• etapy
Czas upływał im szybko. Nie. Nie upływał szybko. On pędził jak szalony. Yuuri, aby dostać się na światowe zawody, musiał najpierw na nie zasłużyć lokalnymi.
Mistrzostwa Chugoku, Shikoku i Kiusiu minęły, jak z bicza strzelił. Viktor ukrywał przed wszystkimi swoje zadowolenie wynikające z bycia w centrum uwagi. W końcu... dawny wspaniały zawodnik trenerem? Tylko Yuuri widział to, jak Rosjanin upajał się zachwytem innych. Ale i był po cichu usatysfakcjonowany jednym – tym, że Viktor nie znosił, gdy ktoś skupiał się na Yuurim.
A to właśnie robił Kenjiro Minami. Wielki fan Japończyka patrzył na niego maślanymi oczami przez cały czas. Zaskarbiał sobie jego uwagę – bo, należy być szczerym, Yuuri był dobrą osobą, która potrafiła porozmawiać przez chwilę z innymi – co niemiłosiernie irytowało Viktora. Ciągle wołał „YUUUURIŚ, chodź przećwiczyć jeden element!", „YUUUUUUURI, zapomniałeś o rękawiczkach!". Widzowie rozczulali się tą wielką troską trenera o podopiecznego. I nikt nie widział błysku zadowolenia w niebieskich oczach, kiedy Yuuri podjeżdżał do Viktora, patrząc na niego z dezaprobatą. Wiedział, że Rosjanin starał się utrudnić mu kilka rzeczy, ale bez przesady!
Jednego tylko biedny Prosiaczek nie dostrzegł. Tego, że Viktor woli mieć go obok siebie. Dlaczego? Kto to wie.
Yuuri wygrał Mistrzostwa. Zajął pierwsze miejsce ze swoim Erosem i drugim programem. Dumnie stał na podium ze złotym medalem, uśmiechając się ciepło. Viktor stał z boku, klaszcząc z szerokim uśmiechem.
Szykował się na kolejne medale.
***
Szybkie przydziały do zawodów Grand Prix. Chiny i Rosja. Puchar i Rostelecom.
— I jak? — pytał Yuuri pewnego wieczoru, rozmawiając z Jurijem przez Skype'a.
Nastolatek był już po swoich zawodach. Był rozczarowany Skate Canada, na których zajął drugie miejsce. Tuż za swoim odwiecznym rywalem.
— Tak sobie, zmęczony jestem — mruknął ponury nastolatek, układając się wygodniej na poduszce. I on, i Japończyk leżeli na swoich łóżkach z komputerami obok siebie. — Lilia to strasznie marudna babka. Ale jeszcze nigdy nie byłem w takiej formie.
— To dobrze. — Yuuri kiwnął głową. — A...
— Viktor cię męczy? — zapytał Jurij. Kiedy Japończyk spojrzał na niego zdezorientowany, prychnął. — No co. To menda. Dalej cię dręczy o to coś?
— Ogólnie to nie. Można powiedzieć, że trwa cisza przed burzą.
Jurij machinalnie kiwnął głową, zamyślony. Kaszlnął cicho i otarł usta chusteczką, po czym zerknął na biały świstek i odetchnął z ulgą.
— Jak z tym? — spytał ostrożnie Yuuri.
— Przestałem kaszleć krwią. Chyba powoli przechodzi... długo nie miałem kontaktu z Otabkiem. Cały czas trenujemy i się mijamy. — Chłopak posmutniał i zakaszlał jeszcze raz. — Cholera. — Wytarł rękę.
— Jest?
— Trochę. To nic. — Jurij zbladł. Rzucił chusteczkę z odrobiną krwi na ziemię. — W ogóle Lilka mnie dziś walnęła w żebra pilotem od radia. Wkurzyła się, bo wykrzywiałem się do niej za jej plecami i rzuciła we mnie tym pieprzonym pilotem. Bolało. Ale to nic, już przeszło. — Parsknął krótkim śmiechem i znowu zaczął kaszleć. — Kurwa.
— Gdybym tam był, może coś udałoby mi się zaradzić. Ale musisz chyba wytrzymać do Rostelecomu, Jurij. Wybacz. — Yuuri uśmiechnął się smutno.
Jurij machnął ręką.
— Jesteś na razie w Chinach, co?
— Tak, zaraz za ścianą jest Phichit. Tyle dobrze.
— Zaraz do niego napiszę, że jakby słyszał stukanie łóżkiem o ścianę, ma nie przeszkadzać. — Jurij uśmiechnął się złośliwie.
— D-dlaczego niby?! — Yuuri zrobił się czerwony.
— Bo macie połączone łóżka, Prosiaku. — Plisetsky spojrzał na niego ze złośliwym błyskiem w oku. Miał rację. Viktor zaraz po wejściu do pokoju przesunął łóżka, aby były przy sobie. — Widać wyraźnie na kamerce. Nie psujcie nikomu psychiki.
— W-weź przestań. Nic nie robimy. Viktor taki po prostu jest. Phichit już widział i...
— Co widział? — Jurij zarechotał. — AAAAA! To, co wrzucali ci frajerzy do sieci?
Komputer nastolatka prawie spadł z łóżka, kiedy ten ryczał ze śmiechu na szarej kołdrze. Yuuri ukrył twarz w dłoniach. A więc wszyscy już wiedzą, jak Viktor i Celestino upili się w smażalni. Nikiforov rozebrał się i tulił do Yuuriego, mrucząc coś o gorących źródłach miłości. Co za upokorzenie. Cholerny Phichit i jego banda. I wszyscy będą myśleć, że on imprezował przed zawodami.
— Idź spać. I zmiażdż ich wszystkich jutro.
— Ty też. Proszę, nie zabij JJa w międzyczasie...
— Szlag, a już szykowałem na niego nóż i truciznę.
Yuuri roześmiał się.
— Oba środki? Nie za dużo?
— I jeszcze poczekam przy jego ciele kilka dni, żeby mieć pewność. Jestem na jego terenie, czuję, jak wszystko obsikał. Jestem wkurwiony przez te zawody. — Plisetsky odsunął od siebie srebrny medal, odgarnął włosy z czoła i zbladł. — Otabek... dzwoni.
— Porozmawiaj z nim spokojnie — doradził Yuuri.
— Łatwo ci, kurwa, mówić. Narka. — Jurij pomachał mu, a po chwili ekran pociemniał. Japończyk zamknął laptopa i schował go do torby, po czym wsunął pod łóżko. Następnie ułożył się wygodniej.
Z łazienki przylegającej do pokoju wyszedł Viktor w czarnych spodenkach i podkoszulce. Srebrne włosy miał mokre.
— Z kim rozmawiałeś? — zapytał pozornie spokojnie.
— Z Jurijem, a co?
— Urabiasz go.
— Robię to samo, co ty, senpai. — W głosie Yuuriego pojawiła się kpiąca nutka.
Viktor w ciągu sekundy klęczał na łóżku tuż nad nim. Szerokie dłonie położył po obu stronach czarnowłosej głowy.
— Co ty wyprawiasz? — spytał podejrzliwie Yuuri.
— Nie nabijaj się ze mnie.
Japończyk prychnął.
— A kiedy ty śmiejesz się ze mnie, próbujesz mnie upokorzyć, dobić, jest dobrze, co? Nie dotykaj mnie — warknął, kiedy Viktor złapał go za brodę. — NIE DOTYKAJ PO PROSTU.
— W porządku. — Obrażony Rosjanin wstał, zgasił światło i ułożył się obok niego. — Śpij źle.
— Cóż za wsparcie ze strony trenera.
W odpowiedzi Viktor odwrócił się do niego plecami. Yuuri parsknął cichym śmiechem i zrobił to samo.
***
Pierwsze miejsce po programie krótkim. Rekord życiowy. I wciąż się bał.
Na tafli zawalczył swoim Erosem, pokazując ludziom, którzy oskarżali go o „kradzież" Viktora, że będzie w stanie godnie zastąpić Rosjanina. Wiedział, że Viktor w przypadku wygranego pojedynku o arcyduszę nie zostanie na Ziemi. Wątpił, żeby Nikiforov zadowolił się ziemskim życiem. Na pewno wróci do „domu". Jednak jego fani tego nie wiedzieli, oczekiwali jego powrotu. A Yuuri pokazał im się jako ktoś na miarę Viktora, jeżeli nie lepszy. Jednak wciąż czuł strach.
Oglądał występy reszty w ciszy, czując suchość w gardle. A co, jeśli się nie dostanie? Co, jeśli jego ludzkie umiejętności nie wystarczą, aby dostać się do Grand Prix? Musiał tam być. Ale nie chciał sięgać do swojego wnętrza po coś, czego nie mają inni łyżwiarze. Walczył ludzką częścią. To nie był pojedynek dla wysłannika wewnątrz.
W ciszy obserwował pojawiające się na wielkim ekranie wyniki Chrisa. Jego brązowe oczy robiły się coraz większe, kiedy uświadomił sobie jeden, ważny fakt.
— Dobrze, Yuuri. — Na jego ramionach wylądowały ręce zakryte drogim, szarym jedwabiem. — Bardzo dobrze. — Viktor przytulił się do niego od tyłu, ignorując flesze i okrzyki ludzi.
Yuuri uśmiechnął się drżącymi wargami i zacisnął delikatnie dłonie na przedramionach trenera. Było dobrze. Bardzo dobrze. Jeszcze program dowolny, Rostelecom i... ciągłe czekanie na to, aż Jurij podejmie decyzję. Ciągle musiał być ostrożny. Wciąż musiał mieć się na baczności.
***
Worki pod oczami Yuuriego mówiły wszystko. Viktor westchnął ciężko, poprawiając włosy.
— Mówiłem, że masz spać, a nie medytować nad byle czym — powiedział ponuro. — Kładź się do łóżka.
— Nie chce mi się spać — rzucił ochryple Yuuri.
— Kładź się, kurwa.
Nie mógł protestować. W końcu obiecał posłuszeństwo. Pod czujnym okiem Viktora położył się w swoim hotelowym łóżku w samych bokserkach (żeby skóra oddychała, jak stwierdził Nikiforov) i przykrył kołdrą. Jakimś cudem uciął sobie drzemkę, a kiedy się ocknął, zobaczył swojego trenera śpiącego obok niego. Chociaż nie, przecież Viktor nie mógł spać. Zwiedzał cudze sny. I Yuuri czuł ulgę z tego powodu, że Nikiforov nie zachciał zwiedzić również jego, zmieniając go w koszmar.
— Wstawaj — mruknął Viktor, nie otwierając oczu. — Weź szybki prysznic i ubierz strój.
Yuuri westchnął, ale zrobił to, co kazał mu trener. Kiedy wyszedł z łazienki już gotowy, zobaczył, że Viktor siedział na łóżku, przeglądając coś na telefonie. Jak zawsze wyglądał nienagannie. Yuuri naciągnął na siebie kurtkę i przeciągnął się.
— Idziemy? — zapytał. Viktor skinął głową. Razem wyszli z pokoju, w ciężkiej ciszy.
Drugi dzień Pucharu był jeszcze bardziej nerwowy od poprzedniego. To dziś wszystko miało się rozstrzygnąć. Kto wygra, a kto upadnie. Kto sięgnie wyżej, a kto będzie musiał powtarzać wszystko od nowa. Nerwowy Yuuri ciągle obserwował swoje dłonie, które nieprzerwanie drżały. Viktor obserwował go uważnie, nie wiedząc, jak go uspokoić. W tamtym momencie walka między nimi o Jurija została odsunięta na bok. Obaj skupili się na teraźniejszości i programie dowolnym.
Pozostali łyżwiarze również byli zdenerwowani. Guang Hong siedział w kącie z trenerką. Był na szóstej pozycji, dlatego miał najmniejsze szanse na finały. Musiał się dziś wyjątkowo postarać.
Chris stał spokojnie w czarno-czerwonym kostiumie, oczekując na rozpoczęcie. Miał jechać zaraz po Guang Hongu. Jego twarz była pozbawiona ekspresji, jednak oliwkowe oczy były wypełnione determinacją. Chciał pokazać się jak najlepiej. Chciał pokonać wszystkich, którzy byli równi jego umiejętnościom. Zamierzał pokazać swoją siłę i zaciągnąć Viktora Nikiforova z powrotem na lód.
Phichit był pełen pozytywnej energii, jak zazwyczaj. Kochał jazdę na łyżwach. Pragnął tego, aby świat poznał Tajlandię jako kraj, z którego pochodzą dobrzy i pracowici ludzie, a nie jako kawałek świata, którego lokalizacji nie każdy jest pewny. Zawsze w siebie wierzył. Celestino był dla niego idealnym trenerem. Doskonale się rozumieli. To Cialdini go odkrył i rozpoznał jego naturalny talent. Czas pokazać, że trudy trenera nie poszły na marne.
Leo również powtarzał sobie w kółko swoje zalety. Wygrał Skate America. Osiągał wysokie wyniki. Ćwiczył. Synchronizował się z muzyką. Był wielką nadzieją Stanów Zjednoczonych. Wiedział, że potrafi jeździć i zamierzał pokazać swój talent również dziś, zdobywając miejsce w finale Grand Prix.
Dla Georgiego jazda na łyżwach była nie tylko czymś stałym w jego życiu. Była remedium na każdą psychiczną ranę, była balsamem na ból swojego istnienia. Łyżwy nigdy go nie zawiodły, nigdy nie złamały mu serca. Dzięki programom potrafił pokazać swoje wnętrze, uczucia, mógł zaprezentować siebie. Zawsze starał się unikać pokazywania tego, że bycie tym drugim, zaraz po Viktorze, go raniło. Skupiał się na swoim życiu prywatnym, nie zawodowym. A teraz miał szanse wyjść z cienia przyjaciela. Mógł ugruntować sobie pozycję w świecie łyżwiarskim jako Georgi Popovich, rosyjski łyżwiarz, a nie Georgi, kolega Viktora. Miał talent. Dostanie się do Grand Prix. I wygra je.
Yuuri starał się pozbierać w korytarzu. Był liderem. Jeśli ten występ również pójdzie mu dobrze, będzie mieć niemalże pewne miejsce w Grand Prix. Jednak wyniki rywali były bardzo wysokie. Wiedział, że kiedy on będzie wykonywał swój program, Viktor za bandą będzie bacznie go obserwować. Ciągle pamiętał poranną rozmowę z Nikiforovem. „Zaskocz wszystkich". Tak mu powiedział. I to właśnie Yuuri zamierzał zrobić.
— A ostatnim łyżwiarzem jest Yuuri Katsuki z Japonii, po wczorajszym występie utrzymujący się na pozycji lidera... — usłyszał z głośników. Wstał powoli i podszedł do bandy. Tam zdjął osłonki z płóz i odetchnął głęboko, po czym wszedł na lód.
Z głośników popłynęło „Yuri on ice".
Skoczył. I zaskoczył. Wszystkich. Viktora. Samego siebie. Widownia klaskała głośno po tym, jak spróbował skoczyć Flipa, charakterystyczny skok Viktora. Stojąc w końcowej pozycji, ledwo czuł obolałe ręce i kolana; euforia, jaką przeżywał, działała jak najlepszy balsam.
— Viktor...? — wyszeptał drżącymi wargami, widząc swojego trenera, który biegnie w stronę wejścia na lód. W pośpiechu podjechał tam, wyciągając ręce. — Jak było? Byłem świetny, prawda?
W tamtym momencie aprobata Viktora była jedyną, jakiej pragnął najbardziej. Widząc poważną twarz trenera, zamarł. Ale wtedy... wtedy Viktor go pocałował. Przy wszystkich. Nie czuł bólu pleców, którymi wylądował na lodzie, bo liczyło się to, że Nikiforov bardzo delikatnie i dyskretnie pocałował go, co było dla niego największą pochwałą. Jego program nie był Erosem. Miał pokazywać jego delikatne, wciąż ewoluujące wnętrze. A bliskość Viktora była dla niego nagrodą.
— I kto tu jest bardziej zaskoczony, Yuuri? — zapytał Viktor, muskając oddechem jego ucho. Yuuri roześmiał się cicho.
Zdobył srebro. Stał po prawej stronie Phichita, który prezentował aparatom swój złoty medal i szeroki, szczęśliwy uśmiech. Yuuri także był szczęśliwy. Czuł, jak postawa przyjaciela emanuje radością, która zarażała innych. Chris uśmiechał się niemrawo z brązowym medalem. Byli wygranymi. Może spotkają się w Grand Prix. Może. Na razie musieli wypocząć i rozjechać się na kolejne zawody.
Yuuri po powrocie do pokoju hotelowego wziął długi, gorący prysznic. Następnie ubrał luźną podkoszulkę i spodenki. Był sam. Viktor powiedział, że musi coś załatwić i zniknął. Japończyk nie wiedział, jak ma na to zareagować, dlatego jedynie kiwnął głową.
Chłopak ułożył strój w walizce i położył się na swoim łóżku. Podłożył sobie ręce pod głowę i zamknął oczy. Nie był zmęczony. Czuł się pełen życia, energii. I niepokoju. Kiedy usłyszał chrobot klucza w drzwiach, usiadł na łóżku i czekał, aż Viktor wejdzie do pokoju. Rosjanin przełożył klucz i przekręcił go, zamykając siebie i Yuuriego. Stał przez chwilę przy drzwiach, biorąc płytkie oddechy.
— Viktor? — zapytał niepewnie Yuuri.
Rosjanin powoli rozpiął swój płaszcz, odsłaniając szary garnitur. Brązowy kaszmir wylądował niedbale na ziemi. Viktor zbliżał się do łóżka Yuuriego, coraz szybciej. W końcu wylądował na kolanach tuż przed Japończykiem. Smukłe dłonie złapały za policzki Katsukiego.
Viktor przyciągnął do siebie Yuuriego i pocałował go mocno. Nie silił się na delikatność. Chciał pokazać mu emocje, jakie dziś nim targały.
— Chcę być dziś z tobą — wyszeptał pomiędzy pocałunkami, które Japończyk niewprawnie odwzajemniał. — Pragnę całego ciebie, chociaż dziś. Błagam.
Yuuri kiwnął głową.
Z pewnością domyślacie się, dlaczego dopiero teraz dodałam ten rozdział.
W KOLEJNYM BĘDZIE SŁODKIE, SŁODKIE VICTUURI.
Nie chciałam dodawać tego, dopóki nie ogarnę kolejnego, więc... jakieś opinie? Skargi? Wpiernicz za przerwę w tym momencie na prawo, duszenie na lewo, pośrodku zapasy chęci do ćwiczeń XD
Bardzo, bardzo dziękuję za wszelkie opinie i to, że ciągle tu jesteście, jesteście najlepsze (i najlepsi? Panowie, zgłoście się?) <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro