• źródło
Wujek Lenny może obejmie patronatem ten rozdział. XD ten rozdział ssie. Nie wyjcie z końca, plz.
Yuuri po pracowicie spędzonym dniu z cichym westchnięciem ulgi zanurzył się w gorącej wodzie i zamknął oczy. Oparł głowę o krawędź źródła, uśmiechając się błogo. Całe ciało miał obolałe po dzisiejszym treningu. A dlaczego jego trening był tak bolesny? Bo posłuchał Viktora i jego rad.
Kiedy razem z nim i Jurijem kolejnego dnia przybył na lodowisko, początkowo miał w planach spokojny trening — powtórzenie najważniejszych części układów i zwykłą jazdę. W czasie, kiedy Viktor razem z jasnowłosym nastolatkiem ćwiczyli sekwencję, która kilka razy sprawiła im mały problem, Yuuri zajął się sobą. Był pewien, że Celestino znajdzie coś, do czego można się przyczepić, dlatego wolał starannie wszystko dopracować. Chociaż i tak trener wprowadzi pewne poprawki. To było oczywiste.
— Yuuri? — usłyszał za sobą. Obejrzał się i zobaczył Viktora, który patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami. W jego oczach chociaż raz nie było tego zimna.
— Słucham?
— Takie monotonne treningi nie rozwijają.
— Pozwól, że sam ocenię siebie — powiedział uprzejmie Yuuri. Viktor przewrócił oczami.
— Jestem w łyżwiarstwie dłużej niż ty. Wiem, co mówię. A mówię, że jeśli będziesz jeździł ciągle tak samo, twoje ciało się przyzwyczai i nie będzie rozwijać. Wiem, że jesteś wytrzymały, co warto wykorzystać. — Uśmiechnął się półgębkiem.
Katsuki przekrzywił głowę i patrzył z zastanowieniem na Viktora. Nie wiedział, dlaczego jego nemezis znikąd postanowił mu "pomóc". Czyżby coś kombinował?
Viktor spokojnie czekał, aż Yuuri skończy mierzyć go wzrokiem i się odezwie. Był pewny siebie i wiedział, że Japończyk mu nie odmówi. Przy okazji tego treningu znajdzie kilka słabszych punktów w ciele Yuuriego. Nadadzą się doskonale w przyszłości. Bardzo, bardzo bliskiej, jak liczył Viktor.
— Co dokładniej mam zrobić? — spytał ostrożnie Yuuri, a Nikiforov poklepał się mentalnie po plecach. Katsuki postanowił jednak przyjąć jego rady. Podjechał do niego blisko.
— Pokażę ci.
I właśnie przez to, jakie ćwiczenia musiał wykonać Yuuri, jego mięśnie wyły z bólu. Zawsze był wytrzymały, ale dzisiejszy dzień wystawił jego ciało na ciężką próbę. Czuł ulgę z tego powodu, że nie zemdlał po treningu i obiedzie, na którym nie odbudował pełni sił. Kiedy Viktor i Jurij zajadali się potrawką, on niechętnie spożywał ryż z warzywami. Przynajmniej miały niewiele kalorii.
Yuuri siedział tak w wodzie z zamkniętymi oczami, dopóki nie wyczuł Viktora. Bez wzroku mógł rozpoznać jego czarną aurę. Podniósł jedną powiekę, ale, widząc przed sobą nagiego diabła, zaraz opuścił ją z powrotem i poczerwieniał w sekundę. Zasłonił oczy i policzki dłońmi.
— Viktor! — krzyknął. — Usiądź jak normalna osoba!
— Byłem ciekaw twojej reakcji — zaśmiał się Viktor. Usiadł w wodzie tuż obok Yuuriego i szturchnął lekko Japończyka. — Nie bądź taki zawstydzony.
— Nie jes... może trochę. Są po prostu części twojego ciała, których widzieć nie chcę i nie powinienem.
— Nie bądź już taki nieśmiały — rzucił Viktor, opierając się o krawędź źródełka. Włosy miał lekko odgarnięte do tyłu. Yuuri kątem oka zauważył, że kilka kosmyków się zakręciło od wszechobecnej pary. Wyglądało to naprawdę uroczo.
Zaraz, że jak? Chłopak zganił się w myślach za takie słowa.
— Gdzie Jurij? — spytał, żeby zmienić szybko temat i odwrócić uwagę Viktora od jego czerwonych policzków.
— Kąpał się wcześniej i teraz odpoczywa. Gdyby nabawił się kontuzji, Yakov mógłby mnie nawet zabić. Spokojnie, dziś nie starałem się go przekabacić. Mamy jeszcze czas.
— Viktor... — zaczął powoli Japończyk.
— Tak, Yuuri? — Rosjanin siedział bardzo blisko chłopaka.
— Twoja ręka lubi dotykać różnych części ciała, między innymi... ud, prawda?
— Niewykluczone.
— W takim razie czy mogłaby ona dotykać twojego uda, a nie mojego?
Viktor zerknął w dół. Uśmiechnął się niewinnie.
— Ojej — powiedział, udając zaskoczonego. — A myślałem, że to moja noga. To dlatego nic nie czułem!
Yuuri zamknął oczy i pokręcił głową. Nie miał najmniejszej ochoty komentować zachowania Viktora. Musiał znosić jego towarzystwo ze względu na Jurija. Chłopak nie wydawał się być pod zbyt dużym wpływem starszego Rosjanina. Z tego powodu Yuuri czuł ulgę, bo miał duże szanse na "nawrócenie" chłopaka.
— Nie wnikam, dlaczego jesteś tak nieczuły na dotyk — mruknął. Viktor roześmiał się i oparł łokieć o jego ramię. Yuuri miał tego pecha, że siedział w samym rogu źródła i nie miał jak uciec. Poczuł się osaczony.
— Zawsze jestem bardzo czuły. Ta cudowna woda i twoje towarzystwo tak na mnie działają. Skupiam się na jednym obiekcie, i to z wysiłkiem, przez co nie czuję innych... bodźców.
Yuuri westchnął ciężko, a potem zabrał rękę Viktora, która ułożyła się swobodnie na jego karku. Ten prychnął cicho. Kiedy Japończyk próbował się odsunąć, przeniósł się na miejsce jeszcze bliżej niego i zablokował ramieniem jedyną drogę ucieczki.
— Nie uciekaj — powtórzył słowa, które już kiedyś do niego skierował. — Nie zjem cię.
— Nie byłbym tego taki pewien — wymamrotał cichutko Yuuri. — Viktor, nie.
Próbował się odsunąć, jednak Nikiforov skutecznie mu to utrudniał. Katsuki przegapił moment, kiedy Viktor przesunął się tak, by blokować mu wyjście z każdej strony. Na pozór nonszalancko spoczywająca w wodzie kończyna mogła z łatwością go przytrzymać. Ciało Rosjanina było ustawione tak, by zostały małe szczeliny, przez które nie dałoby się przejść.
— Viktor, odsuń się — warknął zdenerwowany Yuuri.
— Jesteś podejrzanie nerwowy — odparł Viktor. Był oazą spokoju, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszu, jak sam zauważył.
Niebieskie oczy skanowały twarz Yuuriego. Chłopak już od dłuższego czasu miał czerwone policzki. Przygryzał ich wewnętrzną część. Choć jego oblicze wyglądało obojętnie, w oczach widoczne było wszystko.
Viktor miał nadzieję, że dobrze odczytuje budzące się pożądanie w oczach Japończyka.
— Wypuść mnie, już skończyłem kąpiel — powiedział Yuuri.
— Zastanowię się.
Nieoczekiwanie ręce Viktora zmieniły swoje położenie i ustawiły się po bokach Yuuriego, zamykając go jak w klatce. Chłopak odsunął się od Nikiforova, jak tylko mógł, jednak nie było żadnego efektu, ponieważ Rosjanin nachylał się nad nim coraz bardziej. Yuuri odwrócił głowę w bok i spojrzał błagalnie na wejście, licząc po cichu na to, że ktoś tu wejdzie i przerwie tę okropną scenę. Zadrżał lekko, kiedy nos Viktora przejechał po jego policzku i żuchwie. Czuł, jak usta Rosjanina delikatnie ślizgają się po szyi. Nie było żadnego gryzienia, żadnego zasysania. Bez brutalności. Jedynie delikatność. Viktor zachowywał się tak, jakby Yuuri był kruchą, delikatną postacią, z którą należy się obchodzić jak z porcelaną.
— Chcesz, żebym cię wypuścił? — zamruczał Nikiforov.
— T-tak — zająknął się Yuuri.
— Nie podoba ci się to?
— N-n-nie.
Nie. Nie?
Ku swojemu przerażeniu chłopak poczuł, że taka bliskość Viktora nie była... nieprzyjemna. Jego natura buntowała się przeciwko takiemu myśleniu, jednak ciało wiedziało swoje. I... zaczynało powoli reagować.
— Popatrz na mnie — powiedział łagodnie Viktor. Yuuri posłusznie skierował na niego swoje brązowe oczy. — Odsunę się.
— Dziękuję. Czekam.
— Ale mam warunek. Obiecaj, że go spełnisz, a przestanę.
Yuuri zrezygnowany zamknął oczy. No oczywiście. Czego mógł się spodziewać po tym człowieku? Dobrej woli? Niedoczekanie.
— Jaki warunek?
— Najpierw obiecaj.
— Nie mogę ci obiecać w ciemno. Wiesz, że w mojej naturze leży dotrzymywanie każdej, nawet najgorszej obietnicy — zaoponował Yuuri.
— Powiem ci o niej tyle, że nikt nie ucierpi. Ani ty, ani ja, ani nikt inny na świecie. — Viktor oparł skroń o policzek chłopaka. — No więc?
Yuuri poddał się.
— Dobrze. Ja... obiecuję.
Viktor powoli podniósł głowę z błyskiem triumfu w oczach.
— Idealnie — szepnął. — W takim razie... pocałuj mnie, Yuuri.
Twarz Japończyka stała się kredowobiała. Spojrzał z przerażeniem na Viktora. Wiedział, że jest zły i ma inne poczucie moralności — o ile w ogóle je ma — niż Katsuki, jednak to było złe. Pokręcił głową.
Złe, powiedział sobie w myślach. Bratanie się z wrogiem, który mógł wykorzystać twoje słabe punkty. Grzech sodomski. To było po prostu złe.
— Obiecałeś, Yuuri — przypomniał mu miękko Viktor. — Wiesz, że w razie niedotrzymania obietnicy może być z tobą niezbyt ciekawie?
— Grozisz mi?
— Nie, ja nie. Twoje sumienie to co innego. Wyobraź sobie, mieć opinię krzywoprzysięzcy. Nieciekawie, co?
Yuuri prychnął.
— Średnio mi zależy na mojej opinii — fuknął.
— Jeden pocałunek jej nie pogorszy. — Viktor przysunął się jeszcze bliżej chłopaka. Jego udo ulokowało się wygodnie między szczupłymi nogami Japończyka. Kiedy delikatnie otarło się o pewną strategiczną część ciała, Yuuri cicho jęknął. — To nic nie zmieni, Yuuri. Wciąż będziemy się bić o duszę Yurio. Po prostu... — nachylił się do twarzy Katsukiego — jeden pocałunek i tyle...
Yuuri powoli uniósł głowę. Poczuł, jak jego nos styka się z nosem Viktora. Ciepły oddech owiewał jego wargi. Odetchnął niepewnie.
Nigdy w życiu się nie całował. Całe życie marzył o tej jedynej, najważniejszej osobie, z którą przeżyje pierwszy pocałunek, poczuje najsilniejsze uczucie na tym świecie... a tymczasem został praktycznie zmuszony do pocałowania swojego wroga. Mnóstwo grzechu.
Jednak odsunął na bok wszystkie myśli. Pocałować Viktora i znikać. Tak musiał zrobić. Odetchnął ponownie i bez dłuższego przedłużania przysunął się do Nikiforova, zdecydowanie łącząc swoje wargi z jego.
Kiedy Yuuri zaczął pocałunek, Viktor poczuł się tak, jakby ktoś przyłożył mu w głowę, serce i żołądek. W życiu by nie pomyślał, że ten nieśmiały chłopak byłby w stanie to zrobić. Nikiforov bez wahania odwzajemnił pocałunek, poruszając wargami w tym samym rytmie, co Yuuri. Był słodki, tak cholernie słodki. Od razu przyszło mu do głowy jedno pytanie. Czy tylko wargi Yuuriego smakują jak ambrozja?
Chciał posmakować chłopaka. Wiedział, że ta chwila, kiedy ich usta były razem, była dla niego niewystarczająca. Jak w transie przesunął dłonie z krawędzi źródełka na plecy Yuuriego, oplatając go ramionami i trzymając go bliżej siebie.
Chciał przedłużyć tę chwilę, jednak nie mógł. Nadludzkim wysiłkiem woli odsunął się odrobinę i spojrzał na Yuuriego. Obaj byli zdyszani. Katsuki znowu miał czerwone policzki i ciemniejsze wargi. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy. Tylko chwilę. Bo zaraz potem dłonie Japończyka zawędrowały na jego szyję, przyciągając go z powrotem.
Yuuri, kiedy rozpoczął kolejny pocałunek, ledwo poznawał samego siebie. Wszelkie wątpliwości, obawy, jakie odczuwał przed tym, co właśnie robił, wyparowały. A może zeszły na dalszy plan? W każdym razie nie odczuwał nic poza ogromem przyjemności i pożądania. Wplątał palce w miękkie włosy Viktora i pociągnął za nie lekko. Ten cicho syknął i przygryzł jego wargę. Czuł, jak język Rosjanina jeździ po jego ustach, ale nie próbuje wślizgiwać się do środka. To było nieco dziwne. Viktor z jednej strony był gwałtowny... a z drugiej ostrożny.
Jęknął, kiedy Nikiforov zacisnął palce na jego biodrach i naciska ustami na jego usta coraz bardziej. To, co z początku miało być zwykłym, nic nieznaczącym pocałunkiem, zmieniło się w lawinę namiętnych uczuć. Ich ciała przylegały do siebie coraz bardziej. Jedna noga Yuuriego zawędrowała podejrzanie wysoko i prawie oplatała biodro Rosjanina, który wyraźnie nie miał nic przeciwko temu. Uśmiechnął się lekko, kiedy Katsuki starał się przyciągnąć go coraz bliżej siebie, choć między ich ciałami nie było wolnej przestrzeni.
Viktor odsunął się lekko i Yuuri wykorzystał to, by zaczerpnąć oddechu i zebrać się choć trochę do kupy. Przyszło mu to z trudem, bo Nikiforov zaczął całować jego szyję, delikatnie muskając językiem ślad, jaki mu ostatnio zostawił. Jego powieki trzepotały, kiedy próbował utrzymać otwarte oczy. Poczuł jak coś twardego trąca go w udo.
Nagle oprzytomniał. Siedział w gorącym źródle, namiętnie i bez zahamowań obściskując się z kimś, kogo nie powinien dopuszczać do siebie nawet na jeden krótki uścisk. A natura Yuuriego mruknęła jedynie coś o grzechu, ogłupiona nowymi uczuciami.
— Viktor — powiedział z wysiłkiem, bo ten zsunął się do obojczyków. — Viktor... dość.
— Naprawdę tego chcesz? — Nikiforov podniósł oczy na Yuuriego i to był błąd. Niebieskie tęczówki jarzyły się nienaturalnym blaskiem. To podziałało na Japończyka niczym kubeł zimnej wody. Odepchnął od siebie Viktora i wstał w pośpiechu.
— Nie chcę więcej takiej sytuacji — warknął zdenerwowany chłopak.
— Nie zauważyłem tego chwilę temu — odparł drwiąco Viktor. — Powiedz mi jeszcze, że ci się nie podobało.
— Nie powiem. Sam pewnie wiesz...
— I widzę. — Rosjanin wstał i spojrzał znacząco w dół ciała chłopaka, a Yuuri prawie spłonął ze wstydu. Jego ciało samoistnie reagowało na bliskość. Jak bardzo żałował, że nie może pozbyć się tego problemu jedną myślą.
— Po prostu...
— Nie chcesz się przyznać do tego, że czujesz pociąg seksualny do facetów, bo to niewybaczalne dla ciebie. Ok. Wiem. I nie rozumiem. Pozbawiacie się przyjemności...
— Zasady moralne są bardziej przydatne niż chwilowe przyjemności!
Viktor przekrzywił głowę i spojrzał na Yuuriego z zastanowieniem. Ten ledwo wytrzymywał jego spojrzenie. Twarz miał czerwoną ze złości i zakłopotania, a wargi były spuchnięte. Do tego lekko przygryzione.
— Pozwól sobie na poznanie samego siebie, Katsuki — powiedział chłodno. — Mówisz jedno, robisz drugie.
Usiadł z powrotem w wodzie, a Yuuri parsknął gniewnie i wyszedł ze źródełka. Owinął biodra ręcznikiem i odszedł szybko, zostawiając Rosjanina samego. Ten warknął gniewnie. Nie liczył na coś więcej, lecz pierwszy raz ktoś doprowadził go do takiego stanu i odszedł. I jak on ma teraz wyjść? Yuuri przecież zabrał ręcznik, przez przypadek zrzucając drugi na mokrą posadzkę. Nie nadawał się prawie do niczego. A nie mógł demoralizować rodziny. Choć byłoby to niezłym doświadczeniem.
Rozejrzał się.
A może by się tak... tu?
I co? Było źle? O.o
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro