Rozdział 28: Ivy!
-Mówię ci! Najniebezpieczniejszy gang w kraju się rozpadł!- Jim ekscytował się upadkiem organizacji.
-Jeszcze raz. Vees poszło z dymem, tak?- zapytał komisarz policji.
-Dokładnie. Staramy się ustalić kto za tym stoi- Ivy zeskoczyła z blatu.- Tutaj mamy ich bazę- wskazała na tablicę, na której znajdowały się zdjęcia podejrzanych i poszkodowanych.
-Nieźle się skurwysyny ukryły- warknął Chris. Sprawa nabierała wiatru w żagle.
-Musi być ktoś postawiony nad nimi- rozmyślała kobieta.
-Kochani, mam dowód w sprawie- wchodzący do pomieszczenia brązowowłosy mężczyzna, pokazał mocno zarysowany telefon.
-Pokaż Jacob!- Jim podszedł do mężczyzny.
-Może nie wygląda na sprawnego, ale działa.
-Daj- poprosił Bob.
-Wyskakują wiadomości... Czekaj! Przewiń w dół!- krzyknęła Ivy. Na ekranie pokazał się SMS od nieznanego numeru.
,,Zagrajmy w piłkę o życie!
AQ"
-Pseudonim- analizował Chris.
-Z informacji, które otrzymałem wynika, że placówka była zmieniana już kilka razy. Zazwyczaj z powodu specjalnie wznieconych pożarów. Zawsze parę dni później pojawiała się wiadomość z tym podpisem.
-Mamy sprawcę i jego numer telefonu- powiedział Jim.
-Właściwie to nie. Wszystkie wiadomości za każdym razem są wysyłane z innego- Bob wytłumaczył koledze w czym tkwi problem.
-Dobra, chłopaki. Ja poszukam info o AQ, a wy zajmijcie się ustaleniem, dlaczego Vees zostało doszczętnie zniszczone- Ivy wyszła z pokoju.
-Zbieramy się.
🍷Pov: Anya🍷
-Kto mówi? To ty morderco?- zapytałam udając niewinną.
-Wszystko widziałem. Nie musisz udawać- powiedział chłopak.
-Nie muszę?- zapytałam, śmiejąc się.- To może się zabawimy?- zrzekłam się kamuflażu. Znowu byłam zwykłą dziewczyną o ciemnobrązowych falowanych włosach i szarych oczach.
Odwróciłam się w kierunku chłopaka. Nadal otaczała mnie ciemność, jednak jego pomarańczowe oczy byłyby widoczne nawet dla zwykłego człowieka.
-Anya Villin- powiedział z uśmiechem.
-Gratuluję, panie detektywie- wyciągnęłam nóż i zaczęłam się nim bawić.- Chcesz toczyć walkę w ciemności? Mi to obojętne.
-Widzisz, mam parę informacji, które na pewno cię zainteresują. Odłóż więc nożyk i mnie wysłuchaj. I tak mnie nie zabijesz- zaśmiał się i w mgnieniu oka pojawił obok mnie.
-Nie jesteś już człowiekiem?- zapytałam. To by wyjaśniało dlaczego nie mogłam odczytać jego myśli, kiedy ja tego chciałam.
Przybrał poważniejszą minę.
-Chciałbym dołączyć do twojej drużyny.
Wybuchłam śmiechem.
-Ty?- zapytałam rozbawiona.
-Jakiś problem?!- zapytał zdenerwowany.
-Tak! Wybieram tylko najlepszych z najlepszych. Zaliczasz się do tego grona?- przekrzywiłam głowę w bok.
-Chcę być z moim bratem. To tyle- odpowiedział. Jego oczy już nie wyróżniały się wśród mroku.
-Ach tak. A czy twój braciszek chce abyś z nim był?- zapytałam, krążąc wokół niego jak sęp.
-Czemu miałby nie chcieć?
-Jakoś dzisiaj nie podszedł do Ciebie. Trochę dziwne, prawda?- zaczęłam grać na jego nerwach.
-Bo...
-Nie chce cię już widzieć- przerwałam mu. Trafiłam w słaby punkt.
-Mam rozumieć, że twoi rodzice cię porzucili? Dlatego jesteś taką wredną, zarozumiałą suką?- prychnął.
-Suką dopiero mogę być- moje oczy zmieniły kolor na czerwony.- Ale nie wobec ciebie- barwa wróciła do normalności.
-Spadłaś z choinki?
-A chcesz z młotka w łeb?
-Co tam się dzieję?!- krzyknął Tod, zbiegający po schodach. Pociągnęłam Aidena za rękę. Szybko przeteleportowaliśmy się do mojego tymczasowego pokoju.
-Jaki masz cel w mordowaniu ludzi?- zapytał, rozsiadając się wygodnie na łóżku.
-Willy?!- dochodziły krzyki z dołu.
-A ty, po co mnie irytujesz?- zapytałam.
-Abyś mnie dodała do drużyny- uśmiechnął się zadziornie.
-A co możesz mi zaoferować?
-Buziaka- powiedział.
-Pytam serio- stwierdziłam zarumieniona. Gdyby nie ciemność, spaliłabym się ze wstydu.
-Szukasz czegoś takiego jak ,,perghont", prawda?- zapytał.
-Możliwe.
-Wiem gdzie znajduję się jeden koralik.
-Możemy się dogadać- podałam mu rękę, którą bez wahania przyjął. Na jego placach pojawił się numer dziesięć.- Będziesz napastnikiem. Może być?
-Jasne. Przy okazji, zmień wygląd. Onieśmielasz mnie- uśmiechnął się drwiąco, czekając na moją reakcję. Typowa zagrywka, aby osiągnąć to co się zamierza.
-Myślisz, że mnie zbajerujesz?- zapytałam.
Już to zrobił- zauważyłam. Właśnie zakochałam się w moim wrogu.
-Nie. Sprawdzam twoją czujność. I tak nic do ciebie nie czuję- powiedział, wstając z łóżka.- Drą się jakby trupa zobaczyli- stwierdził.
Poczułam ukłucie w sercu. Chyba powinnam zniszczyć doszczętnie jakiekolwiek emocje. Kiedy kogoś mocno polubię on mnie odrzuca.
-Bo go widzą- zaśmiałam się. Z powrotem przybrałam wygląd Amethyst Sparkle.- Idziemy na dół?- zapytałam, jakby nic się nie stało.
Czego się spodziewałaś? Nie potrafisz okazywać uczuć, więc powinnaś być samotna do końca życia, które niedługo stanie się wieczne. Jeszcze trzy miesiące i staniesz się pełnoprawnym wampirem- ta wiedza napędzała mnie do działania.
Wyszedł z pokoju.
Pov: Narrator
-Co ustaliłaś Miller?- zapytał Jim.
-Nie ma żadnej wzmianki o osobie z takim pseudonimem- Ivy sprawdziła jeszcze raz, czy czegoś nie pominęła.- Nie istnieje taki ktoś jak AQ.
-Zakładamy, że to mężczyzna- wtrącił Chris.
-Gorzej jak się okaże, że to kobieta- mruknął Jim.
-No weź! Jakby to była dziewczyna to nie zaplanowałaby niczego aż tak dokładnie!- powiedział Chris.
-Coś sugerujesz?!- Ivy zdenerwowanym wzrokiem zmierzyła chłopaka.
-Znaczy...- Chris spojrzał błagalnie na Jima. Ten w końcu pomógł koledze, mówiąc:
-Tylko ty byłabyś do tego zdolna.
Chwilę siedzieli w ciszy, snując domysły, dopóki Jacob im nie przerwał.
-Mamy nagranie z kamer- wziął duży łyk kawy.- Idźcie do sali informatycznej i sami zobaczcie. Potem prześlę wam je na maila.
-Świetnie!- Jim wyszedł z pomieszczenia, niczym błyskawica.
-Czekaj! Nagrania sprzed paru miesięcy!- dodał informatyk. Mężczyzna nie usłyszał informacji i wbił z buta do pokoju obok.
-Nie przemówisz do niego. Jak się za coś zabierze, to wyłącza mózg- zaśmiała się Ivy. Jej telefon nagle zadzwonił.- Sorki, muszę odebrać- wyszła na korytarz.
-Kawy?
-Chętnie- Chris przyjął kubek.
-Mam laptop!- Jim wparował do gabinetu z urządzeniem w ręce.
-Zajebałeś z sali?!- Jacob prawie zakrztusił się powietrzem.
-Nieważne. Chris! Gdzie Miller?! Mniejsza o nią, patrz!- wskazał na postać, bujającą się na huśtawce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jej ubranie było ubrudzone we krwi.
-Okulary...- rozmyślał chłopak.
-Patrz dalej!
Dziewczyna zeskoczyła na ziemię. Podeszła w stronę budynku i podrzuciła bombę. Wróciła na plac zabaw i wznowiła ówczesną czynność.
-Tutaj się urywa. Chyba nastąpił wybuch- zauważył Jacob.
-Mamy potencjalnego sprawcę! Długie blond włosy i okulary na głowie!- krzyknął Jim.
-Nie drzyjcie się! Mam wezwanie. Kto jedzie ze mną na Hokkaido?- zapytała Ivy, uciszając wrzaski.
-Co tam się stało?
-Znaleziono martwe ciało chłopaka w tamtejszej szkole.
-Nudna sprawa...- mruknął Chris.
-Ciekawsze jest to, że było zmasakrowane- dodała dziewczyna.
-Dawaj chłopie!- krzyknął Jim. Blondwłosy zmierzył go wzrokiem, po czym ze zrezygnowaniem powiedział:
-Niech będzie. Pojadę z tobą Miller.
-Nie ma czasu do stracenia! - rudowłosa zniknęła za ścianą.
-Kobiety- mruknął Chris, człapiąc za nią.
⚽Pov: Mark ⚽
-Willy!- krzyknąłem przerażony.
-Chłopaki? Nie wydaje wam się dziwne, że nie ma Jacka?- zapytał Tod.
-Oj- szepnęła Sparkle.
-Weźcie się posuńcie- Aiden przepychał się przez innych ludzi.
-Kotek!- krzyknęła Sparkle, przyglądając się zmarłemu.
-Lisek- poprawił ją brzoskwiniowosłosy.
-Albo jednak lisek- powiedziała fioletowowłosa.
-Oni serio są nienormalni- szepnął Tod.
-Słuchajcie! Zadzwoniłam po policję. Jeżeli morderca jest wśród nas, niech wie, że ma przesrane- poinformowała Nelly.
🐻Pov: Aiden🐻
Puknąłem Shawna w ramię i kiwnąłem głową w stronę toalety.
Udałem się w jej kierunku, a za mną mój brat.
-Jesteś mądry?- zapytałem opierając się o ścianę. Teraz przekonam się czy Anya miała rację. Jeżeli tak, to widocznie nie mam po co istnieć.
-O co ci chodzi?- zadał pytanie mój bliźniak.
-Poznajesz mnie?- dalej brnąłem.
-Mój brat nie żyje, więc nie- odparł z widocznym smutkiem w oczach. Zapewne rozpłakałby się gdyby był sam. Tak jak za dawnych czasów.
-Akurat stoi przed tobą.
-Naprawdę? Nie, to niemożliwe. On nie żyje...- zawahał się.
-Naucz się jednej rzeczy- rzekłem zupełnie poważnie.- Nie możesz cały czas polegać na mnie.
-Przestań kłamać!- kilka łez wyleciało z jego oczu.- Nie zniosę tego więcej!- przysiadł na podłodze, chowając twarz w dłoniach.
-Przestań beczeć- kucnąłem i go mocno przytuliłem.
🏵️Pov: Ivy🏵️
-Wysiadaj i nie marudź! Lecimy zobaczyć trupa!- krzyknęłam, aby Chris w końcu wstał z siedzenia.
-Sama idź. Ja kierowałem- odpowiedział znudzony.
-Ej! Tam się pali!- pobiegłam w kierunku szkoły. Tak naprawdę to był blef, ale aby zwabić marudę trzeba kłamać.
Tak jak myślałam, Chris wysiadł z auta.
-Gdzie?
-Nigdzie! Chodź!- pociągnęłam go za rękę i zapukałam do drzwi. Nikt ich nie otworzył.
-Wjeżdżam z kopa. Uwaga!- poinformował Wright i wyważył drzwi.
-Mówiono, żeby nie zadzierać ze starszymi- zaśmiałam się. Wszedłszy do środka, zobaczyliśmy skupisko dzieciaków.
- Jesteśmy z policji! Proszę się rozsunąć- rozkazał Chris. Nikt nie wykonał zadania.
-Zjeżdżać!- warknęłam. Znowu nic.
-Nie słyszycie! Posunąć się i to już!- krzyknęła fioletowowłosa dziewczyna. Jej słowa zadziałały i już po chwili mogliśmy zobaczyć trupa.
-Uuu- przymknęłam oczy.
-Zabezpieczę teren, a ty wypytaj o to, co dzieciarnia wie na temat morderstwa. Jim zaraz będzie- Chris zajął się swoim zadaniem, a ja ruszyłam w kierunku młodzieży.
-Podkomisarz Ivy Miller- pokazałam odznakę.- Zrobimy sobie malutkie przesłuchanie. Kto wie coś na temat zamordowanej osoby?
-Szczegółowo, czy pokrótce?- zapytała dziewczyna, która wcześniej bardzo wpłynęła na drużynę.
-Wszystko co wiesz- uśmiechnęłam się.
-Willy Glass, zawodnik Raimona. Resztę informacji znajdźcie sami- uśmiechnęła się miło. Trudno było określić czy sobie drwiła, czy też nie.
-Podejrzewamy, że Jack to zrobił- powiedział chłopak przypominający wiewiórkę.
-A gdzie jest ten chłopak?- zapytałam.
-Nie ma go- odpowiedziała fioletowooka. Kogoś mi przypominała, ale raczej nie mogła być to ta osoba.
-Jestem- powiedział zielonowłosy chłopak wychodzący prawdopodobnie z toalety.
-Przedstawisz się?- zapytałam miło.
-Jack Wallside- powiedział przestraszony.
-Co robiłeś w nocy?- wypytywałam.
-Spałem- powiedział ze strachem w oczach.- Muszę do łazienki- wrócił się w stronę z której przyszedł.
-Czekaj! Jesteś aresztowany tymczasowo!- krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę, aby zablokować mu dostęp do drzwi.
-Ach! Kiedy zapytacie panią trenerkę o cokolwiek? To nie pierwszy raz kiedy nie potrafiła zadbać o bezpieczeństwo podopiecznych!- fioletowowłosa uśmiechnęła się lekko.- Chyba, że policja nie potrafi załatwiać takich spraw. Totalnie rozumiem.
-Wszystko w swoim czasie- odparłam.
-Czas jest wieczny, nie to co wy- zachichotała.-Och, Jack! Widziałeś Aidena?- zapytała zielonowłosego.
Nie odpowiedział jej, a ona i tak udała się w tylko sobie znanym kierunku.
***
-Zabezpieczenie tego ciała było trudniejsze niż się spodziewałem. Rozwaliliśmy razem z Jimem ścianę- opowiadał Chris.
-Czekaj chwilkę, muszę z kimś pogadać. Zaraz wracam!- krzyknęłam, widząc spacerującą dziewczynę.
-Zaczekam w aucie!- odpowiedział.
-Hej!- podbiegłam do fioletowowłosej.
-Tak?- zapytała.
-Pochodzisz może z Kanady?- kiedy zadałam to pytanie, fioletowooka osłupiała.
-Dlaczego?- odsunęła się ode mnie na taką odległość, że była ukryta za budynkiem szkoły. Ruszyłam za nią.
-Jesteś bardzo podobna do pewnej idolki. Mianowicie do Alien Kelly, która została zamordowana. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, więc...
-Możesz o niej nie mówić- warknęła. Spojrzała na mnie z ukosa. Podchodziła powoli z uśmiechem na twarzy.
-Dlaczego?- zapytałam.
-Zamilcz na wieki, albo zgiń- wysunęła nóż i wbiła mi go w gardło. Przyłożyła szmatkę do moich ust.- Nie przystoi tak policjantce- zachichotała.
Zanim straciłam przytomność wysłałam wiadomość do Chrisa. Zwyczajną emotkę ognia, a znaczącą tak wiele...
🍷Pov: Anya🍷
-Wścibskie psy- warknęłam, nacinając skórę kobiety. Krew mieszała się ze śniegiem.
-Coś podejrzewała- powiedziałam wbijając nóż w jej brzuch.- Byłam nieuważna- tym razem ucięłam jej kręcone włosy.
-Hej!- krzyknął ktoś z oddali. Wycofałam się do drzwi ewakuacyjnych szkoły i weszłam do środka. Przez okno oglądałam co działo się z ciałem.
Podbiegł do niego blondwłosy chłopak o zielonych oczach, krzycząc:
-Ivy!
Potem wyciągnął telefon i zadzwonił prawdopodobnie po karetkę.
Odeszłam od szyby i ruszyłam w kierunku łazienek, aby oczyścić nóż i rękawiczki z krwi.
Jeżeli dziewczyna przeżyje, będę musiała zmienić przykrywkę. I tak ją dobiję.
***************************************
1823 słowa!
Siemanko! Wyraźnie widać, że sprawa się komplikuję ( w końcu ktoś mądrzejszy niż Raimon i Vees się pojawił).
Coraz bliżej końca. Nie mówię, że będzie w następnym rozdziale. Bardziej obstawiałabym, że za dziesięć. Mam pewien pomysł na nową książkę ( dalsze losy bohaterów), ale opartą na meczach. Moje opisy spotkań wyglądają jak ,,zepsuta bramka", więc to raczej nie wypali.
Anya ma wielu wrogów😅. Calm down Villin! A skoro jesteśmy już przy nazwisku, muszę powiedzieć, że nawet ładne wymyśliłam ( albo tylko ja tak uważam xd).
Villin znaczy czarny charakter. Według mnie do niej pasuje✨💖
Jak ja kocham niszczyć miłość hehe. Aiden kocha inną dziewczynę😓.
A gdy się zakocha w Anyi, to ona będzie miała chłopaka ( nieważne, że go zamorduje po tygodniu xd). Ach, taka piękna bitwa na śnieżki, a ja zniszczyłam uczucie powstałe dzięki niej🫡.
Atak paniki u Shawna postaram się opisać w następnym rozdziale.
Miłego dzionka🏵️ lub nocki😴.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro