Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• nauka płynąca z natury

Każdy z nas kiedyś poznał gorycz porażki. Czuł załamanie, bolesny ścisk w gardle, pieczenie w oczach, rozczarowanie sobą; stracił iskrę optymizmu, która popychała do działania. Na niektórych z nas przegrana działa jak ciężar ciągnący prosto w głęboką przepaść, z której nie sposób się wydostać. Nie bez pomocy. 

Jednak niektórzy mają odruch odrzucania bliskich, kiedy dopada ich nieszczęście. Mierzą się z problemem samotnie, aby nie narazić tych, na których im zależy. A to odpychanie boli nie tylko osobę, która cierpi, ale także tę, która została odsunięta od "sprawy".

— Jak długo śpi? — spytała Minako.

— Zszedł na dół rano, napił się wody i wrócił do pokoju. Będzie z siedem godzin. I spał całą noc — odpowiedziała cicho Hiroko. — Wczoraj był na lodowisku. Yuuko dzwoniła z pytaniem, co się z nim stało. Nigdy nie widziała, żeby jeździł tak pięknie, a tak przygnębiająco. Trojaczki płakały w pokoju, bo chcą mu pomóc.

Obie kobiety patrzyły ze zmartwieniem na zamknięte drzwi prowadzące do pokoju Yuuriego. Miały nad nim pieczę od małego, znały go niemal na wylot. I widziały, kiedy zachodzą w nim jakieś zmiany. Z łatwością spostrzegły wiele lat wcześniej, jak wielkim szacunkiem i uwielbieniem darzył Viktora Nikiforova. Obserwowały to, co zachodziło w Japończyku pod wpływem Rosjanina. Widziały nowe zachowania, groźne błyski w oczach i nową pewność siebie... która zniknęła.

Niezwykłe iskierki, które zawsze były widoczne w czekoladowych oczach, zgasły. Dobro zostało zmiażdżone, zostawiając skorupę wypełnioną rozpaczą, żalem i wstydem.

  — A na pewno śpi? Może leży albo coś robi — zasugerowała Minako. Matka Yuuriego westchnęła.

— Nic nigdy nie słychać. Raz weszłam po cichu i leżał pod kołdrą. Coś tam mruknął, kiedy go spytałam, jak się czuje... i tyle. 

  — Oj, Yuuri... co się z tobą stało po jednej przegranej?

Obie kobiety zeszły na dół. Minako od razu usiadła przed telewizją i włączyła sprzęt.

— O, proszę włączyć mecz! — zawołał ojciec Yuuriego. Kobieta parsknęła gniewnie i znalazła kanał, na którym miała być transmisja z ostatnich zawodów łyżwiarskich.

Minako od zawsze widziała więcej niż inni. Widziała wszystko to, co Hiroko... i więcej. Matka Yuuriego nie mogła czysto i słusznie ocenić niektórych rzeczy, ale nauczycielka nie miała z tym problemu. Jej oczy widziały w młodym Katsukim kogoś innego. Poprzez obserwowanie chłopaka od jego maleńkości doskonale wiedziała, że łyżwiarstwo nie jest jedynym sensem jego życia, jak to mówili niektórzy. Dostrzegała to, co ukrywał — to, jak patrzył w stronę zachodu w swoje urodziny, jak bardzo uwielbiał Viktora Nikiforova... i jak szybko te uczucia się zmieniły. Czuła między nimi swoistą więź, opartą na wielu czynnikach, których nie umiała opisać.  

***

Wbrew temu, co mówiła Hiroko, Yuuri nie spał. Yuuri był pogrążony w wizjach.

Odcięty od czynników zewnętrznych, z opuszczonymi powiekami, odpłynął umysłem tam, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Oprócz jego rodziny. Tej  i n n e j.

  — Nie wybrałeś ciekawej okolicy. — Głęboki, ciepły baryton przebił się przez porywisty wiatr i skrzeki padlinożernych ptaków. — Mogę zmienić?

— Jeśli sobie tego życzysz — powiedział cicho Yuuri. 

Zamknął oczy, a kiedy je otworzył, nie znajdował się już na samym dnie przepaści, ale w ciepłym ogrodzie. Spojrzał w dół. Był ubrany w delikatną, śnieżnobiałą szatę i nie miał butów. Ale nie potrzebował ich, kiedy stał na miękkiej trawie. Obejrzał się za siebie. Między dwoma wielkimi, kwitnącymi wiśniami stała jasna huśtawka, na której siedziała postawna, rudowłosa postać w białym stroju. Ukląkł na jedno kolano, a tamten roześmiał się.

— Nie jestem Panem. Wstań i chodź tu, jest miejsca dla nas obu. 

Yuuri posłusznie podszedł i usiadł obok archanioła. Widział wyraźnie doskonałą twarz, ciało idealne w każdym aspekcie. Migotliwe skrzydła zwisające z oparcia huśtawki.

— Trochę słabo wyszło, co? — zagadnął archanioł. Katsuki smętnie przytaknął i spuścił wzrok. Czarne włosy opadły luźno na jego twarz. Nie miał okularów. — I co teraz?

— A co ma być? Arcydusza stracona. To, że Viktor jeszcze mnie nie zabił, jest cudem.

— Nie jest cudem. Jest wynikiem czegoś, co się między wami narodziło.

W oczach Yuuriego pojawiły się łzy. Co się między nimi narodziło? Jak to coś mogło zaistnieć? I dlaczego? Zadał te pytania archaniołowi, a ten uśmiechnął się zagadkowo.

— Nie ma powodów do paniki — powiedział łagodnie. — Po prostu dwie sfery w jednym ciele, połączone ze sobą, mogą na siebie oddziaływać. Ty swoją dobrocią działasz na ludzką część i dbasz o tę duszę, a ludzka część uczy cię człowieczeństwa. Ludzki Yuuri Katsuki zauroczył się tym, co reprezentuje sobą Viktor. A aura przyciągania, jaką emanuje Nikiforov, miesza ci w głowie. Miej więcej wiary w Pana i swoje siły. — Poklepał czarnowłosego po ramieniu.

— Dlaczego? Dlaczego wciąż tu jestem? Przecież to już koniec.

Archanioł zamknął oczy i wstał. Yuuri niepewnie podniósł się z siedziska.

— Nie mogę na ciebie patrzeć — szepnął ze smutkiem archanioł. Po bladym policzku popłynęła jedna łza. — Nie mogę znieść tego, jak niektórzy potrafią uwięzić siebie w klatce. Pozwalasz na to, aby cierpienie wiązało ci ręce. Bezradność trzyma twoje ramiona i nie pozwala ci ruszyć naprzód. Czy ty widzisz to, co ma nastąpić, Yuuri?

Otworzył oczy. Były smutne. Archanioł podszedł do jednego z drzew brzoskwiniowych, rosnących nieopodal, muskając dróżkę, po której stąpał, końcami skrzydeł. Wyciągnął rękę i zerwał jedną, małą brzoskwinię. Pokazał ją Yuuriemu.

  — Spójrz. Z czym ci się kojarzy?

Yuuri przyjrzał się owocowi.

— Jest nieduża, jasna... taka, jakich wiele.

— Czy nie jest podobna do zwykłej duszy?

Kolejna brzoskwinia pojawiła się przed nosem Yuuriego.

— Jest dojrzała, soczysta.

— A jakie jest jej wnętrze?

Yuuri wziął owoc i nożyk, który archanioł wyciągnął znikąd. Czując badawczy wzrok na palcach zaczął powoli nacinać brzoskwinię. 

— Zamknij oczy i tnij dalej — polecił cicho archanioł. Katsuki wypełnił polecenie. — Czujesz sok na palcach? Spróbuj odrobiny. Jaki ma smak?

— Bardzo... słodki? Z goryczą. — Yuuri zmarszczył brwi i podniósł powieki.

Brzoskwinia, z zewnątrz tak piękna i obiecująca, miała zgniłe wnętrze.

— Viktor... — wyszeptał.

— Piękna fasada ukrywająca ciemne, gorzkie wnętrze. Proszę. — Archanioł podał mu następną brzoskwinię.

— Piękna. Czy jest taka sama, jak poprzednia? — zapytał cicho Yuuri.

— Sprawdź.

Yuuri, tym razem z otwartymi oczami, przeciął owoc i sprawdził wnętrze.

— Nie wygląda na złą. Jest w porządku — stwierdził. 

— Jest jakby niepewna, prawda? Nie wiesz, czy będzie dobra, dopóki nie spróbujesz. Kto jest tak niepewny i nie wiesz, kim w rzeczywistości jest? W kogo obecnie wątpisz?

Yuuri, rozumiejąc słowa archanioła, spuścił wzrok, do głębi dobity. Czuł wstyd. Upokorzenie. Jak mógł tak zrobić? Stracił wiarę we własne siły. Miał jej tak wiele, a biernie pozwolił na to, aby go zgnębiono.

Otworzył usta, ale nie wydał się z nich żaden dźwięk. Zwyczajnie nie wiedział, co ma powiedzieć. 

— Spróbuj jej — doradził cicho archanioł. Odwrócił się i zaczął oglądać rosnące brzoskwinie.

Yuuri ostrożnie ugryzł kawałek. Była... pyszna. Słodka, lecz bez przesady, niezbyt miękka, delikatna.

— Czasem nie widać potencjału niektórych, prawda? — spytał ciepło archanioł, podchodząc do niego z jeszcze jedną brzoskwinią. — Jak sądzisz, jaka będzie ta?

Katsuki podniósł głowę i z błyskiem w oku wyciągnął rękę. Bez wahania zabrał brzoskwinię i przytrzymał ją przez chwilę w dłoniach. Skupił się. 

Archanioł uśmiechnął się zadowolony, widząc nowe reakcje Yuuriego.

— Jest pusta — powiedział Katsuki. — Wiem, że jest wyjątkowa. Nie ma w niej pestki, choć takie coś się nie zdarza. 

— A co stanie się z tym pustym wnętrzem?

— To zależy od tego, jak będzie się ją traktowało. Wnętrze może pozostać czyste... lub zgnić. Trzeba o nie zadbać.

Kiedy spojrzał na archanioła, wiedział, że odpowiedział właściwie. Piękna postać uśmiechała się z dumą.

— Wiesz co, Yuuri? — Przekrzywił głowę w bok. — Generalnie nie powinienem ci tego mówić, ale skoro tamci ściemniają, to czemu my nie? Idź. — Położył ręce na jego ramionach. — Zaraz obejrzysz coś ciekawego w telewizji. I, na litość boską, przestań już, Yuuri. Ta człowiecza część przejmuje nad tobą kontrolę. Musisz się odciąć od tej niepewności, dobrze?

Yuuri kiwnął głową, a archanioł, promieniejący szczęściem, pocałował go w czoło.


Ciepło tego pocałunku wręcz mrowiło.

A w jego pokoju było... ciemno.

Yuuri zamrugał, czując piasek pod powiekami. Nikt nigdy nie wybudził go z transu. Sam decydował, kiedy chce go zakończyć.

 "Idź".

Chłopak błyskawicznie zerwał się z łóżka. Nic nie jadł od paru dni, dlatego zakręciło mu się w głowie, jednak udało mu się złapać równowagę.

Na ścianie.

— Yuuri? — Minako i Hiroko wyjrzały z kuchni, w której buszowały, szukając ciasteczek. Chłopak ledwo to usłyszał. Był zaaferowany tym, gdzie jest pilot od telewizora. 

Kiedy go znalazł, w pośpiechu przerzucał kanały. Coś mu podpowiadało, który musi włączyć.

— Rosyjska reprezentacja wraca do domu! Viktor Nikiforov pod opieką Yakova Feltsmana zdobył kolejne złote medale do kolekcji! — usłyszał Yuuri. Wzdrygnął się na widok Rosjanina, który szedł zadowolony w czarnych spodniach, szarym swetrze i w okularach przeciwsłonecznych. W marcu. Ich ostatnie spotkanie zapadło w pamięci Japończyka tak mocno, że chłopak wątpił w to, aby kiedykolwiek mógł się go pozbyć.  — Razem z  nimi jest Jurij Plisetsky, który zdobył srebrny medal na Mistrzostwach Rosji. Chłopak... aj, to chyba bolało!

Yuuri uniósł brwi, widząc małą dziewczynkę, mającą na jasnych włosach opaskę z kocimi uszkami, wpadającą prosto na Jurija. Szalona fanka od małego. Ale jej się dostanie. I to nie od mamy, a od samego Plisetsky'ego. 

A potem Japończyk wciągnął gwałtownie powietrze.

 Jurij nie lubił dzieci. Wszyscy o tym wiedzieli. Krzywił się na ich widok, przewracał oczami, narzekał. A dziewczynkę, która na niego wpadła i sprawiła, że oboje wylądowali na ziemi, zlałby kilka miesięcy temu.

To, co rozgrywało się w telewizji, przed oczami Japończyka, przechodziło jego pojęcie. Jasnowłosy chłopak wstał powoli, pomagając jeszcze dziewczynce. Kiedy ta pociągnęła nosem, nastolatek wzniósł oczy do nieba i podał małej chusteczkę, którą wyciągnął z kieszeni szarej bluzy. 

Viktor patrzył na to i uśmiechał ciepło, jednak w jego oczach była widoczna złość. Tylko Yuuri był w stanie ją dostrzec.

  — No proszę! Rosyjski Punk okazuje serce najmniejszym fankom! Ale kto oparłby się takiej słodkiej istotce, co?

— Yuuri? Yuuuuuuri! — Minako machała dłonią przed twarzą Yuuriego. Twarzą, która była zalana łzami.

— To nie koniec — wyszeptał szczęśliwy Yuuri. Pociągnął nosem, uśmiechając się. — To nie jest koniec, wciąż mam szansę.

Łzy spływały po jego policzkach, skapując następnie na drewniany stół, przy którym usiadł. Jednak Yuuri nie zwrócił na to uwagi. W głowie miał tylko jedną myśl.

Nie jest stracony. Nie przepadł. Wciąż mogę zmienić sytuację.

Yuuri wstał. Minako uniosła brwi, patrząc na niego zaskoczona. I zobaczyła coś, co sprawiło, że sama prawie zaczęła płakać. 

Oczy Yuuriego lśniły tak, jak kiedyś. 



No, i nie mam już rozdziałów na zapas :')

Ludziki, na moim profilu jest informacja. W skrócie - muszę zawiesić działalność tu. Spokojnie, "ictus" będzie kontynuowany, przecież obiecałam dwa Grand Prix ^^ tylko że nie wiem, kiedy :| przepraszam za tak krótką i suchą notkę :') miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro