Rozdział 9: Operacja Batonik!
Autokar inazumy jechał spokojnie przed siebie. Do czasu. Większość osób zaczęła rozmawiać na temat meczu oraz Scothiego. Nie wiedzieli, że fioletowowłosy niski chłopak z gimnazjum Manyujii ukrył się w autobusie obok Jacka, podróżując na gapę.
-Chłopaki?- zapytał Wallside.
-Co tam Jack?- odpowiedział kapitan ich drużyny.
Po chwili dało się usłyszeć śmiech, należący do pomarańczowookiego chłopaka, ściśniętego między walizkami, a oknem.
-A on co tutaj robi?!- krzyknęła Tori. Dziewczyna miała już jedno niezbyt przyjemne spotkanie z ,,malcem". W miejscu z którego odjechali po meczu z uczniami Aliusa (Aliea) chłopak nawoskował podłogi, w skutek czego prawie cała ekipa się poślizgnęła, a Willy skręcił kostkę. Victoria próbowała go dogonić I dać nauczkę. No właśnie próbowała. Nie dała rady tego zrobić, bo wpadła w dziurę. Właśnie przez te dwa wybryki nienawidziła Scothiego.
Autokar się zatrzymał, a pani trenerka wyszła na zewnątrz.
-Siedzę, nie widać?- odpowiedział fioletowowłosy, czym jeszcze bardziej zdenerwował dziewczynę.
-Ty mały...
-Widzę, że chciałbyś dołączyć do drużyny, prawda?- stwierdziła trenerka, niezauważalnie wchodząc do środka.
-Tak- odpowiedział.
-W takim razie witamy u nas- dodała.
-Że co?!
-Jak to, tak po prostu, go pani przyjmuje?
Było wiele pytań, połowa drużyny się przekrzykiwała. Trenerka nie odpowiadała na żadne z nich. W pewnym momencie dostała wiadomość od trenera Hillmana.
🍷Pov: Anya🍷
-Mamy wszystko gotowe, co nie?- zapytałam. Chociaż to ja przygotowywałam dziewięćdziesiąt siedem procent operacji, musiałam mieć pewność czy aby na pewno panna Williams czegoś nie zapomniała. Często jej się to zdarzało.
-Tak, wszystko mamy- odpowiedziała Leila.
-Pamiętaj ty w odpowiednim momencie mordujesz swojego ojca, a ja później do Ciebie dołączam. Bez śpiewania, wyżalania, bądź co gorsza litości. Jasne? Jeśli ty tego nie zrobisz to ja to zrobię, tylko ostrzegam to będzie bardziej okrutne niż możesz sobie wyobrazić.
-Boję się Ciebie.
-To zajebiście, jeszcze nie widziałaś mnie w akcji- powiedziałam z serdecznym uśmiechem, w ogóle nie pasującym do sytuacji. Osoba trzecia mogłaby mnie nazwać psychopatką. W ilu procentach to było prawdą? Tego nie wiem I chyba nie chcę wiedzieć.
-Cofam to, jesteś słodka.
-To jakiś tekst na podryw czy co? -zapytałam.
-Nieważne, chodź, rozpocznijmy operacje Batonik!-krzyknęła.
-Raczej BAD-poprawiłam ją.
- To powiedziałam- zaprotestowała. Oszaleję przez nią.
Pov: Narrator
-Co ty zrobiłeś! Moja kochana dziewczynka!-krzyknął Willy przytulając do siebie lalkę, która miała zamalowaną głowę czarnym markerem.
Mark zrobił krok do przodu, ale się przewrócił, ponieważ miał związane buty sznurkiem. Scothy, który zorganizował ten kawał zaśmiał się, co nie spodobało się kapitanowi i Celii
-To nie jest śmieszne-krzyknęła ofiara żartu.
-Jeśli w tej chwili nie usiądziesz na miejscu to Cię wyrzucimy z autokaru, rozumiesz?!-krzyknęła zdenerwowana Celia. Fioletowowłosy usiadł tam gdzie kazała menadżerka bez żadnych protestów.
-To od Seymura. Pisze, że Ray Dark uciekł I skompletował nową drużynę akademię królewską reaktywacja- wtrąciła trenerka.
-Musimy tam pojechać-syknął Jude, a reszta się z nim zgodziła.
-W takim razie nowy kierunek, Akademia Królewska Reaktywacja- zarządził Mark.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro