Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28: Ivy!

-Mówię ci! Najniebezpieczniejszy gang w kraju się rozpadł!- Jim ekscytował się upadkiem organizacji.

-Jeszcze raz. Vees poszło z dymem, tak?- zapytał komisarz policji.

-Dokładnie. Staramy się ustalić kto za tym stoi-  Ivy zeskoczyła z blatu.- Tutaj mamy ich bazę- wskazała na tablicę, na której znajdowały się zdjęcia podejrzanych i poszkodowanych.

-Nieźle się skurwysyny ukryły- warknął Chris. Sprawa nabierała wiatru w żagle. 

-Musi być ktoś postawiony nad nimi- rozmyślała kobieta.

-Kochani, mam dowód w sprawie- wchodzący do pomieszczenia brązowowłosy mężczyzna, pokazał mocno zarysowany telefon.

-Pokaż Jacob!- Jim podszedł do mężczyzny.

-Może nie wygląda na sprawnego, ale działa.

-Daj- poprosił Bob.

-Wyskakują wiadomości... Czekaj! Przewiń w dół!- krzyknęła Ivy. Na ekranie pokazał się SMS od nieznanego numeru.

,,Zagrajmy w piłkę o życie!

                                                           AQ"

-Pseudonim- analizował Chris.

-Z informacji, które otrzymałem wynika, że placówka była zmieniana już kilka razy. Zazwyczaj z powodu specjalnie wznieconych pożarów. Zawsze parę dni później pojawiała się wiadomość z tym podpisem.

-Mamy sprawcę i jego numer telefonu- powiedział Jim.

-Właściwie to nie. Wszystkie wiadomości za każdym razem są wysyłane z innego- Bob wytłumaczył koledze w czym tkwi problem.

-Dobra, chłopaki. Ja poszukam info o AQ, a wy zajmijcie się ustaleniem, dlaczego Vees zostało doszczętnie zniszczone- Ivy wyszła z pokoju.

-Zbieramy się.

🍷Pov: Anya🍷

-Kto mówi? To ty morderco?- zapytałam udając niewinną.

-Wszystko widziałem. Nie musisz udawać- powiedział chłopak.

-Nie muszę?- zapytałam, śmiejąc się.- To może się zabawimy?- zrzekłam się kamuflażu. Znowu byłam zwykłą dziewczyną o ciemnobrązowych falowanych włosach i szarych oczach.

Odwróciłam się w kierunku chłopaka. Nadal otaczała mnie ciemność, jednak jego pomarańczowe oczy byłyby widoczne nawet dla zwykłego człowieka.

-Anya Villin- powiedział z uśmiechem.

-Gratuluję, panie detektywie- wyciągnęłam nóż i zaczęłam się nim bawić.- Chcesz toczyć walkę w ciemności? Mi to obojętne.

-Widzisz, mam parę informacji, które na pewno cię zainteresują. Odłóż więc nożyk i mnie wysłuchaj. I tak mnie nie zabijesz- zaśmiał się i w mgnieniu oka pojawił obok mnie.

-Nie jesteś już człowiekiem?- zapytałam. To by wyjaśniało dlaczego nie mogłam odczytać jego myśli, kiedy ja tego chciałam.

Przybrał poważniejszą minę.

-Chciałbym dołączyć do twojej drużyny.

Wybuchłam śmiechem.

-Ty?- zapytałam rozbawiona.

-Jakiś problem?!- zapytał zdenerwowany.

-Tak! Wybieram tylko najlepszych z najlepszych. Zaliczasz się do tego grona?- przekrzywiłam głowę w bok.

-Chcę być z moim bratem. To tyle- odpowiedział. Jego oczy już nie wyróżniały się wśród mroku.

-Ach tak. A czy twój braciszek chce abyś z nim był?- zapytałam, krążąc wokół niego jak sęp.

-Czemu miałby nie chcieć?

-Jakoś dzisiaj nie podszedł do Ciebie. Trochę dziwne, prawda?- zaczęłam grać na jego nerwach.

-Bo...

-Nie chce cię już widzieć- przerwałam mu. Trafiłam w słaby punkt.

-Mam rozumieć, że twoi rodzice cię porzucili? Dlatego jesteś taką wredną, zarozumiałą suką?- prychnął.

-Suką dopiero mogę być- moje oczy zmieniły kolor na czerwony.- Ale nie wobec ciebie- barwa wróciła do normalności.

-Spadłaś z choinki?

-A chcesz z młotka w łeb?

-Co tam się dzieję?!- krzyknął Tod, zbiegający po schodach. Pociągnęłam Aidena za rękę. Szybko przeteleportowaliśmy się do mojego tymczasowego pokoju.

-Jaki masz cel w mordowaniu ludzi?- zapytał, rozsiadając się wygodnie na łóżku.

-Willy?!- dochodziły krzyki z dołu.

-A ty, po co mnie irytujesz?- zapytałam.

-Abyś mnie dodała do drużyny- uśmiechnął się zadziornie.

-A co możesz mi zaoferować?

-Buziaka- powiedział.

-Pytam serio- stwierdziłam zarumieniona. Gdyby nie ciemność, spaliłabym się ze wstydu.

-Szukasz czegoś takiego jak ,,perghont", prawda?- zapytał.

-Możliwe.

-Wiem gdzie znajduję się jeden koralik.

-Możemy się dogadać- podałam mu rękę, którą bez wahania przyjął. Na jego placach pojawił się numer dziesięć.- Będziesz napastnikiem. Może być?

-Jasne. Przy okazji, zmień wygląd. Onieśmielasz mnie- uśmiechnął się drwiąco, czekając na moją reakcję. Typowa zagrywka, aby osiągnąć to co się zamierza.

-Myślisz, że mnie zbajerujesz?- zapytałam.

Już to zrobił- zauważyłam. Właśnie zakochałam się w moim wrogu.

-Nie. Sprawdzam twoją czujność. I tak nic do ciebie nie czuję- powiedział, wstając z łóżka.- Drą się jakby trupa zobaczyli- stwierdził.

Poczułam ukłucie w sercu. Chyba powinnam zniszczyć doszczętnie jakiekolwiek emocje. Kiedy kogoś mocno polubię on mnie odrzuca. 

-Bo go widzą- zaśmiałam się. Z powrotem przybrałam wygląd Amethyst Sparkle.- Idziemy na dół?- zapytałam, jakby nic się nie stało.

Czego się spodziewałaś? Nie potrafisz okazywać uczuć, więc powinnaś być samotna do końca życia, które niedługo stanie się wieczne. Jeszcze trzy miesiące i staniesz się pełnoprawnym wampirem- ta wiedza napędzała mnie do działania.

Wyszedł z pokoju.

Pov: Narrator

-Co ustaliłaś Miller?- zapytał Jim.

-Nie ma żadnej wzmianki o osobie z takim pseudonimem- Ivy sprawdziła jeszcze raz, czy czegoś nie pominęła.- Nie istnieje taki ktoś jak AQ.

-Zakładamy, że to mężczyzna- wtrącił Chris.

-Gorzej jak się okaże, że to kobieta- mruknął Jim. 

-No weź! Jakby to była dziewczyna to nie zaplanowałaby niczego aż tak dokładnie!- powiedział Chris.

-Coś sugerujesz?!- Ivy zdenerwowanym wzrokiem zmierzyła chłopaka.

-Znaczy...- Chris spojrzał błagalnie na Jima. Ten w końcu pomógł koledze, mówiąc:

-Tylko ty byłabyś do tego zdolna.

Chwilę siedzieli w ciszy, snując domysły, dopóki Jacob im nie przerwał.

-Mamy nagranie z kamer- wziął duży łyk kawy.- Idźcie do sali informatycznej i sami zobaczcie. Potem prześlę wam je na maila.

-Świetnie!- Jim wyszedł z pomieszczenia, niczym błyskawica.

-Czekaj! Nagrania sprzed paru miesięcy!- dodał informatyk. Mężczyzna nie usłyszał informacji i wbił z buta do pokoju obok.

-Nie przemówisz do niego. Jak się za coś zabierze, to wyłącza mózg- zaśmiała się Ivy. Jej telefon nagle zadzwonił.- Sorki, muszę odebrać- wyszła na korytarz.

-Kawy?

-Chętnie- Chris przyjął kubek.

-Mam laptop!- Jim wparował do gabinetu z urządzeniem w ręce.

-Zajebałeś z sali?!- Jacob prawie zakrztusił się powietrzem.

-Nieważne. Chris! Gdzie Miller?! Mniejsza o nią, patrz!- wskazał na postać, bujającą się na huśtawce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jej ubranie było ubrudzone we krwi.

-Okulary...- rozmyślał chłopak.

-Patrz dalej!

Dziewczyna zeskoczyła na ziemię. Podeszła w stronę budynku i podrzuciła bombę. Wróciła na plac zabaw i wznowiła ówczesną czynność.

-Tutaj się urywa. Chyba nastąpił wybuch- zauważył Jacob.

-Mamy potencjalnego sprawcę! Długie blond włosy i okulary na głowie!- krzyknął Jim.

-Nie drzyjcie się! Mam wezwanie. Kto jedzie ze mną na Hokkaido?- zapytała Ivy, uciszając wrzaski.

-Co tam się stało?

-Znaleziono martwe ciało chłopaka w tamtejszej szkole. 

-Nudna sprawa...- mruknął Chris.

-Ciekawsze jest to, że było zmasakrowane- dodała dziewczyna.

-Dawaj chłopie!- krzyknął Jim. Blondwłosy zmierzył go wzrokiem, po czym ze zrezygnowaniem powiedział:

-Niech będzie. Pojadę z tobą Miller.

-Nie ma czasu do stracenia! - rudowłosa zniknęła za ścianą.

-Kobiety- mruknął Chris, człapiąc za nią.

⚽Pov: Mark ⚽

-Willy!- krzyknąłem przerażony.

-Chłopaki? Nie wydaje wam się dziwne, że nie ma Jacka?- zapytał Tod.

-Oj- szepnęła Sparkle.

-Weźcie się posuńcie- Aiden przepychał się przez innych ludzi.

-Kotek!- krzyknęła Sparkle, przyglądając się zmarłemu.

-Lisek- poprawił ją brzoskwiniowosłosy.

-Albo jednak lisek- powiedziała fioletowowłosa.

-Oni serio są nienormalni- szepnął Tod.

-Słuchajcie! Zadzwoniłam po policję. Jeżeli morderca jest wśród nas, niech wie, że ma przesrane- poinformowała Nelly.

🐻Pov: Aiden🐻

Puknąłem Shawna w ramię i kiwnąłem głową w stronę toalety.

Udałem się w jej kierunku, a za mną mój brat.

-Jesteś mądry?- zapytałem opierając się o ścianę. Teraz przekonam się czy Anya miała rację. Jeżeli tak, to widocznie nie mam po co istnieć.

-O co ci chodzi?- zadał pytanie mój bliźniak.

-Poznajesz mnie?- dalej brnąłem.

-Mój brat nie żyje, więc nie- odparł z widocznym smutkiem w oczach. Zapewne rozpłakałby się gdyby był sam. Tak jak za dawnych czasów.

-Akurat stoi przed tobą.

-Naprawdę? Nie, to niemożliwe. On nie żyje...- zawahał się.

-Naucz się jednej rzeczy- rzekłem zupełnie poważnie.- Nie możesz cały czas polegać na mnie. 

-Przestań kłamać!- kilka łez wyleciało z jego oczu.- Nie zniosę tego więcej!- przysiadł na podłodze, chowając twarz w dłoniach.

-Przestań beczeć- kucnąłem i go mocno przytuliłem.

🏵️Pov: Ivy🏵️

-Wysiadaj i nie marudź! Lecimy zobaczyć trupa!- krzyknęłam, aby Chris w końcu wstał z siedzenia.

-Sama idź. Ja kierowałem- odpowiedział znudzony.

-Ej! Tam się pali!- pobiegłam w kierunku szkoły. Tak naprawdę to był blef, ale aby zwabić marudę trzeba kłamać.

Tak jak myślałam, Chris wysiadł z auta.

-Gdzie?

-Nigdzie! Chodź!- pociągnęłam go za rękę i zapukałam do drzwi. Nikt ich nie otworzył.

-Wjeżdżam z kopa. Uwaga!- poinformował Wright i wyważył drzwi.

-Mówiono, żeby nie zadzierać ze starszymi- zaśmiałam się. Wszedłszy do środka, zobaczyliśmy skupisko dzieciaków.

- Jesteśmy z policji! Proszę się rozsunąć- rozkazał Chris. Nikt nie wykonał zadania.

-Zjeżdżać!- warknęłam. Znowu nic.

-Nie słyszycie! Posunąć się i to już!- krzyknęła fioletowowłosa dziewczyna. Jej słowa zadziałały i już po chwili mogliśmy zobaczyć trupa.

-Uuu- przymknęłam oczy.

-Zabezpieczę teren, a ty wypytaj o to, co dzieciarnia wie na temat morderstwa. Jim zaraz będzie- Chris zajął się swoim zadaniem, a ja ruszyłam w kierunku młodzieży.

-Podkomisarz Ivy Miller- pokazałam odznakę.- Zrobimy sobie malutkie przesłuchanie. Kto wie coś na temat zamordowanej osoby?

-Szczegółowo, czy pokrótce?- zapytała dziewczyna, która wcześniej bardzo wpłynęła na drużynę.

-Wszystko co wiesz- uśmiechnęłam się.

-Willy Glass, zawodnik Raimona. Resztę informacji znajdźcie sami- uśmiechnęła się miło. Trudno było określić czy sobie drwiła, czy też nie.

-Podejrzewamy, że Jack to zrobił- powiedział chłopak przypominający wiewiórkę.

-A gdzie jest ten chłopak?- zapytałam.

-Nie ma go- odpowiedziała fioletowooka. Kogoś mi przypominała, ale raczej nie mogła być to ta osoba. 

-Jestem- powiedział zielonowłosy chłopak wychodzący prawdopodobnie z toalety.

-Przedstawisz się?- zapytałam miło.

-Jack Wallside- powiedział przestraszony. 

-Co robiłeś w nocy?- wypytywałam.

-Spałem- powiedział ze strachem w oczach.- Muszę do łazienki- wrócił się w stronę z której przyszedł.

-Czekaj! Jesteś aresztowany tymczasowo!- krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę, aby zablokować mu dostęp do drzwi.

-Ach! Kiedy zapytacie panią trenerkę o cokolwiek? To nie pierwszy raz kiedy nie potrafiła zadbać o bezpieczeństwo podopiecznych!- fioletowowłosa uśmiechnęła się lekko.- Chyba, że policja nie potrafi załatwiać takich spraw. Totalnie rozumiem.

-Wszystko w swoim czasie- odparłam.

-Czas jest wieczny, nie to co wy- zachichotała.-Och, Jack! Widziałeś Aidena?- zapytała zielonowłosego.

Nie odpowiedział jej, a ona i tak udała się w tylko sobie znanym kierunku.

***

-Zabezpieczenie tego ciała było trudniejsze niż się spodziewałem. Rozwaliliśmy razem z Jimem ścianę- opowiadał Chris.

-Czekaj chwilkę, muszę z kimś pogadać. Zaraz wracam!- krzyknęłam, widząc spacerującą dziewczynę.

-Zaczekam w aucie!- odpowiedział.

-Hej!- podbiegłam do fioletowowłosej.

-Tak?- zapytała.

-Pochodzisz może z Kanady?- kiedy zadałam to pytanie, fioletowooka osłupiała.

-Dlaczego?- odsunęła się ode mnie na taką odległość, że była ukryta za budynkiem szkoły. Ruszyłam za nią.

-Jesteś bardzo podobna do pewnej idolki. Mianowicie do Alien Kelly, która została zamordowana. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, więc...

-Możesz o niej nie mówić- warknęła. Spojrzała na mnie z ukosa. Podchodziła powoli z uśmiechem na twarzy.

-Dlaczego?- zapytałam.

-Zamilcz na wieki, albo zgiń- wysunęła nóż i wbiła mi go w gardło. Przyłożyła szmatkę do moich ust.- Nie przystoi tak policjantce- zachichotała.

Zanim straciłam przytomność wysłałam wiadomość do Chrisa. Zwyczajną emotkę ognia, a znaczącą tak wiele...

🍷Pov: Anya🍷

-Wścibskie psy- warknęłam, nacinając skórę kobiety. Krew mieszała się ze śniegiem.

-Coś podejrzewała- powiedziałam wbijając nóż w jej brzuch.- Byłam nieuważna- tym razem ucięłam jej kręcone włosy.

-Hej!- krzyknął ktoś z oddali. Wycofałam się do drzwi ewakuacyjnych szkoły i weszłam do środka. Przez okno oglądałam co działo się z ciałem.

Podbiegł do niego blondwłosy chłopak o zielonych oczach, krzycząc:

-Ivy!

Potem wyciągnął telefon i zadzwonił prawdopodobnie po karetkę. 

Odeszłam od szyby i ruszyłam w kierunku łazienek, aby oczyścić nóż i rękawiczki z krwi.

Jeżeli dziewczyna przeżyje, będę musiała zmienić przykrywkę. I tak ją dobiję.

***************************************

1823 słowa! 

Siemanko! Wyraźnie widać, że sprawa się komplikuję ( w końcu ktoś mądrzejszy niż Raimon i Vees się pojawił).

Coraz bliżej końca. Nie mówię, że będzie w następnym rozdziale. Bardziej obstawiałabym, że za dziesięć. Mam pewien pomysł na nową książkę ( dalsze losy bohaterów), ale opartą na meczach. Moje opisy spotkań wyglądają jak ,,zepsuta bramka", więc to raczej nie wypali.

Anya ma wielu wrogów😅. Calm down Villin! A skoro jesteśmy już przy nazwisku, muszę powiedzieć, że nawet ładne wymyśliłam ( albo tylko ja tak uważam xd). 

Villin znaczy czarny charakter. Według mnie do niej pasuje✨💖

Jak ja kocham niszczyć miłość hehe. Aiden kocha inną dziewczynę😓.

A gdy się zakocha w Anyi, to ona będzie miała chłopaka ( nieważne, że go zamorduje po tygodniu xd). Ach, taka piękna bitwa na śnieżki, a ja zniszczyłam uczucie powstałe dzięki niej🫡.

Atak paniki u Shawna postaram się opisać w następnym rozdziale.                                                     

Miłego dzionka🏵️ lub nocki😴.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro