Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


Gdybym mógł jej powiedzieć, powiedzieć jej wszystko, co widzę.

Gdybym mógł jej powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim. 

Ale jesteśmy miliony światów od siebie i nie wiem, jak mógłbym zacząć.

 Każdemu jest przypisane z góry przeznaczenie, które małymi kroczkami należy wypełniać, niekiedy nasz los jest w rękach drugiej osoby, która chcąc nie chcąc musi dokonać wyboru, jaki sens odegramy w jej życiu. Ona też musiała i zrobiła to, zamknęła się w swoim własnym świecie, czasami tylko tak znienacka jej mur zbudowany z lodu topniał, wpuszczając do środka ciepło uczuć. Wychodziła, by nikt nie zapomniał, jak wygląda, kim jest... Szanowałem jej decyzje, musiałem ją uszanować, mimo że się z nią nie zgadzałem, a w środku pękało mi serce, gdy patrzyłem w głębię jej niebieskich oczu, mówiących, że mnie nie chce, że czuje się dobrze sama, u siebie. Z trudnościami dalej szedłem swoją ścieżką, tylko czasami tak na kilka krótkich chwil przyglądałem się jej sylwetce znikającej w ciemnościach. Wiedziałem, że nie powinienem, że należy odpuścić, bo nie można z butami ładować w czyjeś życie, jeśli dana osoba tego nie chcę. Ale nie potrafiłem. W dalszym ciągu w to brnąłem, licząc naiwnie, że coś z tego będzie. Że w końcu ją dogonię, zamknę w swoich ramionach i już nigdy nie wypuszczę. Nie udawało się, za każdym razem zamykała mi drzwi przed nosem i chowała klucz do swojego serca gdzie indziej. Zapewne marząc w skrycie, abym w końcu odpuścił. Zapominając przy tym, że ja zawsze walczę do końca. I kolejny raz spróbowałem.

Siedziała z głową skierowaną w notatnik, w jej białe włosy wnikały płatki śniegu, które z niewiadomych powodów nie chciały opaść na ziemię. Zapach jej lawendowych perfum unosił się w powietrzu, drażniąc moje nozdrza. Mimo iż przed przyjściem powtarzałem sobie kilkanaście razy, co chce jej powiedzieć, spisałam wszystko na kartce to i tak pod ciężarem jej przenikającego spojrzenia znad zbioru kartek poczułem, jak wszystko znika z mojej głowy, zostawiając tylko nic niewartego gościa, który nie wiedział, jak przekonać kogoś do jakikolwiek emocji.

– Mam coś na twarzy, że się mi tak przyglądasz? –  spytała z drobną nutką irytacji w głosie. Głosie, który uwalniał we mnie całą gamę uczuć. Głosie, który był dla mnie czymś więcej niż wytwarzanym przez struny dźwiękiem. Głosie, który każdego dnia pragnąłem usłyszeć.

 – Nie, nic nie masz, ja tylko przyszedłem z tobą porozmawiać.

– Pogadamy później. Teraz muszę obmyślić strategię, zająć się organizacją misji rewitalizacyjnej, wziąć od Karuto listę potrzebnych produktów. Ja nie mogę teraz rozmawiać. –  Kolejny raz podnosiła się do ucieczki od wszystkiego. Mój rozum mówił, odpuść, a serce biło jak szalone, namawiając do biegu. Żałowałem, że posłuchałem serca, zamiast oddać głos drugiemu rozmówcy. Może w końcu po długiej i wyczerpującej walce pozwoliłbym wypuścić ją sobie z rąk. Godząc się, z tym że jest przeznaczona komu innemu. Nie mi. Niestety, jeśli chodziło o wszelakie uczucia, to lubiłem komplikować sobie życie.

– Znowu to robisz, Kira  – Pokręciłem głową, czując, że nic innego mi nie pozostało. To nie był dobry moment na krzyk, płacz, wzdychanie. Dziewczyna stanęła i odwróciła się w moją stronę, patrzyła na mnie pytająco.

 – Co niby robię? –  Założyła ręce na piersi, a ja poszedłem do niej, zmniejszając przy tym dzielący nas dystans.

 – Bierzesz na swoją głowę za dużo – To nie to miało wyjść z moich ust. Zgubiłem się w swoich własnych słowach, gdy popatrzyłem w jej tęczówki. Chciałem tylko namówić ją do uczuć, a wychodziło na to, że sam nie potrafiłem sobie z nimi poradzić. Może trzeba było schować je do pudełka i zamknąć na klucz, żeby nikt się do nich nie dostał. Teraz jest na to trochę za późno. Myślałem, że nikt po nie nie przyjdzie. Myliłem się, tak bardzo się myliłem.

 – Nie musisz się o mnie martwić, bo świetnie sobie radzę. No i kto...

 – Się tym zajmie. Uwierz mi wiele osób, by chciało ci pomóc.

–  Ale ja nie potrzebuje pomocy. – Kilka słów, które śmiało mogła zapisać na kartce białego papieru i pokazywać, gdy tylko pojawiałem się w jej polu widzenia. Byłoby łatwiej mi i jej.

 – Poproszenie o pomoc nie jest czymś złym wręcz przeciwnie. Nie bój się skorzystać z pomocnej dłoni. – Białowłosa zmarszczyła brwi.

– W dalszym ciągu masz na myśli moje obowiązki, czy w grę wchodzi coś więcej? – Patrzyła na mnie przymrużonymi oczami znad swoich gęstych rzęs.

– Oczywiście, że nie, dlaczego pytasz?

– No bo brzmisz, jakbyś mówił o czymś kompletnie innym. –  Przejechałem dłonią po włosach. Niewykluczone, że tego właśnie chciałem od początku. Prawdopodobnie w głębi duszy pragnąłem, żeby właśnie tak pomyślała. Był to dobry moment na szczerą rozmowę. Żałuje, że nie skorzystałem z tej okazji.

– Miałem na myśli tylko i wyłącznie twoje obowiązki.

– Rozumiem. Wiesz, muszę naprawdę iść. Porozmawiamy kiedy indziej.

Jej sylwetka zaczęła się oddalać. Kolejna zmarnowana szansa. Kolejny raz los zaśmiał mi się w twarz. Kolejny raz serce wyrywało mi się piersi. Kolejny raz czułem, że powinienem odpuścić i kolejny raz tego nie robiłem.

Witajcie!

Wiem, że rozmowa głównych bohaterów może wydawać się krótka, ale taki był zamiar. W ogóle to czuje się, jakbym wygrała w loterii. Przeszłam przez pierwszy rozdział moje słoneczka. I zdobyłam dzisiaj włosy Artemis za 20 maany. Jest cudownie. Zna ktoś jakieś fajne opowiadania o Eldaryi, bo chcę jakieś przeczytać. W ogóle to śmieszna sprawa, bo moim wybrankiem jest Ezarel, a pisze o Nevrze. Bardzo zrozumiałe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro