Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19: Nie jest już potrzebna...

🔪1 rok temu🔪 

AQ szła przed siebie pewnym krokiem. W końcu nie pierwszy raz mordowała człowieka. Co z tego, że tym razem był to cesarz Japonii? 

Tokio, przepiękne miasto... - myślała.

Ludzie ją widzieli. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że szykuje zamach. Miała tylko dwanaście lat, a już wplątała się w przyszłe tarapaty. Każde morderstwo było notowane. W końcu policja dowie się kto za nimi stał, a wtedy dziewczyna będzie miała kłopoty...

Powoli dochodziła do pałacu cesarskiego. Zieleń, biel i szarość. Tymi kolorami można było opisać to miejsce. Cudowne ogrody za dnia, w czasie deszczu wyglądały źle.  Woda otaczała pałac. Można się było w niej utopić. Bolesna śmierć...

Zatrzymała się przed strażnikami. 

-Zejdźcie z drogi panowie!- krzyknęła pełna entuzjazmu. Złączyła ręce, jak do modlitwy. Czekała, aż będzie mogła normalnie przejść, lub ich zabić.

-Zakaz wstępu dziewczyneczko- odpowiedział jeden z ośmiu.

- Czyżby?- zapytała, po czym wyjęła nóż. Przyłożyła do ust, a następnie przejrzała się w nim jakby to było lusterko. Podbiegła i wbiła go w brzuch jednego ze strażników. 

Chwilowe osłupienie sprawiło, że dziewczyna zdołała zranić kolejnego mężczyznę. Szyderczy uśmiech królował na jej twarzy.

Jeden ze strażnik wziął się w garść. Sięgnął po broń palną. Po chwili reszta zrobiła to samo.

-Odłóż nóż, bo strzelę! Jesteś otoczona!- krzyknął.

-Wiesz, jesteście głupsi niż myślałam- zaśmiała się i ruszyła w kierunku osoby wypowiadającej groźbę. Mężczyzna z tyłu załadował broń i wystrzelił pocisk. Anya, przesunęła się w prawą stronę. Wbiła swoją broń w ciało innego chłopaka. Pocisk trafił w niedoszłą ofiarę dziewczyny. Wyjęła nóż z ciała i rzuciła nim w mężczyznę oddającego strzał. Zanim chłopak zdążył zareagować miał ostre narzędzie wbite w szyję. Upadł na ziemię.

AQ użyła swojego obcasa, aby  znokautować kolejnego strażnika, który już miał w nią strzelić. Przebiła się przez jego skórę. Wycofała swoją chwilową broń i przeturlała się w stronę przedostatniego żywego chłopaka. Kolejna osoba celująca strzeliła w dziewczynę, ale ta pociągnęła jego kolegę w swoją stronę, przez co to on oberwał. Zabrała broń mężczyźnie który upadł i wystrzeliła pocisk w ostatniego strażnika. Trafiła.

-Jeżeli stoicie w kółku, mając broń palną - zrobiła krótką przerwę, aby poprawić włosy- zabijecie sami siebie - uśmiechnęła się szyderczo do trupów.

Przeskoczyła przez bramę i ruszyła w kierunku wejścia do pałacu.

🪄Teraźniejszość 🪄

-Ale Pani trenerko! Mówimy prawdę! Widzieliśmy Axela!- krzyknął Mark. Schiller przecież powinna brać pod uwagę streszczenia całej drużyny!

-Dzieci to nie jest możliwe. Koniec tematu- powiedziała. Axel nie mógł znajdować się tutaj. To akademia założona przez jej ojca porwała jego siostrę. Wiadome było to,  że gdyby chcieli rozegrać mecz to ona by o tym wiedziała. 

-Ale...

-Żadnego ,,ale". Marsz do autokaru- zakończyła temat. Drużyna niechętnie do niego weszła.

Czy obecność Shawna obok niej, przeszkadzała Amethyst? Otóż nie. Nie miała do niego problemu. Nawet ociupinkę go lubiła, nie to co Aidena. 

Shawn się prawie wcale nie odzywał. Cały czas rozmawiał ze swoim bratem. 

Gdzie się podziewałeś Aiden? Martwiłem się, że mnie opuściłeś!- myślał.

Młodszy Frost miał uzasadnioną nieobecność. A może i nie, bo była zbyt głupia. Postanowił, że skłamię. Nie powie mu, że wykopał piłkę na Ziemię, bo chciał trafić nią w Hiroto, który wcześniej próbował zabrać mu szalik.

Ten nieszczęsny wypadek wywołał otwarcie bariery świata żywych i umarłych. Musiał kogoś wrobić. Nie miał ochoty na przejście do piekła, bo nie mógłby się kontaktować z bratem. 

 Starszy Frost na pewno zacząłby mieć pretensję, albo dostałby ataku śmiechu. Tego Aiden na pewno nie chciał.

"Nie mogłem, bo odcięli prąd" - wyjaśnił, używając najgłupszej wymówki jaka istnieje.

Macie tam prąd?- zapytał zdziwiony Shawn. Aiden nigdy nie mówił jak wygląda życie po śmierci, więc nie miał pewności czy kłamie, czy mówi prawdę. Jego młodszy brat kochał grać w piłkę. Był pewien, że z własnej woli nie przegapiłby okazji wejścia na boisko, więc przyjął te wytłumaczenia z przymrużeniem oka.

-Shawn?- zapytała Anya, najbardziej uroczym głosem jakim potrafiła.

-Tak?- zapytał.

-Widziałeś tą białowłosą dziewczynę? Bardzo ładnie wyglądała. Ciekawe czy ma chłopaka...- zamyśliła się. Od pewnego czasu słyszała myśli obojga. Nie miała ochoty patrzeć na nieudane próby ,,rozmowy".

Włosy chłopaka podniosły się do góry, a oczy stały się pomarańczowe.

-Zakochałaś się? Ha, nie masz u niej szans!- powiedział głośnym szeptem Aiden. Anya spojrzała w jego stronę i się uśmiechnęła szyderczo.

-Jaka nagła zmiana charakterku Frost- syknęła, podkreślając jego nazwisko. W między czasie oczy wszystkich z drużyny skierowały się w ich kierunku. Jedynie trenerka i pan Weteran byli zajęci czymś innym. Dziewczyna i chłopak nie zauważyli tego. Widać, że Aiden Frost naprawdę irytował ją swoim zachowaniem. Przestała być czujna.

-U Ciebie również- powiedział z uśmiechem. Nie patrzyli już na siebie, lecz w dół.

-Ja przynajmniej mam honor- zaśmiała się.

-Bardzo duży. Jeszcze go nie widziałem.

Jego oczy z powrotem zamieniły się w szare, a włosy opadły.

-Nie, znaczy tak widziałem. Ładnie jej w białym- Shawn zaśmiał się speszony. Mówił o wcześniejszym pytaniu zadanym przez dziewczynę, nie o stwierdzeniu swojego brata. Aiden miał nadzieję, że Sparkle powie jakiś głupi tekst skierowany do niego. Załatwiła by sobie kolejnego wroga.

Dziewczyna podniosła głowę do góry.

-Ciekawe jaki ma charakter- odpowiedziała spokojnie kończąc rozmowę.

-Wy jesteście normalni?!- krzyknął Bobby, który jakimś cudem stał nad głowami tej dwójki.

-Co?- odwrócili głowy w jego kierunku.

-Wyzywacie się, a potem...- nie dokończył, bo przerwała mu trenerka.

-Usiądź na swoje miejsce- poleciła.

Chłopak niechętnie to uczynił.

Aiden? Co ty robiłeś?- zapytał Shawn.

"Nic, nic"- odpowiedział.

🔪1 rok temu🔪

Strzały było słychać w środku pałacu. Strażnicy z wewnątrz wyszli zobaczyć co się dzieje. Pozostawili zaledwie dwójkę najmłodszych, do pilnowania wejścia. 

Anya stała na krawędzi balkonu. Gdy mężczyźni poszli w kierunku swoich martwych kolegów, zeskoczyła na ziemię. Weszła jakby nigdy nic do środka. Zamknęła bramę. Zauważyli ją młodsi, ale czy zdążyli zareagować? Odpowiedź jest oczywista: nie. Dziewczyna szybkim ruchem ręki wzięła nóż i odcięła im głowy.

Skierowała się do jadalni. Nikogo tam nie było. Weszła na schody prowadzące na pierwsze piętro. Wystrój był królewski. Czerwono-złote dywany na podłogach i schodach, wiele drzwi prowadzących do różnych pokoi i lustra, nadające pomieszczeniu złudzenie obszerności.

Zdecydowanie zbyt dużo mulących kolorów...- myślała. Wolała czarny i krwistoczerwony. Złoty nie wchodził w grę.

Nagle, ubrany cały na czarno człowiek wyłonił się zza zakrętu schodów. Zauważył AQ i lekko się wycofał. W ręce miał nóż, a na ramieniu widniała wielka czarna torba.

Złodziej? - zapytała samą siebie. Nie potrafiła jeszcze kontrolować daru czytania w myślach. Czasami włączał się sam, kiedy indziej znikał bez śladu. Sprawność fizyczną miała większą niż przeciętny człowiek, ale nie używała jej wiele razy. Nadal bała się upadku z wysokości. Co innego być pięć metrów nad ziemią, a co innego piętnaście. Jeszcze nie miała wielkiego doświadczenia.

Kto to? Przecież nikt nie powinien mnie widzieć! Nie dam rady jej zabić!- myślał. Anya usłyszała jego myśli. 

Kaptur od jego bluzy zsunął się, pokazując kręcone jasnobrązowe włosy. 

Dziewczyna chciała iść dalej nie zważając na nieznajomego.

Jeżeli jej nie zabijesz Frank, to Cię wyda!- pomyślał. Usłyszała to. Zanim zdążyła wyjąć swoją ukochaną, już ubrudzoną we krwi broń, on zaatakował. 

Anya odskoczyła. Pobiegła do góry, a on za nią. Nie miała czasu na wyjęcie broni. Nigdy nie była atakowana, przez co nie potrafiła się bronić!

Gdy mężczyzna znowu zamachnął się nożem, AQ podniosła nogę i uderzyła go obcasem w brzuch. Zachwiał się. 

Dziewczyna chciała właśnie w tym momencie wyjąć broń, ale jej tam nie było. Leżała na schodach. Musiała jej wypaść gdy usiłowała uniknąć kontaktu z nożem mężczyzny. Pobiegła w jej kierunku. Schyliła się i sięgnęła po nią. 

Komin zakrywający twarz złodzieja opadł. Osobą atakującą Anyę był niejaki Frank Wintersy.

AQ podbiegła do otwartego okna. Miała zamiar wyskoczyć. Mężczyzna wykorzystał tą sytuację i popchnął ją. 

Dziewczyna leciała prosto do wody. Miała zamiar rzucić nożem trzymanym w ręce w osobę która ją wypchnęła, ale zobaczyła swój cel.

Cesarz Japonii stał tyłem do otwartego okna, w swoim pokoju na drugim piętrze.

-Idealna okazja-szepnęła. Rzuciła nożem w cesarza. Wpadła do wody, ale trafiła.

Nie zdawała sobie sprawy, że każda jej akcja była obserwowana z ukrycia przez kamery. Szef Vees widział jak AQ spadała do wody. Zanim zobaczył jak rzuca nożem w cesarza odcięto prąd. Nie widział obrazu, a jednocześnie tego co się tam dzieję.

Spojrzał w ekran na którym pokazywano, czy identyfikatory osób pracujących w organizacji są aktywne. Jeżeli były wyłączone, osoba nosząca go zmarła. Jeżeli włączone, to żyła. 

Nikt nie uwzględniał zgubienia go. Nie wiedział, że jeżeli ktoś go po prostu zgubi także się wyłączy.

Identyfikator Anyi nie świecił.

Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Mimo, że był starszy od AQ o siedem lat, zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. A teraz ona nie żyła? I to była jego wina?

🍷Pov: Anya🍷

Wynurzyłam się z wody. To było najtrudniejsze do zrealizowania morderstwo jakie w całym moim życiu wykonałam!

Podpłynęłam do lądu, po czym wyszłam z zimnej wody. Oddaliłam się szybko od pałacu cesarskiego. 

Organizacja znajdowała się bardzo daleko. W pobliżu nie było żadnego czarnego auta. Dziwne, zawsze po wykonanej misji po mnie przyjeżdżało...

Widocznie muszę iść pieszo. Na spokojnie.

Skierowałam się w stronę ciemnej uliczki. Uliczka prowadziła na obrzeża miasta. Dopiero tam pobiegłam w kierunku organizacji. Nikt mnie nie zobaczył.

Trzydzieści minut później byłam na miejscu. Zapukałam do mosiężnych drzwi. Otworzył mi jakiś facet, którego nie kojarzyłam. Nigdy nie wchodziłam przez główne wejście.

-Imię, nazwisko, pseudonim?- zapytał.

-AQ- powiedziałam.

-Proszę się nie podszywać- warknął- panna AQ nie jest tu już potrzebna- dodał, widząc moje zdziwienie.

-Ale...

Zamknął wizjoner. Czyli byłam potrzebna tylko po to, aby zabić ważną osobistość?!

- Zniszczę Cię szefie!- warknęłam.

Pov: Narrator

Następnego dnia, cała organizacja stanęła w płomieniach. Musieli zmienić miejsce.

Szef Vees parę dni po tym wielkim incydencie dowiedział się kto za tym stoi. Myślał, że AQ umarła, a ta upozorowała swoją śmierć, a potem zniszczyła wszystko na co tak ciężko pracował!

Tego samego dnia przysłano mu kartkę. Pięć na pierwszy rzut oka zwykłych wyrazów i podpis:

Zagrajmy w piłkę o życie!

                                                             AQ

Zniszczyło wszystko co kiedykolwiek między nimi istniało. Byli ze sobą blisko, a stali się wrogami. Wystarczyło lekkie nieporozumienie...

Obiecali sobie w duchu jedno. Nigdy więcej nikomu nie zaufają.

..................................................................................................................................................

Siemanko! Napisałam 1622 słowa! W tym rozdziale macie pokazaną przeszłość Anyi, ale to jeszcze nie koniec tego wątku hah! Wiecie też coś o szefie Vees🤫🤗

Wolicie perspektywę pierwszoosobową, czy trzecioosobową?

Wytłumaczenie odnośnie wypowiedzenia ,, Nie jest już potrzebna":   W języku organizacji ( którego Anya jeszcze nie zdążyła poznać) oznacza to: Nie jest żywa.

Myślę, że to wszystko co chciałam powiedzieć. Miłego dzionka lub nocki!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro