XVIII
Wróciliśmy do domu po dwóch godzinach, byłam bardzo zdenerwowana. Nie dość, że źle się czułam to jeszcze do tego ten typ. Co on kurwa chce odemnie. Albo od Alexa.
-Boję się- mówie do mojego chłopaka
-Spokojnie kochanie, zrobię wszystsko żebyśmy byli bezpieczni- powiedział mi to i pocałował mnie delikatnie w czoło- wynająłem ochronę, będziemy mieć swoich ochroniaży. Jak będziesz wychodzić z domu to będą za tobą chodzić. A i najważniejsze - Alex wyjął małe pudełeczko i podał mi je- to są kolczyki z nadajnikiem gps. Na wszeli wypadek.
-Wiesz, że tym to akurat mnie nie uspokoiłeś?- zapytałam zakładając kolczyki na uszy
-Ja też się stresuję nie chce żeby tobie się coś stało. Kocham Cię- przytuliłam mojego chłopaka
-Mam nadzieję, że szybko to wszytsko minie.
-Jutro ostatni dzień pracy. Co myślisz, żebym zrobił krótszy dzień pracy i zamówił taką niby kolację wigilijną?- zapytał mnie Alex z uśmiechem
-Szefie co to za zmiany? Czy pana ktoś podmienił?- zapytałam śmiejąc się do niego
-Hehe tak to możesz mi w łóżku mówić skarbie- wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Zasłoniliśmy rolety. Alex zapalił świeczki w pokoju żeby zrobić nastrój. Spędziliśmy romantyczny wieczór razem. Nikt nam nie przeszkadzał.
-Muszę się jeszcze skontaktować z detektywem bo napisał mi maila- mówi Alex
-Okey daj znać jak skończysz rozmowę, pójdę zrobie nam kolacje- zeszłam po schodach do kuchni.
Umyłam ręce i zrobiłam sobie herbatę, włączyłam muzykę i wtedy popatrzyłam w okno w salonie i krzyknęłam głośno bo ktoś stał tam ubrany na czarno.
-Alex! Alex!- wtedy usłyszałam jak zbiega po schodach.
-Co się stało?!
-Ktoś tam był- mówie
-Może ochroniarze- powiedział
-Alex on się gapił do domu- chłopak wziął telefon i zadzwonił
-Czy ktoś teraz był przy oknie?-zapytał i nie ucieszyła go odpowiedź- To co wy do cholory robicie! Ktoś chodzi wokół domu! Idioci!
Alex pośpiesznie poszedł po pilot do rolet i szybko zamknął wszytskie w całym domu.
-Kochanie co się dzieje- mówię przez łzy bardzo się boje
-Spokojnie- powiedział i poszedł do swojego gabinetu wyszedł z pistoletem
-O boże Alex- patrzę na niego zaskoczona- Skąd ty masz broń?
-To napewno nie rozmowa na teraz. Proszę cię zamknij za mną drzwi i nie wpuszczaj nikogo. -Pocałował mnie i wyszedł, a ja usiadłam na podłodzę koło drzwi na wszelki wypadek jakby Alex wrócił.
ALEX
Wyszedłem na zewnątrz spotkać się z tym kimś. Boję się o Sarę, o siebie, o nasze bezpieczeństwo chcę się z tym zmierzyć i chcę dowiedzieć się kto to robi.
-Wyłaź- krzyczę gdy usłyszałem szelest z krzaków i wychodzi czarna postać to znaczy ubrana na czarno- Czego kurwa chcesz- kieruje w niego bronią
-Sary- mówi i się śmieje- myślisz, że tym mnie przestraszysz?- zapytał
-Na chuj ci ona?
-Jest ładna, fajnie się oglądało wasz seks. Może będzie u mnie w łóżku taka dzika- mam ochotę po tych słowach mu przypierdolić- Albo nie zostawię was w spokoju jak zamkniesz ten swój klubik- teraz już wiem kto to wtedy wokół nas pojawia się ochrona.
-Myślę, że mamy przewagę liczebną- mówie
-chuj z tym jak ja was nie dorwę to zrobi to ktoś inny
-Ile chcesz ?- wiem że chodzi mu o kasę
-2 miliony- powiedział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro