Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

-Jake,dla...dlaczego mi nie powiedziałeś?-Odsunęłam się i spojrzałam prosto w jego piękne ciemne oczy.

-Ja nie potrafiłem. Nie chciałem abyś cierpiała i...

-Po co wymyśliłeś to z Simonem?-Przerwałam mu.

-Żebyś nie tęskniła za takim chujem jak ja.-Odparł.

Obojgu leciał nam potok łez z oczu. Przytulił mnie jeszcze raz. Po chwili zaczęłam lekko moją dłonią uderzać o jego klatę.

-Jesteś takim idiotą Jake. Cierpię bardziej niż kiedykolwiek.

-Uwierz,że tego nie chciałem.-Zatrzymał moje dłonie i spojrzał w oczy.-Kocham cię tak bardzo Nicole.-Mówi trzęsącym się głosem.-Wiec,że inaczej nie mogłem postąpić. Wiem,jestem tchórzem. Ale to wszystko zrobiłem z miłości tak wielkiej,że nie potrafię tego wytłumaczyć. Kocham cię i nigdy tak bardzo innej nie pokocham,nigdy. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.

Patrzę na niego i po chwili znów mocno go przytulam. Gładzi moje włosy. Już nigdy nie poczuję jego zapachu i dotyku. Już nigdy go nie zobaczę...

PROSZĘ PASAŻERÓW LECĄCYCH DO AMSTERDAMU O WEJŚCIE NA POKŁAD. POWTARZAM...

Odsunęliśmy się od siebie i powiedziałam:

-Ja też cię kocham najbardziej na świecie i nigdy nie przestanę. Bardzo cię kocham Jake.-Po moich słowach przyciągnął mnie i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jest w nim tyle bólu i miłości jednocześnie.

Potem przytuliliśmy się cali zapłakani jeszcze raz. Spojrzał na mnie i odszedł.

Odszedł,odszedł,odszedł...

-Halo? Proszę pani?-Wyrwałam się ze snu.

Przecierając oczy,spojrzałam na stweardesse.

-Co się stało?-Zapytałam ze zdezorientowaniem.

-Jesteśmy już w Londynie.-Odpowiedziała z uśmiechem.

Odwzajemniałam go i zaspana wstałam z fotela. Wzięłam swoje bagaże i wyszłam z samolotu.

Na zewnątrz zobaczyłam dziewczynę trzymającą kartkę z moim imieniem,a obok niej chłopaka.

Co jest zgrane...

Podchodzę do nich niepewnym krokiem.

-Hej. Jestem Kendall,a to mój chłopak Zack.-Powiedziała.

Chcę podać jej rękę,a ona mnie przytuliła. Potem podchodzę do Zacka-również z zamiarem podania mu ręki,ale on jak jego dziewczyna mnie przytula.

Wszyscy się tu tak witają?

Kendall jest bardzo ładna. Ma ciemnobrązowe włosy,ciemne oczy,jest szczupła i wysoka. Za to Zack ma nawet jasne brązowe włosy,brązowe trochę jaśniejsze od Kendall oczy,jest umięśniony i również wysoki. Pasują do siebie.

-Pewnie jesteś zmęczona i chcesz się odświeżyć. Pojedziemy prosto do akademika.-Powiedziała z uśmiechem Kendall.

Odwzajemniałam go,a widząc moje pytające spojrzenie Zack,zaczął mówić:

-Zgłosiliśmy się,aby oprowadzić cię po szkole i pomóc ci się ogarnąć.-Zakończył z uśmiechem.

Kiwnęłam głową. Chcę zabrać się do wzięcia moich walizek,ale Zack mnie wyprzedził.

-Spokojnie,mogę sama...-Zaczęłam.

-Niech niesie. W końcu od czego tu jest.-Zachichotała Kendall a ja jej zawtórowałam.

Po chwili ruszyliśmy do wyjścia z pomieszczenia. Zack idzie z moimi bagażami z przodu,a my z Kendall z tyłu zaraz za nim sobie gawędząc.

-Więc...co cię skłoniło,aby tutaj studiować?-Zaczęła Kendall.

-Co,już przeszkadzam?-Zaśmiałam się.

-Nie no,co ty. Wydajesz się bardzo miła. Od razu cię polubiłam. Chcę tylko się o tobie więcej dowiedzieć.-Odparła.

-W sumie...to sama nie wiem. Po prostu,byłam tutaj z klasą na wycieczce i spodobało mi się. Ogólnie tu są większe możliwości i chyba...chciałam zacząć nowe życie. No wiesz...samodzielność,z dala od rodziców. Trochę takiej wolności.

-Rozumiem.-Uśmiechnęła się.-A teraz kwestia już oklepana...masz kogoś?

Na te słowa moje serce,nie wiedzieć czemu zaczęło mocniej bić.

Miałam,ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.

Nawet nie zauważyłam,kiedy stanęłam w miejscu.

-Wszystko okej?-Spytała Kendall.

-Emm...tak,tak.-Zaczęłam znów iść.-To przez tą podróż. A wracając do twojego pytania to...nie mam nikogo.-Wysiliłam się na uśmiech.

-Spokojnie. Jest tutaj wielu przystojniaków.-Zachichotałyśmy.

-Słyszałem!-Powiedział Zack.

-Ty tam lepiej łap taxi.-Odpowiedziała mu Kendall.

-A wy,ile już jesteście razem?-Spytałam.

-Już prawie trzy lata. I raczej nie zbiera się na to,że zerwiemy. Przynajmniej ja tak czuję. Bardzo dobrze się dogadujemy no i czujemy w naszym towarzystwie. Bardzo go kocham.-Zakończyła z uśmiechem.

Odwzajemniłam go. Po chwili stoimy już przy taksówce i pakujemy moje walizki do bagażnika. Po kilku minutach jesteśmy już w drodze do akademika.

-A! Zapomniałam ci powiedzieć!-Pisnęła Kendall.

-Co się stało?-Odparłam.

-Zgadnij,z kim będziesz dzieliła pokój?

-Powiedz,że z tobą...

-Tak!

Uradowane się przytuliłyśmy.

-Kobiety.-Uśmiechnął się Zack.-Dobra...to wy już sobie poradzicie. Ja lecę się ogarnąć do siebie,a później możemy spotkać się w klubie. Oczywiście,jeśli Nicole ma ochotę.

Obydwoje spojrzeli na mnie z wyczekiwaniem.

-Jasne. Tylko wezmę kąpiel i możemy iść.-Odparłam.

-Super!-Klasnął w dłonie,złożył pocałunek na ustach Kendall,mnie przytulił i poszedł.

-Okej. Weźmy się za twoje bagaże.-Powiedziała radośnie Kendall i po chwili wyjęłyśmy je z bagażnika,zapłaciłyśmy taksówkarzowi i ruszyłyśmy do środka.

Gdy znalazłyśmy się koło pokoju,Kendall wyjęła dwa klucze. Jeden dała mi,a drugim otwiera drzwi do pokoju.

-Ten będzie twój.-Uśmiechnęła się.

Weszłyśmy do środka a ja położyłam bagaże na swoim łóżku i sama opadłam na nie.

-Więc...tu jest twoja szafa,biurko,na ścianie możesz wieszać i przyklejać co chcesz.-Zachichotałyśmy.-A tu jest łazienka. I to raczej wszystko jak na razie.

Pokiwałam głową i zamknęłam oczy.

-Jeśli chcesz,nasz wypad do klubu możemy odwołać...-Powiedziała Kendall.

-Nie,nie. Spokojnie. Tylko musiałam się na chwilę położyć. -Zapewniłam ją.

-Cieszmy się,że jeszcze kilka dni do rozpoczęcia zajęć. Możemy zaszaleć.-Odparła z chytrym uśmieszkiem,a ja wybuchałam śmiechem.

-Dobra...-Wstałam z łóżka.-Pójdę się ogarnąć i możemy ruszać.

-Jeszcze przejdziemy się coś zjeść,bo umieram z głodu.-Dodała Kendall.

Uśmiechnęłam się,wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Zamknęłam oczy i poczułam jak całe zmęczenie znika. Po 20 minutach wyszłam z kabiny i wycieram swoje ciało ręcznikiem. Potem ubrałam czarne obcisłe dżinsy z dziurami,biały crop top a na to dżinsową kurteczkę. Włosy wyprostowałam i zrobiłam lekki makijaż. Po chwili wyszłam z łazienki gotowa.

-Od razu lepiej.-Westchnęłam.

Kendall się uśmiechnęłam i odpowiedziała:

-Okej. Teraz ja się pójdę trochę ogarnąć a potem idziemy na wielkiego burgera.

Kiwnęłam zgodnie głową,a dziewczyna weszła do łazienki.

Wykorzystując ten czas,postanowiłam powoli się rozpakowywać. Gdy wkładałam ubrania do szafy,nagle mój telefon zaczął dzwonić.

Wzięłam go z biurka,a na wyświetlaczu widnieje numer Maji. Natychmiast odbieram.

-I co? Jak lot? Dobrze się czujesz? Jesteś już w akademiku...

Kolejne pytania sypią się od każdego. Słyszę Sel,Angel,Mike'a,Charliego,Tomka.

Są kochani.

-Okej. Spokojnie. Nic mi nie jest,lot minął dobrze,czuje się wspaniale i jestem już w akademiku.-Odpowiedziałam na wszystkie pytania z uśmiechem.

-Uff.-Wzdychnęli wszyscy jednocześnie.-Poznałaś już swoją współlokatorkę?-Zapytała Angel.

-Tak. Ma na imię Kendall i jest strasznie miła. Odebrała mnie z lotniska razem z jej chłopakiem Zackiem. Myślę,że się polubicie. A co tam u was?

-Jeszcze kilka dni do końca wakacji,więc wykorzystujemy ten czas. Oglądamy filmy u Tomka i pomyśleliśmy,że zadzwonimy jak tam u ciebie.-Odpowiedziała Sel.

-Szczerze? Już za wami tęsknię.

-My tak samo. I jak wytrzymamy w takich warunkach?! Mówiłem...pierdolimy to i na Hawaje,to nie.-Powiedział Charlie.

Wybuchliśmy śmiechem.

Gadaliśmy tak jeszcze z 10 minut,aż nie powiedziałam że muszę kończyć i jeszcze zadzwonić do rodziców.

Wybrałam numer mamy,a po dwóch sygnałach odebrała.

-No hej słoneczko. Wszystko dobrze?-Usłyszałam ciepły głos.

-Tak. Wszystko w porządku. Jestem już w akademiku i właśnie się zaczęłam rozpakowywać.

-To dobrze. A z kim masz pokój?

-Z Kendall. Jest przemiła.

-No to się cieszę.

I w tej chwili z łazienki wyszła Kendall.

-Dobra mamo, muszę kończyć. Idziemy coś zjeść. Pa.

-No pa. I pamiętaj -dzwoń jak najczęściej.

-Dobrze. Pa.-I się rozłączyłam.

Schowałam telefon do kieszeni spodni.

-To co? Idziemy?-Zapytała z uśmiechem Kendall.

-Jasne.-Odwzajemniłam go.

Wyszłyśmy z pokoju,a Kendall zamknęła go na klucz. Po chwili ruszyłyśmy do wyjścia.

-Mamy niezły czas.-Powiedziała patrząc na zegarek.-Jest 18:30 a do klubu pójdziemy o 20. Sporo czasu.

Kiwnęłam głową.

-W ogóle w tym klubie zagra taki nasz szkolny zespół. W nim jest przyjaciel Zacka. Ma na imię Nathan. Niezłe ciacho.-Zachichotałyśmy.

-Ja na razie nie szukam miłości.-Odpowiedziałam.

-Aż tak się jej boisz?

-Powiedzmy że... na razie mam jej dość.-Niespodziewanie popłynęły mi łzy.

-Co się stało?-Przystanęłyśmy,a Kendall objęła mnie jedną ręką.

Czuję,że mogę jej zaufać i opowiedzieć całą moją historię. Pytanie,czy dam radę o niej mówić nie płacząc...

-Opowiem ci wszystko,ale przy jedzeniu. Zgłodniałam.-Zaśmiałam się przez łzy a Kendall mi zawtórowała.

Po chwili wyszłyśmy z akademika i skierowałyśmy się do centrum.








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro