Rozdział 4 Odwiedziny i wyścig
Dom Pov.
Tuż po śniadaniu pomagamy Tej 'owi i Ramsey spakować graty i urządzenia, potrzebne im do dokończenia skanera. Chłopak wkłada pudełka pełne kabli, czipów i nadajników, części klawiatury, parę małych, podręcz tabletów, przekaźnik soniczny, pojedyncze dyskietki oraz kartę rozszerzeń RAM do bagażnika swojego Ferrari FXX. Otwiera Ramsey drzwi obok kierowcy, sam zajmując miejsce za kierownicą.
Razem z Romanem wsiadamy do Jensena Interceptora Letty. Ja obok żony Roman z tyłu.
Letty usadawia się w fotelu i z głuchym szczęknięciem zamyka drzwi. Wciska kluczyk do stacyjki przy kółku. Poprawia się na siedzeniu, po czym sprawdza zegary na desce rozdzielczej.
Już od dawna nie prowadziła, więc czuję, że brakowało jej odrobiny adrenaliny. Dreszczyku emocji, który zapewniają wyścigi. Te parę czy paręnaście sekund od startu do linii, kiedy liczysz się tylko ty i samochód. Odgłosu nacisku na pedał gazu, dźwięku silnika. Choć nie daje tego po sobie poznać, wiem, że jest naprawdę szczęśliwa z powrotu do jazdy.
Wyjeżdżamy z podjazdu na drogę. Mia trzyma na rękach Briana, a mały Jack ciągnie ją za nogawkę spodni. Wspólnie machają nam od wyjścia. Widok Brian pod opieką mojej siostry zadziałał niezwykle uspokajająco, a ponieważ do Tej 'a jest dość daleko, proponuję:
- Letty, a może jakiś mały wyścig?
Dziewczyna spogląda na mnie kątem oka i uśmiecha się półgębkiem. Odrywa walkie - talkie od nasady uchwytu na zadaszeniu.
- Tej, co ty na to? Tylko ty i ja. Do ciebie. Kto wygra, ten stawia kolację.
- Yyy...dobra... szykuj kasę - słyszymy odpowiedz przez głośnik krótkofalówki.
- Zobaczymy - odpaliła Letty, wsuwając nadajnik z powrotem do kruczka.
- Zaraz, zaraz! A co z nami? - skamla Roman, wychylając się na przednie siedzenie.
- Zapnij się - rozkazuje Letty. Przełyka ślinę i pewniej chwyta rękojeść kierownicy, a my z Romanem pośpiesznie zapinamy pasy.
Nie mam pojęcia co planuje, ale na pewno zastosuje się do swoich zasad i pojedzie najlepiej, jak to tylko możliwe. Zawsze dawała z siebie sto procent. Każdy wyścig traktowała jako równie ważny i nigdy nie olewała sprawy, nawet, jeśli okoliczności niezbyt jej odpowiadały. Za każdym razem potrafiła i wciąż potrafi mnie zaskakiwać swoją pewnością. Za cholerę nie dałaby zmienić swojego zdania ani obejścia czy przyzwyczajeń. Zawsze miała swój własny, niepowtarzalny styl, nie tylko ubierania, ale i jazdy. Lubiła dynamikę, emocje i głupawą minę przeciwnika, kiedy już myślał, że uda mu się pokonać te, jak to ją nazywali " małą ścierkę", podczas gdy ona dociskała gazu i prześcigała go o jakieś dobre dwadzieścia metrów. Największy szacunek zdobyła sobie jednak waląc w szczękę i spuszczając konkretny łomot jednemu gościowi, który chciał rzucić się na Jesse 'ego. Chciał, ale zamiast tego wylądował na ostrym dyżurze i zrozumiał, że nie warto podskakiwać Letty. Chyba, że ma się ochotę zatańczyć z jej pięścią. Choć wydaje mi się, że twarz Tej 'a nie doczeka takiego spotkania. Letty może grozić w żartach, ale nie pozwoli, aby komukolwiek stała się krzywda.
Pięć minut później dojeżdżamy do starej, czerwonej linii, która zawczasu była wyznacznikiem startów, kiedy jeszcze ścigałem się nielegalnie z Vince 'm, Jesse 'm i Brian 'nem.
Spoglądam przez szybę na Ramsey i Tej 'a.
- Ready? - pyta chłopak.
- Ready - odpowiada Letty marszcząc brwi. Pewnie ściska uchwyt kierownicy. Uśmiecha się pod nosem.
- Stady? - dopowiada cicho Roman.
- Stady - dodaje Ramsey i pokazuje mi kciuka w górę.
Czuję coraz większą ekscytację. Co najmniej taką, jakbym sam siedział za kółkiem. Nigdy nie byłem pasażerem podczas wyścigu, więc teraz będę miał okazję dopisać to doświadczenie do listy: "Co jeszcze zrobić, nim kopnę w kalendarz". Choć jeśli kopne teraz, na liście pozostaną puste punkty.
Adrenalina w sekundę rozprzestrzenia się w moim ciele. Czuję jak płynie w żyłach i pulsuje pod moją skórą, ale rytm serca mam równy, spokojny. Próbuję oszukać mózg i nie obawiać się, jednak gdzieś w mojej podświadomości pozostaje odłamek strachu. Pokrzepia mnie tylko myśl, że jest jedenasta rano, a za nami nie jedzie żaden ford gran torino. Te wszystkie kalkulacje przelewają się prze mój umysł z prędkością światła.
Rozlega się komenda.
Go!
Letty dociska pedał gazu i ruszamy. Nagły start wbija nas z Romanem w fotele, a ja po raz pierwszy czuje się jak na mega szybkiej kolejce górskiej, z której nigdy nie chce schodzić. To jest niesamowite!
Udaje mi się usiąść w miarę prosto. Kątem oka spoglądam na kierowcę. Jest skupiony, ale nie spięty. Łagodnie zmienia biegi, jakby przerzucanie dźwigni było dla niego czymś instynktownym, mechanicznym, tak łatwym, jak na przykład ruch czy mówienie. On przekierowuje wzrok na mnie. Nasze spojrzenia na krótka chwilę się spotykają, ale ja od razu wiem, że on wie, co robi. Znów przenosi wzrok na szybę. Zmienia na trójkę ( 3 bieg XD ;-D).
Przez okna widzę świat w paski. Tak szybko miga. Zupełnie jak film przyspieszony tysiąc razy. W kolorowych pręgach rozpoznaję sylwetki. Drzewo. Porozcinane niczym nożem. Rozdarta chmura na smugowatym niebie. Czerwony samochód Tej 'a, pomiędzy liniami. Ramsey dłubiącą coś w ledwo zarysowanym telefonie. Pędzimy całkowicie pustą autostradą.
Roman też jakoś się trzyma. Wbił się w siedzenie całym ciałem tak, że prawie znikną, a jego ciemny odcień skóry zlał się z czerniawą, skórzaną okładziną.
Pęd i swego rodzaju uniesienie, które daje się wyczuć co jakiś czas, momenty nieważkości, kiedy wszystkie wnętrzności podchodzą Ci do gardła oraz świadomość 200 km/h na liczniku jest niewiarygodna. Zupełnie jakbym przenosił się w czasie, a my i to, co czujemy, zostało wstrzymane, byśmy mogli żyć tą chwilą jak najdłużej.
Równa droga znienacka się kończy. Zjeżdżamy nieco w dół, gdzie zaczyna się kręty odcinek jezdni.
- Chyba pawia puszczę - żali się Roman, chwytając się za brzuch i klatkę piersiową.
- Poczekaj do mety zanim go wypuścisz - prosi Letty, ostro skręcając w lewo.
Pokonujemy jeszcze kolejne cztery zakręty, zanim zaczynają pojawiać się pierwsze zabudowania. Niewielkie gospodarstwa, małe, drewniane domki. Pastwiska i pola obsiane pszenicą. Z lewej strony płynie Bell Creek.
- Za 200 metrów stawiasz kolacje - Ramsey śmieje się do nas przez walkie - talkie, kiedy Tej wychodzi na prowadzenie o 5 metrów.
Postanawiam się nie odzywać, bo wyczuwam napięcie. Kierowca nieco się spiął, ale wiem, że nie da tego po sobie poznać. podczas wyścigu, co choć może zaskakujące, nie powinno się wykonywać żadnych gwałtownych ruchów poza driftem. Należy wydobyć z siebie spokój i opanowanie.
- Chyba śnisz - odpala Letty, zmieniając na dwójkę.
30 metrów później pojawia się przeszkoda. Most. Konkretniej most zwodzony.
- Nie otwieraj się! Nie otwieraj się... - powtarza Roman z nadzieja, że kiedy się zrzyga, wszystko co wyrzuci, do niego nie powróci.
Niestety jak na złość obie części mostu są już w stanie prawie że pionowym.
- Trzymajcie się! - woła Letty, po czym wrzuca jedynkę i dociska gazu.
Samochód wybija się z wysuniętej części mostu i przez moment wydaje mi się, że zawisamy w powietrzu, wstrzymani jakąś nieznaną siłą. Równo z nami tnie powietrze Ferrari FXX. Gdy asfalt z namalowanymi białymi liniami nieubłaganie się zbliża, blokuję pas bezpieczeństwa. Jensen Interceptor z gracją ląduje na drodze, jednak nie bez szarpnięć i gwałtownego trzęsienia podwoziem.
- Super! - pochwaliłem żonę. Sprawiło mi to nie lada przyjemność.
- Uczyłam się od najlepszych - odpowiada, kiedy przestaje nami rzucać. Zmienia bieg na trójkę. Dociska jeszcze raz na pedał. Nagle zdejmuje jedną rękę z kierownicy i naciska czerwony przycisk przy klaksonie kierownicy.
- See you! - woła do głośnika krótkofalówki z tryumfalnym uśmiechem, zanim pojazd wystrzela do przodu niczym pocisk i przekracza linię mety. Zjeżdżamy na ubocze drogi.
- Thank you! - Słyszę jak Letty mówi, przykładając twarz do kierownicy.
- Jednak to ty stawiasz kolację - ripostuje Roman, chwiejnie opuszczając auto. Kurcze, w takim stanie wygląda jakby ostro się upił. I zapomniał o aspirynie.
- Nie... - ucina Letty, podchodząc i obejmując mnie. - Ty składasz skaner.
Uśmiecha się i podaje Tej 'owi oraz Ramsey rękę na znak gratulacji.
- Nieźle jak na jeden z pierwszych wyścigów od przeszło 10 lat - chwalę przyjaciela, na co ten odpowiada mi kuksańcem w ramię.
- Dobra, ruszcie się! - Ramsey przywołuje nas do porządku. - Ktoś w końcu zauważy te czarne ślady.
Palcem wskazuje na ciemne odgniecenia opon na asfalcie.
- I co? Pokonam każdego, kto się tylko zbliży - Roman jak zwykle chce wszystkim udowodnić, że jest "Duble Alfą".
- Przekonajmy się.
Odpowiedz nadchodzi nie wiadomo skąd, a my momentalnie się odwracamy.
_______________________________________________
Miłego dnia i miłego czytania! :-)
Dziewczyna w Białym ;-D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro