Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Nie wiedziałem dokładnie co robie. Byłem poprostu wściekły na niego za to co zrobił. Widząc jego z moimi papierami, wróć, mokrymi papierami, poprostu krew mnie zalała.

Szczerze mówiąc to jest mi głupio. Przetarłem wilgotną twarz i spojrzałem w lustro. Westchnąłem,  wyszedłem z łazienki po czym udałem się do kuchni. Gdy dotarłem do wcześniej wspomnianego miejsca,  wyjąłem z szafki tabletki i nalałem troche soku do szklanki. Wziąłem opakowanie lodów z lodówki poczym poszedłem do pokoju młodszego.

Niepewnie otworzyłem drzwi. Chłopak jeszcze spał. Miał spuchnięte oczy od płaczu. Odgarnąłem włosy z jego czoła i złożyłem delikatny pocaunek.

-Maluszku- szturchnąłem go w ramie.- Wstawaj- Gdy sie przebudził widziałem to przerażenie w jego oczach. Słyszałem jak głośno przełkną ślinę.
-Przyniosłem ci tabletki i lody. Zjedz ile chcesz, ubierz sie i przyjdź na dół.- oznajmiłem podając mu rzeczy.

Było tak cicho że poprosty nie wytrzymałem. Wstałem i wyszedłem bez słowa. Mistrzem kuchni to ja nie jestem ale naleśniki to ja zrobić umiem.

Przy tych cholernych garach stałem prawie  dwie godziny... uwaliłem caaalutką kuchnie ale w końcu zrobiłem naleśniki.

Wziąłem talerz i zaniosłem mu do pokoju. -Nasz zjedz a potem się ubierz. Jedziemy gdzieś- ucałowałem go w policzek.

Po kolejnej godzinie w końcu raczył wyjść ze swojego pokoju. Otworzyłem drzwi do garażu i wpuściłem go do auta. Związałem mu oczy i ruszyliśmy w drogę. 

Noi kurwa kolejna godzina...
Zaparkowałem auto i otworzyłem mu drzwi. Zająłem maskę i spojrzałem w jego oczka. -Mam nadzieję że mi wybaczysz.- odwróciłem go a jego oczom ukazał się wielkie wesołe miasteczko.

Tego dnia chyba nigdy nie zapomnę.  Jeszcze nigdy nie widziałem tego dzieciaka aż tak szczęśliwego.  Zwiedziliśmy chyba każdą atrakcje i zaliczyliśmy każdą budke z jedzeniem i grami.

Podczas powrotu do domu zasnął. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Wyglądałem jak jakiś debil.

Zaparkowałem w garażu i delikatnie wyciągnąłem malucha z auta tak aby go nie obudzić. Dobra. Teraz jest ciężko.  Na schodach już nie jest taki lekki. Ułożyłem go w łóżku i Przykryłem kocem. Dałem Taesiowi jeszcze buziaka a ten otworzył lekko oczka i wpił się w moje usta.

-Dziękuje- wyszeptał i zasnął ponownie.










***
No wyjaśnić muszę to że rozdział wyszedł do du*py
Brak czasu.
Jutro jadę do polski samochodem i raczej wątpię żebym neta miała.
I no moje GCSE tragiczne GCSE.
Nie bić tylko :C





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro