Rozdział 15
Otwieram oczy i przekręcam się na drugi bok. Nie otwierając ich błądzę ręką po łóżku,aż w końcu znajduje mój telefon. Na wpół przytomna sprawdzam godzinę,a światło z wyświetlacza razi mnie w oczy. 9:50. Zdezorientowana podnoszę się do pozycji siedzącej i rozglądam się po pokoju. Dopiero po kilku sekundach wszystko sobie przypomniałam. Tylko... gdzie jest Nathan?
Chwiejnym krokiem schodzę z łóżka,zakładam jakąś jego bluzę i wychodzę z pokoju. Zbliżam się do schodów i w pewnej chwili czuję zapach kawy i tostów. I tak po tym zapachu dotarłam do kuchni,gdzie Nathan przygotowuje śniadanie. Nie widzi mnie,bo jest odwrócony tyłem i sobie podgwizduje. Ja cichutko siadam przy blacie i wpatruje się w chłopaka. Po kilku minutach odwraca się w moją stronę,a kiedy mnie zobaczył był lekko zaskoczony.
-Hej,czemu nie śpisz?
-Widocznie miałam już dość spania.-Odpowiedziałam.
-Miałem cię właśnie iść budzić na śniadanie.-Powiedział z uśmiechem i zaczął się do mnie zbliżać.
Ja wstałam z krzesła i przytuliłam się do niego.
-Jeszcze zdążymy na zajęcia.-Zaczęłam.
-Ta wiem.-Westchnął.-Ale...możemy nie iść.
Ja cicho się zaśmiałam.
-Będziemy chodzić w kratkę powiadasz?
-Tak. Tak,dokładnie.-Uśmiechnął się.
-Nie mogę. Obiecałam sobie,że będę mieć dobre oceny.
-Będziesz mieć najlepsze!-Powiedział i pocałował mnie w czoło.-Okej,zrobiłem ci kawę i tościki.
-Taaa,wiem. Zapach roznosi się po całym domu.
On się zaśmiał,odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy jeść.
Po 20 minutach zjedliśmy śniadanie. Ja zaczęłam po nas sprzątać,a Nathan poszedł w tym czasie do łazienki. Podczas zmywania poczułam dwa silne ramiona tulące mnie do siebie. Przerwałam czynność i odwróciłam się przodem do niego.
-Wyglądasz bardzo seksownie w tej bluzie.-Powiedział i zaczął całować mnie po szyi.
-Och naprawdę?
-Yhm.-Mruknął i przygryzał mi skórę jednocześnie ssając. Na koniec pocałował.-Wyszło nieźle.-Powiedział po chwili przyglądając się swojemu dziełu.
Dotykając tego miejsca mówię:
-Nabiorą podejrzeń.
-Niech wiedzą,że jesteś moja.-Uśmiechnął się a potem złożył głęboki pocałunek na moich ustach.-Dobra. Zbieramy się. Jest 10:30.
-Okej.-Westchnęłam i zaczęłam iść a on klepnął mnie w tyłek.
-Nie pozwalaj sobie za dużo!-Krzyknęłam będąc już do góry.
-Będę.-Odpowiedział mi a ja tylko cicho się zaśmiałam.
Weszłam szybko do łazienki,rozczesałam włosy i je związałam. Potem przebrałam się w ciuchy z imprezy,bo innych nie mam. Podjedziemy do akademika i się szybko przebiorę. Później zabrałam swoje rzeczy i zeszłam na dół,gdzie Nathan już na mnie czekał.
-Musimy podjechać do akademika.-Zawiadomiłam go.
-Ależ oczywiście. Nie będziesz paradować w takiej spódniczce. To.-Pokazał na mnie.-Jest tylko moje.
Chytrze się uśmiechając zaczęłam:
-Dobrze. To oczywiste. W takim razie to.-Pocałowałam go namiętnie w usta.-I to.-Złapałam za jego krocze a on wstrzymał oddech.-Też jest tylko moje.
Nathan patrzy na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Dopiero po chwili się odezwał:
-Wziąłbym cię tu i teraz na tej komodzie.-Uśmiechnęłam się pod nosem.-Czy ty wiesz co właśnie zrobiłaś?
Ja udając niewiniątko odpowiedziałam:
-Niestety...musimy już jechać,bo nie zdążymy.-Wyminęłam go i już chciałam dotknąć klamki,ale niespodziewanie Nathan przycisnął mnie do drzwi i zaczął zachłannie całować. Owinęłam nogi wokół jego tułowia a on podtrzymuje mój tyłek. Po kilku minutach odsuwamy się od siebie cali zdyszani.
-Coś czuję,że dzisiaj stąd nie wyjdziemy.-Wydyszał opierając się swoim czołem o moje,uśmiechając się.
Ja tylko cicho zachichotałam,musnęłam delikatnie jego usta i jakoś wydostałam się z jego uścisku. Wyszłam na zewnątrz po chwili wsiadając do jego samochodu.
Chwilę potem widzę jak Nathan wychodzi z mieszkania i zamyka drzwi na klucz. Potem siada koło mnie na miejscu kierowcy i w ciszy odpala samochód. Zjeżdżam wzrokiem w dół i widzę wybrzuszenie w jego spodniach.
Niestety....
Nie umiem powstrzymać śmiechu.
-Śmiej się śmiej. To.-Wskazał na swojego przyjaciela.-Jest przez ciebie.
-Musisz sobie z tym poradzić.-Wzruszyłam ramionami.
-Jeszcze do tego wrócimy.-Odpowiedział z uśmieszkiem przelotnie na mnie zerkając.
I tak po 20 minutach dojechaliśmy do akademika.
-Dobra,poczekaj tu. Dosłownie za 5 minut wracam.-Powiedziałam i szybko wybiegłam z auta.
Chwilę potem już znalazłam się pod drzwiami do pokoju. W pośpiechu szukam kluczyków w torebce. Po kilku sekundach już je miałam w dłoni i otworzyłam drzwi. Rzuciłam wszystko na podłogę i zaczęłam szukać ciuchów na przebranie. Założyłam żółte przylegające spodnie i do tego białą bluzkę na ramiączkach,a na to zapinaną bluzę z kapturem. Poprawiłam swoje włosy czesząc je w wysoką kitkę. Zrobiłam lekki makijaż i spojrzałam na telefon. 10:55. Kuźwa spóźnimy się na pierwszą lekcję jak nic.
Spakowałam potrzebne książki i wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz. W pośpiechu idę prosto do samochodu Nathana. Od akademika do uczelni jest dziesięć minut piechotą. Chwilę potem znów zajęłam miejsce obok Nathana. On nie czekając ani chwili dłużej,odpalił silnik i ruszyliśmy w szybkim tempie.
Nim się spostrzegłam byliśmy już pod uczelnią. Ledwo co wyszliśmy z auta a już zadzwonił dzwonek powiadamiający o rozpoczęciu zajęć. Wziął mnie za rękę i tak weszliśmy do środka. Nikogo już nie było na korytarzach.
-Co teraz masz?-Zapytał.
-Emm...-Wyjęłam w pośpiechu plan zajęć.-Francuski.
-Spokojnie. Babka jest spoko,więc ci nic nie powie.-Uśmiechnął się,co odwzajemniłam.
-A ty?
-Literaturę.-Skrzywił się.-Mam przejebane.-Po czym przysunął mnie do siebie za biodra i głęboko pocałował w usta. Cholernie dobrze całuje. Aż rozpływam się pod dotykiem jego ust na moich.
-Do zobaczenia kochanie.-Puścił do mnie oczko i pobiegł w swoją stronę.
Ja cała zarumieniona także skierowałam się do sali. Jest tylko 10 minut po rozpoczęciu wykładu. To nic wielkiego. Po chwili znajduję się przed salą i wchodzę do środka. Od razu wszystkie oczy spoczęły na mnie,a szczególnie tęczówki Kendall.
-Przepraszam za spóźnienie.-Powiedziałam w stronę nauczycielki w średnim wieku.
-Dobrze,siadaj już na swoje miejsce.-I wróciła do swojego wykładu.
Ja szybko się prześlizgnęłam i usiadłam koło Kendall witając się z nią po cichu.
-Nicole,co się z tobą działo?!-Pisnęła cicho.-Niech no ja go dorwę. Miał cię odstawić najpóźniej o północy!
-No wiem. Tak jakoś wyszło. Ale przecież jestem tutaj. Na zajęciach.-Uśmiechnęłam się do niej i odwróciłam przodem do wielkiej tablicy.
Nagle Kendall krzyknęła na całą salę wstając:
-Cholera,on ci zrobił malinkę!
Wszystkie spojrzenia wylądowały na nas,a ja zaraz chyba spalę się ze wstydu.
-Dziewczęta! Porozmawiacie sobie na przerwie. Jeszcze raz was upomnę i lądujecie u dyrektora,ZROZUMIANO?!-Ostrzegła nas.
My tylko w milczeniu kiwnęłyśmy głowami i pociągnęłam Kendall za rękę,aby usiadła.
-Kendall to nic takiego...
-Nic takiego?! To by oznaczało że...
Uniosłam brwi do góry czekając aż dokończy.
-Że się pieprzyliście.-Dopowiedziała sama w to nie wierząc.
Wytrzeszczyłam oczy.
Czy ona ogłupiała?!
Aż kaszlnęłam tak głośno,że znów wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę. Nauczycielka zaczęła nas baczniej obserwować.
-Czy jak ktoś ma malinkę,to musi się od razu pieprzyć?-Szepnęłam.
-A co ty myślisz? Co innego?
Nie odpowiedziałam tylko zwróciłam głowę z powrotem do tablicy. Czułam jak Kendall mi się chwilę przygląda,ale potem również zwraca się do tablicy. Lekcja minęła już później spokojnie.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy opuściliśmy salę. Idziemy korytarzem,aż dogania nas Nathan.
Zaraz Kendall się dowie...
-Kochanie co masz teraz?-Zapytał łapiąc tył moich pleców i nachylając się nade mną.
Widzę jak Kendall wytrzeszczyła oczy,zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Emm...-Otrząsnęłam się od śmiesznego widoku.-Religię.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Cholera. Ja fizyka.-Skrzywił się.-To co? Widzimy się wszyscy na stołówce?-Spojrzał na mnie i na Kendall.
Ona kiwnęła głową z otwartą buzią. Nathan zmarszczył brwi i szepnął mi do ucha:
-Ona jeszcze nie wie?
Rozbawiona odpowiadam:
-To znaczy,teraz się chyba domyśla.
-Potwierdzimy jej domysły?-Uśmiechnął się zadziornie.
-Czemu nie.
Przybliżyliśmy się do siebie. Nathan ujął moje policzki w dłonie i połączył nasze usta w pocałunku. Kilka ludzi zagwizdało a inni zaczęli klaskać. Uśmiechnęłam się przez pocałunek,a po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-Na razie.-Pomachał i odszedł.
Odwróciłam się do Kendall,a ta stała w miejscu i się we mnie wgapiała z niedowierzaniem.
-To co? Idziemy pod salę?-Spytałam jak gdyby nigdy nic.
-Ty mała szmato!-Pokazała na mnie palcem.-I nawet się nie pochwaliłaś,że kurwa jesteście razem!
Na jej reakcję wybuchłam głośnym śmiechem.
-I tak byś się dowiedziała. Nie przejmuj się.
-Jestem z was taka dumna!-Krzyknęła i wskoczyła na mnie.
Po tym skierowałyśmy się pod salę,gdzie miałyśmy zajęcia z religii.
***
Nawet nie wiecie jak się cieszę,że wybrałam ten przedmiot,jako jeden z dodatkowych. Wykłady są tak ciekawe,że tylko na tym tak uważnie słucham. Dzisiejszy temat to miłość. Znów zwijamy się ze śmiechu w ławce.
-Dobrze,dobrze. Dziękuję panu Milesowi za wypowiedzenie się na ten temat.-Zakończył wypowiedź ucznia.-Ktoś może jeszcze chce coś powiedzieć na temat miłości?
-To proste. Miłość jest wtedy,gdy ludzie się ruchają.-Odpowiedział jeden ze studentów,a cała sala wybuchała głośnym śmiechem.
-Proszę księdza,nasz kolega myśli,że miłość to tylko sex.-Odezwał się drugi.
-Też. Ale to nie tylko chodzi o to. W związku musi być zaufanie i pomoc. A to,że ludzie się właśnie kochają-dowodzą dzieci,które chyba nie muszę tłumaczyć jak powstają?-Spojrzał na nas.
-A jak ktoś jest bezpłodny?
Ksiądz już miał coś powiedzieć,ale zadzwonił dzwonek.
-Do zobaczenia droga młodzieży.-Pożegnał nas.
Od razu po wyjściu skierowałyśmy się na stołówkę. Nałożyłyśmy na swoje tace,to co chciałyśmy i usiadłyśmy przy wolnym stoliku.
-Wiesz...-Zaczęła Kendall zajadając się sałatką.-Musimy uczcić wasz związek.
Prawie zakrztusiłam się wodą.
-Ale w jakim sensie?
-No wiesz,może wyjdziemy do klubu...-Nie dałam jej dokończyć.
-Właśnie wczoraj z niego wróciłam. Nie mogę codziennie imprezować.-Włożyłam kanapkę do ust.
-Oj nie przesadzaj...
-Co mam nie przesadzać? Dopiero 3 dzień się tutaj uczę.
-Ja też. I co. No dobra to może do restauracji?-Wyszczerzyła się.
-Przecież to nic takiego,żeby iść od razu do restauracji.-Zaśmiałam się.
-To co ? Klub?-Ugh,zerwę ci ten cwaniacki uśmieszek z twojej buzi.
Westchnęłam.
-Dobra.
-Jest.-Zapiszczała i dała mi całusa w powietrzu.
Chwilę potem dosiedli się do nas Nathan,Zack,Max i Jonathan. Zack dał soczystego całusa Kendall,a ona nie była mu dłużna. Wszyscy się na nich patrzymy.
-Jeśli chcecie,to idźcie do kibla.-Zaśmiał się Nathan.
W końcu się od siebie odsunęli,a Kendall odpowiedziała:
-To samo mogę powiedzieć o tobie.
Wszyscy na niego spojrzeli,oprócz mnie. Ja się palę ze wstydu.
-Czy my o czymś nie wiemy?-Odezwał się Max.
-Nie pochwaliłeś się?-Uniosła Kendall brwi do góry z uśmiechem.
Moje poliki. Czuję je.
-A ty co taka cicha?-Spojrzał na mnie Zack.
-C...co? Ja...
-Cicho,cicho.-Przerwał mi Max.-Muszę pomyśleć.
-O nie. Nie dawajcie mu myśleć.-Odpowiedział Zack,a wszyscy zachichotali.
-Złóżmy fakty. Nathan się całował. Zauważyłem malinkę na szyi Nicole...
Nathan prychnął pod nosem i szepnął mi do ucha:
-To trochę potrwa.-Zaśmiałam się.
-Szepnął jej do ucha-ona się zaśmiała.-Wszyscy już wiedzą,a on nadal główkuje.-To by oznaczało że...
-Są razem.-Dokończył za niego Jonathan.
-Pieprzyli się.-Odpowiedział w tym samym momencie co Jonathan.-To znaczy no...są razem.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
-Dlaczego wszyscy myślą,że się pieprzyliśmy?-Powiedziałam.
-Ha!Widzisz. Nie tylko ja tak uważam.-Odpowiedziała Kendall.
-Nie,nie pieprzyliśmy się...jeszcze.-Odpowiedział Nathan a ja go lekko trzepnęłam w ramię zarumieniona.
Za to on mnie do siebie przybliżył i pocałował w policzek.
-Awww...jakie to słodkie.-Powiedział Max patrząc na nas trzepocząc rzęsami i podtrzymując głowę na swoich dłoniach.
-No to dzisiaj do klubu.-Zakomunikowała Kendall.
-Czemu?-Zapytał Nathan.
-Uczcić wasz związek.
-To pretekst,żeby się po prostu napić.-Wyciągnął do niej język a ona mu środkowy palec.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać,a po kilku minutach ruszyliśmy na zajęcia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro