XXI
ALEX
-chciałam ci jutro powiedzieć to miał być prezent dla nas. Ale no cóż kochanie, jestem w ciąży- nogi mi się ugieły, nie wiem co powiedzieć.
-Nie wiem co mam powiedzieć- odpowiadam po chwili namysłu- Jak to się mogło stać?- zapytałem jakbym kurwa nie wiedział skąd się biorą dzieci. Sara jakby była w szoku co ja wogóle mówie. Ja sam nie wiem do końca co mówie.
-Mam ci powiedzieć skąd się biorą dzieci?- zapytała mnie strasznei wkurzona
-Przepraszam kochanie jestem w szoku - powiedziałem i przytuliłem ją wtedy zrozumiałem, że ten mały człowiek co jest w brzuchu mojej ukochanej kobiety ma nas złączyć na zawsze- kocham cię- pocałowałem ją
-Bałam się, że zostawisz mnie jak się dowiesz- odpowiedziała z łzami w oczach- Ja też byłam w szoku jak dwa tygodnie tem zobaczyłam na teście dwie kreski.
-Nigdy cię nie zostwię nawet jak bardzo bym teraz nie chciał dziecka... to to jest nasze dziecko i się go nie wyprę- powiedziałem i przytuliłem ją mocniej
Po 10 minutach wróciliśmy do reszty w sali konferencyjnej. Usiedliśmy i spędziliśmy jeszcze tam około 2 godzinki.
-Więc na zakończenie chciałbym żebyście mieli udane święta i widzimy się po nowym roku- złapałem Sarę za rękę i wyszliśmy, a za nami Patric
-Zamknę biuro- uśmiechnął się do nas
-Okey dziękujemy- odrzekłem i poszliśmy do auta- Zamówiłem nam jutro wigilię do domu, co ty na to?
-Myślę, że ja bym tego lepiej nie zorganizowała- odpowiedziała Sara, pod domem wysiedliśmy i zobaczyłem jak mamy przyozdobiny dom to aż zaniemówiłem
-O matko ale tu pięknie- po chwili powiedziałem
-A to taka mała niespodzianka, ale myślę, że w domu jest jeszcze ładniej- uśmiechnąłem się i wziąłem moją dziewczynę na ręce i zaniosłam do domu. Cały salon był taki pięknie przystrojony, ogromna choinka, dekoracje światełka.
-Ten dom nigdy nie miał ozdób na święta. Kochanie tu jest cudownie.
WIGILIA
Usiedliśmy do stołu i spędziliśmy razem cały wieczór. Po kolacji posprzątałem i zrobiłem nam gorącą czekoladę. Sara wyglądała pięknie miała białą dzianinową sukienkę, włosy lekko pofalowane, a na ustach czerwoną szminkę. Patrzyłem na nią cały czas, wiedziałem, że to jest ta kobieta z którą mogę spędzić resztę życia. Dzisiejszego wieczoru byłem bardzo zestresowny chciałem wypaść dobrze w oczach mojej ukochanej. Poszedłem do mojego biura gdzie stał wielki bukiet kwiatów i obok pierścionek. Skierowałem się do biurka i podniosłem małe pudełeczko otworzyłem je zernąłem na pierścionek poraz ostatni, do drugiej ręki wziąłem bukiet i poszedłem do salonu gdzie siedziała Sara. Skierowałem się blisko niej i dałem jej kwiaty.
-Kochanie kocham cię i chciałbym... To znaczy... Yyyy...- nigdy nie zdarzyło mi się tak jakąś jak teraz
-No ja ciebie też kocham Alex- uśmiechnęła się do mnie i dodała mi tym samym otóchy, uklęknąłem na jedno kolano i wypowiedziałem te słowa
-Kochanie czy zostaniesz moją żoną?- widziałem, że była w szoku ale czekałem jak na skazanie, bałem się odpowiedzi, czy napewno to dobry moment?
-No nie wiem Alex. Czy to nie za szybko?- zapytała zakłoptana- Czy nie robisz tego tylko ze względu na dziecko?
-Saro. Robię to dlatego, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- powiedziałem z całego swojego serca- Kocham cię jak nikogo innego.
-Ja też cię kocham
-A więc zostaniesz moją żoną?
-Tak
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro