4.
Nie wiedziałem dokładnie co robie. Byłem poprostu wściekły na niego za to co zrobił. Widząc jego z moimi papierami, wróć, mokrymi papierami, poprostu krew mnie zalała.
Szczerze mówiąc to jest mi głupio. Przetarłem wilgotną twarz i spojrzałem w lustro. Westchnąłem, wyszedłem z łazienki po czym udałem się do kuchni. Gdy dotarłem do wcześniej wspomnianego miejsca, wyjąłem z szafki tabletki i nalałem troche soku do szklanki. Wziąłem opakowanie lodów z lodówki poczym poszedłem do pokoju młodszego.
Niepewnie otworzyłem drzwi. Chłopak jeszcze spał. Miał spuchnięte oczy od płaczu. Odgarnąłem włosy z jego czoła i złożyłem delikatny pocaunek.
-Maluszku- szturchnąłem go w ramie.- Wstawaj- Gdy sie przebudził widziałem to przerażenie w jego oczach. Słyszałem jak głośno przełkną ślinę.
-Przyniosłem ci tabletki i lody. Zjedz ile chcesz, ubierz sie i przyjdź na dół.- oznajmiłem podając mu rzeczy.
Było tak cicho że poprosty nie wytrzymałem. Wstałem i wyszedłem bez słowa. Mistrzem kuchni to ja nie jestem ale naleśniki to ja zrobić umiem.
Przy tych cholernych garach stałem prawie dwie godziny... uwaliłem caaalutką kuchnie ale w końcu zrobiłem naleśniki.
Wziąłem talerz i zaniosłem mu do pokoju. -Nasz zjedz a potem się ubierz. Jedziemy gdzieś- ucałowałem go w policzek.
Po kolejnej godzinie w końcu raczył wyjść ze swojego pokoju. Otworzyłem drzwi do garażu i wpuściłem go do auta. Związałem mu oczy i ruszyliśmy w drogę.
Noi kurwa kolejna godzina...
Zaparkowałem auto i otworzyłem mu drzwi. Zająłem maskę i spojrzałem w jego oczka. -Mam nadzieję że mi wybaczysz.- odwróciłem go a jego oczom ukazał się wielkie wesołe miasteczko.
Tego dnia chyba nigdy nie zapomnę. Jeszcze nigdy nie widziałem tego dzieciaka aż tak szczęśliwego. Zwiedziliśmy chyba każdą atrakcje i zaliczyliśmy każdą budke z jedzeniem i grami.
Podczas powrotu do domu zasnął. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Wyglądałem jak jakiś debil.
Zaparkowałem w garażu i delikatnie wyciągnąłem malucha z auta tak aby go nie obudzić. Dobra. Teraz jest ciężko. Na schodach już nie jest taki lekki. Ułożyłem go w łóżku i Przykryłem kocem. Dałem Taesiowi jeszcze buziaka a ten otworzył lekko oczka i wpił się w moje usta.
-Dziękuje- wyszeptał i zasnął ponownie.
***
No wyjaśnić muszę to że rozdział wyszedł do du*py
Brak czasu.
Jutro jadę do polski samochodem i raczej wątpię żebym neta miała.
I no moje GCSE tragiczne GCSE.
Nie bić tylko :C
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro