Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Ze snu wyrywa mnie szturchanie Kendall.

-Co jest?-Pytam i kładę poduszkę na twarzy.

-Jak to co?-odpowiedziała i siada obok.-Wiesz która jest godzina?

-Nie.-Odpowiadam i szykuje się dalej do spania,ale Kendall zrywa ze mnie kołdrę.

-Kochana jest 12 a ty jeszcze w łóżku! Czyżby to była sprawka Nathana?-Na jej twarzy widzę szyderczy uśmiech.

Wstaję,biorę poduszkę i rzucam w dziewczynę na co ona wybucha głośnym śmiechem.

-A jednak!-Krzyczy.

-Kendall,proszę cię nie wymyślaj.-Powiedziałam i położyłam się z powrotem.-Daj mi jeszcze 10 minut.

-Nie ma mowy. Pamiętasz co dzisiaj mamy zrobić?-Pyta.

Wzdychnęłam.  Nie mam pojęcia o co jej chodzi. Kolejny koncert? Impreza? Przecież niedługo zaczynają się zajęcia i...

Aaaaa.... No tak.

Już mam coś powiedzieć,ale odzywa się Kendall:

-Rany,jak ten chłopak ci namieszał. To dobry znak.-Zachichotała.

-To nie prawda. Dobrze wiem co mamy dzisiaj robić.-Odparłam.

-No to się szykuj. Masz 1,5 godziny.-Odpowiedziała.

Kolejny raz wzdychnęłam i z trudem wstałam z łóżka.

Nie wiem czemu,ale akurat dzisiaj bardzo dobrze mi się spało. Fakt-nie miałam koszmarów,ale to łóżko wydawało się jakieś miększe.

Weszłam do łazienki,wzięłam prysznic i zaczynam się ubierać. Postanowiłam założyć zwykłe czarne getry i białą za dużą na mnie bluzę z kapturem. Dzisiaj jest niestety chłodniej. Włosy związałam w luźną kitkę.

Wychodzę z łazienki i od razu napotykam Kendall.

-Wiesz...moim zdaniem powinnaś się bardziej postarać z ubiorem.-Mówi.

-Co? Czemu? Będziesz mnie tylko oprowadzać po uczelni.-Odpowiadam.

-No tak. Ale będą też nauczyciele oprowadzać innych nowych uczniów,a co najważniejsze...wiesz,że Nathan też będzie?-Uśmiechnęła się.

Przewróciłam oczami. Jeśli tak chce pogrywać-to proszę.

-Jeśli mnie kocha,to taką jaką jestem.-Kendall wytrzeszczyła na mnie oczy.

-Co się z tobą stało? Właśnie w tej chwili miałaś protestować.

Ja tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam zakładać trampki.

-Ej,ale wejdziemy coś zjeść?-Spytałam,gdy byłam już gotowa.

-Jasne. Ja też jeszcze nie jadłam.-Odpowiedziała.-Opowiesz mi o wczorajszym spotkaniu z Nathanem?-Poruszyła brwiami.

Czyli zabawa trwa dalej.

-Tak. Jeśli tego chcesz.-Odparłam.

-Boże,co on ci zrobił?-Powiedziała.

-No nic. Czemu jesteś dzisiaj taka zszokowana?

-Bo zawsze,gdy zaczynam takie tematy,ty wolisz o tym nie rozmawiać. A dzisiaj to chyba cię coś opętało.-Zachichotałyśmy.

-Nie. To prawdziwa ja. Po prostu...postanowiłam już przestać użalać się nad sobą i płakać,bo Jake'a nie przywróci. Przyjechałam tu,aby zacząć nowy rozdział. I to właśnie postanawiam zrobić.

Kendall patrzy na mnie jakby nie wierząc w to co mówię.

-I to wszystko zrozumiałaś po nocy spędzonej z Nathanem?-Zapytała po chwili.

Ja na to wybuchłam śmiechem.

-Boże,jak to zabrzmiało.-I dalej śmieję się jak głupia.

Kendall nadal na mnie patrzy jak na jakiegoś kosmitę.

-Ja z nim muszę porozmawiać. Podmienił cię.-Odpowiedziała.

-Nie pasuje ci nowa ja?-Spytałam po chwili.

-No...pasuje i to jak. Cieszę się,że w końcu się ogarnęłaś. Ale nadal mi czegoś nie powiedziałaś...

Zmarszczyłam brwi.

-Co? Czego?

-Jak spotkanie z Nathanem.

Przewróciłam teatralnie oczami.

-No jak. Normalnie. Jak zawsze zabrał mnie w piękne miejsce i rozmawialiśmy.

-O?

-Czy ty musisz wszystko wiedzieć?

-Taka jestem.-Uśmiechnęła się.

-Eh...wyznał mi,że mu się podobam.

Kendall znów wytrzeszczyła oczy.

-Żartujesz.

-Sama chciałaś wiedzieć,a teraz mi nie wierzysz.

-O. Mój. Boże. Nie wiedziałam,że ci to wyzna...

-Co? To...-Zaczęłam.

-Jak mogłaś tego nie zauważyć wcześniej?

-No wiesz...

-Wiem. Twoje myśli to były tylko Jake,Jake i Jake. Ja mu to kazałam powiedzieć,ale cholera-zaskoczył mnie że tak szybko się zebrał.-Powiedziała a ja się zaśmiałam.

-I jak zareagowałaś?-Spytała.

-Szczerze nie wiedziałam co powiedzieć. On zna moją sytuację a i tak wyznał to co czuje. Powiedział mi,że będzie czekał.

Kendall pisnęła.

-A jak z tobą?-Zapytała.

-Wiesz...jest na prawdę słodki i...

-Przystojny.-Dokończyła za mnie.

-Tak,ale no...eh....

-Podoba ci się?

Chwilę się zastanowiłam. Tak. Podoba mi się,ale to nie to,co przy Jakeu. Ale już postanowiłam. 3 lata rozpaczy. Czas zacząć od nowa.

-No tak.-Odpowiedziałam.

Kendall znów pisnęła i zaczęła skakać po łóżku.

-Dobra,dobra. Chodźmy coś zjeść i idziemy oglądać uczelnię.-Powiedziałam.

-Boże. Muszę mu pogratulować.

-Ale ja mu tego nie powiedziałam.

-To powiesz dzisiaj. Już ja tego dopilnuje.

-Proszę,zachowuj się tak,jakbyś nic nie wiedziała.-Jęknęłam.

-Spokojnie Niki. Ja wam tylko pomogę.-Zrobiła słodką minkę.

-Zajmij się sobą.-Powiedziałam ze śmiechem.

-Nie. Idziemy.-Powiedziała i wyszłyśmy z akademika.

***

Popijając shaky,idziemy powoli kierując się w stronę uczelni.

-Gdzie się mamy wszyscy spotkać?-Spytałam Kendall.

-Przed wejściem na uczelnię.-Odpowiedziałam.

Kiwnęłam głową,na znak że rozumiem.

-Nie denerwuj się. Ciekawe jak się przywitacie.

-Co masz na myśli?

-Znając ciebie i jego,z niezręcznej sytuacji jaka miała miejsce wczoraj-będziecie zawstydzeni. A no i wiesz,będziemy tam my.-Odparła.

-Chyba przesadzasz.-Powiedziałam dopijając swojego shayk'a.

-Tak jest zawsze. No chyba,że jesteście inni.

Po 10 minutach dotarłyśmy pod na prawdę wielki budynek. Widzę już koło wejścia całą paczkę. Czyli Zack'a,Nathana,Jonathana i innych z zespołu. Kendall miała rację. Czuję jak czerwienią mi się policzki. Podchodzimy do nich i się witamy. Przyszła kolej na mnie i Nathana. Uśmiechnął się do mnie. To dobry znak. Myślałam,że tylko na tym się skończy ale on mnie objął. W jego ramionach czuję ciepło i bezpieczeństwo. Odsunęliśmy się od siebie może po 30 sekundach.

-Wszystko dobrze?-Spytał.

-Tak. Wszystko bardzo dobrze.-Odpowiedziałam z uśmiechem co odwzajemnił.

Potem spoglądamy w stronę innych. Gdy na nich spojrzeliśmy,oni odwrócili wzrok i zaczęli o czymś rozmawiać. Jednak ja zdążyłam dostrzec uśmieszek Kendall.

Po kilku minutach weszliśmy do środka i znaleźliśmy się w jednym z korytarzy. Jest duży i znajduje się tu mnóstwo drzwi do klas czy innych pomieszczeń. Tak na prawdę wszyscy się dziś musieli stawić,bo dostaniemy plany zajęć i tak dalej. Ja jeszcze do tego muszę obeznać się z uczelnią. Gdyby mnie nie oprowadzali na sto procent bym się tutaj pogubiła.

Ruszyliśmy prosto korytarzem.

-Okej. Mamy ze dwie godziny,aby stawić się w jednej z sal z nauczycielką. Myślę,że zdążymy ci wszystko pokazać.-Powiedziała Kendall.

Idziemy dalej a Kendall zaczęła opowiadać:

-Więc po lewej to sala biologiczno-chemiczna. Tu jest matematyczna,tam fizyczna,tu odbywają się wykłady z literatury,tutaj jest muzyczna. O a tu jest taki pokój na przerwy. Tu są toalety. Tu taka mała sala gimnastyczna. Tutaj wykłady o psychologii-czyli będziemy tutaj spędzać większość czasu. Tu sala na różne spotkania...

-Później jeszcze na zewnątrz pokażemy ci boisko. Jest ogromne.-Powiedział Jonathan.

-Tutaj sala artystyczna....-Kontynuowała Kendall,aż w końcu przeszliśmy wszystko.

Pierwsze tygodnie będą masakryczne. Już nie pamiętam,gdzie co dokładnie jest.

Potem poszliśmy  na zewnątrz na boisko z trybunami. Jonathan miał rację. Jest ogromne.

Następnie poszliśmy na równie ogromną salę,gdzie nauczyciele witali wszystkich,tłumaczyli co i jak i rozdali plany zajęć. Potem życzyli sukcesów i wszyscy rozeszli się w swoje strony. Plus jest taki,że zajęcia zaczynamy o 11. Bardzo mi się to podoba.

Potem poszliśmy całą naszą paczką do jakieś knajpki coś zjeść. Siedzimy właśnie przy jednym stoliku,jedząc i rozmawiając.

-No i jak podoba ci się uczelnia?-Spytał mnie Jonathan.

-Jest ogromna. Pewnie nie raz się tam zgubię,ale robi wrażenie.-Odpowiedziałam a wszyscy się ze mną zgodzili.

-A głównie wybrałaś?-Zapytał Zack.

-Tak jak ja-psychologia.-Odpowiedziała za mnie Kendall.

-A wy na co?-Spytałam.

-Ja matematyka, Jonathan literatura...-Zaczął wymieniać,a na końcu.-A Nathan literaturę i muzykę.

Spojrzałam na chłopaka a on mi puścił oczko. Czy wspominałam,że wszyscy są ode mnie starsi o rok? Oprócz Kendall,bo ona jest w moim wieku.

Nathan i literatura....ciekawe.

-Dobra. Jest 17:30. Może ostatni raz zaszalejemy i wyjdziemy do klubu?-Powiedział jeden z zespołu.

-A gracie dzisiaj?-Pyta go Zack.

-Nie. Dlatego chciałem iść,tak wiecie...normalnie.

-Ej,ale jutro już zaczynają się zajęcia.-Powiedział Jonathan.

Dobrze,że to podkreślił. Też to chciałam zakomunikować.

-Zajęcia od 11. Poza tym jutro nie musisz być.-Powiedział Nathan.

No tak. Najlepiej wszyscy odpuśćmy sobie pierwszy dzień...

-Dobra to o 20?-Spytał Zack.

Co?! Kiedy to ustalili?

-Dobra to załatwione.

Po 30 minutach wyszliśmy z knajpki i każdy rozchodzi się w swoje strony.

-Wiesz...nie wiem czy to dobry pomysł...-Mówię do Kendall.

-Z czym?

-Z tym klubem. Na kacu zaczynać rok?-Zaśmiałyśmy się.

-Nie musimy zaczynać go od jutra. Zack mi mówił,że nauczyciele są już przyzwyczajeni.

-Dobrze mówi.

Nagle za nami usłyszałyśmy męski głos. Zatrzymujemy się i obracamy. Naszym oczom ukazuje się Nathan.

-A co ty nas śledzisz?-Pyta Kendall.

-Taaak jakby. Na tyle ile już poznałem Nicole czułem,że będzie chciała się wyrwać z imprezy.

-No...dobrze myślałeś.-Zaśmiali się.

-Halo,ja tu nadal jestem.-Odezwałam się.

-I mam nadzieję,że w klubie również. Dopilnuj tego.-Zwrócił się do Kendall i odbiegł.

Po chwili dziewczyna się odezwała:

-Chyba nie masz wyboru.

-Chyba nie.-Uśmiechnęłam się.

A może by tak dzisiaj zaszaleć?

***

Od pół godziny jesteśmy już w akademiku a Kendall nadal wybiera ciuchy.

-A ta?-Pyta mnie już z 10 raz.

Nawet już nie patrząc,tylko mając wzrok wbity w telefon odpowiadam:

-Ta też spoko.

Kendall wzdycha i do mnie podchodzi.

-Nawet nie zerknęłaś.-Jęknęła.

-Kendall,we wszystkim ci ładnie.

-No wiem. Ale nie wiem,co wybrać. Pomóż mi.-Zaśmiałam się,odłożyłam telefon i podniosłam srebrną rozkloszowaną sukienkę z odkrytymi plecami.

-Ty to masz gust.-Powiedziała.-A ty co zakładasz?

-Dresy.-Odpowiedziałam

-Ty chyba jesteś niepoważna!-Zaśmiałam się i jej odpowiedziałam:

-Przecież żartuję. Ubieram tą.-Pokazałam jej obcisłą czarną,mieniącą się sukienkę.

-No,no. Widzę,że masz zamiar szaleć. Nareszcie!-Pisnęła i mnie przytuliła a ja się zaśmiałam.

***

Po godzinie jesteśmy już gotowe. Wyszłyśmy z akademika,wzięłyśmy taksówkę i kierujemy się do umówionego klubu. Po 30 minutach dotarłyśmy już na miejsce. Zapłaciłyśmy taksówkarzowi i wyszłyśmy z auta.

Przed wejściem,jak zawsze czekają już na nas wszyscy. Czy oni zawsze punktualnie przychodzą?

Na imprezy pewnie tak.

Podchodzimy i witamy się. Już mam wchodzić do środka,gdy czuję jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwracam się i widzę Nathana,który przyciąga mnie bardzo blisko siebie i szepcze do ucha,a jego usta ocierają się o płatek mojego ucha:

-Pięknie wyglądasz.

Nie dość,że po ciele przeszły mnie ciarki to pewnie policzki mam jak pomidory.

-Dziękuje.-Odpowiadam nieśmiało.

Potem nagle,sama nie wiedząc co robię,biorę go za rękę i wchodzimy razem do środka. Dołączamy do stolika,gdzie już wszyscy są. Od razu każdy zamawia po jednym drinku.

No dobra. Zabawę czas zacząć.

Nathan Pov's

Gdy ją ujrzałem nogi od razu mi zmiękły. Dziś jest jakaś inna. Taka...pełna życia. I to mi się podoba. Musiałem choć na chwilę być blisko niej. Dlatego pociągnąłem ją na wejściu za nadgarstek. Pachnie tak bosko. A kiedy wzięła mnie za rękę,nie dość że się zdziwiłem,to przeszły mnie miłe prądy. Tak bardzo chciałbym ją teraz pocałować...

Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do stolika,gdzie są wszyscy. Od razu zamawiamy po drinku.

-Chwila,chwila.-Odzywa się Zack.-Musi ktoś zostać trzeźwy bo..

-Nie pierdol tylko się bawmy.-Przerwał mu Jonathan a my rykliśmy śmiechem.

Może jednak,to ja zostanę trzeźwy. Zresztą jak zawsze,ale coś czuję,że Nicole dziś sobie nie odmówi.

***

Jesteśmy już w klubie około 5 godzin. Tańczymy i pijemy. Oprócz mnie. Wszyscy ledwo się już trzymają. Nawet Nicole. Co w nią dzisiaj wstąpiło?

Jest tak pijana,że nawet nie zwracała uwagi na to jak ją jeden koleś zaczął obmacywać. Aż musiałem zainterweniować i powstrzymać się,aby gościa nie zabić.

-Ej ludzie,może już wracamy?-Zapytałem wiedząc,że to i tak bez sensu.

-Jeszcze trochę.-Jęknęli i wrócili do swoich zajęć.

Wzdychnąłem i zacząłem się rozglądać,bo nigdzie nie widzę Niki. Obracam się i dostrzegam jak zmierza w moją stronę. Unoszę brwi do góry,czekając co się stanie.

Podchodzi do mnie chichocząc. Potknęła się o własne nogi,więc musiałem ją złapać. Jest taka drobniutka. Teraz właśnie trzymam ją w swoich ramionach.

-Niki,może wracamy?-Próbuję zapytać.

-Nie.-Odpowiada.-Najpierw ze mną zatańczysz.-Mówi pstrykając w mój nos,na co się uśmiecham.

Podnoszę ją,aby stała na własnych nogach i idziemy na środek parkietu. Zaczynamy poruszać się w rytm muzyki. Nagle Nicole pokazuje palcem,abym się do niej przybliżył. Wykonuję jej prośbę. Zaczyna mi szeptać do ucha:

-Nie obrazisz się?-Pyta.

Zdezorientowany odpowiadam:

-Ale o co?

-O to.-I łączy nasze usta w głębokim pocałunku.

----------------------

Tak na niedzielę i na początek tygodnia rozdzialik :D Myślę,że teraz się poprawiłam,bo jest dłuższy :D

Pewnie co niektórzy zabiją mnie za zakończenie xD

Też was kocham! :*

DO NASTĘPNEGO!:D

Wasza Pausia :*




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro