Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

-Nathan...-Szepnęłam i delikatnie się odsunęłam w tył.

Ten jakby otrząsnął się z jakiegoś transu i uśmiechnął się.

-Przepraszam. Trochę mnie poniosło...

-Em...myślę,że powinniśmy wracać.-Powiedziałam z zaczerwionymi policzkami.

Spuściłam bardziej włosy,aby ich nie było widać.

-Tak.-Chrząknął.-Chodźmy.

Zaczęliśmy iść w kierunku jego motoru. I to właśnie w takich momentach powstaje niezręczna sytuacja. A ja tego nienawidzę,więc postanowiłam coś powiedzieć:

-Zadziwia mnie,ile znasz tutaj takich wspaniałych miejsc.

Jakby tym razem wyrwany z zamyśleń odwrócił się do mnie i odparł:

-No wiesz... W końcu tu mieszkam.-Uśmiechnął się.

No tak mieszka tu przecież. Co za idiotka.

Wsiedliśmy na motor. Nathan podał mi kask,ale nie odpalił maszyny. Widzę,że chce coś powiedzieć ale nie wie jak. Ja wiem co się wydarzyło i nic na to nie zareagowałam. Ale po prostu nie wiem jak się zachować...

-Nicole,ja...na prawdę przepraszam. Po prostu...

-Nathan. Nie masz za co przepraszać. Wyznałeś to co czujesz. W tym nie ma nic złego. Chodzi o to,że uhh...

-Nie jesteś gotowa,a ja zachowałem się jak palant bo ty mi opowiedziałaś wszystko a ja ci wyskakuje z moją miłością do ciebie.-Zachichotaliśmy.

To dobrze,że próbuje rozładować sytuację,a nie się obraża.

-Jesteś na prawdę super chłopakiem Nathan. Ale ja wiesz...myślę,że jeszcze długo nie będę gotowa na związek. Może to głupie...-Nie dał mi dokończyć.

-To nie jest głupie.-Chwilę się zastanowił.-Będę czekał Nicole.

I w tym momencie odpalił motor,a ja szybko się go złapałam aby nie spaść i jadę w totalnym osłupieniu.

Jasna cholera,który chłopak by na mnie czekał wiedząc,że od 3 lat nie mogę zapomnieć o jednym człowieku. Ja bym już dawno uznała siebie za wariatkę.

Nathan Pov's

Tak jestem kompletnym idiotą. Tak schrzaniłem sprawę. Tak,nie wiem co teraz robić...

Jedziemy nadal do jej akademika a wiatr pieści nasze twarze. Dobrze,że dałem jej tą kurtkę,bo by mi zmarzła.

Na prawdę nie wiem co mi strzeliło do głowy,że po tym co powiedziała-wyznałem jej swoje uczucia. Przecież to oczywiste,że kocha tego...jak mu tam... Jake'a. Widać było jak o nim opowiadała,że w jej oczach jest ból ale i za razem radość. Oni się kochali,a teraz nie wiadomo co się z nim dzieje. Nie kontaktują się od jego wyjazdu. Cholera 3 lata.

3 LATA! Ale ja się nie poddam i spróbuję sprawić,aby o nim zapomniała.

W sumie może to i nawet dobrze,że wyznałem jej swoje uczucia. Może zmieni co do mnie zdanie...

Po 20 minutach jesteśmy już przed akademikiem. Zsiadam z motoru i pomagam zejść z niego Nicole. Miałem nadzieję,że po tej przejażdżce ujrzę na jej twarzy uśmiech. Niestety się myliłem. To chyba nie przeze mnie?!

Ona już kieruje się w stronę drzwi wejściowych,ale ja ją zatrzymuje.

-Nicole co się dzieje?

-Co?Nie nic.

-Jesteś smutna przeze mnie?

Teraz się lekko uśmiechnęła. Ale to jest minimalny uśmiech.

-Nie,nie. Dlaczego przez ciebie?

-No wiesz...-Zacząłem.

Tym razem cicho się podśmialiśmy.

-Po prostu się martwię jak ja jutro wstanę.

-Przepraszam.-Spuściłem głowę.

Teraz słyszę jej głośny,prawdziwy śmiech.

-Nie masz za co. Świetnie się dziś bawiłam.

Uśmiechnąłem się i po tych słowach weszliśmy do środka. Już po kilku minutach stoimy przed jej pokojem.

-Dziękuję za dzisiejszą noc.-Powiedziała.

A w mojej głowie,jak to w głowie faceta...

-Jak to zabrzmiało.-Wybuchliśmy śmiechem.

-Wiesz o co mi chodzi.-Odpowiedziała zarumieniona.

Jest urocza,jej usta takie piękne. Dobra STOP. Opanuj się.

Ściąga z siebie moją kurtkę i mi ją oddaje. Już ma wchodzić do pokoju,ale w połowie otwierania drzwi zatrzymuje się,podchodzi do mnie i się we mnie wtula. Trochę zaskoczony oddaje uścisk. Stoimy tak chwile a ja zaczynam nas kołysać. Wiem,że teraz tego potrzebuje. Szczególnie wiedząc o jej historii.

Po około 2 minutach się ode mnie odsunęła,cmoknęła mnie w policzek i rzuciła szybkie:

-Dobranoc!

Po czym weszła do pokoju. Stoję chwilę tępo patrząc się w drzwi i odtwarzając wszystko co się przed chwilą stało. Może w końcu uświadomiła sobie,że pora żyć dalej? Jeśli tak to się bardzo cieszę. Szczerząc się do siebie jak głupi,wyszedłem z akademika.

Nicole Pov's

Osunęłam się po drzwiach i zaczęłam myśleć. Podobam się Nathanowi. Okej. Czy on mi też? Trochę pewnie tak,ale przecież to oczywiste,że to nie to samo co z Jakiem...

Ale tyle już wypłakałam łez,tyle tęskniłam ale to nie pomoże w powrocie Jake'a. Chyba czas zacząć życie od nowa. Tak wiem,że już tyle razy to mówiłam ale teraz wezmę się za siebie. Zaczynając od gorącej kąpieli,kończąc na usunięciu jego numeru z kontaktów. Może ma nowy,może nie ale go usunę. To dobry początek. Na szczęście jutro zwiedzam uczelnię i zaczną się zajęcia. Nie będę miała czasu na rozmyślanie o nim.

Uśmiechnięta wstałam z ziemi i wnet wbiegłam do łazienki. Przygotowałam gorąca kąpiel jak zaplanowałam. O tak,to mi dobrze zrobi. Po godzinie siedzenia pod prysznicem,wyszłam odświeżona i ubrałam się w piżamę. Jestem sama,bo Kendall nocuje dziś u Zack'a. Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon w ręce. Weszłam w kontakty i wyszukałam numer Jake'a. Weszłam w opcje i szybko go usunęłam,nim się rozmyśliłam. Pewni ma i tak nowy,więc nic straconego. Następnie wybrałam numer do Sel. Wiem,że jest późno,ale nie tylko ja nie śpię o tej porze. Zresztą...tylko godzina różnicy. Plus dawno z nią nie rozmawiałam.

Odebrała po dwóch sygnałach:

-Boże Niki co się dzieje?-Usłyszałam jej głos.

Uśmiechnęłam się,bo tak bardzo chciałabym ich wszystkich zobaczyć.

-Nie nic. Chcę tylko powiedzieć że....

-O nie,tylko nie to...-Zaczęła.

Zmarszczyłam brwi.

-Co?

-Proszę nie mów mi,że wpadłaś.

Prawie zakrztusiłam się śliną.

-O mój Boże Sel! Co ci przyszło do głowy?!-Zachichotałyśmy.

-No co? Jeszcze nigdy nie dzwoniłaś o tej porze. Okej,a teraz na poważnie-co się stało?

-Ja usunęłam.

Chwila ciszy.

-Aborcja?!-Krzyknęła.

-Sel! To nie chodzi o dziecko. Usunęłam numer Jake'a z kontaktów.

Znów chwila ciszy.

-To jest twój taki akt rozpoczęcia nowego rozdziału,zgadza się?-Spytała niepewnie.

-Tak.-Odpowiedziałam.

-Więc w takim razie... Ci gratulujemy!-Krzyknęła.

-My?-Zapytałam.

-No wiesz,my od jutra zaczynamy już lekcje,więc dzisiaj świętujemy ostatni dzień wakacji. Siedzimy wszyscy u mnie a ty jesteś na głośno mówiącym.

-Co?!-Położyłam się na łóżku.

-Skoro moja droga zrobiłaś już taki postęp,to pewnie chodzi o jakiegoś chłopaka?-Nagle w słuchawce rozbrzmiał głos Charliego,a wszyscy zaczęli chichotać.

O kochani moi jeszcze się zdziwicie.

-A jeżeli powiem,że tak to co?

Zapadła cisza. Nagle gdzieś w oddali słyszę głos mówiący "o kurwa",który należy do Angel. Po chwili odzywa się Tomek:

-Poważnie?

-Dobra,pogadaliśmy to wy się bawcie...

-Kurwa Niki mów!-Przerwała mi Maja.

-Ehh... Dziś powiedział,że mu się podobam ale nie wiem.

-Nicole nie bój się iść do przodu. Jeśli już tak myślisz pozytywnie,to bardzo dobry znak. Nie bój się spróbować.-Powiedziała Sel.

-Przecież tak od razu nie możemy zostać parą.

-A tam pierdolisz. Możecie.-Powiedział Mike a my wybuchliśmy śmiechem.

-Życzymy ci powodzenia.-Powiedziała Angel.-Tęsknimy.

-Ja też. Ale niedługo się zobaczymy. Obiecuję. Dobra nie przeszkadzam wam. Bawcie się. Buziaki.

-Pa Niki.-Powiedzieli chórem i się rozłączyliśmy.

Odłożyłam telefon i od razu poszłam spać.

----------------------

No witam,witam. Tak na początek tygodnia dam wam rozdzialik. Miał być dłuższy ale z powodu że już trochę późno a jutro do szkoły plus dziś nie czuję się zbyt dobrze-nie napisałam tego co jeszcze chciałam. Trochę nudny ale już są wstępy do tego co się będzie dziać później a będzie się działo sporo. W sumie trochę już zdradzone w prologu ;)

Za to,że taki krótki i że trochę mnie nie było,bo mam coraz mniej czasu...testy,przygotowania do egzaminu gimnazjalnego i jeszcze do tego bierzmowanie,to....

MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ! :D

Wasza Pausia :*





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro