i mamy kolejny rodzialik :D Zbliżamy się w sumie do końca...
Kto by się spodziewał,że na Nathana tak wpłynie rozwód rodziców?
Strasznie mi ciężko,że robię z niego takiego dupka,ale musiałam :D
Odwdzięczę się następną książką o nim :D
DO NASTĘPNEGO! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro