Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• preludium do klęski

Obiecywałam, że Grand Prix będą ładnie opisane? Przepraszam... chyba się trochę rozczarujecie opisywaniem jazdy przez totalną amatorkę. :x


— Przed państwem swój program wykonuje Yuuri Katsuki, dwudziestosześcioletni łyżwiarz z Japonii. Przez swoich rodaków niejednokrotnie jest nazywany Ōkina kibō, co oznacza "wielką nadzieję". I rzeczywiście, Katsuki ma ogromne szanse wywalczyć miejsce na podium, powiększając dorobek narodu japońskiego, o czym świadczą zdobyte już złoto i srebro w kwalifikacjach.

Rodzina Katsukich, siedząca razem przed telewizorem w towarzystwie nauczycielki baletu, Minako, uważnie obserwowała najmłodszego ptaka z ich gniazda, który rozpostarł skrzydła i triumfalnie obejmował w posiadanie taflę. Hiroko miała łzy w oczach, widząc pełne gracji, majestatyczne ruchy syna. Minako czujnie patrzyła, aby wyłapać jakiekolwiek zgrzyty... których nie było, jak zauważyła z dumą.

Tymczasem na tafli lodu w Soczi nie było miejsca na wzruszenia i zbędne emocje. Najważniejszą rzeczą było czucie muzyki i ruszanie się zgodnie z tym, co podpowiadały wyjątkowo zgodne serce i ciało. Słowa komentatora docierały do Yuuriego jak przez mgłę. Jego myśli były skupione tylko na jednym — by ten program wyszedł perfekcyjnie. W końcu aż nazbyt ciężko pracował. Spiął się, szykując do potrójnego aksla. Teraz...

— ... Katsuki pięknie wykonał skok! Idealna rotacja! Doskonale wylądował! Oj, pobicie ilości punktów, jakie za to zgarnie,  będzie dla innych nie lada wyzwaniem! Mówi się, że jeśli uda mu się pobić dziś swój rekord, a jutro poradzi sobie równie dobrze, miejsce na podium będzie jego! A stamtąd pomacha do wszystkich, którzy go wspierali, a zwłaszcza do rodziny, która w Hasetsu oczekuje na jego powrót ze złotem!

Yuuri, choć skupiony na układzie, uśmiechnął się lekko. To była prawda. Rodzina na niego czekała. Wierzyła bezgranicznie w jego możliwości, szlifowane przez całe życie. I nie mógł ich zawieść. Dom od zawsze był dla niego priorytetem. Było to miejsce, gdzie dorastał, gdzie się rozwijał, poznawał siebie i innych. Yutopia i jej mieszkańcy pomogli mu w ukształtowaniu samego siebie. 

Jednak było coś równie ważnego; nie tylko wygrana na Ziemi była zadaniem Yuuriego. Katsuki wciąż miał do zdobycia arcyduszę. Druga rodzina, ta z góry, liczyła na niego. I ich także nie mógł rozczarować. 

— Piękna, końcowa sekwencja! Jak zawsze Yuuri Katsuki zaprezentował nam coś oryginalnego, coś, na co warto patrzeć! I... pozycja końcowa! Katsuki wyciąga ręce w górę, rozpościerając je na podobieństwo gałęzi drzewa. A może skrzydeł ptaka, który dumnie stoi na zdobytej ziemi? Szanowni państwo... Yuuri Katsuki z Japonii!

Owacje dobiegające z każdej strony były zagłuszane przez szybkie dudnienie w uszach. Yuuri, dysząc ciężko, oparł dłonie o uda i pochylił się nisko. Kiedy jego oddech z lekka zwolnił, Japończyk wyprostował się, a następnie ukłonił wszystkim. Z uśmiechem pojechał do wyjścia, aby udać się do kiss and cry razem z trenerem, który stał przy bandzie z dumą wypisaną na twarzy.

Trwało przeliczanie punktów. Yuuri zmrużył oczy, patrząc na samego siebie, widocznego w telebimie. I...

— Rekord życiowy pobity! Yuuri Katsuki wskakuje na prowadzenie! — mówił komentator.

Tak! Rozpromieniony Yuuri razem z Celestino machał energicznie do kamery, siedząc na ławeczce z misiem-prosiaczkiem w objęciach. Był dumny z tego, ile punktów udało mu się zdobyć. Jeszcze jeden taki występ jutro i podium będzie miał zapewnione. 

Razem z trenerem udali się w kierunku szatni, podczas gdy swój występ zaczął JJ Leroy. Kanadyjczyk był ubrany w purpurowy kostium imitujący strój królewski, a na czarnych włosach miał wąski, złoty wianek, przypominający elfią koronę. Yuuri przewrócił oczami i poszedł za trenerem.

I nagle poczuł furię.

Wiedział, że przeciwna strona zrobi wszystko, byleby tylko wygrać, ale z tym Viktor przesadzał. Yuuri skierował swój wzrok w stronę miejsca, gdzie stała rosyjska reprezentacja z Yakovem. Trener uważnie obserwował wykonującego program JJa, Jurij nienawistnie patrzył na "Króla", a Viktor nachylał się nad uchem blondyna i szeptał mu coś. W każde słowo wlewał pewną ilość swojej mocy, czyniąc swoją wypowiedź, którą podburzał nastolatka, przepełnioną złem. Zielone oczy iskrzyły złością, a niebieskie wyrachowaniem.

Yuuri, który stał kilka metrów od nich, wyraźnie czuł wibracje, jakie rozsyłał dookoła siebie Viktor. I był przez to rozzłoszczony. Bardzo. Zostało im powiedziane na samym początku, że mogą wpływać na arcyduszę jedynie perswazją, bez używania środków... nadprzyrodzonych. A Viktor olał zakaz. Nie dosłownie.

Więc jeśli tak sobie pogrywa... to on, Yuuri Katsuki, także mógł użyć mocy. Jak to się mówi — w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.

***

Yuuri sprawdził wzrokiem cały pokój. Wszystkie niepotrzebne przedmioty (które należały do niego, oczywiście) były już zapakowane. Co miał na wierzchu? Piękny, elegancki strój w błękitnym kolorze na dzisiejszy program, czarny garnitur na wieczorny bankiet i podstawowe przybory toaletowe. 

Japończyk wolał spakować większość rzeczy teraz, aby potem nie szukać wszystkiego w panice. No i zrobił, co zamierzał. Pokój był czysty, ogarnięty; mama byłaby dumna. Zadowolony Japończyk postanowił przejść się po mieście. Niedługi spacer dobrze mu zrobi, a świeże powietrze uspokoi i pomoże zastanowić się nad planem awaryjnym. W końcu... jest coraz gorzej. 

Yuuri widział Jurija po występie. Nastolatek był sfrustrowany tym, że wylądował na czwartym miejscu. Na czele po pierwszym dniu był Viktor (nikt nie był tym zaskoczony), dalej Katsuki, a następnie Chris. I z tego przynajmniej Jurij miał morderczą wręcz satysfakcję — JJ Leroy był piąty. Tuż za nim, oddalony o dziesięć punktów. 

Katsuki chciał porozmawiać z młodym Rosjaninem, jednak nie otrzymał tej możliwości. Viktor pilnował blondyna jak zazdrosna kwoka. Pilnował, aby wysłannik Niebios nie dostał się w pobliże jego chłopca, który... miał coraz ciemniejszą aurę, co doprowadzało Yuuriego niemalże do paniki. Mnóstwo ciemnych plam. Czerwień, czerń... i niewiele tych jasnych. W trzech prostych słowach — Yuuri miał przejebane. Tak po prostu.

***

— Przed państwem występuje legenda rosyjskiej reprezentacji. Dwudziestosześcioletni łyżwiarz, który już w młodym wieku bił rekordy i przekraczał granice, a obecnie ustala nowe, których nie sposób przejść bez wysiłku. Oto Viktor Nikiforov!

Yuuri ze swojego miejsca obserwował w milczeniu, jak jego idol i wróg w jednej osobie wjeżdża triumfalnie na lód. Królewski strój, starannie ułożone włosy i delikatny uśmiech czyniły z niego pana tafli i wszystkich serc. Każdy ruch, choć Nikiforov nie rozpoczął jeszcze swojego programu, był niezwykły i zachwycający. Piękno. Gracja.

I zło wypełniające smukłą, idealną postać.

Brązowe oczy Japończyka napełniły się smutkiem, kiedy czuł wibracje dochodzące od Viktora, który rozpoczął występ. Rosjanin promieniował swoją mocą na całą salę i sprawiał, że zachwyty nad nim zmieniały się wręcz w spazmy. Powaga sędziów powoli ustępowała zauroczeniu. 

Yuuri spojrzał w lewo. Niedaleko niego siedział Jurij, który kilka minut wcześniej poznał swoje wyniki. Nie były idealne i nastolatek był z tego powodu rozgoryczony. Katsuki czuł, że Jurij w duchu czynił sobie wyrzuty. 

Powieki przysłoniły brązowe tęczówki, kiedy wysłannik Niebios skierował nieco swojej mocy w stronę nastolatka. Skupił się na wypędzeniu gniewu i goryczy. Chciał, aby Jurij myślał o tych zawodach bez dużego nacechowania emocjonalnego.

— Jak zawsze idealnie przemyślane ruchy, doskonale skomponowane z muzyką. Viktor Nikiforov zawsze sam układa swoje choreografie i dobiera muzykę, a efekty jak zawsze są niesamowite — mówił komentator. Chyba zapierało mu dech w piersiach.

Jurij przewrócił oczami. Jego aura stała się neutralna. Były tam przebłyski gniewu, jednak nie tak silne, jak przedtem. Gotowy do skoku tygrys stał się spokojnym kotem. Yuuri cicho odetchnął z ulgą. Wiedział, że szastanie energią jest dość lekkomyślne, zwłaszcza że nie był do tego przyzwyczajony, jednak musiał jakoś wpłynąć na Jurija.

— I oto wyniki Viktora Nikiforova... popatrzmy... TAK! Rekord pobity! Ustalony kolejny! Oj, reszta łyżwiarzy będzie miała naprawdę wysoką poprzeczkę do przeskoczenia!

— Yuuri. — Celestino położył rękę na ramieniu Japończyka. — Szykuj się. Teraz Leroy, a potem ty.

— W porządku — odparł cicho Yuuri. — Jestem zwarty i gotowy.

— I blady. — Trener wyciągnął z kieszeni pudełko z karmelkami czekoladowymi. — Niby nie powinieneś, ale weź jednego i uspokój się.

Poczochrał czarne włosy łyżwiarza i zszedł na dół. Yuuri ruszył za nim, nucąc cicho piosenkę, do której tańczył JJ. Miał z tym mały problem przez karmelka, którego ssał. Na dole usiadł na ławeczce i poprawił sznurówki, a następnie zdjął osłony. Potem oparł się o ścianę i zamknął oczy.

Już tak blisko, tak blisko...

Co, na Boga? Skąd te myśli? Przecież one nie były jego! 

Yuuri nerwowo rozejrzał się wokół siebie. I zamarł. 

Kilka metrów od niego Viktor obejmował ramieniem Jurija. Nastolatek go nie odpychał, chociaż ciągle poszturchiwał dłoń Nikiforova, która leżała na jego chudym obojczyku. Stał leniwie, słuchając słów starszego kolegi. 

A jego aura robiła się coraz ciemniejsza.

Yuuri pochylił głowę i zaczął nasłuchiwać.

— ... nie ogarniam cię, staruchu.

—  Nie musisz. Wszystko przyjdzie w swoim czasie. 

— Czyli mam stanąć po twojej stronie?

— Tak. Tyle. Odrzucić Katsukiego i poprzeć nas.

— Jesteś pierdolnięty — stwierdził chłodno Jurij. — Wczoraj wziąłeś mnie na pół nocy do parku i gadałeś jakieś debilizmy o konkurentach, potem o stronach, potem o mojej, umm, przypadłości, potem o czymś... coś bierzesz?

Viktor pokręcił głową.

— Nic. — Był poważny jak nigdy.

— Ale... to mi pomoże? — Jurij miał niepewną minę. Zaczynał się wahać. — Nie będzie... bolało?

— Oczywiście, Jura. Te kwiaty przestaną rozrywać ci płuca. Znikną raz na zawsze. Yuuri mógł jedynie łagodzić ból. A ja mogę się ich pozbyć. I zostawię wszystkie uczucia. A może nawet uda się sprawić, że zostaną odwzajemnione? — Viktor uśmiechnął się ciepło i pogładził Jurija po blond włosach. 

Yuuri zadygotał, widząc to. Wstał gwałtownie z ławki. Musiał interweniować. 

— Yuuri, teraz ty. — Celestino złapał go za ramię. Chłopak spojrzał na niego z paniką.

— Celestino, ja...

— W porządku, Viktor — powiedział sucho Jurij. Mówił to cicho, ale każde słowo docierało do uszu Japończyka, wręcz je raniąc. — Przyjmuję tę ofertę i biorę waszą stronę.

— Szybko, Yuuri, już czas. 

Japończyk wylądował na tafli i ledwo utrzymał się na łyżwach. Na dygoczących nogach pojechał w stronę środka miejsca, które już za chwilę stanie się świadkiem jego upadku.

Mówiłem, że ci się nie uda, Yuuri.

Głos Viktora zadudnił w głowie Yuuriego. Brązowe oczy spotkały się spojrzeniem z niebieskimi. Pierwsze były pełne rozpaczy i łez, drugie zimnego triumfu.

Yuuri... przegrał coś, do czego przygotowywał się przez dwadzieścia sześć lat.

A tymczasem muzyka zaczęła grać. 


---------------------------------

Niespodzianka! Jest rozdział! Nie bijcie za niego... czy coś. Tak bardzo chciałabym pisać następne części... ale niestety mam tego pecha, że kończę pisać jedno wypracowanie, zaraz zacznę drugie i jeszcze mam jutro sprawdzian z niemieckiego. :") *szeptem* zabijcie...

Jakby ktoś chciał coś poczytać o dobrym Viktorze, to w moich nominacjach znajduje się one-shot... ostatnio sobie o nim przypomniałam :') Więc zapraszam ^^ 

Kolejny rozdział nosi tytuł "Upadek wszystkiego" i pojawi się pewnie za tydzień. Tylko muszę napisać jeszcze ze dwa rozdziały, a uda mi się to raczej pod koniec tygodnia :') 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro