5.
Bethany
Poczułam niemałe zadowolenie z mojej pracy, ponieważ nauczyłam jeździć na łyżwach kolejną osobę. Kiedy Harry kolejny raz okrążał lodowisko rozpierała mnie duma, lecz kiedy niespodziewanie do mnie podjechał, lekko się zdenerwowałam. Szczerze to nawet nie wiem dlaczego, on mnie rozpraszał.
-Wiesz co...?-popatrzył na mnie ze zmarszczonym czołem.
-Bethany-powiedziałam bez namysłu, lecz potem szybko doszły do mnie moje słowa i z otwartej ręki uderzyłam siebie w czoło. Chłopak tylko się zaśmiał.
-Więc wiesz co Bethany? Jesteśmy tutaj sami-rozejrzałam się wokół.
Niestety miał on rację, straciliśmy poczucie czasu. Z lodowiska dawno wypuścili klientów, lecz dziwne jest to, że nie wyrzucili Harry'ego. Jeśli chodzi o mnie-to rozumiem, ponieważ jestem instruktorką, ale on? Zwykły człowiek. -Nie zaczyna się zdania od „więc"-słusznie zauważyłam-A tak w ogóle powinniśmy już się stąd zbierać.
To nie było tak, że miałam dość jego obecności, po prostu byłam już zmęczona.
-Tak, też tak uważam-bez słów udaliśmy się do szatni.
Przebraliśmy buty i ubraliśmy kurtki. Pani Wendy, która była naszą sprzątaczką, zamiatała właśnie hol, a kiedy opuszczaliśmy budynek porozumiewawczo się do mnie uśmiechnęła.
„Aha, no dobrze"-pomyślałam.
Harry
-Do zobaczenia-szepnęła Beth, chociaż wokół nas nikogo nie było, a na ulicy było słychać tylko przejeżdżające samochody.
-Do zobaczenia powiadasz?-uniosłem brwi do góry-Czyli uważasz, że się zobaczymy Beth?
-Nie! Do niewidzenia!-odparła na odchodne-I nie nazywaj mnie „Beth" Haroldzie!-krzyknęła, kiedy była już na przy bramie.
Stałem jeszcze chwilę pod budynkiem lodowiska i patrzyłem w stronę, w którą poszła dziewczyna. Po chwili także ja się tam udałem.
Wracałem do domu z rękami w kieszeniach, zmierzwionymi włosami i zmęczeniem na twarzy. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a oczy same się zmykały.
„Byłem szczęśliwy. Pierwszy raz od ostatniego spotkania z chłopakami"
Na samą myśl o dawnym zespole w mojej głowie pojawiły się smutne wspomnienia. Chciałbym, żeby to wróciło, żeby było jak dawniej. Zacząłem iść szybciej, bo na dworze robiło się zimno, a ja już po kilku godzinach na lodzie miałem serdecznie dość.Kiedy znalazłem się pod grafitowym budynkiem, wsadziłem rękę do kieszeni w celu odnalezienia kluczy. Oczywiście ich tam nie było!
-Cholera! -przekląłem pod nosem.
****
Cześć kochani! U mnie zaczynają się już ferie, więc myślę, że to dobry czas na nadrobienie zaległości w opowiadaniach. Dzisiaj Wattpad usunął mi 2 rozdziały z których byłam bardzo dumna, ale mówi się trudno... Napiszę je jeszcze raz. Może zmienię wydarzenia z tych rozdziałów? No nic! Do napisania wkrótce
Przypominam, o wpadaniu na Insta i na Snapa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro