Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Kto ma więcej do stracenia

Rozdział dedykowany @x3ArlettxWlodx3 w podziękowaniu za dyskusję oraz z życzeniami, by dalej cieszyła się swoim pisaniem i była dla siebie samej życzliwym krytykiem.

Bawcie się dobrze i koniecznie dajcie znać, co Wy na taki rozwój wydarzeń? 😂

– Zaniki pamięci w tak młodym wieku? Współczuję ci Cole, serio – pozwoliła sobie na złośliwość Nessa, podciągając się wyżej na jego łóżku.

Dammit, naprawdę było wygodne!

Dużo wygodniejsze niż jej zabytkowy grat!

– Wzrusza mnie twoja troska, Howard – odparł równie sarkastycznie River. – Jeśli to już wszystko, to dziękuję ci za zbędną wizytę, możesz wracać do siebie.

– Nie mogę, bo zamierzam wygrać z tobą ten zakład.

– Jaki zakład? Tobie chyba naprawdę coś się stało w głowę, kobieto! Nieodwracalnie.

– Przecież ci napisałam, że podejmuję wyzwanie!

Gospodarz wpatrywał się w nią podejrzliwie, sprawiając wrażenie zupełnie niezorientowanego w temacie.

– Napisałaś do mnie? Kiedy?

– Jak się obudziłam, to jest... no, w południe.

– Aha, to wyjaśnia, dlaczego nachodzisz ludzi w ich sypialniach o północy. Ja na przykład musiałem wstać o siódmej rano i teraz chce mi się spać – zamarudził.

– Nie zmieniaj tematu, Cole – ofuknęła go stanowczo dziewczyna, nieczuła na wyrzuty oraz emocjonalne szantaże. A w dodatku przecież miała coś do ustalenia.

– I z pewnością nie dostałem od ciebie żadnego listu. Ani innej wiadomości – upierał się chłopak.

No, to ostatnie to był akurat fakt. Ich nocna wymiana smsów tuż po jej przyjeździe do Culford była jak do tej pory pierwsza i jedyna. Nastolatka bardzo tego pilnowała, skoro aż do poprzedniej nocy wredny dupek dla niej nie istniał.

– Zamierzasz także twierdzić, że sam do mnie nie napisałeś? – zapytała tymczasem z irytacją.

Gospodarz na krótką chwilę odrobinę się jakby stropił.

– No dobra, napisałem. Byłem niewyspany i wściekły na ciebie po akcji z ramką. Trochę mnie poniosło, nie musisz brać serio moich słów. A teraz już idź, sio!

Na samą myśl o opuszczeniu przytulnej sypialni młodego Adonisa Nessa poczuła lekki przypływ paniki. Więc żeby go zamaskować, zerwała się z łóżka i kucnęła nieopodal drzwi, by powodowana desperacją zajrzeć pod krawędź rozłożonego tam chodnika.

Wyglądał na jakieś wyszukane, ludowe rękodzieło i nawet miał frędzle, ale zdecydowanie nie zaplątała się między nimi żadna biała koperta. Ani inny śmieć czy choćby pyłek.

– Tutaj, wsunęłam ci liścik pod drzwiami. Naprawdę go nie znalazłeś?

Chłopak przyglądał jej się z chłodnym zaciekawieniem, lecz kolejny raz słysząc o przesyłce, westchnął z czymś w rodzaju rezygnacji.

– Nie, przecież mówię, że nie znalazłem niewidzialnego listu od ciebie.

– Eeem... – wyraziła powątpiewanie dziewczyna.

Do cholery, przecież PAMIĘTAŁA ten list! Trzymała go we własnych rękach, czytała na własne oczy, osobiście na niego odpisała i podrzuciła odpowiedź sąsiadowi do sypialni!

Że niby co, kolejne przywidzenie miała?

Do pary z upiorem?!

Jakby słysząc rozterki dziewczyny, szatyn sarknął:

– Tak, jak nie posiadam tu żadnej niewidzialnej klatki, pamiętasz?

– Nie widzę związku – oświadczyła nastolatka równie wyniośle, jak fałszywie.

Oczywiście, że go widziała. Debil wytykał jej (błędną niestety) teorię z zamykaniem i przetrzymywaniem jej kotki siłą, w klatce.

Ale nadszczerość szkodzi, wiadomo.

– To niby co w nim napisałaś? – O dziwo zainteresował się gospodarz.

Cóż, to by sporo wyjaśniało. Najwyraźniej nie wiedział, że rudowłosa podjęła poranną rękawicę. I nie zamierzała jej sobie teraz pozwolić odebrać.

Dlatego wróciła na łóżko i usiadła na nim po turecku, podpierając się dłońmi za placami. Po czym zgrywając się na zdecydowanie większą nonszalancję, niż ją akurat odczuwała, stwierdziła:

– Ehem, widocznie grasują tutaj bardzo głodne myszy, które zeżarły naszą korespondencję.

– Jak mogę mieć myszy, skoro mam tu twojego kota? – zauważył nie bez racji ten bezwstydny złodziej czworonogów.

No rzeczywiście, jak na złość Lola właśnie lizała jego bosą stopę, na przemian ze swoim lśniącym futerkiem. W ogóle nie zainteresowała się obecnością swej pani w pomieszczeniu. Zdrajczyni!

Nessa mogła tylko udać, że nie widzi kolejnego afrontu w wykonaniu ukochanej pupilki, która po prawdzie chyba nigdy w życiu nie miała z żywą myszą do czynienia. Z martwą tym bardziej.

Wróciła zatem do negocjacji, oświadczając lodowato oraz nie do końca zgodnie z prawdą:

– Nudzi mi się, Cole. Dlatego postanowiłam, że przyjmuję twoje wyzwanie.

– Rzuciłem ci wyzwanie, serio? A jakie mianowicie? – Albo się z nią droczył, albo palił głupa.

Ludzie, trzymajcie ją! Czy ten idiota zawsze musiał odwracać kota ogonem? I to dosłownie?

– N-no, że... – Tutaj dziewczyna lekko się zająknęła, mimo wszystko nie przywykła jednak do tego typu rozmów z młodymi mężczyznami. W związku z czym zapytała z nagłą, acz nieszczerą troską: – Nie chciałbyś założyć koszulki? Pewnie ci zimno?

– Naah, jest okey. To co z tym wyzwaniem? – Chłopak brzmiał na coraz bardziej zaintrygowanego.

I niewątpliwie doceniał rosnącą absurdalność ich słownej potyczki.

Oraz to, jakie robił na swoim nocnym gościu wrażenie, niestety.

Gość tymczasem zgrzytnął zębami, ale wydusił z siebie:

– Że... no, że mnie będziesz pieprzył. Albo... ja ciebie.

– Zaraz, przyszłaś do mnie w środku nocy, żeby się założyć, że będziesz się ze mną pieprzyć?! – Po jego idealnych wargach przemknął zarozumiały uśmieszek.

Chryste, znowu wszystko nie tak!

– Wiesz Nessie, to rzeczywiście jest do zrobienia. I nie potrzebujemy do tego zakładu...

Nastolatka ze zdenerwowania aż zagryzła i bez tego różowe wargi. No co za debil i zbok!

Mimo późnej pory i tego, że przerwała mu w bardzo niesprzyjającym momencie to, co akurat robił, River naprawdę zaczynał mieć coraz większy ubaw. Od dawna wiedział, że w tej ognistowłosej furiatce drzemał duży potencjał rozrywkowy.

No, i nawet w dresie wyglądała cholernie seksownie!

– Jeszcze nie zwariowałam – przywołała go do porządku. A przynajmniej podjęła taką próbę. – I natychmiast przestań sobie pochlebiać, Cole.

Dupek tylko patrzył na nią z coraz szerszym, cwaniackim uśmiechem. Oraz z głodnym błyskiem w oczach.

Intuicja jej podpowiadała, że ten błysk był najgorszy.

– Czyli chcesz się założyć, że będziesz się pieprzyć z kimś innym? Masz kogoś konkretnego na myśli, słońce?

Dziewczyna poczuła, jak rośnie jej ciśnienie. Najchętniej natychmiast by wstała i wyszła, trzaskając drzwiami. Oraz kończąc tę idiotyczną wymianę, podczas której arogancki buc zaczął się zdecydowanie zbyt dobrze bawić.

Niestety, strach przed samotną konfrontacją z duchami był silniejszy, dlatego wycedziła:

– Jesteś zboczony, zawsze to wiedziałam. I dlatego zamierzam ci udowodnić, że wbrew temu, co napisałeś w swoim durnym liście, nikt tutaj nikogo nie będzie pieprzył. Ani ty mnie, ani ja ciebie, ani w ogóle NIKT NIKOGO.

– Serio, będziemy wszyscy żyć w celibacie? Skażesz ludzkość na wymarcie?

– Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli – fuknęła.

– Taaa. To co ja właściwie będę miał z tego zakładu, skarbie?

– Hmm, satysfakcję? – rzuciła na próbę nastolatka, ignorując pseudo pieszczotliwy przydomek. Phew!

– W życiu nie słyszałem o tak głupim zakładzie – ogłosił buc z granitowym przekonaniem.

Oraz z przewrotnym zadowoleniem.

Nessa tylko przewróciła oczami. W końcu wiedziała, że nie będzie łatwo. Ale znoszenie wizyt z zaświatów w pojedynkę mimo wszystko było jeszcze trudniejsze! Wciąż jej się opłacało tu być, uznała.

Chłopak tymczasem popadł w zamyślenie, które przerwał dopiero mówiąc:

 – Jeśli naprawdę mamy się o coś założyć, to już prędzej o to, że jednak będziesz się ze mną piepp... No, że będziesz ze mną uprawiać seks. – Najwyraźniej nieźle w istocie wychowany potomek Alex postanowił uszlachetnić terminologię, zamieniając rozmowę o pieprzeniu na rozmowę o seksie.

I chwała mu za to, bo Nessę wczoraj za bardzo poniosło, przez co zupełnie niepotrzebnie nadała ich rozmowie taki prostacki ton.

Dziewczyna popatrzyła na niego z wytężonym namysłem. Jakkolwiek by jej się to nie nie podobało, to dostrzegała pewną logikę w rozumowaniu Rivera.

Co nie znaczyło, że zamierzała się do niej przychylić.

– To z kolei zupełnie nie leży w moim interesie, głupku – uparła się zatem.

– Spoko, rozumiem, boisz się, że nie wygrasz. Chociaż dużo tracisz, mała. To by był dla ciebie win-win, zwłaszcza gdybyś ze mną przegrała!

Nessa zignorowała jego przechwałkę, by po chwili zastanowienia uśmiechnąć się słodko i oświadczyć podstępnie:

– Ale mogę się z tobą założyć o coś innego.

– Tak? O co?

– Że się we mnie... zakochasz. Powiedzmy, że daję ci czas do wakacji, na pewno stracisz dla mnie głowę... I serce. Co ty na to, Cole?

Sama nie wiedziała za bardzo, czemu pomyślała o czymś tak kretyńskim. W końcu nigdy dotąd nie zasłynęła jako łamaczka męskich serc. Raczej wręcz przeciwnie.

Ale po pierwsze, nie zamierzała zawierać idiotycznego zakładu o pójście/niepójście z przystojnym zarozumialcem do łóżka. No bez przesady.

I nawet zakładając się o miłość nie traciła za wiele, bo po drugie miała wszelkie podstawy przypuszczać, że do wakacji to już ich z Yolandą w Connecticut nie będzie. A na pewno nie w domu Grantów/Cole'ów.

Nie pod jednym dachem z duchami oraz Riverem.

A nawet jeśli jakimś cudem by tutaj zostały z matką, to chociaż mogła mieć nadzieję, że kwestia upiorów się do tej pory sama rozwiąże. Jakoś.

Więc i tak przestanie potrzebować dostępności/obecności przystojnego buca. To by naprawdę była dla niej sytuacja z gatunku wygrana-wygrana.

Niestety, usłyszawszy jej propozycję chłopak aż nie zdołał powstrzymać parsknięcia głośnym śmiechem. W sposób bezsprzecznie obraźliwy rozbawiła go wizja ewentualnego zakochania się w rudowłosej.

Jednakże już za moment wygładził przystojne oblicze i ogłosił pojednawczo:

– Wiesz co, Howard, mnie też się trochę nudzi. Dlatego powiem ci, o co się możemy założyć.

– Nie mogę się doczekać.

– Spoko. A zatem ja zakładam się z tobą, że do końca roku szkolnego to ty zakochasz się we mnie. I sama bardzo będziesz chciała iść ze mną do łóżka... Będziesz mnie o to błagać, uwierz mi!

Zniesmaczona Nessa już zamierzała zaprotestować, ale szatyn jeszcze nie skończył:

– ... A ty możesz założyć się ze mną, że ja zakocham się w tobie, co ręczę ci, że nie nastąpi. Ja się nie zakochuję. Nigdy.

– Przekonamy się – prychnęła z uporem, bo skoro już zaczęła tę inbę, to musiała brnąć w zaparte.

– Przegrany będzie musiał spełnić trzy życzenia wygranego. Zgadzasz się?

Nastolatka przez chwilę obrabiała w głowie wynikające ze słów Cole'a informacje oraz ich możliwe konsekwencje. Czy w jego propozycji tkwił jakiś haczyk?

– A co, jeśli oboje przegramy? – zaniepokoiła się przytomnie.

Odwrotna wersja nie wchodziła w grę, tego była pewna. Ona w życiu się nie zakocha w tym zarozumiałym idiocie!

Jednak chłopak tylko kolejny raz się roześmiał. Trzeba mu przyznać, że choć nieco złośliwie, to z dużym wdziękiem.

– Tak mało wierzysz w swoje szanse, Nessie? Tym lepiej dla mnie, bo ja nie dopuszczam własnej przegranej.

– Nie dziwi mnie, że nie dopuszczasz. Każdy narcyz okropnie przeszacowuje swoje możliwości – wytknęła mu jadowicie. – Ja po prostu jestem realistką.

– Dobra, w takim razie będziemy mieli sześć życzeń do spełnienia. Trzy twoje i trzy moje – warknął River, wyraźnie urażony przytykiem do jego narcystycznego zaburzenia osobowości.

Które dla reszty świata było przecież jasne jak słońce.

Hyhyh. Dziewczynie w ogóle nie było go szkoda. Niech tam się skręca z powodu urażonego ego, wielka rzecz. Na tym świecie zdarzają się o wiele gorsze cierpienia.

Na przykład prześladowania ze strony krwiożerczych upiorów.

– Zgoda. Ale nie myśl sobie, że w ramach któregoś życzenia w końcu zaciągniesz mnie do łóżka na seks, przegrywie. Zapomnij – podkreśliła z całą stanowczością.

– No, ale życzenie to życzenie... – chciał zaprotestować, najwyraźniej przyłapany na gorącym uczynku cwaniak.

– Nic seksualnego ani nic uwłaczającego. Albo nici z zakładu – zagrała brawurowo rudowłosa, niemalże zapominając, że to ona sama wymyśliła całą intrygę.

– W porządku, skoro nalegasz. Nic uwłaczającego. Ale to ma działać w obie strony, Howard, pamiętaj.

– Pewnie, Cole. – Zgodnie pokiwała głową i idąc za ciosem, zapytała: – Po której stronie łóżka wolisz sypiać?

Mina dupka w tej chwili warta była każdych pieniędzy.

☆☆☆

– Pośrodku. Zawsze sypiam pośrodku – przypomniał jej, bo faktycznie widziała  przecież, że ostatniej nocy uwalił się centralnie na środku swojego obszernego łoża. – I nie rozumiem, dlaczego cię to nagle interesuje...

– No, to się teraz zmieni – poinformowała go z perfidnym zadowoleniem Nessa.

W myślach przybiła sobie piątkę, bo choć rozmowa nie należała do najłatwiejszych, to ostatecznie przyniosła pożądany efekt.

Przecież nie po to od godziny nad wyraz cierpliwie użerała się z Riverem, żeby teraz wracać samotnie do swojego pokoju, na pastwę duchów!

Cały ten cyrk z zakładem miał głębokie drugie dno!

– Co znowu...? – Nie nadążał za nią gospodarz.

– Jak to na wojnie, Cole, wszystkie chwyty dozwolone, pamiętasz? – Słowom nastolatki towarzyszył chytry uśmieszek, tym bardziej niepokojący, iż przechodzący w ledwo skrywane ziewnięcie.

To była kolejna niepotrzebnie długa i wyczerpująca noc, no ale jakie miała wyjście, ughh!

– O czym ty do mnie mówisz, kobieto? – Z kolei Riverowi coraz mniej było do śmiechu, nawet drwiącego.

I bardzo dobrze. Dupek wyraźnie jej nie doceniał!

A to zawsze był błąd, duży błąd!

– No, że w takim razie odtąd będę sypiała po lewej stronie twojego łóżka. Znając ciebie, wolę być bliżej drzwi.

– Jak to: będziesz sypiała?

– Normalnie. Najbardziej lubię na boku. I bez żadnych zboczonych bezeceństw, pamiętaj!

– Nie mówisz tego serio! Po wczorajszym? – spiorunował ją.

– Ależ mówię! Zamierzam tutaj nocować, kiedy tylko będę w nastroju by udowodnić ci, że tak łatwo się do mnie nie dobierzesz.

– No chyba śnisz! – Mimo wszystko chłopak nie spodziewał się, że ich rozmowa przybierze taki obrót i nie był na to przygotowany.

Musiał szybko przeciwdziałać temu szaleństwu! W istocie nigdy jeszcze żadna dziewczyna nie gościła w jego własnym łóżku i do niedawna zdecydowanie wolał, żeby tak pozostało.

W wiadomym celu preferował łóżka swoich partnerek. A także łóżka hotelowe, ławeczkę i prysznice w szatni, nawet szkolny schowek na narzędzia. Tylne siedzenia swoich kolejnych samochodów, plażę, las, łąkę, cokolwiek. Potrafił być bardzo kreatywny.

A jednak Nessa go właśnie wzięła z zaskoczenia. Owszem, sam wczoraj z tym wyskoczył, no ale przecież nie miał na myśli wspólnych noclegów od dzisiaj do końca świata, bez przesady!

Ani nawet tylko do wakacji, grrr!

– No chyba ty! I czas się obudzić! Nie jestem jedną z twoich groupies, a tak właśnie mnie wczoraj potraktowałeś, ty obleśny dupku! I ja ci tego nie zamierzam darować!

– Huh!

– Nom. Więc dzisiaj właśnie przekonasz się o tym po raz pierwszy. W dodatku twoje łóżko jest wygodniejsze od mojego. To pewnie dlatego Lola woli spędzać noce u ciebie...

Słysząc jej absurdalnie zuchwałe oświadczenie, szatyn zmarszczył czoło. By po chwili spojrzeć na nią z nie mniej podejrzanym błyskiem w oku i powiedzieć, z niechętnym uznaniem:

– Tak to sobie wymyśliłaś, gwiazdeczko?

– Aha – potwierdziła beztrosko Nessa, która już zaczęła mościć sobie gniazdko po "swojej" stronie jego łóżka. 

W przypływie poczucia sprawiedliwości oddała gospodarzowi jego własną kołdrę, sama zadowalając się kolorowym, pikowanym quiltem, leżącym na tutejszej pościeli. Na szczęście miała na sobie ciepły dres, uznała więc, że raczej nie zamarznie.

Następnym razem będzie musiała pamiętać także o przyniesieniu kołdry. Nie zamierzała przecież sypiać z Riverem pod tym samym przykryciem!

Co za dużo, to niezdrowo!

Buc niestety również przeprowadził własne procesy myślowe, po czym odezwał się z budzącym słuszny niepokój samozadowoleniem, tonem nieznoszącym sprzeciwu:

– Jeśli chcesz zostawać u mnie na noc, to pod jednym warunkiem, Howard. Jak się nie zgodzisz, to wracasz do siebie.

– Ale...

– Trudno, najwyżej przegram zakład i cię nie przelecę. Jakoś to przeżyję – zapewnił ją zimno ten arogant, któremu najwyraźniej zależało tylko na seksie z nią. A i to nie jakoś bardzo...

Co z tego, że przystojny, skoro cham i prostak?!

– To jaki mianowicie masz ten warunek? – zapytała wrogo, przez zaciśnięte zęby, bo w jej głowie rozdzwoniły się nagle wszystkie dzwonki alarmowe.

Cholera, a tak już dobrze jej szło! Czy on zawsze musiał wszystko tak utrudniać? Rzucać jej kłody pod nogi?

Narażać na atak swoich upiornych przodków?!

– Możesz u mnie spać, ale tylko jeśli w zamian będę mógł cię pocałować.

– Słucham?!

– No wiesz, nie ma pocałunku, nie ma noclegu.

Ehem, nawet nie byłby to ich pierwszy raz, bo swego czasu sama go pocałowała. Choć do tej pory nie rozumiała, co takiego jej odbiło, żeby to zrobić, oesu?

Pewnie coś było na rzeczy z tym, że on ją najpierw trzymał w ramionach i wtulał usta w jej szyję oraz włosy...

Bo oczywiście, że to było jak wsadzenie gołej ręki w ogień! I to lodowaty, który palił i zamrażał jednocześnie. Paradoks taki, ale nie kiedy dziewczyna całowała się z Riverem Cole'em. Nessa coś o tym teraz wiedziała.

Wiedziała aż za dobrze!

Co gorsza, potem zaznała jeszcze jednego jego pocałunku. Mocnego, męskiego i zatrważająco doskonałego. Który już totalnie doprowadził jej krew do niemal bolesnego wrzenia.

A zmysły do szaleństwa.

Do dziś nie potrafiła tego zapomnieć.

Nikt nigdy jej tak nie całował. Ani tak dalece nie zdołał jednym pocałunkiem przejąć nad nią kontroli. Marc nie dorastał Riverowi do pięt także i na tym polu.

Gdyby chłopak sam go nie przerwał, to... strach pomyśleć, czym to by się mogło zakończyć!

Bo całując, kusił jak sam grzech pierworodny.

Czy zatem nie była to za wysoka cena za ochronę przed duchami i upiorami? Niby tylko jeden całus, ale skoro dotąd nie do końca potrafiła się otrząsnąć po poprzednim...?

Mimo wszystko czuła się tak zdesperowana, że już już prawie miała się zgodzić, gdy gospodarz nieoczekiwanie podbił stawkę:

– I uprzedzam, że pocałuję cię gdzie zechcę i kiedy zechcę.

– Ty... ty...! – zapowietrzyła się jeszcze bardziej niemiło zaskoczona rudowłosa. – Oszalałeś, Cole?

– Nie bardziej niż ty.

No fakt.

– Co to znaczy "gdzie i kiedy zechcę"? – próbowała uściślić, ale River tylko uśmiechnął się wrednie i zapytał:

– Którego słowa nie zrozumiałaś, skarbie?

Grrrr.

– A diabli cię wiedzą, idioto. Może masz na myśli pocałunek na środku kafeterii, podczas przerwy lunchowej, na oczach wszystkich?

Doprawdy, była dzisiaj dla chłopaka niewyczerpanym źródłem uciechy i rozrywki.

– Chciałabyś – stwierdził w końcu zarozumiale, gdy tylko przestał się śmiać. – Ale nie rób sobie wielkich nadziei, z założenia unikam takich bezsensownych demonstracji.

– Nie może być, wreszcie jakaś dobra wiadomość dzisiaj – sarknęła dziewczyna.

– Zdecydowanie. Bo miałem raczej na myśli różne miejsca na twoim ciele, Nessie...

Jakoś tak to dziwnie powiedział, zaskakująco nisko i zmysłowo, że mimo iż coraz bardziej wściekła i rozczarowana, bo jej chytry plan przenocowania u niego nie wypalił, Nessa musiała się zarumienić.

To zabrzmiało... podniecająco?

Co chłopak z pewnością zauważył, w końcu nie spuszczał z niej uważnego, błyszczącego oraz nieco rozbawionego spojrzenia.

I rzeczywiście, bo dodał przewrotnie:

– Ale nie ekscytuj się za bardzo, przecież nie obiecuję ci seksu oralnego. – Niby to ją pocieszył, ledwie w ostatniej chwili uchylając się przed poduszką, którą w niego odruchowo rzuciła. – Jeszcze nie, z tym trochę poczekamy!

Aż mu zeszyt spadł z kolan, lecz od razu po niego sięgnął znowu i położył tam, gdzie poprzednio.

– Dupek!

– Owszem. To jak, całujesz i zostajesz? Czy nie całujesz i wychodzisz?

No nie, przecież nie mogła zostać, nie przy tak skonstruowanej ofercie! "Gdzie i kiedy" River zechce, to niosło ze sobą zbyt duże ryzyko, uznała dziewczyna. Nawet biorąc pod uwagę koślawą obietnicę, że nie od razu będą to pocałunki w jej miejsca intymne.

Co to w ogóle za chora rozmowa?!

Miała gdzieś takie zakłady!

Nagle poczuła się mocniej niż kiedykolwiek od dwudziestu czterech godzin zmotywowana, by stawić czoła nocnym zjawom, choćby i w pojedynkę. Trudno, taki jej los.

Najwyżej padnie trupem.

Jak widać były gorsze rzeczy, niż duchy Grantów, dobijające się do jej sypialni. Na przykład ich bardzo żywy, bardzo zarozumiały oraz bardzo arogancki potomek erotoman.

– Wypchaj się, Cole – zgrzytnęła zębami, wyłażąc z łóżka. – I oddaj mi poduszkę.

– Proszę cię bardzo, przegrywko. Wiedziałem, że nie dasz rady.

Spiorunowała go wzrokiem, lecz nauczona koszmarnym doświadczeniem ostatniej nocy, na wszelki wypadek postanowiła nie palić za sobą wszystkich mostów. Dlatego stwierdziła wyniośle:

– Na twoim miejscu nie wyciągałabym pochopnych wniosków, bucu. Ciągle mamy zakład i zastanowię się nad tą debilną propozycją.

– Po co czekać? – Wyraźnie się z niej nabijał.

– Bo dzisiaj czuję, że nie zniosłabym twoich oślizgłych i obrzydliwych pocałunków. Nawet tylko w czubek mojej głowy!

– Mówiłem o jednym pocałunku, skarbie.

– Kretyn!

– Furiatka!

Po czym otworzywszy dla niej drzwi, River z krzywym uśmiechem życzył Nessie dobrej nocy, a po wyjściu słyszała, jak przekręcał klucz w zamku.

No zajebiście po prostu!

Znikąd ratunku!

Miała nadzieję, że nieprędko będzie musiała tu wrócić, ale w tym strasznym domiszczu niczego już nie mogła być pewna.

Oprócz tego, że nic tutaj nie było za darmo.

Niestety.

☆☆☆

O dziwo, ta oraz kilka następnych nocy minęło zaskakująco spokojnie. Bez odwiedzin z zaświatów, a przynajmniej bez takich, o których by wiedziała.

Nessa bowiem na okrągło piła teraz melisę i robiła dobrą minę do złej gry. Stety albo niestety, bo przez to znowu przesypiała większą część dnia i padała niczym ścięta kosą wieczorem, by spać jak zabita w nocy.

Niby było to jakieś rozwiązanie, ale nie tak do końca. Bo po pierwsze nie wiadomo, co duchy mogłyby jej zrobić, gdyby wróciły, a ona nie obudziła się na czas i nie mogła się przed nimi bronić, prawda?

W dodatku i po drugie, powinna już zacząć swój powrót do rzeczywistości poza Czarnym Domem Grantów. W końcu czas był już najwyższy i nawet doktor Boyd zgodził się na umiarkowanie intensywne kontakty ze światem zewnętrznym, przy okazji oddawanego jej na godzinę dziennie laptopa.

Traktowali ją tutaj zupełnie jak małe dziecko!

Dlatego starała się być w miarę przytomna przynajmniej późnym popołudniem i wczesnym wieczorem, gdy mogła liczyć, że nie zaśnie przy komputerze, a do tego uda jej się złapać któregoś z nowych znajomych.

Melody i Owen byli tak kochani, że umówili się z nią na face time od razu w poniedziałek.

– Heeej, jak tam Nessa, lepiej się już czujesz? – dopytywali się teraz zgodnym dwugłosem, wpatrując się w nią z ekranu z widocznym zatroskaniem.

Tak przy tym wyraźnie promieniejąc zdrowiem i zakochaniem, że aż im pozazdrościła. No ale cóż, fakt że ona sama wiecznie robiła za samotną ofiarę losu nie musiał oznaczać, że innym też się miało w miłości nie układać.

Wystarczyłoby jej, doprawdy, gdyby tylko Riverowi powinęła się jakoś noga!

Najlepiej jak najszybciej!

W końcu miała z nim dwa zakłady do wygrania!

A Wy jak myślicie, kto i co tutaj wygra? Jeśli ktoś coś w ogóle, oczywiście? 😂

Zmieniłam opis oraz prolog do Ice i bardzo chętnie poznam Wasze opinie. Dzięki, Cat 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro