Rozdział 21
Podeszłam do samochodu Nathana,wzięłam głęboki oddech i wsiadłam na miejsce pasażera. On tylko na mnie zerknął i po chwili odpalił silnik. Jedziemy w ciszy,a mnie to strasznie wkurza. No chyba aż tak nie przesadziłam z tą zemstą?
Chociaż...może za ostro? On mnie tylko łaskotał.
A jeszcze oberwał za to niewinny chłopak.
Jestem głupia,wiem to.
Nie będę go przepraszać,bo to nie ma sensu. Wiem,że jest strasznie wkurzony. Nawet na mnie nie patrzy,tylko na siłę skupia swój wzrok na jezdni. Może rozpocząć jakąś rozmowę? Ale to nie byłoby na miejscu. Jest mi strasznie wstyd,ale na swoją obronę...
One mnie do tego zmusiły.
Ale ja się zgodziłam.
Zerkam na niego kątem oka. Widzę,jak ściska szczękę bo ta napięta sytuacja też go denerwuje. Ale to moja wina i to ja powinnam jakoś rozpocząć rozmowę. Tylko jaką?
"Fajną mamy pogodę nie? Ciemno się robi i jest zimno,zaczyna padać. Zresztą jak w Londynie."
Nie dość,że jest na mnie zły to jeszcze uzna mnie za wariatkę. Westchnęłam cicho i nim się obejrzałam,byliśmy już przed budynkiem mojego akademika. Trochę mi smutno,bo on nie zaczął żadnej rozmowy,tak jak to zawsze robił. Zgasił silnik i oparł się o fotel. Pewnie czeka,aż wyjdę. Ale mam się z nim pożegnać? Nie,chyba lepiej nie.
Spojrzałam ostatni raz na jego profil i szybko wyszłam z pojazdu. Weszłam do środka i już po chwili byłam w pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi trochę za mocno. Wskutek czego,Kendall podskoczyła na łóżku.
-Cholera,przestraszyłaś mnie.-Powiedziała.
-Przepraszam. Jestem wściekła.
-Tylko mi nie mów,że dzień przed wyjazdem się pokłóciłyście.-Odpowiedziała z niedowierzaniem.
-Nie,nie chodzi o to. Chodzi o moją głupotę.-Burknęłam i zaczęłam rozbierać z siebie płaszcz i botki.
-Co znowu zrobiłaś?
-Zemściłam się na Nathanie.-Powiedziałam to tak,jakbym zabiła człowieka.
-Czemu?-Powiedziała uśmiechając się.
-Bo...-Nie dokończyłam,ponieważ przerwało mi pukanie do drzwi.
Zmarszczyłam brwi i podbiegłam je otworzyć. W progu ukazał się nie kto inny,jak Nathan.
-Nathan...-Wydusiłam z siebie patrząc na chłopaka.
On przyciągnął mnie do pocałunku i zaczęliśmy się całować tak,jakbyśmy nie widzieli się kilka miesięcy. Nie wiedząc czemu,przez moje usta przebiegł złośliwy uśmieszek.
Dopiero po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie,bo już nam brakowało tchu.
-To co zrobiłaś,było tak cholernie głupie i nawet nie wiesz,jak grzałem się w środku. Mogłem zabić tego biednego chłopaka,przez twoje niestworzone pomysły. Ale przyznaję,zemsta była godna podziwu. I nie mogę się na ciebie gniewać,bo jesteś dla mnie wszystkim.-Powiedział to wszystko,patrząc się prosto w moje oczy.
Zaniemówiłam. Po prostu brakło mi języka w gębie,a na jego ostanie słowa moje serce jakoś szybciej zabiło.
Jestem tego świadoma,że Kendall wszystko obserwuje znajdując się za moimi plecami. Pewnie jest w szoku...w sumie tak jak ja. Bo niby nic takiego nie zrobiłam,ale gdybym ja widziała Nathana,jak rozmawia sobie na ławce z jakąś lasią to bym pewnie jej włosy z głowy powyrywała.
Uśmiechnęłam się do niego,nadal kompletnie nie wiedząc,co mu odpowiedzieć.
Pociągnęłam go za rękę i poprosiłam aby usiadł na łóżko. Muszę go przeprosić. Spojrzałam na Kendall,dając jej do zrozumienia że musi nas na chwilę zostawić samych. Dziewczyna od razu załapała i wstając z łóżka,powiedziała:
-No,więc ja....idę na chwilę do Alison. Miała mi dać notatki i...taaaak.-Zakończyła,a potem szybko wybiegła z pokoju.
Zostaliśmy sami.
Westchnęłam głęboko i powoli usiadłam obok Nathana.
-Przepraszam cię za ten głupi pomysł. Może trochę przesadziłam i...
-Jest już okej Niki,nie gniewam się. Grunt,że ten chłopak nie dostał mo...-Nie dałam mu dokończyć.
-Nathan. Jesteś wspaniałym chłopakiem i naprawdę na ciebie nie zasługuję,bo...-Wzięłam więcej powietrza do płuc.-Jakbym ciebie tak zobaczyła,ta laska już by dawno nie miała włosów na głowie.-Powiedziałam rumieniąc się z własnego wyznania.
Nathan rozszerzył oczy,uśmiechając się przy tym.
-Byłabyś zazdrosna?-Zapytał z nutką zdziwienia.
-Przecież jesteś moim chłopakiem. MOIM.-Zaakcentowałam.-I nie wiem,jak możesz się po prostu nie gniewać.
-Bo cię kocham. Od pierwszego spotkania się tobą zainteresowałem. Jesteś inteligentna,sprawiedliwa,pomocna,przyjacielska;nieziemsko śliczna.-Uśmiechnął się.-Silna.
Patrzę w jego oczy,a serce bije mi tak mocno,że chyba zaraz wyskoczy z piersi.
Wyznał mi miłość.
I to już nie raz,ale wszyscy dobrze wiemy że ja nie mogę mu jeszcze powiedzieć tego samego. Lubię go,naprawdę i może to uczucie się zgłębia. Ale jeszcze nie teraz.
-Ja...-Urwałam.
-Wiem,że nie powiesz mi tego samego,Nicole. Znam tego powód,ale powiem ci jedno...będę czekał,aż twoje uczucia co do mnie zgłębią się. Do niczego cię nie zmuszam. Będę czekał. Ale jeśli jednak jesteś przekonana,że to się nie uda-powiedz-a usunę się z drogi.-Zakończył swoją wypowiedź,co poniekąd mnie zaskoczyła.
Podniosłam dłoń i delikatnie pogładziłam jego policzek,uśmiechając się przy tym.
-Nie musisz się usuwać,bo tego nie chcę. Dajesz mi szczęście i powoli zapominam o przeszłości związanej z Jakiem. Chcę być z tobą,bo cię uwielbiam. Pierwszy raz od trzech lat czuję się przy kimś bezpiecznie. Ale ostrzegam...trochę będziesz musiał jednak czekać.
-Tyle,ile będzie potrzeba.-Odpowiedział,po czym wziął moje dłonie w swoje i ucałował najczulej jak tylko potrafił.
Przez moje ciało przebiegły przyjemne dreszcze.
Chwilę potem znalazłam się na nim siedząc okrakiem,podczas gdy on schował swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi . To chyba jeden z naszych najczulszych przytulasów. Powiedzieliśmy sobie wszystko i każde z nas wie,na czym stoi. Jeśli to tak dalej będzie wyglądać,myślę że to przetrwa.
Nie wiem ile tak tkwiliśmy w uścisku,ale nagle do pokoju wparowała Kendall.
-Wow.-Zaczęła.-To musi być naprawdę poważna sprawa.
Uśmiechnęliśmy się do niej,a potem Nathan przesunął mnie delikatnie tak,abym siedziała na łóżku a on mógł wstać.
-Dobra,ja lecę bo o ile wiem,szalone przyjaciółki z Polski jutro odlatują...i to wcześnie.-Dodał z grymasem,a my zachichotałyśmy cicho.
-Dziękuję,że to dla nas robisz.-Powiedziałam do chłopaka.
-Jak już mówiłem,dla ciebie zrobię wszystko.-Musnął moje usta,pochylając się a potem pożegnał się z Kendall i jeszcze rzucając przez ramię powiedział:
-Będę o 6:30.-Po czym,opuścił pokój.
Wstałam z łóżka i już miałam iść przygotować sobie odprężającą kąpiel,gdy zatrzymała mnie Kendall.
-Nie pytaj.-Odpowiedziałam kręcąc głową i ruszyłam do łazienki.
***
-Nicole,kochanie.-Słyszę głos Nathana,który lekko szturcha moje ramię.
Marszcząc brwi powoli otwieram moje oczy. Słońce przebijające się przez okno zaczęło mnie razić,więc położyłam rękę na nich.
-Co się dzieje?-Zapytałam kładąc poduszkę na głowie.
-Zaspałaś.-Odpowiedział i czuje jak materac obok mnie się ugiął pod ciężarem ciała.
-Co? Która godzina?
-6:40.
Nagle rozszerzyłam oczy i szybko wstałam z łóżka.
-Czemu wcześniej mnie nie obudziłeś?-Spytałam spanikowana,szukając ciuchów.
-Bo nasza kochana Kendall awanturowała się ze mną,że ją budzę tak wcześnie. Dziwne,że się nie obudziłaś przez nasze krzyki.
-O nie,nie,nie. Nie możemy się spóźnić.
-Spokojnie,zdążymy...-Przerwałam mu.
-Gdzie Kendall?
-W łazience,szykuje się.
-Porażka,totalna porażka.-Złapałam się za głowę i zaczęłam chodzić po pokoju.
-Nicole,zdążymy...
-A jeśli nie? Nie dość,że się z nimi nie pożegnam to będą złe bo nie dotarłam.-Westchnęłam.
Odwróciłam się do okna i zaczęłam oglądać,jak Londyn zaczyna tętnić życiem. Nagle czuję dwa silne ramiona oplatające moją talię. Nathan pocałował moją skroń,a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Zaczął nas kołysać.
-Jak za dziesięć minut nie wyjdzie z tej łazienki,to oszaleję.-Powiedziałam po chwili.
-Lot mają o 8. Jest 7.
-Ale zanim tam dojedziemy...-Zaczęłam z wyrzutem.
-Ty chyba nie wiesz,że twój chłopak jest mistrzem w prowadzeniu auta.
Przewróciłam oczami,myśląc że tego nie widzi,ale myliłam się.
-Widziałem w odbiciu.
-No to co.-Uśmiechnęłam się a on razem ze mną.
Po chwili wyszła Kendall z łazienki,już przygotowana do wyjścia.
-Okej,gotowa to co ruszamy?-Pyta.
Odsuwamy się od siebie a ja zwracam się do Kendall:
-Ty chyba sobie żartujesz.
-Co ty jeszcze nie ubrana? Ruszaj się bo nie zdążymy.-Powiedziała z wyrzutem.
Wzięłam głęboko powietrze w płuca i powiedziałam:
-Oszaleję,przysięgam.-I skierowałam się do łazienki,a za sobą słyszę cichy chichot Nathana.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarną bluzkę na długi rękaw,a na to ogrodniczki z długim dołem. Włosy zostawiłam rozpuszczone i naturalnie kręcone. Zrobiłam lekki makijaż i szybko wyszłam z łazienki. Od razu wzięłam się za ubieranie płaszcza i botek. Gotowa zapytałam która godzina.
-7:30. Zdążymy spokojnie.-Powiedział Nathan.
-No to się ruszajcie,szybko.-Ponagliłam i wyszłam z pokoju,już kierując się na zewnątrz.
W czasie drogi poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i palcem przeciągnęłam po ekranie.
-Halo?
-Niki! Gdzie wy jesteście do cholery?!-Słyszę zdenerwowany głos Maji.
-My...em...zaspałyśmy,ale spokojnie już zaraz jedziemy.
-Pośpieszcie się. Inaczej nie zdążymy się zobaczyć.
-Zdążymy.-Odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Chwilę potem znaleźliśmy się w samochodzie,a Nathan jechał tak szybko jak tylko mógł. Mogę chyba nawet powiedzieć,że złamał przepis dotyczący ograniczenia prędkości. Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu.
Nie czekając na nic,wszyscy wybiegliśmy z pojazdu i ruszyliśmy do środka. Patrzę na godzinę i widzę,że jest 7:50.
No pięknie,tylko 10 minut.
Świetnie.
Zaczęliśmy się rozglądać,aż zobaczyliśmy dziewczyny siedzące spokojnie na krzesłach,czekające na swój lot. Nie oglądając się,szybko do nich podbiegłam cała zdyszana. Spojrzały na mnie zdezorientowane.
-Je...jestem.-Wydyszałam zginając się i łapiąc oddech.
Chwilę później znaleźli się koło mnie Nathan i Kendall.
-Już myślałyśmy,że nie zdążycie.-Odezwała się Sel witając się z wszystkimi.
Reszta zrobiła to samo.
Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Niewiele czasu nam zostało.
-No,więc teraz czekamy na wasze odwiedziny w Polsce.-Powiedziała po pewnym czasie Angel i znacząco na mnie spojrzała.
Ja się niewinnie uśmiechnęłam i odpowiedziałam:
-Przyjedziemy.
-Mam nadzieję.
Wszyscy pasażerowie lecący lotem 305 proszeni są do bramek. Powtarzam...
Wszyscy westchnęliśmy,a dziewczyny wstały i zaczęły się z nami żegnać. Przyszła kolej na nasze grupowe pożegnanie. Kendall z Nathanem stoją obok i czekają. Przytuliłyśmy się w kółku.
-Niki,obiecaj że nas niedługo odwiedzisz.-Powiedziała Maja smutnym głosem.
-No jasne. Przecież na samym początku było powiedziane,że nie ważne ile kilometrów nie ma mowy,że stracę z wami kontakt. Strasznie się cieszę,że mnie odwiedziłyście. Brakowało mi tego.-Powiedziałam,a po policzku spłynęła mi jedna łza.
-Trzymamy cię za słowo.-Odpowiedziała Sel mając również łzy w oczach,zresztą jak my wszystkie.
Uścisnęłyśmy się wszystkie ostatni raz. Angel odwróciła się do Nathana i powiedziała:
-Powinnam ci to powiedzieć na samym początku,jak się poznaliśmy,ale....zapomniałam więc mówię ci to teraz. Skrzywdź ją a my skrzywdźmy ciebie.
Zaśmialiśmy się wszyscy,a Nathan odpowiedział:
-Obiecuję,że ze mną jej się nic nie stanie. Jest bezpieczna.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
-No.-Pogroziła mu palcem.
Potem wszyscy przytuliliśmy się ostatni raz,a chwilę potem dziewczyny odeszły ciągnąc za sobą walizki.
Uspokoiłam się i moje lecące strumieniami łzy. Nathan z Kendall podeszli do mnie i przytulili. Gdy już się opanowałam,ruszyliśmy na zewnątrz.
W pewnym momencie ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się a moim oczom ukazała się Lily.
-Boże Nicole. Nie mogę uwierzyć,że to ty!-Pisnęła i mnie przytuliła a ja od razu odwzajemniłam uścisk.
Zerknęłam na moich towarzyszy,a oni wymienili się zdezorientowanymi spojrzeniami.
Gdy się od siebie odsunęliśmy przedstawiłam dziewczynę.
-Nathan,Kendall to jest Lily. Kuzynka Jake'a.-Na te słowa Nathan lekko się spiął.-Lily to moja przyjaciółka Kendall i Nathan-mój chłopak.
Na ostanie słowa Lily rozszerzyła oczy.
-Bardzo miło mi was poznać.-Uśmiechnęła się do nich.
-I wzajemnie.-Odpowiedziała Kendall,też się uśmiechając.
-To może wejdziemy napić się kawy,co wy na to?-Zaproponowała Lily.
-Chętnie.-Odpowiedziałam.-Idziemy?-Zwróciłam się do Kendall i Nathana.
-Nie będziemy wam przeszkadzać. Pewnie macie dużo do obgadania. Zresztą muszę w końcu się spotkać z Zackiem,bo już do mnie wydzwania.-Odpowiedziała Kendall.
-Emm,no dobra jak chcecie.-Odparłam smutniejąc.
Nathan podszedł do mnie i wziął moją dłoń.
-Daj znać,a po ciebie przyjadę okej?-Spytał a ja kiwnęłam głową.
Pocałowaliśmy się krótko,a potem odeszli.
Kilka minut później znalazłyśmy się w pobliskiej kawiarence,popijając kawę.
-Od ostatniego czasu wyładniałaś.-Uśmiechnęła się Lily.
-To samo mogę powiedzieć o tobie. Jak się tu znalazłaś?-Spytałam.
-Znów przyjechałam tutaj z rodzicami. Wiesz takie małe wakacje. A ty?
-Studiuję.-Odpowiedziałam.
-Poważnie? Wow,no to się cieszę.
Pokiwałam z uśmiechem głową.
-I już wyhaczyłaś ciasteczko.-Poruszyła sugestywnie brwiami.
Zaśmiałam się na jej reakcję.
-Zgadza się. Z nimi przynajmniej dobrze się tutaj czuję. Mam pewność,że zawsze mi pomogą.
Wie,co się stało ze mną i Jakiem? Ma z nim nadal kontakt?
Po chwili dostałam odpowiedź.
-Wiesz...byłam ostatnio u Jake'a.-Zaczęła niepewnie.
Serce zabiło mi sto razy mocniej.
-I jak tam w Amsterdamie?-Spytałam,próbując brzmieć normalnie.
-Dobrze. Studiuje architekturę. Ma...dziewczynę.-Zakończyła spoglądając na mnie.
Żołądek mi się aż ścisnął na ostatnie słowa. To jednak prawda.
-Słyszałam. Dobrze,że kogoś znalazł.-Powiedziałam najnormalniej jak umiałam.
A w środku piszczę i najchętniej bym ją znalazła...
Uspokój się,przecież masz chłopaka.
Uśmiechnęła się smutno.
-Wiesz...wspominał o tobie.
Spojrzałam na nią z szokiem a serce znów zaczęło mi bić jak oszalałe.
-C...co mówił?-Wydukałam głęboko oddychając.
-Zastanawiał się jak ci się wiedzie.
Pokiwałam tylko głową.
Dziwne,że nie dzwoni i sam nie spyta. To chore. Na dodatek ma dziewczynę...
A ja chłopaka. Widocznie tak musiało być.
A po trzech latach spotykam jego kuzynkę i się dowiaduje,że o mnie wspomina. Może jednak czasami o mnie myśli,tak jak ja o nim?
Dobra,przestań już rozmyślać,bo znowu będzie to samo.
-Szkoda,że tak się skończyło.-Zaczęła Lily,przerywając mój wewnętrzny monolog.-Byliście tacy słodcy i zakochani w sobie...
Musiałam to przerwać.
-Lily,naprawdę miło mi było się z tobą zobaczyć,ale muszę już lecieć.-Uśmiechnęłam się.
-O,jasne. Może jeszcze na siebie wpadniemy.-Odpowiedziała i wstałyśmy z krzesełek.
-To do zobaczenia.-Odpowiedziałam,a potem przytuliłyśmy się na pożegnanie.
Poszłyśmy w swoje strony,ale po chwili słyszę jak mnie woła. Odwracam się w jej stronę.
-Przy żadnej dziewczynie nie widziałam go tak szczęśliwego,jak był przy tobie. On cię nadal kocha Niki.-Powiedziała,a ja ze łzami w oczach odwróciłam się i zaczęłam dzwonić po Nathana,aby po mnie przyjechał.
-----------------------
Tego się nie spodziewaliście co? :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro