Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kac pobudka


Kakashi obudził się jak zwykle o tej samej porze. 5:30. Skrzywił się. Nie ważne w jakim był stanie, pomijając krytyczne rany czy niemal całkowite wyczerpanie chakry, zawsze budził się o tej przeklętej 5:30. W gardle miał taką suchość, że miał wrażenie, że wyschło na wiór i się pozlepiało. W ustach prawdziwą pustynię. Leniwie otworzył oko. Nie miał się gdzie śpieszyć. Dwa dni wolnego od tych upierdliwych, irytujących geninów. Gapił się bezmyślnie w sufit, który może nie był siedliskiem kurzu i zamieszkały przez radosne roje pająków, ale zdecydowanie od lat nie bł odświeżany jeśli chodzi o malowanie. A to wyraźnie wskazywało na to, że nie jest w swoim łóżku! Dopiero teraz zaczęło do niego docierać, że spoczywa na nim ciężar, który go ogrzewa i to dość porządnie. Spojrzał tam. Zobaczył burzę ciemnokasztanowych włosów. Pociągnął parę razy dłonią po gładkiej i miękkiej skórze pleców, pod którą wyczuwał dobrze zarysowane mięśnie. 

- Musze przestać z nimi pić. Znowu nie pamiętam jak wylądowałem w łóżku jakiejś kobiety.- skarcił się w myślach. 

Odetchnął mocniej zastanawiając się, co teraz zrobić z tym fantem. Jęknął cicho czując ból w przepitym oku i głowie, która groziła eksplozją w każdej chwili. 

To najwyraźniej obudziło jego cieplutka kołderkę, która poruszyła się. Ciemnowłose fale podniosły się. 

- Mmmm....- mruknął właściciel burzy brązu i spojrzał na tarczę budzika.- za wcześnie. - jęknął i opadł spowrotem na pierś białowłosego. 

Zanim Kakashi się odezwał mężczyzna już drzemał. 

- W życiu nie spotkałem osoby która tak szybko by zasypiała.- pomyślał. 

Kakashi próbował przypomnieć sobie jakim cudem znalazł się w jednym łóżku z facetem. Bo to zdecydowanie był facet, no chyba że trafiła mu się wyjątkowo płaska laska z niskim głosem. Chociaż to był przyjemnie niski głos. W dodatku właściciel burzy włosów miał na twarzy dziwnie znajomą bliznę. Kakashi mógł przysiąc że już gdzieś ją widział. I to nie u kunoichi. 

-  Z FACETEM?!- krzyknął niebacznie, sprawiając, że ból głowy się wzmógł, dopiero teraz sobie uzmysławiając sytuację, w której się znalazł.

Chciał się zerwać z posłania ale zapomniał o drzemiącym na nim słodkim ciężarze. 

Drzemiący mruknął niezadowolony. Leżał tak jeszcze chwilę. Kakashi czuł że ten zaczął głębiej oddychać i zrobił się nieco cieplejszy. Po dłuższej chwili poruszył się mrucząc nisko i zaczął leniwie i jakoś tak ciężko się podnosić. 

Na pół śpiący usiadł mu okrakiem na brzuchu zaskakująco nie przejmując się, że jest nagi, że obaj są nadzy. Rozpuszczone włosy opadały mu na ramiona i lekko na twarz. dłonią zaciśniętą w pięść tarł zaspane oczy. Wyglądał zbyt słodko i uroczo w tym momencie, by się nie gapic.  Spojrzał tym rozespanym, lśniącym wzrokiem na wciąż leżącego pod nim białowłosego. Kakashi chciał coś powiedzieć, ale patrząc w nie całkowicie i bez reszty przepadł w nich. Czuł, że się rumieni, ale nie był wstanie oderwać wzroku od jego twarzy. Dla takich widoków mógł się budzić co rano w nieswoim łóżku. Nawet jeśli był mężczyzną, to przestawało mu to przeszkadać. Jego nowy kochanek był zbyt uroczy, by to skończyć w tej chwili, by żałować tej nocy. 

- Kawy? Herbaty? Śniadanie?- zapytał rozespanym głosem i ziewnął przeciągle.

- Buzi?- odpowiedział pytaniem na pytanie, znów oblewając się rumieńcem, co nigdy dotąd mu się nie przytrafiało, a już na pewno nie na trzeźwo czy na kacu.

- Czyli herbata i śniadanie.- mruknął patrząc na leżącego który przed chwilą dostał ataku histerii, a teraz wzięło go na amory. Doprawdy dziwak z niego. 

Kakashi dotknął go i zaskakująco nieśmiało przyciągał do namiętnego pocałunku, kiedy Iruka zrobił zaskoczoną, dziwną minę, jakby lekko.... skonfudowaną.

- Co się stało?- zapytał zatrzymując się w pół ruchu. 

- Sorry, ale.... m-muszę do łazienki! Już!- zaczerwienił się zażenowany i zerwał z miejsca. 

Tak się spieszył, że zaplątał w cienką kołdrę, który byli okryci i wyrżnął jak długi na podłogę. 

- Auć. Auć. Auć.- jęknął pocierając obolałe miejsca i tym razem wyplątując się z pościeli mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem i zbierając się z podłogi. 

Nie zaszczycił białowłosego nawet spojrzeniem. Szybko zniknął za drzwiami sypialni. 
udał się za gwałtowną potrzebą która wygoniła go z łóżka kiedy zaczynało się robić miło. Teraz to już na pewno nic z tego nie będzie. Westchnął ciężko i skorzystał z toalety. Skoro już był w łazience, do tego całkiem bez ubrania, postanowił wziąć orzeźwiający prysznic. Ze spania i tak już nici, przez tego skacowanego panikarza. Najpierw się pcha do łóżka, a potem płacze.

Kakashi tymczasem podjął kolejną próbę przypomnienia sobie, co zaszło wczorajszej nocy i komu się do łóżka wepchnął. Przypominało mu się, że chyba wyszedł o własnych siłach i miał na kogoś czekać, ale zjawił się ktoś, kto go zgarnął. Zabrał do domu, umył i troskliwie położył spać. Potem miał już tylko dziwne migawki jak grzebał w czyjejś szafie. Wpychał się w coś cholernie ciasnego, a potem kilka migawek postaci w rozpuszczonych włosach i z blizną przez nos. 
Jak echo tłukły mu się pod głową jego własne słowa: Pragnę cie, Iruka. Weź mnie całego. Już nigdy nie zostawiaj....
Jęknął. Nieznośnie powoli kojarzył kim, do cholery jest Iruka- właściciel blizny i oczu, które skradły nie tylko serce, ale chyba i uszę. Oczu, w których utonął. Bezpowrotnie. 

Po dłuższej chwili pojawił sie obiekt jego rozmyślań. Niósł tacę z czymś parującym. Podszedł i postawił ją na stoliku obok. Odwrócił sie i patrzył na niego łagodnie. 

- Zrobiłem miso i makaron z warzywami. Mam nadzieję, że lubisz. W kubku zaparzyłem ci Senchę.- powiedział i nachylił sie nad białowłosym. 

Pocałował lekko w czoło i wyprostował się. Rumienił się lekko. 

- Nie zjesz ze mną?- Kakashi zapytał  robiąc smutną minkę, mimo, że wciąż był niemal przerażony, że wylądował w łóżku z mężczyzna i chyba zrobili TO!

- Już zjadłem. Muszę iść do pracy. Wracam wieczorem czyli od teraz dokładnie za...12 godzin.- powiedział uśmiechając się - Zjedz póki ciepłe. Od razu lepiej się poczujesz. Zobaczysz.- dodał  i poszedł gdzieś na drugi koniec pokoju. 

Kakashi tylko odwrócił głowę. Na szczęście pokój nie był zbyt duży i dokładnie widział jak ten zanurza się w szafie, którą wczoraj przekopał. Patrzył jak się pospiesznie ubiera. Chciał go zatrzymać na choćby jeszcze sekundę. Zaczynał nienawidzić, że on musi nawet w weekend pracować zamiast zostać z nim w łóżku i wylegując się odpoczywać po ciężkim tygodniu. 
Wyciągnął w jego stronę rękę i kiedy ten ruszył w stronę drzwi postanowił go jakoś zatrzymać.

- Iruka? Masz może aspirynę? Strasznie boli mnie głowa.- jęknął mrużąc oczy.

- Głowa?- zdziwił się.- A myślałem, że dupa.- dodał wychodząc z sypialni.

- Du-pa? Czemu...- zaczął się dziwić, ale nagle uświadomił sobie, że wciąż trwa w jeden pozycji, i że nie pamięta co się działo wczoraj od pewnego momentu, a przecież obudził się nagi w łóżku innego mężczyzny i to POD NIM, a nie na nim, czy obok...

- Och. Zbladłeś, Kakashi. Musi cię naprawdę boleć. Możesz zostać w łóżku. Jak będę wracał to kupię ci coś na kaca i więcej aspiryny. Ta jest ostatnia.- powiedział z troską, choć lekki, łobuzerski uśmieszek błądził mu po wargach. 

- Dzięki łaskawco.- burknął, ale nie ważył się jeszcze drgnąć, choć zapach zupki i napoju kusił. 

Iruka wyszedł z sypialni. Ubrał buty i radośnie podążył do pracy zostawiając skacowanego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro