• nauka płynąca z natury
Każdy z nas kiedyś poznał gorycz porażki. Czuł załamanie, bolesny ścisk w gardle, pieczenie w oczach, rozczarowanie sobą; stracił iskrę optymizmu, która popychała do działania. Na niektórych z nas przegrana działa jak ciężar ciągnący prosto w głęboką przepaść, z której nie sposób się wydostać. Nie bez pomocy.
Jednak niektórzy mają odruch odrzucania bliskich, kiedy dopada ich nieszczęście. Mierzą się z problemem samotnie, aby nie narazić tych, na których im zależy. A to odpychanie boli nie tylko osobę, która cierpi, ale także tę, która została odsunięta od "sprawy".
— Jak długo śpi? — spytała Minako.
— Zszedł na dół rano, napił się wody i wrócił do pokoju. Będzie z siedem godzin. I spał całą noc — odpowiedziała cicho Hiroko. — Wczoraj był na lodowisku. Yuuko dzwoniła z pytaniem, co się z nim stało. Nigdy nie widziała, żeby jeździł tak pięknie, a tak przygnębiająco. Trojaczki płakały w pokoju, bo chcą mu pomóc.
Obie kobiety patrzyły ze zmartwieniem na zamknięte drzwi prowadzące do pokoju Yuuriego. Miały nad nim pieczę od małego, znały go niemal na wylot. I widziały, kiedy zachodzą w nim jakieś zmiany. Z łatwością spostrzegły wiele lat wcześniej, jak wielkim szacunkiem i uwielbieniem darzył Viktora Nikiforova. Obserwowały to, co zachodziło w Japończyku pod wpływem Rosjanina. Widziały nowe zachowania, groźne błyski w oczach i nową pewność siebie... która zniknęła.
Niezwykłe iskierki, które zawsze były widoczne w czekoladowych oczach, zgasły. Dobro zostało zmiażdżone, zostawiając skorupę wypełnioną rozpaczą, żalem i wstydem.
— A na pewno śpi? Może leży albo coś robi — zasugerowała Minako. Matka Yuuriego westchnęła.
— Nic nigdy nie słychać. Raz weszłam po cichu i leżał pod kołdrą. Coś tam mruknął, kiedy go spytałam, jak się czuje... i tyle.
— Oj, Yuuri... co się z tobą stało po jednej przegranej?
Obie kobiety zeszły na dół. Minako od razu usiadła przed telewizją i włączyła sprzęt.
— O, proszę włączyć mecz! — zawołał ojciec Yuuriego. Kobieta parsknęła gniewnie i znalazła kanał, na którym miała być transmisja z ostatnich zawodów łyżwiarskich.
Minako od zawsze widziała więcej niż inni. Widziała wszystko to, co Hiroko... i więcej. Matka Yuuriego nie mogła czysto i słusznie ocenić niektórych rzeczy, ale nauczycielka nie miała z tym problemu. Jej oczy widziały w młodym Katsukim kogoś innego. Poprzez obserwowanie chłopaka od jego maleńkości doskonale wiedziała, że łyżwiarstwo nie jest jedynym sensem jego życia, jak to mówili niektórzy. Dostrzegała to, co ukrywał — to, jak patrzył w stronę zachodu w swoje urodziny, jak bardzo uwielbiał Viktora Nikiforova... i jak szybko te uczucia się zmieniły. Czuła między nimi swoistą więź, opartą na wielu czynnikach, których nie umiała opisać.
***
Wbrew temu, co mówiła Hiroko, Yuuri nie spał. Yuuri był pogrążony w wizjach.
Odcięty od czynników zewnętrznych, z opuszczonymi powiekami, odpłynął umysłem tam, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Oprócz jego rodziny. Tej i n n e j.
— Nie wybrałeś ciekawej okolicy. — Głęboki, ciepły baryton przebił się przez porywisty wiatr i skrzeki padlinożernych ptaków. — Mogę zmienić?
— Jeśli sobie tego życzysz — powiedział cicho Yuuri.
Zamknął oczy, a kiedy je otworzył, nie znajdował się już na samym dnie przepaści, ale w ciepłym ogrodzie. Spojrzał w dół. Był ubrany w delikatną, śnieżnobiałą szatę i nie miał butów. Ale nie potrzebował ich, kiedy stał na miękkiej trawie. Obejrzał się za siebie. Między dwoma wielkimi, kwitnącymi wiśniami stała jasna huśtawka, na której siedziała postawna, rudowłosa postać w białym stroju. Ukląkł na jedno kolano, a tamten roześmiał się.
— Nie jestem Panem. Wstań i chodź tu, jest miejsca dla nas obu.
Yuuri posłusznie podszedł i usiadł obok archanioła. Widział wyraźnie doskonałą twarz, ciało idealne w każdym aspekcie. Migotliwe skrzydła zwisające z oparcia huśtawki.
— Trochę słabo wyszło, co? — zagadnął archanioł. Katsuki smętnie przytaknął i spuścił wzrok. Czarne włosy opadły luźno na jego twarz. Nie miał okularów. — I co teraz?
— A co ma być? Arcydusza stracona. To, że Viktor jeszcze mnie nie zabił, jest cudem.
— Nie jest cudem. Jest wynikiem czegoś, co się między wami narodziło.
W oczach Yuuriego pojawiły się łzy. Co się między nimi narodziło? Jak to coś mogło zaistnieć? I dlaczego? Zadał te pytania archaniołowi, a ten uśmiechnął się zagadkowo.
— Nie ma powodów do paniki — powiedział łagodnie. — Po prostu dwie sfery w jednym ciele, połączone ze sobą, mogą na siebie oddziaływać. Ty swoją dobrocią działasz na ludzką część i dbasz o tę duszę, a ludzka część uczy cię człowieczeństwa. Ludzki Yuuri Katsuki zauroczył się tym, co reprezentuje sobą Viktor. A aura przyciągania, jaką emanuje Nikiforov, miesza ci w głowie. Miej więcej wiary w Pana i swoje siły. — Poklepał czarnowłosego po ramieniu.
— Dlaczego? Dlaczego wciąż tu jestem? Przecież to już koniec.
Archanioł zamknął oczy i wstał. Yuuri niepewnie podniósł się z siedziska.
— Nie mogę na ciebie patrzeć — szepnął ze smutkiem archanioł. Po bladym policzku popłynęła jedna łza. — Nie mogę znieść tego, jak niektórzy potrafią uwięzić siebie w klatce. Pozwalasz na to, aby cierpienie wiązało ci ręce. Bezradność trzyma twoje ramiona i nie pozwala ci ruszyć naprzód. Czy ty widzisz to, co ma nastąpić, Yuuri?
Otworzył oczy. Były smutne. Archanioł podszedł do jednego z drzew brzoskwiniowych, rosnących nieopodal, muskając dróżkę, po której stąpał, końcami skrzydeł. Wyciągnął rękę i zerwał jedną, małą brzoskwinię. Pokazał ją Yuuriemu.
— Spójrz. Z czym ci się kojarzy?
Yuuri przyjrzał się owocowi.
— Jest nieduża, jasna... taka, jakich wiele.
— Czy nie jest podobna do zwykłej duszy?
Kolejna brzoskwinia pojawiła się przed nosem Yuuriego.
— Jest dojrzała, soczysta.
— A jakie jest jej wnętrze?
Yuuri wziął owoc i nożyk, który archanioł wyciągnął znikąd. Czując badawczy wzrok na palcach zaczął powoli nacinać brzoskwinię.
— Zamknij oczy i tnij dalej — polecił cicho archanioł. Katsuki wypełnił polecenie. — Czujesz sok na palcach? Spróbuj odrobiny. Jaki ma smak?
— Bardzo... słodki? Z goryczą. — Yuuri zmarszczył brwi i podniósł powieki.
Brzoskwinia, z zewnątrz tak piękna i obiecująca, miała zgniłe wnętrze.
— Viktor... — wyszeptał.
— Piękna fasada ukrywająca ciemne, gorzkie wnętrze. Proszę. — Archanioł podał mu następną brzoskwinię.
— Piękna. Czy jest taka sama, jak poprzednia? — zapytał cicho Yuuri.
— Sprawdź.
Yuuri, tym razem z otwartymi oczami, przeciął owoc i sprawdził wnętrze.
— Nie wygląda na złą. Jest w porządku — stwierdził.
— Jest jakby niepewna, prawda? Nie wiesz, czy będzie dobra, dopóki nie spróbujesz. Kto jest tak niepewny i nie wiesz, kim w rzeczywistości jest? W kogo obecnie wątpisz?
Yuuri, rozumiejąc słowa archanioła, spuścił wzrok, do głębi dobity. Czuł wstyd. Upokorzenie. Jak mógł tak zrobić? Stracił wiarę we własne siły. Miał jej tak wiele, a biernie pozwolił na to, aby go zgnębiono.
Otworzył usta, ale nie wydał się z nich żaden dźwięk. Zwyczajnie nie wiedział, co ma powiedzieć.
— Spróbuj jej — doradził cicho archanioł. Odwrócił się i zaczął oglądać rosnące brzoskwinie.
Yuuri ostrożnie ugryzł kawałek. Była... pyszna. Słodka, lecz bez przesady, niezbyt miękka, delikatna.
— Czasem nie widać potencjału niektórych, prawda? — spytał ciepło archanioł, podchodząc do niego z jeszcze jedną brzoskwinią. — Jak sądzisz, jaka będzie ta?
Katsuki podniósł głowę i z błyskiem w oku wyciągnął rękę. Bez wahania zabrał brzoskwinię i przytrzymał ją przez chwilę w dłoniach. Skupił się.
Archanioł uśmiechnął się zadowolony, widząc nowe reakcje Yuuriego.
— Jest pusta — powiedział Katsuki. — Wiem, że jest wyjątkowa. Nie ma w niej pestki, choć takie coś się nie zdarza.
— A co stanie się z tym pustym wnętrzem?
— To zależy od tego, jak będzie się ją traktowało. Wnętrze może pozostać czyste... lub zgnić. Trzeba o nie zadbać.
Kiedy spojrzał na archanioła, wiedział, że odpowiedział właściwie. Piękna postać uśmiechała się z dumą.
— Wiesz co, Yuuri? — Przekrzywił głowę w bok. — Generalnie nie powinienem ci tego mówić, ale skoro tamci ściemniają, to czemu my nie? Idź. — Położył ręce na jego ramionach. — Zaraz obejrzysz coś ciekawego w telewizji. I, na litość boską, przestań już, Yuuri. Ta człowiecza część przejmuje nad tobą kontrolę. Musisz się odciąć od tej niepewności, dobrze?
Yuuri kiwnął głową, a archanioł, promieniejący szczęściem, pocałował go w czoło.
Ciepło tego pocałunku wręcz mrowiło.
A w jego pokoju było... ciemno.
Yuuri zamrugał, czując piasek pod powiekami. Nikt nigdy nie wybudził go z transu. Sam decydował, kiedy chce go zakończyć.
"Idź".
Chłopak błyskawicznie zerwał się z łóżka. Nic nie jadł od paru dni, dlatego zakręciło mu się w głowie, jednak udało mu się złapać równowagę.
Na ścianie.
— Yuuri? — Minako i Hiroko wyjrzały z kuchni, w której buszowały, szukając ciasteczek. Chłopak ledwo to usłyszał. Był zaaferowany tym, gdzie jest pilot od telewizora.
Kiedy go znalazł, w pośpiechu przerzucał kanały. Coś mu podpowiadało, który musi włączyć.
— Rosyjska reprezentacja wraca do domu! Viktor Nikiforov pod opieką Yakova Feltsmana zdobył kolejne złote medale do kolekcji! — usłyszał Yuuri. Wzdrygnął się na widok Rosjanina, który szedł zadowolony w czarnych spodniach, szarym swetrze i w okularach przeciwsłonecznych. W marcu. Ich ostatnie spotkanie zapadło w pamięci Japończyka tak mocno, że chłopak wątpił w to, aby kiedykolwiek mógł się go pozbyć. — Razem z nimi jest Jurij Plisetsky, który zdobył srebrny medal na Mistrzostwach Rosji. Chłopak... aj, to chyba bolało!
Yuuri uniósł brwi, widząc małą dziewczynkę, mającą na jasnych włosach opaskę z kocimi uszkami, wpadającą prosto na Jurija. Szalona fanka od małego. Ale jej się dostanie. I to nie od mamy, a od samego Plisetsky'ego.
A potem Japończyk wciągnął gwałtownie powietrze.
Jurij nie lubił dzieci. Wszyscy o tym wiedzieli. Krzywił się na ich widok, przewracał oczami, narzekał. A dziewczynkę, która na niego wpadła i sprawiła, że oboje wylądowali na ziemi, zlałby kilka miesięcy temu.
To, co rozgrywało się w telewizji, przed oczami Japończyka, przechodziło jego pojęcie. Jasnowłosy chłopak wstał powoli, pomagając jeszcze dziewczynce. Kiedy ta pociągnęła nosem, nastolatek wzniósł oczy do nieba i podał małej chusteczkę, którą wyciągnął z kieszeni szarej bluzy.
Viktor patrzył na to i uśmiechał ciepło, jednak w jego oczach była widoczna złość. Tylko Yuuri był w stanie ją dostrzec.
— No proszę! Rosyjski Punk okazuje serce najmniejszym fankom! Ale kto oparłby się takiej słodkiej istotce, co?
— Yuuri? Yuuuuuuri! — Minako machała dłonią przed twarzą Yuuriego. Twarzą, która była zalana łzami.
— To nie koniec — wyszeptał szczęśliwy Yuuri. Pociągnął nosem, uśmiechając się. — To nie jest koniec, wciąż mam szansę.
Łzy spływały po jego policzkach, skapując następnie na drewniany stół, przy którym usiadł. Jednak Yuuri nie zwrócił na to uwagi. W głowie miał tylko jedną myśl.
Nie jest stracony. Nie przepadł. Wciąż mogę zmienić sytuację.
Yuuri wstał. Minako uniosła brwi, patrząc na niego zaskoczona. I zobaczyła coś, co sprawiło, że sama prawie zaczęła płakać.
Oczy Yuuriego lśniły tak, jak kiedyś.
No, i nie mam już rozdziałów na zapas :')
Ludziki, na moim profilu jest informacja. W skrócie - muszę zawiesić działalność tu. Spokojnie, "ictus" będzie kontynuowany, przecież obiecałam dwa Grand Prix ^^ tylko że nie wiem, kiedy :| przepraszam za tak krótką i suchą notkę :') miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro