XI
Po zajęciach zobaczyłam, że John nie przyszedł dziś do szkoły, nikt nic o nim nie mówił. A to przecież kapitan drużyny o nim zawsze jest głośno. Wyszłam, ze szkoły wtedy usłyszłam swój telefon to moja mama odebrałam odrazu.
-No co tam?
-Jestem pod szkołą czekam na ciebie na parkingu, wezmę cię do domu- powiedziała
Poszłam do jej samochodu.
-Po co przyjechałaś
-Po tym co wczoraj się stało jeszcze się pytasz?- zapytała
-Mamo nie dasz rady mnie niańczyć. Jestem już dorosła.- zaśmiałyśmy się
-Jechałam i tak z pracy, a tak przy okazji musimy pogadać. Więc w sumie to też dla tego chciałam się z tobą spotkać odrazu po szkole.
-O.. Co się stało?
-Pamiętasz ciocię Klarę?- zapytała a ja przytaknęłam- To jest z nią bardzo ciężko i wujek zaproponował mi czy nie zajmowałabym się nią.
- przejdź do meritum- powiedziałam
- Bo ja już o tym od dawna myślałam. Chciałabym sprzedać dom. Ty niedługo też się wyprowdzisz. Narazie bym ci coś do mieszkania dołożyła, a potem jakbyś znalazła pracę to było by nam łatwiej- mówi troszkę poddenerwowana- wiesz nie zarabiam kokosów ciężko mi nas obie utrzymać.
-Mamo rozumiem cię. Ty też potrzebujesz troszkę szczęścia. I wiem, że to w Holandii mieszka ten twój facet z internetu. Będziecie bliżej siebie. Mamo kocham cię- uśmiechneła się na moje słowa.
-Córeczko tylko żebyś nie myślała, że zostawiam cię na pastwę losu- zaśmiałyśmy się- połowe kasy ze sprzedaży domu dostaniesz ty. Ja zamieszkam u cioci bo tak ustaliliśmy. Poszukamy ci mieszkania.
-Dobrze mamo a kiedy planujesz wyjechać?- zapytałam, a juz podjeżdżałyśmy pod dom.
-Myślę za miesiąc jak się wszytsko uda.
-Okey to jutro zacznę czegoś szukać.
*
Zaczęłam się przygotowywać na wieczór, spakowałam swoje ciuchy i książki i czekałam na Alexa. Po chwili zobaczyłam auto mojego udawanego chłopaka i poszłam w jego kierunku. Usiadłam na miejscu pasażera. Pojechaliśmy do jego domu, a gdy byliśmy na miejscu Alex zabrał moje rzeczy do jednej ręki, a za drugą mnie złapał i zaprowadził do domu.
Uczyliśmy się dwie godzinki i w końcu ogarnęłam o co w tym wszytskim chodzi
-Jak już ci mówiłem bardzo lubię cyferki, a może lepiej zabrzmi, że lubie numerki- zaśmialiśmy się- Bardzo cie lubie Saro.
- Ja ciebie też Alex.
-Mam pomysł co ty na to żebyśmy coś razem ugotowali?- zapytał
-Wiesz, że nie umiem gotować chyba, że kanapkę z szynką- zaśmialiśmy się, ale Alex nie odpuścił i wziął mnie do kuchni na rękach.
- Ja cię będę instruował.
*
Po półtora godziny skończyliśmy robić jedzenie. Myślałam, że nie dam rady nic zrobić, ale z Alexa pomocą wszytsko wydaję się być takie proste.
-A więc teraz kochanie po tej wyśmienitej kolacji możemy usiąść i pogadać- uśmiechnął się
-o w sumie to mam pewną sprawę- powiedziałam i troszkę się zawachałam nie wiem czy powinnam mu to mówić
-Okey a co to za sprawa?
-Nie no może nie będę o tym mówić
-No mów bo zacząłem się teraz martwić- uśmiechnął się i złapał mnie za obie ręce
-Moja mama chcę sprzedać dom- popatrzył na mnie podejżliwie
-Co wyprowadzacie się?- zapytał
-Mama tak ja nie- oznajmiłam
-Więc po co dom sprzedwać?
-Bo moja mama nie jest w stanie go utrzymać ze swojej pensji- mówię- tu zaczyna się moja sprawa chciałabym żebyś pomógł nam w sprzedaży oczywiście zapłacimy ci - mówię troszkę zakłopotana, a druga sprawa jest tego typu. Bo... No... Czy...czy pomógł byś mi znaleźć mieszkanie?- zapytałam, a on się na mnie popatrzył delikatnie zdziwiony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro