Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• ślad

A kto kocha Otayuri? A jaaa. ^^

Otabae jako nauczyciel edukacji seksualnej. Nic nie mówiłam. ^~^


Późną porą, kiedy nad Hasetsu wisiał wielki księżyc w towarzystwie gwiazd, a większość domowników w Yutopii była pogrążona w głębokim śnie, jedna osoba, która jako jedyna była przytomna (względnie, w końcu późna godzina działa na każdego), cicho grzebała w torbie. Wyciągnęła z niej futerał w panterkę. W środku był czarny laptop. Smukłe, długie palce po uruchomieniu sprzętu wystukały hasło i zaraz potem użyły myszki, by włączyć Skype.

Była pierwsza w nocy i normalnie o tej porze Jurij Plisetsky już spałby słodko, owinięty swoim tygrysim kocem. Jednak była pewna osoba, która tylko o tej porze mogła z nim porozmawiać. W Astanie, stolicy Kazachstanu, była godzina dwudziesta druga i Otabek Altin był już po treningu, kolacji i prysznicu. Wtedy właśnie miał czas na więcej niż kilka SMS-ów. 

Usiadł na łóżku i nakrył się kocem, a na kolanach położył włączonego laptopa. Był podłączony do ładowania, bo zapomniał o tym, że wczoraj zużył większość energii komputera na oglądanie filmu o tygrysach syberyjskich w oczekiwaniu na przyjaciela. Nigdy nie rozmawiał z Otabkiem zbyt długo, jednak nie chciał, aby ich połączenie przerwał komunikat o wyczerpaniu baterii.

Jurij niecierpliwie czekał, aż przy nazwie Altina pojawi się chmurka z napisem "Dostępny", podłączając przy okazji słuchawki i mały mikrofon. Chciał dokładnie słyszeć każde słowo przyjaciela. I chciał, by on też słyszał go wyraźnie. Rozmawiali ze sobą wczoraj — i przedwczoraj, no i w pozostałe noce, od kiedy Yurio przebywał w Hasetsu — jednak niezbyt długo. Otabek był wyczerpany nowym układem, który starał się dopracować do perfekcji, sam Jurij także nie miał lekko na treningach z Viktorem, który zbyt łagodnym trenerem na pewno nie był.

W końcu Otabek się pojawił jako dostępny, powodując u chłopaka dziwne, przyśpieszone bicie serca. Jurij już miał wybrać połączenie, jednak Otabek go wyprzedził. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. Odebrał i usiadł wygodniej, poprawiając laptopa na kolanach. Przybrał prędko obojętną minę.

—  Cześć — dobiegł go niski głos. Otabek uśmiechnął się lekko na jego widok, ale po chwili jego twarz wróciła do swojego zwyczajnego, spokojnego wyrazu. Był przyzwyczajony do tego, że Jurij spał w czarnej koszulce z kotem na przedzie, a blond włosy wiązał w kitkę z tyłu głowy.

— Cześć. — Yurio odkaszlnął. Starał się nie wgapiać w przyjaciela, który był w szarej bokserce i miał jeszcze mokre włosy. Za jego plecami widział ścianę w pokoju. Gładka, niemal pusta, pomijając kilka medali i parę zdjęć. W tym jedno z nim. — Jak trening?

— Całkiem dobrze. Trener non stop próbuje mi wcisnąć jakąś idiotyczną kombinację, przy której zazwyczaj się potykam. Mówi mi, że w wieku dwudziestu jeden lat powinienem umieć wyskoczyć z pistoletu do podwójnego.

— Samobójstwo. Co za kretyn — skomentował Jurij. — Możesz się nabawić kontuzji.

— Martwisz się o mnie, Jura? — Otabek uniósł kącik ust. Jurij poczerwieniał na twarzy. Miał nadzieję, że przez mrok panujący w pokoju nie będzie to zbyt widoczne.

— Chciałbyś — burknął. — Kto inny będzie ze mną wkurzał Viktora i wieprza w Moskwie?

— Jestem spokojnym człowiekiem — odparł łagodnie Altin. — Mogę co najwyżej ci w tym towarzyszyć, od denerwowania ludzi jesteś tu ty.

Jurij z jednej strony był rozbawiony słowami przyjaciela, jednak z drugiej odczuł to jako przytyk. Otabek był bezkonfliktowym człowiekiem — coś a'la Yuuri Katsuki, tylko pozbawiony gwałtownych emocji — i, choć nigdy nie narzekał na bezczelne zachowanie Plisetsky'ego, niespecjalnie je akceptował. Nie pokazywał tego w żaden sposób, jednak chłopak czuł niemą dezaprobatę Altina. 

— Może kiedyś dorośniesz do mojego poziomu — zakpił. Otabek uśmiechnął się lekko. Jurij odwzajemnił gest.

— Czyli będę musiał się zgarbić? — spytał żartobliwie Altin. Z twarzy Rosjanina zniknął uśmiech, a pojawiła się irytacja. Zmierzył Otabka zimnym spojrzeniem i wystawił mu środkowego palca. Miał ochotę ryknąć na niego, jednak wolał nie grabić sobie u Viktora tym, że obudził rodzinę, która ich gościła. Zrobiłby mu tak ostry trening, że Jurij nie mógłby potem zrobić kroku bez szlochu. No i nie chciał budzić Katsukich. Po prostu wiedział, że nie powinien. — Żartowałem, Jura, spokojnie.

Jurij prychnął gniewnie. Jednak jego złość szybko minęła. Tak działał na niego Otabek. Odetchnął głęboko i dmuchnął w kosmyk włosów, który umknął z upięcia i zasłaniał mu pole widzenia. 

— Zastanowię się, czy ci wybaczyć — powiedział, udając wciąż obrażonego. 

— Zabiorę cię do tej kawiarni niedaleko lodowiska i zapłacę za twoje zamówienie — obiecał Otabek.

— Będziesz w Moskwie? — Jurij ukrył radość, jaką odczuł, kiedy to usłyszał.

— Tak, wylatuję jutro. 

— Spoko. My też. Może się zobaczymy tego samego dnia.

— Jeśli nie będziesz zmęczony. W ogóle jak dziś minął ci dzień? — Otabek zmienił temat i poprawił się na krześle. Wziął łyka wody z butelki, która stała niedaleko niego.

— Trenowałem z tym idiotą. I wieprzem. Viktor cały czas... rany. — Jurij wzdrygnął się.

— Co Viktor? — Otabek zmarszczył brwi.

— Nie ogarniam tej dwójki. Katsuki cały czas ma przy nim jakiegoś nerwa. Gapi się na Viktora, kiedy ten nie patrzy. Viktor robi to samo. Jednak wieprz jest bardziej zestresowany. A kretyn ma taki wredny błysk w oku. A jak rozmawiają... czasem patrzą na siebie tak, jakby mieli jakiś sekret. Mówią szeptem. 

— Nie wiesz, o co chodzi? — Otabek uniósł brwi. — Niemożliwe, przecież to jest oczywiste.

— Wiem, że Viktor się dobiera do Katsukiego. Temu się to średnio podoba — burknął Jurij. — Chyba. W każdym razie za każdym razem, jak widzę ich w takiej sytuacji, Viktor jest zadowolony z macania, a Yuuri ma na twarzy wyraz cierpienia. Hej, Otabek, co ty...?

Patrzył z zaskoczeniem na to, co się działo z Otabkiem. Kazach zasłaniał usta dłonią. Jego twarz była czerwona, a ramiona drżały od powstrzymywanego śmiechu. Jurij nigdy nie widział go w takim stanie. Nie miał zielonego pojęcia, co powiedział, że Otabek prawie się popłakał ze śmiechu, ale był tym zirytowany. I zdziwiony. Troszeczkę.

— Jura... — Altin odkaszlnął. — Wyraz męki na twarzy nie musi się brać z tego, że komuś się coś nie podoba, tylko z tego, że się podoba... za bardzo.

— Co? — Chłopak zmarszczył brwi. Nie rozumiał przyjaciela.

— Ekhm... — Otabek opanował się w końcu. — Bardzo możliwe, że mają romans, tak? — Jurij przytaknął powoli. — No i wiesz, takie coś jest związane nie tylko z umysłem, ale i ciałem.

— Czyli? — Zaczął powoli rozumieć.

— No... — Otabek zaczął się jąkać. — Rany, Jura, dlaczego pytasz o to właśnie mnie?

— Bo ci ufam — odparł natychmiastowo Jurij. 

— Kurw... — Chłopak wymamrotał coś cicho. — Jezu, dobra. Nie mam pojęcia, dlaczego jesteś taki niedoinformowany, w tym wieku powinieneś o niektórych rzeczach wiedzieć.

— O czymś tam wiem — fuknął Jurij.

— Viktor umyślnie podnieca Yuuriego — wypalił Otabek, czerwony na twarzy. Nie chciał poruszać niektórych tematów z Jurijem. Nie chodziło mu o to, że chłopak był za młody (bo nie był), jednak czuł się niezręcznie, mówiąc o czymś takim. Nie uważał się za speca w takich sprawach, wręcz przeciwnie. — Wiesz... Yuuriemu się to podoba, ale kiedy mu... no wiesz... stoi... to jest czasem niekomfortowe.

Jurij przekrzywił głowę i patrzył z zastanowieniem na Otabka.

— Wiem, że jest czasem niekomfortowe. Tylko, człowieku, przecież Yuuri miał wyraz twarzy, jakby był częściowo obrzydzony bliskością Viktora. To nie było zadowolenie. I dziś zwiewał przed nim po kąpieli.

— To nie wiem — westchnął zrezygnowany Kazach. — Może obaj są stuknięci. I dziwni. Nieważne.

— Obaj są walnięci — rzucił Jurij. — Kończmy ten temat, nie chcę się zastanawiać nad życiem seksualnym prosiaczka i tego kretyna.

— Dlaczego tak obrażasz Viktora? — zainteresował się Otabek. — Niby jesteście przyjaciółmi, a wyzywasz go, ile się da. Od zawsze. 

— Nie wyzywam, mówię, jak jest. Owszem, znamy się długo, ale... to specyficzny człowiek. Życie z nim nie jest proste. Dla jednych wydaje się być wzorem cnót, a kilka razy widziałem, że nie jest taki dobry. Kiedy miałem szesnaste urodziny, pozwolił mi wypić całą flaszkę wódki. Byłem wtedy u niego w mieszkaniu. Z jednej strony pilnuje, bym "wyszedł na ludzi", jak to mówi, a z drugiej namawia do złego, ile wlezie. Od zawsze. — Zaśmiał się słabo. — Fałszywiec.

— Tak — mruknął Otabek. — Temu wtedy nie zadzwoniłeś do mnie, co? A pilnował cię potem?

— No raczej. Viktor nie jest aż tak głupi. Miska, ziółka, lekarstwa... wszystko mi dawał. I krył przed dziadkiem i Yakovem. — Uśmiechnął się lekko. Otabek patrzył na niego uważnie. — Co?

— Nic. — Kazach pokręcił głową. — Po prostu... uśmiechaj się częściej.

Jurij poczuł, jak jego twarz zalewa czerwień. Znowu. Przeklinał w myślach samego siebie za to, jak reagował na cokolwiek związanego z kazachstańskim łyżwiarzem. Nie wiedział, co się z nim działo.

Byli przyjaciółmi już dwa lata. Kiedy były zawody Grand Prix, w których nie mógł wziąć udziału, bo ciężko zachorował i trafił do szpitala, Otabek pojawił się tam. Po zajęciu trzeciego miejsca pojechał odwiedzić kuzynkę przebywającą na jednym z oddziałów. Wracając od niej spotkał Jurija. Piętnastoletnia, krucha postać w czarnej piżamie, rozczochranych włosach i z krzesełkiem w ręce zrobiła na nim dość... szokujące wrażenie.

Rozpoznał go od razu. Jurij nie pamiętał tego, że kilka lat wcześniej spotkali się na obozie organizowanym przez Yakova. Dopiero Otabek mu to uświadomił. Nie zmieniło to faktu, że Plisetsky tego zwyczajnie nie mógł sobie przypomnieć, choć bardzo się starał. Przegrzebał stare zdjęcia i pamiętniki, ale nic tam nie było. Jak na złość. 

W każdym razie w szpitalu Jurij, trzymający w ręce krzesełko i zamierzający nim rzucić w Otabka, sprawiał groźne wrażenie. Jednak Altin nie pokazał swojego zaskoczenia. Jego stoicyzm zdziwił drugiego chłopaka, który po kilku minutach wyzywania Kazacha odłożył krzesło i usiadł na nim. Odbyli bardzo krótką pogawędkę, a potem Otabek wyszedł. Następnego dnia znowu pojawił się w szpitalu, ale nie po to, by odwiedzić kuzynkę, a Jurija. Rosjanin był zaskoczony i niezbyt zadowolony z jego odwiedzin, ale ugryzł się w język, by nie palnąć nic wrednego. Otabek przywiózł mu karton z mlekiem czekoladowym i wielką paczkę kwaśnych żelek. Wybierał instynktownie. Kupił to, co sam lubił. I był dość zdziwiony tym, jak trafnego dokonał wyboru. Kiedy zobaczył błysk w ponurych, zielonych oczach, pogratulował sobie sukcesu.

W jakiś czas później, kiedy Jurij mógł wyjść ze szpitala, Otabek odwiedził go w hotelu. Codzienne wpadanie do pokoju Plisetsky'ego stało się dla niego czymś codziennym... dopóki nie musiał wyjechać. Zanim nadszedł czas, wymienili się numerami, adresami, mailami i czym się jeszcze dało. Utrzymywali kontakt cały czas, kiedy mieli okazję, widywali się, trenowali... i wtedy w Juriju zaczęło się coś budzić.

—  Chyba jesteś dość zmęczony — powiedział rozbawiony Otabek. Jurij otrząsnął się z rozmyślań.

— Zagapiłem się — odparł wymijająco. Otabek pokręcił jedynie głową. A chłopak zauważył coś dziwnego. — Hej, Otabek?

— Tak?

— Zauważyłem coś przed chwilą. Co ty masz na szyi?

Altin podniósł rękę i dotknął miejsca pod szczęką, gdzie widniał siny ślad. Wyglądał na zakłopotanego.

— To nic. 

— Malinka! — Jurij wycelował w ekran wskazującego palca, ale ułamek sekundy później opuścił go. Dłoń mu drżała. — Nic nie mówiłeś, że masz dziewczynę!

— Nie jestem pewny, czy można tak nazwać... tę relację. — Otabek miał dość nietęgą minę. 

— Kto to?

— Koleżanka. 

— Jaka? — dopytywał Jurij.

— Opowiem ci wszystko, jak się zobaczymy — wykręcił się czerwony na twarzy Otabek. — Idź spać, Jura. Jest u was późno. Powinieneś się wyspać, żeby mieć siły na jutrzejszy lot. 

— W porządku — mruknął Jurij. — Dobranoc. Chcę tę kawę.

— Jasne. Kolorowych snów. — Otabek posłał mu delikatny uśmiech. Ledwo go odwzajemnił. 

Połączenie zakończyło się. Jurij jak w transie odłączył słuchawki i mikrofon, po czym zamknął klapę laptopa. Odłożył rzeczy do torby. Kiedy zapinał zamek, uświadomił sobie, że jego dłonie trzęsły się jak osika. Dlaczego?

Dlaczego na samą myśl o Otabku czuł ciepło w całym ciele? I dlaczego na widok malinki na jego szyi czuł dziką furię? Sama myśl o Altinie w ramionach obcej mu dziewczyny sprawiała, że Jurij miał ochotę coś rozwalić. Albo się rozpłakać. Czuł się zazdrosny i zaborczy. Otabek był osobą, która nie lubiła ufać wszystkim. Jurij czuł się zaszczycony tym, że Altin potrafił się otworzyć przed nim. I to tylko przed nim, jak kiedyś powiedział. A teraz doszła jeszcze jedna osoba, która może mu go zabrać. Chłopak nie chciał się dzielić Otabkiem. Był jego.

Nie wiedział, skąd się bierze dzikie bicie serca i łaskoczące uczucie w brzuchu. Czuł je tylko wtedy, kiedy myślał o Otabku. Jurij zwinął się w kłębek na łóżku i cicho jęknął w poduszkę. Było mu gorąco. Czuł się tak, jakby w jego ciele było zbyt wysokie ciśnienie. 

Nie powinien był poruszać tematu seksualności. Nie z Otabkiem. Nie powinien był, krytykował się w myślach, przejeżdżając dłonią po brzuchu i coraz niżej.

W jego myślach pojawiła się twarz Altina.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro