• bliskość
Dziękuję za wszystkie życzenia, jesteście skarbami <3
Uwaga, proszę nie jeść nic słodkiego, bo przez sam ten rozdział cukier się podnosi. Czy coś. XD
No i, kurwele, nie lubię dodawać rozdziału, kiedy nie mam chociaż dwóch w przód, ale trudno. Z okazji wakacji. Miłego zakończenia jutro! ^^
Uwaga, reklama: dodałam lekkie, króciutkie opko z Otayuri. Jest też jeden shot. Jakby ktoś nie widział, zapraszam. ^^
Otabek Altin zeskoczył z motoru i rozejrzał się wokół. Ostatnim razem był w tym miejscu prawie rok temu. Odwiedził wtedy Jurija niedługo po Grand Prix. Nieco się zmieniło. Niektóre budynki zostały chyba odnowione. I kosze naprawione, bo dwa albo trzy miały duże wgniecenia. Nigdy nie denerwujcie Jurija Plisetsky'ego, kiedy ma ciężkie glany. Albo skopie pojemnik, albo ewentualnie walnie nim o krawężnik. I weź ty tu takiego powstrzymaj.
Otabek miał nadzieję, że moralność ludzi pozostała taka sama i jego motor będzie bezpieczny. Wszedł do budynku, uprzednio odczepiając od maszyny niedużą torbę, którą zawiesił na ramieniu i podszedł do portierni. Siedząca za ladą kobieta podniosła niechętnie wzrok.
— Szukam Jurija Plisetsky'ego — odezwał się Otabek. — Jest?
— A gdzie może być? — spytała zgryźliwie kobieta na portierni.
— Nie wyszedł nigdzie?
— Nie. Jego trenerzy są u niego. I jakiś starszy facet.
Otabek kiwnął głową i popędził na poddasze. Trenerzy u Jurija w internacie? I to rano? Do tego dochodził jakiś facet... coś złego działo się z Rosyjską Wróżką. Poważnie zaniepokojony Kazach przyspieszył kroku.
Kiedy dotarł na poddasze, dyszał ciężko i był czerwony na twarzy. Tak narzekał na codzienne bieganie i ćwiczenia wytrzymałościowe, do których próbował go zmusić Jurij. A mógł go posłuchać. Szlag. Podszedł do jedynych drzwi i zastukał. Po chwili odsunął się, aby Yakov Feltsman go nie staranował. Trener spojrzał ponuro na Kazacha. Był w złym humorze. Jak zwykle, kiedy był u Jurija.
— Jesteś tu? Dobrze. Zrób coś temu idiocie, zanim ja to zrobię — burknął.
Zza Rosjanina wyjrzała Lilia Baranovskaya. Spojrzała ze złością na mężczyznę, po czym skinęła na Otabka.
— Jurij jest chory — powiedziała cicho.
— Nie jestem, babo! — ryknął Jurij z pokoju. Super urok Wróżki w natarciu, ohoho.
— Jeśli nie weźmie lekarstw i nie wykuruje się, zabiję go.
— Mam go przekonać do tych leków? — spytał Altin. — Zrobię, co trzeba.
Lilia była zadowolona z postawy Otabka. Nagle w drzwiach pojawiła się jeszcze jedna osoba. Wysoki mężczyzna w dobrze skrojonym płaszczu i o jasnoblond włosach. Na skroniach zaczynały mu siwieć i było to doskonale widoczne. Mężczyzna w ręce trzymał nieduży neseser.
— Bardziej upierdliwy niż mój syn — mruknął pod nosem. — A mogłem zostać przy porodach.
— Dziękuję, doktorze Aristow — powiedziała do niego Baranovskaya. On uśmiechnął się i pocałował wierzch jej dłoni, ścisnął dłoń Yakova i zmierzył badawczym wzrokiem Otabka.
— Altin z Kazachstanu? — spytał. Otabek skinął głową, czując się nieswojo pod spojrzeniem, które prawie go prześwietlało. — Brałeś udział w Grand Prix w tamtym roku z moim synem.
— Pana synem?
Otabek nie mógł sobie przypomnieć nikogo, kto miałby na nazwisko Aristow. Był taki łyżwiarz?
— Viktor Nikiforov. Jest ze mną od dnia narodzin, jednak nazwisko ma po biologicznych rodzicach — wyjaśnił uprzejmie Aristow. No tak. — Mam nadzieję, że będzie taki łaskawy i się do mnie w końcu odezwie. Zrobiłem, co mogę — zwrócił się do Rosjan. — Nie rozpoznaję niektórych symptomów, ale nie trzeba szpitala. Intuicja lekarza. — Uśmiechnął się lekko. — Nigdy na nią nie narzekałem. Niech odpocznie, zje coś i pośpi, a szybko wróci do formy. Do widzenia.
Razem z Lilią i Yakovem skierował się do windy. Baranovskaya odwróciła się jeszcze do Otabka i pogoniła go spojrzeniem. Chłopak kiwnął głową i wszedł do pokoju Jurija, uprzednio pukając do drzwi, aby go dodatkowo nie prowokować. Plisetsky siedział w łóżku, przykryty kołdrą do pasa. Jasne włosy były rozczochrane, a sam chłopak czerwony na twarzy ze złości. Na widok Otabka przykrył się kołdrą po nos. Altin uniósł jeden kącik ust do góry. Rosyjska Wróżka wyglądała naprawdę uroczo mimo złego samopoczucia.
— Bawisz się w Śpiącą Królewnę? — spytał. Ściągnął kurtkę i położył ją na krześle. — Pora wstawać, sto lat minęło.
— Chciałbym tyle spać — burknął Jurij. — Nie patrzyłbym na ciebie.
Otabek nie zareagował na oczywistą zaczepkę. Zamiast tego rozejrzał się po pokoju. Było naprawdę czysto jak na lokatora. Nie było porozrzucanych ubrań, stert książek i encyklopedii na ziemi. O, Jurij miał dywan! Gwizdnął cicho. W odpowiedzi na to oberwał w twarz miękką rzeczą.
Podniósł z ziemi poduszkę, którą rzucił w niego chłopak. Potem wyciągnął spod łóżka Potyę, równie złą, co jej pan. Nie obyło się bez krótkiej walki, która zostawiła na jego ręce kilka długich zadrapań. Położył kotkę na parapecie. Odwrócił się i zobaczył, jak Jurij wpatruje się w każdy jego ruch. Kołdra opadła mu do pasa. Był w czarnej koszulce, która wisiała na nim, o kilka rozmiarów za duża. Nic dziwnego, w końcu była własnością Kazacha.
— Ładna piżama — rzucił Otabek.
Jurij poczerwieniał. Aby ukryć zażenowanie, szarpnął lekko za czarny materiał.
— To? A, jakaś dziwna szmata, nie będę w takiej wychodzić do ludzi przecież.
Otabek uśmiechnął się lekko i usiadł na krawędzi łóżka. Mógł na krześle, ale chciał być bliżej Jurija. Nie zauważył nerwowego ruchu przyjaciela. Spojrzał na leki stojące na szafce nocnej. Spojrzenie Jurija również tam powędrowało. Nie było tego dużo. Coś przeciwgorączkowego, wzmacniającego organizm i na... wymioty?
— Wymiotowałeś? — Wziął do ręki pudełko i spojrzał uważnie na etykietę.
— Chyba mi kawa zaszkodziła. Wziąłem tę nową, z mlekiem czekoladowym.
Otabek Altin nie miał najmniejszego pojęcia, że jego przyjaciel kłamie. I obwiniał się w myślach, bo to on wypatrzył ją w menu.
Kiedy Lilia przyjechała z Yakovem do Jurija, zrobiła przegląd jego lokum. Była całkiem zadowolona z porządku. Jednak przez zapach róż w łazience wyczuła słaby odór wymiotów. Miała bardzo wyczulony węch i od razu poinformowała telefonicznie Aristowa.
Gdyby tylko znał prawdziwy powód choroby... ale nie, Jurij nie mógł mu nic powiedzieć. Nie mógł.
— Weź to — polecił.
— Nie chcę — powiedział ostro Jurij. On sam dobrze wiedział, co mu jest i co na to pomoże. A leki nic nie zdziałają. Yuuri powiedział mu o tym w nocy, kiedy prosił go o pomoc.
— Proszę.
— Nie.
— Dla mnie? — wypalił Kazach. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów miał ochotę odgryźć sobie język. Mówić coś takiego do siedemnastolatka, który niedługo znajdzie sobie dziewczynę, a jakiekolwiek szanse Otabka będą wtedy skreślone? Czuł się żałośnie.
Jurij zamarł, słysząc te słowa. Otabek patrzył na niego prosząco, nie zdając sobie sprawy z tego, że jego słowa zadają Rosjaninowi potworny ból wewnątrz. Widział dziwny wyraz szmaragdowych oczu, które po chwili zostały przysłonięte powiekami. Altin westchnął ciężko, godząc się z przegraną. Z Jurijem nie dało się kłócić.
— W porządku — szepnął nagle chłopak. — Daj mi te cholerne leki. I wodę.
Otabek pośpiesznie podał mu wszystkie rzeczy i patrzył uważnie, czy Jurij to zażywa. Rosjanin zrobił to, po czym zamknął oczy i oparł głowę o dłoń, a łokieć o udo. Milczał. Kazach cicho przeszedł do łazienki i zabrał stamtąd szczotkę, po czym wrócił do sypialni. Zrzucił buty z nóg i wspiął się na łóżko.
— Przesuń się trochę do przodu — poprosił.
Usiadł zaraz za zaskoczonym Jurijem i położył nogi po obu stronach chłopaka. Delikatnie zaczął rozczesywać miękkie, jasne włosy. Miał ochotę pocałować jasny, gładki kark. Z trudem się powstrzymywał. Powoli czesał włosy, chcąc jak najdłużej przedłużyć tę chwilę. Widział, że ramiona Jurija lekko drżały. Odraza?
Nie miał pojęcia, że odraza była ostatnią rzeczą, o jakiej myślał Plisetsky. Zatrzaśnij drzwi. Zgaś światło. Pragnę być z Tobą. W głowie chłopaka tkwiło jedno marzenie związane z Otabkiem. Bycie blisko niego. Z nim. Pragnę czuć Twoją miłość. Pragnę leżeć obok Ciebie. Nie potrafię tego ukrywać, nawet gdy się staram. Serce bije mocniej...* Bliskość Otabka działała na Jurija wręcz zniewalająco. Drżące, silne dłonie gładziły włosy i zaplatały je w prostego warkocza, muskając szyję. To wszystko było często zbyt trudne dla blondyna, który nie potrafił powiedzieć tego, co mu leży na sercu. I tkwi w głowie.
— Gotowe — szepnął w końcu. Związał warkocza gumką, która była owinięta wokół rączki szczotki.
Jurij dotknął splotu drżącą dłonią.
— Lepiej niż ostatnio — zażartował słabo.
Otabek zaśmiał się krótko i odchylił do tyłu. Oparł się o ramę łóżka i zamknął oczy. Tak bardzo chciał się odsunąć od Jurija... i jednocześnie chciał być jeszcze bliżej. Wolał się zapobiegawczo cofnąć, aby nie zrobić czegoś niewłaściwego.
Nagle poczuł ciężar na piersi. Jurij ułożył się na nim. Łopatki chłopaka wbijały się w jego żebra. Ręce Otabka od razu powędrowały do przodu i z wahaniem objęły Rosjanina. Ten nie tylko na to pozwolił, ale też położył swoje dłonie na nadgarstkach Altina. Dzięki temu Kazach mógł bezkarnie, ale i cicho, wdychać zapach szamponu o zapachu jakiejś orientalnej rośliny.
— Mam dla ciebie ciasteczka w torbie — szepnął. — Moja mama upiekła i zapakowała. Specjalnie dla ciebie. Wczoraj o nich zapomniałem.
Jurij zaśmiał się lekko i ułożył wygodniej na brzuchu Otabka. Ten miał skrytą nadzieję, że pewna część jego ciała nie zniszczy nastroju. Jego usta były tuż przy głowie chłopaka i nie mógł się powstrzymać, żeby nie pocałować jasnych włosów. Usłyszał cichy pomruk Rosyjskiej Wróżki. Nie było w nim złości. On sam też mruknął zadowolony i musnął warkocza ustami jeszcze raz.
Nieoczekiwanie Rosjanin podniósł się do siadu i zakaszlał mocno. Zasłonił usta dłońmi i zgiął się wpół. Otabek podniósł się również i położył dłoń na plecach Jurija, zdenerwowany nagłym atakiem. Drobne ciało całe dygotało.
— Jura? — Otabek złapał go za ramiona.
Plisetsky odjął dłonie od ust i oparł je na brzuchu, wciąż splecione. Obrócił się lekko do tyłu i uśmiechnął niemrawo. Oczy miał zaczerwienione.
— Chyba źle zażyłem lekarstwo i zaczęło... kurde, nie wiem. Gdybym nie zaczął kaszleć, zwymiotowałbym. — Jego głos był schrypnięty.
— Ale już dobrze, Jura? — spytał niepewnie Otabek.
— Tak, Beka, już dobrze. Kładź się z powrotem, wygodny jesteś.
— Czuję się jak niewolnik — prychnął Kazach, udając obrażonego, ale posłusznie położył się i przytulił Jurija. Naciągnął na nich kołdrę.
Ta bliskość sprawiała, że serce Jurija bolało, jakby ktoś wbił w nie szkło. Spuścił wzrok, zerkając na schowaną starannie w dłoniach małą różę, którą wykaszlał. Niemal w całości była pokryta krwią. Otabek nie mógł jej zobaczyć.
*kto zgadnie, jaka piosenka była inspiracją, ma dedyka XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro