Rozdział 18: Koronkowe rękawiczki
🍷Pov: Anya🍷
Axel, Axel i Axel. Wszyscy o nim myśleli. No prawie.
Moim problemem było to, że pomyliłam Aidena Frosta ze swoją wyobraźnią. Jedna z wad czytania w myślach. Widzisz coś co ktoś chciałby zobaczyć.
Zamiast sześciu osób w drużynie, jest nadal pięć. I jak tu rozegrać mecz?
Może Tori też nie zamordowałam?-rozejrzałam się wokół siebie. Nigdzie nie było dziewczyny. Kto by chciał ją zabić? Na logikę, każdy tutaj jest bardzo miły.
-Rozegramy ten mecz!- krzyknął zdeterminowany Jude. Inaczej odczuwa się emocje, gdy ktoś z bliskich Ci osób jest zagrożony. Tak było w przypadku Sharpa. Nie chodziło o nieznajomą dziewczynę, za życie której pewne było to, że zagraliby mecz, ale o menadżerkę Raimona i jednocześnie jego siostrę.
-Nie ma trenerki...- szepnęła Silvia. Nie była pewna, czy Schiller wiedziała o tym, co czeka w lesie. Kto wogóle wpadł na ten pomysł! Gdyby nie ich głupota nic by się nie stało!- myślała.
Jeżeli o to chodzi, to trenerka jest bardzo specyficzną osobą. Niby cicha, a bardzo zarozumiała i pewna siebie. Wygląda jak jakaś narkomanka, a nosi tylko jeden koralik, w którym zamknięty jest perghont. Żałuję, że nie można zabrać go z ręki właściciela. Człowiek musi go odłożyć, inaczej nie da się zdobyć koralika...
- Witam wszystkich! Zaraz zaczniemy te niesamowite spotkanie! Widzę, że coś się odwala, więc to ja będę komentatorką!- krzyknęła Leila. Skąd ta dziewczyna się tu wzięła?
-Zielsko mi nie straszne!- dodała w momencie, gdy korzenie chciały zrobić z nią to samo co z Celią. Co ciekawe, zostawiły ją w spokoju.
Tak to jest, gdy prowadzisz ważną misję. Twoja przyjaciółka zawsze tam jest. Mogła być w każdym innym miejscu, ale wybrała akurat niebezpieczny i kontrolowany przez kogoś las.
Nagle na środku boiska pojawiła się piłka. Drużyna Blaze'a pojawiła się po prawej stronie. Weszli na boisko.
-Chodźcie! Musimy uratować Celię! - krzyknął Mark.
Weszliśmy na swoją połowę.
-Z każdą strzeloną przez nas bramką, będziemy zabierać dostęp do powietrza dziewczynie, na równe trzydzieści sekund- poinformował bramkarz drużyny przeciwnej.
-Pojedynek między drużyną Raimona, a Vees- Leila zrobiła chwilową pauzę- Czas zacząć!
Drużyna stworzona przez organizacje mojego wroga? Hmm, ciekawe.
Axel rozpoczął od środka. Podał piłkę brązowowłosemu chłopakowi, który wydawał się najniższy ze wszystkich z ich drużyny. Tego samego koloru co włosy, oczy i ciemno kremowa karnacja. Chyba kojarzyłam go z korytarza organizacji. Jeden z informatorów Vees. Ciekawe...
Pov: Narrator
Chłopak ruszył przed siebie, niczym błyskawica. Zanim ktokolwiek zdążył mrugnąć, oddał szybki strzał na bramkę. Mark nie miał szans na obronę. Nawet nie zauważył piłki.
Drużyna Vees definitywnie była lepsza, niż Akademia Aliea, a co najgorsze miała w swoich szeregach płomiennego napastnika Raimona!
-Pierwszy gooool! Minęło równe 30 sekund!- krzyknęła komentatorka. Co się stało z dawnym komentatorem? Podobno został zamordowany, a następnie pokrojony na małe kawałeczki, po czym jego pocięte zwłoki zostały zamurowane w betonowej posadzce. Co się działo pomiędzy tymi czynnościami? Nie wiadomo. Kto to zrobił? Także nie wiadomo, ale na pewno nie było to przyjemne...
-Co? Jak oni...- zapytał zdezorientowany Sharp . Jak tak dalej pójdzie, jego siostra nie przeżyje! Dlaczego Axel im to robił?!
Słodziutko. Ale mnie tak łatwo nie pokonacie- pomyślała Amethyst.
-Musimy strzelić im bramkę i wygrać!- krzyknął Erik.
-Tak!- odpowiedziała prawie cała drużyna.
Aiden, gdzie jesteś?- zapytał w myślach poddenerwowany nieobecnością brata Shawn. Przecież wszyscy liczą na niego i fioletowowłosą! Nie może zawieść!
Odpowiedziała mu cisza. Tak bardzo niechciana i zapomniana przez niego cisza. Zawsze słychać było głos jego młodszego brata, a teraz? Nic, totalna pustka.
-Frost podaje do Sparkle! Rozpoczynamy pierwszą akcję!
W lewo i w prawo! Korzenie! -krzyknął w myślach Axel. Dziewczyna wyczuła zamiary i przebiegła środkiem. Gdy korzenie zaatakowały podskoczyła i podała piłkę do Frosta.
Shawn spróbował przeprowadzić akcję , ale szybko odebrano mu piłkę. Zobaczył zawód na twarzach kolegów. Przecież on nie potrafił grać w ataku! To rola Aidena, nie jego!
Aiden, wszyscy na Ciebie liczą- pomyślał.
Nie ma Aidena?- pomyślała Sparkle. Dla niej była to ciekawa sytuacja. Nie przejmowała się tym, że grają mecz decydujący o dalszych losach Celi. Za pewne gdyby chciała, zmiotła by wszystkich z powierzchni ziemi. Gdyby tylko znalazła motywację...
-Już druga bramka, dla drużyny Vees! Minęło dopiero pięć minut spotkania! W takim tępie Raimon nie ma szans na wygranie!- krzyknęła Leila.
Jude spojrzał w stronę siostry. Dziewczyna odzyskała przytomność, ale widać było, nawet z takiej odległości, że się męczyła.
-Kolejne rozpoczęcie. Zaczyna Raimonek! Podanie Frosta do... wydaje mi się, że Sharpa, ale piłkę przejmują przeciwnicy! -komentatorka spojrzała do notesiku- I Eskaba oddaje strzał!
-Deszcz zagłady!- krzyknął. Otoczyła go czarna aura, przywołująca sześć czerwonych dział. Załadowywały one kule swoją ciemną aurą. Wszystkie zostały wystrzelone w momencie kopnięcia piłki.
-Ręka Majina!- przywołał swoją najlepszą technikę Mark. Dzięki komentatorce wiedział, że drużyna Vees oddaje strzał.
Wyrobił się. Spróbował z wszystkich sił zatrzymać strzał, który był bardzo potężny. Nie udało się. Kapitan przepuścił piłkę, a sam wpadł do bramki.
Czemu muszę patrzeć na tą żenadę...- pomyślała załamana Anya, pod przykrywką Amethyst. Sama była pewna, że obroniłaby ten strzał jedną ręką, bez najmniejszego wysiłku.
-Trójeczka! Ludzie, minęło dopiero siedem minut!- krzyknęła Leila. Chciała zobaczyć wielkie umiejętności Frosta, ale jak na razie widziała tylko potencjał drużyny Vees.Wydawało jej się, że pozycja napastnika nie pasuje do Shawna. Lepszą pozycją dla niego była obrona, tak jak w przypadku pierwszego meczu, który miała przyjemność komentować. Ale skoro mówią, że jest legendarnym i utalentowanym napastnikiem, to tak musi być. Prawda? Nie jej to oceniać, chociaż chętnie wtrąciła by swoje trzy grosze.
-Totalna słabizna- mruknął chłopak, który strzelił bramkę. Poprawił swoje kolczaste ciemnoniebieskie włosy i pobiegł w kierunku swojej połowy, przygotowywując się na wznowienie meczu.
-Mark! Nic Ci nie jest?!- krzyknął zmartwiony Nathan.
-Nie... Ale jego strzał był tak potężny...- W tym momencie zdał sobie z czegoś sprawę. Oni byli zbyt silni aby z nimi wygrać. Najlepsze osoby z drużyny nie dawały rady, a jego techniki były niczym w stosunku do ich strzałów.
Powoli tracił motywację. To nie miało sensu. Nie był w stanie obronić bramki. Trzy gole będzie ciężko nadrobić, a mecz dopiero się zaczął!
-Nie ma sprawy! To jeszcze nie koniec. Strzelę im bramkę w mniej niż trzy minuty!- wszyscy spojrzeli w stronę Shawna. Pomarańczowe oczy, włosy sterczące do góry i charakterystyczny drwiący uśmieszek nadawały mu pewności siebie i zarozumiałości.
-Nie ty, a ja- powiedziała Amethyst. Chłopak zmierzył ją znudzonym wzrokiem.
-Nie wydaje mi się- odpowiedział drwiąco. Anya nadęła policzki.
Jebany cham śmie się wymądrzać! - pomyślała wkurzona. Jeszcze mu pokarze kto tutaj rządzi.
-Czy oni się teraz... kłócą?- zapytał Erik.
-Najwyraźniej- odpowiedział Bobby.
Raimon ustawił się na swoich pozycjach.
-Zaczynamy!
Shawn, a raczej Aiden podał do Amethyst. Przeciwnicy szybko dobiegli do niej.
-Zejdźcie mi z drogi! - krzyknęła, a jej oczy na dosłownie sekundę zamieniły się w czerwone. Przebiła się przez ścianę stworzoną z ludzi.
Pobiegła w kierunku bramki, przebijając się przez wszystkich których napotkała na drodze siłą. Wszyscy upadali. Zdziwienie osób z Vees było ogromne. Dopiero co mieli przewagę, a teraz nie mogą odebrać piłki dziewczynie!
Gdy już miała oddać strzał Aiden zabrał jej piłkę.
-Wieczna zamieć! - krzyknął I zaczął oddawać swój strzał.
-Wampirza noc!- wtrąciła Anya.
Oby dwoje w tym samym czasie kopnęli piłkę. Wokół niej wytworzyła się lodowo-krwista poświata. Piłka lewitowała w powietrzu, aby chwilę później uderzyć z impetem w stronę bramki przeciwnika. Bramkarz nie zdążył zareagować, przez co wbił się wraz z piłką w siatkę, która została po chwili rozerwana. Bramka wybiła się do góry. Nastąpił wybuch. Co się stało z bramkarzem? Piłka przebiła się przez jego brzuch, zostawiając dziurę. Chłopak został zamordowany...
Nastapiła cisza. Wszędzie było widoczne białe światło.
-Zmywamy się- szepnął oniemiały Axel. To takich niebezpiecznych zawodników Raimon ma w składzie?
-I GOOOOOL! Pierwsza bramka dla drużyny Raimona!- krzyknęła Leila.
Światło zaczęło gasnąć. Widoczność się polepszyła. Po drużynie Vees nie było już śladu.
-Czyli Raimon wygrywa walkoverem! To było bardzo ciekawe spotkanie! Gratulację!- krzyknęła komentatorka i tak jak się pojawiła, tak też zniknęła.
Dwa kieliszki wina spadły z nieba. Anya złapała swój i upiła duży łyk, a Aiden w przeciwieństwie do niej nie złapał go, przez co rozbił się o ziemi.
Po boisku nie było już śladu.
Strzał został oddany przez Aidena I Anyę w drugiej fazie wściekłości. Strzał przez który bramkarz poniósł bolesną śmierć. Zatajoną śmierć.
Można to wykorzystać- pomyślała Anya. Włosy spowrotem stały się fioletowe, tak samo jak oczy. Nikt oprócz Aidena nie zauważył zmiany jej wyglądu.
-Jude!- krzyknęła zapłakana Celia. Brat do niej podbiegł i ścisnął najmocniej jak potrafił. Jednak przeżyła!
-Tak się cieszę siostrzyczko- powiedział, ledwo powstrzymując łzy.
Nikt nie zwracał uwagi na dwójkę napastników.
-Musimy pogadać- powiedzieli w tym samym czasie. Oddalili się od reszty drużyny wchodząc w głąb lasu, który stał się spowrotem normalny.
-Co to było? Co się stało z Twoim... wyglądem? - zapytał.
-Co? O czym ty mówisz?! Jesteś chory na umyśle?! Nie musisz aż tak krytykować moich rozczochranych włosów!- powiedziała z wyrzutem.
-Nie jestem głupi, wiem co widziałem. Tłumacz się- odpowiedział krzyżując ręce.
-Z czego?- zapytała z udawanym zdziwieniem.
-Jesteś głucha? Co...- nie dokończył, bo kopnęła go w nogę.
-Ała!- jęknął.
-A ty ślepy? Widziałeś, że chciałam strzelać! Zniszczyłeś moją technikę!- krzyknęła. Jakimś cudem reszta ekipy ich nie słyszała.
-Mówiłem, że będę strzelał! - odgryzł się.
-Nie rozmawiam z debilami!- powiedziała głośnym tonem, po czym się oddaliła.
Nie wykiwała go. Chłopak postanowił, że za wszelką cenę dowie się prawdy o dziewczynie. Jak nie od niej, to od kogoś innego. A wtedy upokorzy ją przed wszystkimi... Tak to świetny plan.
Pov: ???
-Jak to zabili waszego bramkarza? - zapytałem.
-Piłką. Zamiast klęski Raimona, klęskę ponieśliśmy my...- powiedział Axel. Oparł się o ścianę i włożył ręce do kieszeni.
Jego pomysłem było zagranie z Raimonem. Miał sprawdzić ich umiejętności , a przedstawił naszą organizację w złym świetle.
-Skąd pomysł z uśmierceniem jednej z menadżerek?- zapytałem.
- Nie ja na to wpadłem. Pytaj Eskabe.
- Pamiętaj, że od dobrze wykonanych misji zależy życie Twojej siostry- przypomniałem mu. Chłopak spiął wszystkie mięśnie.
- Więcej już nie zawiodę- odpowiedział. Było widać po jego oczach i zachowaniu strach.
-Tego od Ciebie oczekuję- powiedziałem, po czym machnąłem ręką, dając mu znak aby opuścił pomieszczenie.
Chłopak wykonał mój rozkaz. Do gabinetu wszedł George.
-Co o tym sądzisz? - zapytał.
-Warto przyjrzeć się zawodnikom Raimona. Mogą się tam skrywać osoby bardziej niebezpieczne niż się wydaje. Na razie zajmij się zlokalizowaniem AQ- powiedziałem. Byłem pewny, że wszystkie niepowodzenia są w chociażby małym stopniu, spowodowane przez nią.
🔪Rok temu🔪
-To Twój cel na dzisiaj- poinformował czerwonowłosą dziewczynę z okularami przeciwsłonecznymi na głowie, szef Vees.
-Tylko jeden?- zapytała z drwiącym uśmiechem.
-Jest ważniejszy niż wszystkie do tej pory- odpowiedział mężczyzna.
-Tatusiu, przecież to sam cesarz Japoni- powiedziała Anya.
-Nie nazywaj mnie tak- warknął.
-Wolisz kotku?- zapytała zadziornie.
Pracowała w organizacji od zaledwie dwóch miesięcy, a już zyskała status najlepszego zabójcy. Czasami hakowała profile ofiar, aby zdobyć potrzebne informację o ważnych folderach.
-Po prostu go zabij- mruknął.
-Haha, rodzinę także?- zapytała, śmiejąc się.
- Rób jak uważasz, ale cel musi być zlikwidowany do końca dzisiejszego dnia- zaznaczył.
-Mamy dwudziestą trzecią godzinę- powiedziała sama do siebie.
-Dobra! Idę ubrudzić ręce we krwi!- krzyknęła. Założyła czarne koronkowe rękawiczki na ręce i wyszła z budynku.
...............................................................
1802 słowa. Nowy rekord haha. Jak oceniacie rozdział?
Mam wielką ochotę na napisanie opisu morderstwa 🫣 Co mogę więcej powiedzieć? Miłego dzionka🔆 lub nocki!💤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro